Znaleziono 52 wyniki

autor: Agresja
18 sie 2014, 23:17
Forum: Świątynia
Temat: Miejsce wymian
Odpowiedzi: 458
Odsłony: 18549

Chłodny spojrzał niepewnie mięso, które leżało teraz na miejscu kamienia. Zmrużył ślepia, po czym skinął lekko łbem, jakby na znak podziękowania, zaraz niemal rzucając się na mięso. Chwycił je (4/4) w pysk i wyszedł ze świątyni, aby zjeść je przed nią, a nie w niej, nie chcąc... obrażać? bogów. Po skończonym posiłku wyczyścił swoje futro i rozłożył skrzydła, zaraz wzbijając się w powietrze i odlatując w stronę terenów Cienia.
autor: Agresja
07 sie 2014, 20:33
Forum: Świątynia
Temat: Miejsce wymian
Odpowiedzi: 458
Odsłony: 18549

Ledwo wrócił z wyprawy, a już musiał iść do świątyni. I bynajmniej nie po to, żeby się modlić. Trzymał w łapie granat, znaleziony gdzieś niedaleko Sowiego Drzewa. Po chwili położył go na ołtarzu, patrząc zmrużonymi ślepiami i zastanawiając się, co się stanie. I czy w ogóle coś się stanie.

//Jeszcze nie zaktualizowane, jest w raportach.
autor: Agresja
05 sie 2014, 21:53
Forum: Górska Jaskinia
Temat: Legowisko
Odpowiedzi: 1036
Odsłony: 36492

Chłodny znowu przybył do jaskini Nauczyciela, zakłócając jego spokój. Cóż, ten stary smok najwyraźniej nigdy nie miał wolnego czasu...
Witaj, Nauczycielu. – powiedział, po czym pokazał staremu smoku ametyst, malachit, koral oraz szafir. – Chciałbym abyś pomógł mi w zdobyciu kompana... sowy. – dodał zaraz, czekając na reakcję. Nie wiedział, gdzie zdobywa się kompana.
autor: Agresja
01 sie 2014, 16:46
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85258

Zastanawiał się, jak to jest – nie znać swoich rodziców... cóż, on sam wychowywał się w dość dziwnej rodzinie, ojca widział tylko raz, a matka nie zajmowała się nim, gdy miał już jakieś trzy księżyce... na szczęście inne smoki były dość wyrozumiałe dla młodego pisklaka, który dopiero dowiadywał się, jak działa świat. Więc nie miał aż tak ciężko... chociaż lekko też nie było. Skinął więc tylko łbem, wydając z siebie krótkie 'Aha.', gdy samica skończyła mówić o swojej rodzinie. Zaczął być nieco bardziej rozmowny dopiero, gdy ta wspomniała o nauce.
Taak, masz rację. Zanim jednak zaczniesz ją kształtować, musisz ją znaleźć. – powiedział spokojnie, po czym usiadł wygodniej; nie wiedział, ile to zajmie Niezdecydowanej, ale zazwyczaj nie był to krótki proces. – Nie pomogę Ci w szukaniu, ale mogę dać Ci kilka wskazówek. Źródło maddary znajduje się gdzieś w Twoim ciele. Najczęściej emanuje ono ciepłem. U większości smoków jest blisko serca i najpewniej pompuje maddarę wraz z krwią do całego ciała... nie wiem, jak to wygląda. Wiem tylko, że maddara znajduje się w całym Twoim ciele, i gdy już ją znajdziesz, wystarczy za nią podążyć. Zawsze doprowadzi Cię do źródła. – wytłumaczył, po czym przekrzywił lekko łeb. Znowu. – Jeśli już znajdziesz to źródło... powiedz mi. Powinnaś wiedzieć, o co chodzi, gdy już je odnajdziesz.
Spojrzał z zaciekawieniem na samicę; na razie nie chciał kontynuować rozmowy o jej stanie zdrowotnym, wolał poczekać, aż skończą naukę. Nie chciał jej dekoncentrować.
autor: Agresja
25 lip 2014, 19:16
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85258

