Teivar wzdrygnął się z lekka, kiedy czarny pysk ojca dotknął jego łusek. Po chwili jednak smocze przestało być spięte, i przyzwoliło smokowi na bliższy kontakt. Wydawało by się że młodzik powoli przyzwyczaja się do obecności starszego gada, akurat gdy dane mu było go opuścić. Podążył więc pchnięty jego ogonem i ruszył ku granicy z ogniem. Teraz tylko bezpiecznie i szybko dotrzeć do zacisza domowych jaskiń.
Zastanawiał się przez pewien czas nad ciemnym smokiem, jego słowami, nauką, działaniami. Wydawał się mu warty zaufania i poświęcenia czasu na nauki, o ile kiedyś dane im będzie się jeszcze spotkać. Na jego ostatnie słowa odparł tylko
– Zapamiętam. Mama ciebie pewnie teś...
Po czym wygiął swą szyje i lekko przymrużając ślepia – wtulił się w błonę lotną skrzydła starszego smoka, idąc tak przed siebie.
//zt... (wybacz że """trochę""" poczekałeś)
Znaleziono 10 wyników
- 14 wrz 2018, 23:01
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110548
- 04 wrz 2018, 21:53
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110548
Pisklęciu zajęło trochę czasu nim pojął ekscytację ciemnego samca. Jednak wkrótce i on przetworzył słowa Piastuna, zrozumiał jego intencję... Czy był to czysty przypadek – to pozostaje wiedzieć tylko Bogom. Tylko co zrobić z tym faktem. Często smoki takie powinny okazać sobie przyjaźń, uczucie, czy w jakiś inny sposób okazać sobie bliskość. Tylko kim dla Teivara był teraz Popiół? Może był formalnie jego ojcem, acz jedno południe spędzone w jego towarzystwie oraz ujawnienie kim był dla pisklęcia ciężko nazwać wystarczającym. Był wciąż to dla niego obcy smok, poznany dziś samiec z Ziemi... obcego stada o którym nawet nie miał pojęcia. W końcu nikt nie raczył opowiedzieć mu o panujących realiach na terenach wolnych. Może i lepiej? Co taki młodzik jak on zrozumiał by z ostatnich księżyców wojen, przelewu krwi i wzajemnej nienawiści?
–Chyba w poźądku. Źadko ją widuje... pewnie pśywódcuje stadu. – Odpowiedział szczerze. Spotkania z Krwawą były rzadkie. Właściwie to siostra miała większy wkład w jego wychowanie niż ona. Ciekawe co jest na tyle zajmujące by zapominać o własnym potomstwie?
–Powiem jej źe śpotkałem czarnego gadźika. A teraz może lepiej juś pójdę, nim źrobi się cieplej lub ciemniej?
Wyszedł spod cienia na prażące słońce, jego pióra i futro nadal lekko zmoczone wodą. Posłał ku Popiołowi spojrzenie swych ślepi, oczekując sprzeciwu... może miał wobec niego jeszcze jakieś plany? Wyglądał na stęsknionego towarzystwa rodziny. Tylko czy wtedy Teivar zdąży przed zmierzchem? W końcu do domu wiele ogonów, a na pieszo podróż po obcych terenach potrwać może dość długo?
–Chyba w poźądku. Źadko ją widuje... pewnie pśywódcuje stadu. – Odpowiedział szczerze. Spotkania z Krwawą były rzadkie. Właściwie to siostra miała większy wkład w jego wychowanie niż ona. Ciekawe co jest na tyle zajmujące by zapominać o własnym potomstwie?
–Powiem jej źe śpotkałem czarnego gadźika. A teraz może lepiej juś pójdę, nim źrobi się cieplej lub ciemniej?
Wyszedł spod cienia na prażące słońce, jego pióra i futro nadal lekko zmoczone wodą. Posłał ku Popiołowi spojrzenie swych ślepi, oczekując sprzeciwu... może miał wobec niego jeszcze jakieś plany? Wyglądał na stęsknionego towarzystwa rodziny. Tylko czy wtedy Teivar zdąży przed zmierzchem? W końcu do domu wiele ogonów, a na pieszo podróż po obcych terenach potrwać może dość długo?