Uśmiechnął się lekko, słysząc o tej boskiej interwencji. No, teraz jeszcze więcej zawdzięczał bogom... gdyby nie oni, faktycznie chyba nigdy nie spotkałby tej samicy, która teraz przed nim stoi. Nie był do końca pewien, czy to całkowicie zmieniłoby jego życie, ale... byłby wtedy znacznie mniej pusty i miałby mniej chęci do robienia czegokolwiek. Niezdecydowana... przyjaciółka i jednocześnie rywalka... hm. Bez takich smoków życie byłoby znacznie mniej ciekawe.
Twoja matka nie pochodziła z Ognia? – spytał jeszcze, zanim adeptka zadała swoje pytanie. A gdy to zrobiła, uśmiechnął się lekko i skinął łbem.
Pouczę... ale najpierw musisz mi powiedzieć, czym jest maddara. Znasz historię o jej powstaniu? – przekrzywił lekko łeb na swój, nieco dziecięcy i uroczy sposób, patrząc na Niezdecydowaną dość spokojnym wzrokiem. Niestety, właśnie te żółte ślepia niszczyły cały urok. Niby spokojne, jednak gdy patrzyło się w nie zbyt długo, widać było to, co ukrywały przed światem... nutkę szaleństwa, zmieszaną z tlącymi się resztkami dziwactwa i złośliwości.
Jednak gdy usłyszał o złej kondycji Ognistej, wszystkie uczucia w ślepiach zostały przykryte przez troskę.
Problemy zdrowotne..? – spytał po chwili, a troska była wyczuwalna również w jego głosie. Był przyszłym uzdrowicielem... nie mógł puścić takiej uwagi mimo uszu!
autor: Agresja
25 lip 2014, 10:00
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zagajnik
Odpowiedzi: 658
Odsłony: 86285

Chłodny nie kazał siostrze długo na siebie czekać. Po jakiś czasie pojawił się na horyzoncie, lecąc szybko, nie chcąc się spóźnić. Będąc niedaleko Zwiastującej złożył skrzydła i zapikował w jej kierunku. Rozłożył skrzydła dopiero, gdy był ogon pod nią. Szarpnęło nim mocno, jednak nie przejął się tym i po prostu wylądował nieco niezgrabnie przed siostrą. Usiadł na ziemi i złożył bolące skrzydła, mając nadzieję, że ból niedługo minie... szkoda, że z doświadczenia wiedział, że to trochę potrwa... eh.
Cześć. – powiedział na wstępie, wlepiając wzrok w siostrę. – A więc chciałaś się czegoś dowiedzieć... pytaj, a ja postaram się odpowiedzieć. – uśmiechnął się lekko; o, nawet mu się zrymowało, ha!
autor: Agresja
20 lip 2014, 13:41
Forum: Górska Jaskinia
Temat: Legowisko
Odpowiedzi: 1036
Odsłony: 36492

Ha, Nauczyciel naprawdę długo będzie musiał poczekać, zanim będzie mu dane odpocząć! Ledwo Jad skończył mówić, a do legowiska wtargnął kolejny smok, tym razem jednak był on młodszy oraz pochodził z innego stada. Jednak czy to dla tego starucha ważne? Przecież dopóki widział szmaragd, który Chłodny trzymał w łapie, nie potrzebował niczego więcej.
Witaj, Nauczycielu! – postawił szmaragd przed czarnołuskim. – Jestem Chłodny Kolec, kleryk Cienia. Chciałbym, żebyś nauczył mnie podstaw leczenia! – uśmiechnął się lekko. Miał nadzieję, że ta nauka nie potrwa zbyt długo i szybko zostanie uzdrowicielem...
autor: Agresja
12 lip 2014, 22:46
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85258