- 02 wrz 2018, 16:43
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110548
I tak oto dobiegła nauka pływania ognistego smoka. Któż by pomyślał że samotna wędrówka i spotkanie z obcym smokiem może tak się skończyć. Nie mówiąc o tym iż była to dlań miła odskocznia od gorączki lata. Jednakże taka przygoda może nauczyć Teivara czegoś jeszcze... tego iż smoki mu obce są przyjazne i nie stanowią zagrożenia. W końcu nie odebrał jeszcze żadnej nauki na temat czyhających zagrożeń, a opiekunka wydaje się z kolei bardziej zajęta troskami stada niż jego własnymi, pozostawiając malca jego własnym problemom i lekkomyślnym pomysłom.
...Ale Popiół? Cóż za zrządzenie losu iż to właśnie na niego natknął się podczas swego pierwszego wypadu. Zrządzenie losu? Czy też spotkanie zaplanowane przez siły o których pisklę nie ma pojęcia, tak samo jak o dzielonych przez oba smoki genach.
Próbował powoli wgramolić się na brzeg, coraz bardziej czując zmęczenie, gdy Piastun przybył do niego, i pogładził go po łbie. Odchylił łeb do tyłu, jakby instynktownie nastawiając się na kolejne pieszczoty, zapominając o jakimkolwiek wyczerpaniu. Można chyba było nazwać to "nagrodą za dobre sprawowanie". Jak gdyby sam fakt zdobyci bezcennej do przeżycia w późniejszym okresie życia umiejętności nie wystarczał. Ale w końcu był "dobrym uczniem" i można było nazwać to swego rodzaju nagrodą za jego ponadprzeciętne zdolności... Albo po prostu był przeciętny, a piastun chciał go pocieszyć. Nie, przecież nie on. W jego żyłach płynie krew przywódców, nie może być więc tylko "Przeciętny"!
–P-pływam! – Odparł, próbując nadać patosu swej wypowiedzi, lecz pisklęca radość wygrała. Ważniejsze było chyba jednak to że ten cichy oszołom wreszcie się odezwał.
–Teraź tylko pokasać co umiem mamie. P... Pio... Pióro Ognia, jest pśywódćynią ognia. Uciesi się... – Kontynuował, przepełniony dumą ze swego osiągnięcia, kiedy to nagle Przerwał. Jego uwagę zwrócił dociekliwy wzrok piastuna.
–Czy... coś s-się stało? – Zapytał tylko krótko, zaś jego łepek skrzywił się lekko na bok, gdy ich spojrzenia spotkały się. Lazurowe ślepia odziedziczone po kądzieli były teraz widoczne w pełni swej okazałości.
...Ale Popiół? Cóż za zrządzenie losu iż to właśnie na niego natknął się podczas swego pierwszego wypadu. Zrządzenie losu? Czy też spotkanie zaplanowane przez siły o których pisklę nie ma pojęcia, tak samo jak o dzielonych przez oba smoki genach.
Próbował powoli wgramolić się na brzeg, coraz bardziej czując zmęczenie, gdy Piastun przybył do niego, i pogładził go po łbie. Odchylił łeb do tyłu, jakby instynktownie nastawiając się na kolejne pieszczoty, zapominając o jakimkolwiek wyczerpaniu. Można chyba było nazwać to "nagrodą za dobre sprawowanie". Jak gdyby sam fakt zdobyci bezcennej do przeżycia w późniejszym okresie życia umiejętności nie wystarczał. Ale w końcu był "dobrym uczniem" i można było nazwać to swego rodzaju nagrodą za jego ponadprzeciętne zdolności... Albo po prostu był przeciętny, a piastun chciał go pocieszyć. Nie, przecież nie on. W jego żyłach płynie krew przywódców, nie może być więc tylko "Przeciętny"!
–P-pływam! – Odparł, próbując nadać patosu swej wypowiedzi, lecz pisklęca radość wygrała. Ważniejsze było chyba jednak to że ten cichy oszołom wreszcie się odezwał.