Skinął łbem na pierwsze słowa Niezdecydowanej. Tak, również bardzo by chciał, aby zima pozostała na tych terenach jak najdłużej. Nadal nie czuł, jak bardzo źle się żyło w takich warunkach... a może był do nich podświadomie przyzwyczajony? A raczej... był na nie przygotowany. Grube futro i warstewka ochronnego tłuszczu, która idealnie chroniła go przed zimnem. Chyba również nieco wolniejszy metabolizm, aby móc jak najdłużej przeżyć na jak najmniejszej dawce jedzenia... ale i tak nie mógł narzekać na swoją sylwetkę. Nadrabiał to treningami.
Wyszczerzył się, gdy w końcu z niego zeszła. Chociaż... nie czuł się źle, gdy na nim leżała. Właściwie, to nawet nieco posmutniał, gdy nie czuł na sobie jej ciężaru. Zaraz... posmutniał? Nie, na pewno nie o to chodziło. Po prostu... jej ciało też go grzało, tak, na pewno to przez to stał się nieco mniej radosny!
Eh, i ta zmiana tematu...
Usiadł wygodnie, owijając łapy ogonem i zastanawiając się nad odpowiedzią na pytania adeptki.
Czasami zastanawiam się, czy bogowie nie są po prostu... duchami. Smokami, które za życia były na tyle silne, że ich świadomość zachowała się i nawet po śmierci mogą korzystać ze swoich potężnych mocy. Nie wiem tylko, dlaczego mieliby nam pomagać... chyba, że po prostu interesują się tym, co będzie dalej. – powiedział w końcu, po czym wziął głęboki wdech i kontynuował. – Jednak im dłużej się nad tym zastanawiam, tym głupsze mi się to wydaje. Jestem bardziej skłonny uwierzyć, że naprawdę mamy do czynienia z kimś, kto zrodził się z chaosu, aby następnie uporządkować wszechświat i stworzyć ziemię, po której stąpamy. Częściej wolę myśleć, że wszystkie legendy, które są z nimi związane są prawdą, chociaż w jakimś stopniu... – zawahał się, zanim wypowiedział następne słowa. – Poza tym myśl, że ktoś cały czas Cię obserwuje i nad Tobą czuwa jest niezwykle podnosząca na duchu.
Spojrzenie jego żółtych ślepi prześliznęło się z ziemi, gdzie wbite było podczas mówienia ostatniego zdania, na ślepia Ognistej.
A Ty? Wierzysz w to wszystko?
W jego własnych oczach błysnęło teraz zaciekawienie. Niesamowite zaciekawienie.
autor: Agresja
11 lip 2014, 23:32
Forum: Skały Pokoju
Temat: Spotkanie III
Odpowiedzi: 91
Odsłony: 3752

Chłodny, słysząc wezwanie, zareagował niemal od razu. Akurat leciał, wracając do obozu Cienia z terenów wspólnych, więc musiał wykonać szybko manewr, podczas którego zawrócił. Nie spieszył się jakoś bardzo, pozwolił się nieść przez łagodny, ciepły wiatr. Trzeba dodać, że nie podobał mu się on ani trochę. Zresztą, wystarczy powtórzyć jego imię. Chłodny Kolec. Był białym futrzakiem, który uwielbiał zimę... a z każdym dniem, im bliżej była wiosna, tym podlej czuł się sam Ingmar. O tyle dobrze, że jego futro już błyszczało, zmienione z grubego, zimowego na krótsze, bardziej przylegające do ciała.
Wylądował tuż obok swojej matki, którą poznał od razu, nawet z tak dużej wysokości na jakiej leciał. Ukłonił się przed Ateralem oraz elfką, skinął łbem Oku oraz Cassandrze, po czym przybliżył się nieco do matki i... otarł bokiem o jej bok. Mógł sobie na to pozwolić, jeszcze nie zebrało się dużo smoków, a on sam strasznie się za Esencją stęsknił.
Dobrze, że jesteś. – powiedział jeszcze, dość cicho, tak, aby tylko czarodziejka mogła to usłyszeć. Uśmiechnął się do niej lekko i usiadł normalnie, nie oddalając się za bardzo od matki, ale usadawiając się tak, aby nie wyglądało to na zbytnią czułość wobec rodzicielki.
autor: Agresja
11 lip 2014, 18:23
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85258

On nie jest chłodny?! Tylko sam bóg zimy na tych terenach jest chłodniejszy od niego, a i tak Ingmar mógłby z nim konkurować w kategorii 'najchłodniejszy smok wśród Wolnych Stad'! Mimo wszystko nie podzielił się z Niezdecydowaną tą myślą – nie zdążył. Samica zbyt szybko pchnęła go na ziemię. Ekh! W przyszłości będzie musiał nieco bardziej uważać na to, co ta futrzasta jaszczurka robi.
Tymczasem nie pozostało mu nic innego jak tylko czekać aż łaskawie z niego zejdzie i, oczywiście, słuchać jej słów. Szkoda tylko, że nie chciała ani położyć się gdzieś indziej, ani przestać gadać. Eh, te samice...
Teraz już nie jest tak zimno. – mruknął, patrząc na słońce. Coraz mocniej grzało, a zimny wiatr ustawał... śnieżyc już pewnie w ogóle nie zobaczy w ciągu najbliższych może 40 księżyców... Szkoda.
Ochłoda mówisz... – z jego paszczy po raz kolejny wydobyło się ciche mruknięcie. Wpadł na idealny pomysł, jak wykorzystać słowa Niezdecydowanej przeciwko niej. Poczekał jeszcze chwilę, po czym wziął głęboki wdech, jakby chciał westchnąć... i zrobił to, tylko że jednocześnie ścisnął odpowiednie partie mięśni, aby móc zionąć lodem. Ustawił język w trąbkę, aby móc lepiej celować, a strumień lodu miał wylądować dokładnie na karku samicy, lecąc coraz niżej po linii kręgosłupa.
Ale kolejne słowa Niezdecydowanej....
Nie wiem. To temat na dłuższą dyskusję. – powiedział, chociaż w jego ślepiach wyraźnie widać było, że chętnie zacząłby taką dłuższą dyskusję o bogach.
autor: Agresja
09 lip 2014, 15:19
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85258

No... niby miała rację. Chłodny pokiwał powoli łbem, chociaż przez chwilę zastanawiał się, czy nie powiedzieć czegoś jeszcze, jakiegoś argumentu, który sprawiłby, że szala zwycięstwa przeniosła się na jego stronę... ostatecznie jednak milczał, pogodziwszy się z faktem, iż tym razem to – znowu – Niezdecydowana wygrała.
W takim razie dziękuję bardzo za komplement. – mruknął, szczerząc się radośnie. Tak, teraz jeszcze był szczęśliwy i w miarę aktywny, ale czuł, jak z każdym dniem siły odchodzą, a sam Chłodny staje się coraz bardziej leniwy. Chciał, żeby to nie postępowało, ale przecież krwi północnych nie wymieni... musi po prostu dawać z siebie nieco więcej, żeby się całkiem nie rozleniwić.
Po jego ciele przeszedł ledwo zauważalny dreszcz, gdy Chłodny poczuł na swoim ciele dotyk Niezdecydowanej. No tak, przecież sam chciał do tego doprowadzić, sam się tak prezentował, ale gdy doszło co do czego... czuł się dziwnie. I jeszcze to, co Ognista mówiła... Ingmar spojrzał na nią nieco niepewnie. Nagle uśmiechnął się do swoich myśli. Byli niemalże całkowitymi przeciwieństwami. Chłodny i Ognista... a jednak się dogadywali. Nie, nie byli do siebie aż tak niepodobni. Samiec zaczął zastanawiać się, czy to te przeciwieństwa, czy może podobieństwa tak ich do siebie przyciągają.
Musisz mi uwierzyć na słowo, że to imię idealnie do mnie pasuje. – uśmiechnął się lekko; no tak, był północny, ział lodem, uwielbiał zimę... Ale tego samica mogła się sama domyślić.
Uszy Ingmara podniosły się, gdy usłyszał kolejne słowa Niezdecydowanej. Albo stracił wątek, albo całkowicie zgłupiał... ale zupełnie nie zrozumiał, o co jej chodzi. W jego żółtych ślepiach zalśniła teraz mieszanka zainteresowania i niezrozumienia.
Kiedy kłamałem? I jakżebym śmiał przed taką damą. – jego uśmiech stał się szerszy. Kiedyś, gdzieś dowiedział się, że Niezdecydowaną często brali za samca, zamiast za samicę, a ona teraz stara się udawać damę... chociaż Ingmar miał wrażenie, że już niedługo nikt nie będzie mylił płci Ognistej.
autor: Agresja
09 lip 2014, 14:26
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85258

Ten głos. Czemu tak często musiał go słyszeć? Właściwie, to przez myśl przeszło mu, że nie ma aż tak dużych przeciwwskazań, aby słyszeć ten głos codziennie, jednak jak najszybciej wygonił to stwierdzenie z łba, niezadowolony. Zamiast wymyślać jakieś niestworzone historie odwrócił się, by spojrzeć na Niezdecydowaną.
Zaoszczędziłbym czas, ale nie energię. – odpowiedział tylko. Magia kosztowała go naprawdę dużo, nadal dopiero przyzwyczajał się do używania jej... miał tylko nadzieję, że już niedługo faktycznie będzie mógł używać maddary do tak błahych celów.
Uśmiechnął się lekko, słysząc jej następne słowa, chociaż jego serce z niezrozumiałych dla niego powodów zaczęło bić nieco szybciej. A sam Ingmar zaczął zastanawiać się, czy samica myślała o tym samym, co on przed chwilą... Nie, na pewno nie.
Już miał potrząsnął łbem, ale powstrzymał się. Zamiast tego wzruszył lekko ramionami.
A bo ja wiem? Najchętniej widywałbym częściej kogoś ze swojego stada, a nie Ciebie. – oj. Nie, cofnij to, cholera! Czemu to powiedziałeś? I czemu musisz być takim chamem? Arghhhhhhh... Ingmar przez chwilę bił się z myślami, chociaż ani kawałek bitwy nie został uzewnętrzniony. Zamiast tego posłuchał następnych słów Ognistej, które wyrwały go z tej potyczki. A, szkoda. Miła cześć zaczynała wygrywać.
To miało mnie obrazić? – spytał, uśmiechając się nieco łobuzersko, chociaż jego ślepia powoli błądziły po sylwetce Niezdecydowanej, z dziwą aprobatą zaważając, że ona również zaczyna zamieniać się w piękną, dorosłą smoczycę. Zaraz, czy on naprawdę dokładnie tak to sformułował w swoich myślach..?!
Ale masz rację, trochę przytyłem. – mruknął, wstając powoli i niby przypadkiem prezentując przy tym swoje ciało, przyglądając się mu. No, tak. Nie był już tym samym szkieletem, chociaż nigdy nie będzie należeć do smoków bardzo umięśnionych. Chyba, że w ostatniej chwili zmieni zdanie i zostanie wojownikiem... ha, znając go to było możliwe! Ale nie, skarcił się za to w myśli. Będzie medykiem. Będzie leczył... tak.
Imię też zmieniłem. Przywitaj proszę... – tutaj zatrzymał się, uśmiechając się szeroko; po chwili stworzył wiatr, który miał zwiać z jego futra zimowe resztki, ukazując światu jego lepszą, letnią wersję. Tak, zmienił się. Nawet jego łuski zmieniły barwę – jego brzuch stał się jaśniejszy, przechodząc powoli w biel; proces ten trwał i zapewne potrwa jeszcze trochę czasu. Aktualnie owe łuski i rogi na łbie były jasno-szare, coraz bardziej chyląc się swoją kolorystyką ku bieli. – Chłodnego Kolca, kleryka Cienia. – dokończył, kłaniając się lekko. Spuścił wzrok, patrząc w ślepia Niezdecydowanej dopiero, gdy wstał.
autor: Agresja
09 lip 2014, 13:55
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85258

Ingmar... a, nie przepraszam, już Chłodny Kolec, przelatywał właśnie nad Dziką Puszczą, gdy jego wzrok przykuło spokojne miejsce, jakim był samotny pagórek. Akurat szukał takiego miejsca! Zniżył lot i wylądował szybko, uginając lekko łapy, po czym... przewalił się na bok. Był z dala od innych smoków, więc mógł sobie pozwolić na taką akcję. Położył się i westchnął, kładąc łeb na łapach i owijając się skrzydłami. Zmiana pory roku źle na niego wpływała – jego futro wypadało, zmieniając się z zimowego na letnie, co było procesem długim i męczącym... no, właśnie! Ingmar wstał, po czym zaczął przeczesywać łapą swoje futro, aby pozbyć się resztek grubej, zimowej szaty i pokazać światu krótszą, bardziej przylegającą oraz nieco szorstką sierść letnią. Musiał oczyścić z kłaków całe ciało... ekh, jeszcze jakiś czas mu to zajmie, zanim w końcu uda mu się wyglądać, jak na smoka północnego przystało.
Był tak pochłonięty tą czynnością, że niemal w ogóle nie zwracał uwagi na otoczenie.
autor: Agresja
08 lip 2014, 9:22
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 70034

Niestety, Ingmar nie okazał się 'nawet miły' przy dalszej części spotkania. Widząc nową smoczycę, zapamiętawszy w myśli, że trzeba być czujnym, ledwo zauważalnie przygotował się do skoku, napiął mięśnie, pokazując swoją gotowość do ewentualnej obrony. Czuł się co najmniej zmieszany, gdy okazało się, że to po prostu znajoma... nie, nie znajoma, tylko matka Niebieskiego Kolca. Nagle dopadł go smutek, że on sam tak rzadko widuje się z własną rodzicielką; owe uczucie odzwierciedlało się w jego żółtych ślepiach. Spojrzał to na Niebieskiego, to na Puszystą, po czym, z pewnym zmieszaniem, zaczął się wycofywać.
Bardzo miło mi Cię poznać, Puszysta Łusko. – zaczął powoli, cały czas patrząc na samicę. – Jestem pewien, że chcecie spędzić trochę czasu sami, jak matka z synem, a ja nie chcę, żeby ktoś taki jak ja przeszkadzał wam w tych chwilach. – był teraz obok Niebieskiego, ponieważ szedł właśnie w jego stronę. – Nie zmarnuj tej szansy. Nie popełnij tego samego błędu, co ja.
Zbyt skupiony na naukach Ingmar miał mało czasu, by chociaż pogadać ze swoją matką... nie chciał, aby to samo spotkało kogokolwiek innego, dlatego też zaraz skinął obu smokom łbem, rozłożył szeroko skrzydła i odleciał na nich w stronę obozu Cienia.
autor: Agresja
20 cze 2014, 17:20
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Las
Odpowiedzi: 598
Odsłony: 89341

Ingmar pojawił się tutaj w jednym celu – aby poćwiczyć trochę swoje umiejętności. Tym razem chodziło o skradanie. Nie wybierał specjalnie miejsca, szedł tam, gdzie go łapy poniosą... i akurat przylazł tutaj.
Powiedz mi najpierw, czym jest skradanie. – mruknął sam do siebie, siadając. – To umiejętność cichego podejścia do celu. Trzeba przy niej bardzo uważać na to, co ma się pod łapami, na wiatr... trzeba iść nieco wolniej, niże zazwyczaj, jednak ruchy muszą być płynne. Przed skradaniem można nałożyć na siebie kamuflaż, aby było łatwiej. – odpowiedział, po czym skinął lekko łbem. Koniec teorii. Czas na praktykę!
Tak więc rozstawił i ugiął łapy, ustawiając się w pozycji gotowości. Ogon dał nieco wyżej, zaś łeb niżej, aby tworzyły w miarę jedną linię z kręgosłupem; skrzydła docisnął do boków. Uważnie rozejrzał się, aby sprawdzić teren, po czym uniósł lekko prawą przednią łapę, sprawdzając, gdzie wieje wiatr. Idealnie, wiał mu w pysk... ledwo wyczuwalny, spokojny wiaterek. A więc o to nie musiał się martwić. Mógł zacząć się skradać.
Ugiął nieco mocniej łapy, niemal szorując brzuchem po ziemi, jednak wystrzegał się, aby tego nie robić. Szedł miękko, powoli, starając się, aby wszystkie ruchy jego ciała były zgrane i płynne, a nie, żeby poruszał się jak stary dziad. Stawiał łapy pewnie, jednocześnie czujnie przeczesując wzrokiem teren, aby móc bez problemu uniknąć przykrych niespodzianek w postaci hałasujących liści czy też gałązek. Było to trudne, ponieważ roiło się tutaj od nich, ale... starał się, i to bardzo. Ingmar nie przyspieszał, poruszając się jednostajnym tempem, dzięki czemu miał więcej czasu na rozpoznanie terenu. Ogonem lekko balansował, podobnie zresztą szyją, by jego ruchy były znacznie bardziej płynne, bo to było niemalże najważniejsze! Skrzydła również lekko się ruszały, jednak bardziej w przód i w tył, będąc cały czas złożone, aby nie stały w miejscu, odcinając się na tle drobnego ciała Ingmara. Gdy pisklak przeszedł jakiś ogon, zatrzymał się za jednym z większych kamieni – trzeba szukać kryjówek! Następnie, nie zatrzymując się, powoli ruszył na ugiętych łapach do kolejnego kamienia. Szedł tak, uważając na to, co ma pod łapami, aż w końcu dotarł do celu – była nim wystająca z ziemi gałązka. Zatrzymał się przed nią na chwilkę, podczas której ugiął mocniej łapki, by wyskoczyć. W końcu skradanie powinno zakończyć się atakiem! Ingmar wyciągnął mocno do przodu łeb, po czym nieco go przechylił. Przednie łapy miał założone pod siebie, aby mieć lepszy, bardziej opływowy kształt i... ugryzł gałązkę, mocno. Chwilę ją szarpał, zanim postanowił ją wypuścić. I... co? To tyle? Jasne, że nie! Ingmar postanowił spróbować skradać się jeszcze raz!
Szybko rozejrzał się, szukając kolejnego celu. Znalazł go szybko – był to mały kamień leżący gdzieś między korzeniami. Pisklak szybko ugiął łapy, sprawdził wiatr – teraz był on niekorzystny... musiał zmienić swoje położenie. Wrócił do pozycji wyjściowej, rozstawiając i uginając mocniej łapy, ogon prostując, łeb ustawiając nieco niżej i szybko poprawiając skrzydła. Zmrużył lekko ślepka, patrząc na teren. Powinna tutaj być bujna roślinność, jednak na razie wszystko wyglądało dość... smutno. Ale nie czas na filozofowanie, czas na ćwiczenia!
Droga wydawała się trudna; mnóstwo patyków i liści... Ingmar uśmiechnął się. To będzie wyzwanie! Tak więc zaczął się powoli skradać, po okręgu. Stawiał łapy dość pewnie, jednak robił to dziwnie powoli, jakby się ociągał. W pewnym momencie jego ruchy stały się nieco bardziej energicznie, gdy zaufał swoim zmysłom i swojej zręczności. Unikał gałązek ukrytych pod śniegiem oraz uważał na lód, na którym mógłby się pośliznąć... no, ale szedł dość szybko, uważając również na to, aby jego ruchy były płynne i aby całe jego ciało poruszało się zgrabnie, nie pozwalając ewentualnemu wrogowi na wykrycie go. Poza tym, skradał się od kryjówki do kryjówki, jednak nie zatrzymywał się przy nich, a jedynie przechodził za nimi, by jeszcze bardziej zmniejszyć ryzyko wykrycia. Będąc w odpowiednim miejscu, jeszcze raz sprawdził wiatr, a będąc pewnym, że jest on po jego stronie – zaczął się skradać w stronę celu. Cały czas na ugiętych łapach, z nisko pochylonym łbem, niemal tuż przy ziemi. Jego czujne ślepia obserwowały teren, gotowe zarejestrować każdy szczegół, każdą przeszkodę podczas skradania... których to Ingmar starał się unikać, uważając, gdzie stawia łapy, jednak nie przesadzał z tym. Jego kroki były naprawdę pewne. Szybkie tempo sprawiło, że skradanie nie zajęło mu dużo czasu, wręcz przeciwnie – już po chwili znajdował się tuż przed kamieniem, do którego wcześniej się podkradał. Uśmiechnął się pod nosem, uginając łapy i przygotowując się do skoku. Tym razem chciał zaatakować inaczej. Wziął głęboki wdech i pochylił łeb. Ścisnął odpowiednie mięśnie, pobudzając gruczoły, po czym zionął lodem prosto na kamień. Widząc wąską stróżkę lodu uśmiechnął się lekko, a zaraz pokręcił lekko łbem, gdy skończyło mu się powietrze. Po chwili westchnął, kaszlnął i rozłożył skrzydła. No, to chyba już wystarczy tego skradania się jak na dzisiaj. Zresztą, ma być klerykiem, po co mu tak właściwie to umiejętność..? No, kiedyś na pewno musi się przydać... Kiedyś. Oby nigdy nie miał potrzeby skradania się.

Wyszukiwanie zaawansowane