–Teraź tylko pokasać co umiem mamie. P... Pio... Pióro Ognia, jest pśywódćynią ognia. Uciesi się... – Kontynuował, przepełniony dumą ze swego osiągnięcia, kiedy to nagle Przerwał. Jego uwagę zwrócił dociekliwy wzrok piastuna.
–Czy... coś s-się stało? – Zapytał tylko krótko, zaś jego łepek skrzywił się lekko na bok, gdy ich spojrzenia spotkały się. Lazurowe ślepia odziedziczone po kądzieli były teraz widoczne w pełni swej okazałości.
- 28 sie 2018, 14:27
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110548
Egzamin końcowy? A więc nauka dobiega końca? A potem znów wyjść na ten upał? Wypadało by więc skorzystać z tej chwili... Nacieszyć się chłodną wodą, oraz miłym, letnim słońcem, którego prażąca moc nie była aż nadto odczuwalna w jeziorze.
Ale nie czas było na kolejne zamysły. Teivar zarzucił swój łeb przed siebie, zatrząsł się lekko by rozgrzać do tej pory rozluźnione mięśnie, po czym pamiętając jeszcze słowa piastuna o "nie zatrzymywaniu się" – ruszył na znak opuszczanego przez samca ogona.
Łapy szybko zaczęły przedzierać się w głębiach jeziora, przemieszczając w lekko spazmatycznych, acz kontrolowanych ruchach wodę. Pisklak ruszył do przodu, ku centrum zbiornika wodnego. Wraz z nabieraniem odległości od brzegu, narastała błoga cisza. Pobliskie dźwięki szumiących na lekkim wietrze roślin uległy pluskom jego łap, oraz spadającym do wody z jego cielska kroplom. I zapach się zmienił, zastępując parne wyziewy polany w rześkie powietrze, pachnące z lekka niezbyt subtelną wonią rybiego śluzu. Z pewnością można było się rozwodzić nad kolejnymi różnicami, które nawet tak małe smoczątko mogło zauważyć, musiał jednak płynąc dalej, co chwilę powtarzając sobie dokładnie polecenie Ziemistego smoka.
O ile smok nie został wyedukowany na temat jakiej długości odpowiada ogon i wzorował się na swym własnym, prądy wodne z połączeniem z jego chęcią dania z siebie wszystkiego sprawiły iż nieumyślnie przebyty dystans pokrywał się mniej więcej z tym zażądanym przez opiekuna. Teraz czas na okrążenia... w lewo... tylko co miał na myśli przez okrążenie. Nie wolno było mu się zatrzymywać, dlatego też kontynuował płynięcie, lekko zakręcając w lewo. Ogon zakrzywił się na lewą stronę, łapy po tej z kolei przestały pracować. Nie zamierzał robić jednak małego kółka. Słowo "Okrążenie" mały Teivar zinterpretował najwyraźniej jako "po obwodzie." Cóż, piastun trochę poczeka, zważywszy na rozmiary jeziora. Nie powinien mieć jednak powodu do narzekania – nieregularny kształt zapewni lepszy praktyczny trening manewrowania niż zwykłe kółko na wodzie. I tak młody Ognik płynął dalej, lawirując pomiędzy zmieniającą się linią brzegową.
...Zmęczony i zdyszany skończył już drugie okrążenie. Nie spodziewał się że pływanie w zimnej wodzie może pozbawić go kondycji równie szybko co bieganie w skwar Gorejącego Słońca. A do wychodzenia na ląd nie było mu śpieszno – płomienna twarz świeciła już bowiem wysoko na niebie, gdy dopływał do punktu wyjścia. Zakręcił wąskim łukiem w kierunku Popiołu i ruszył w jego kierunku. Mozolnie, acz pewnie z łbem uniesionym jak zawsze. Nie chciał dać po sobie znaku zmęczenia, mimo iż gdy podpływał do piastun chwiejny wzrok i szybszy oddech zdradzały prawdziwą kolej rzeczy.
Stał tak, czekając na relacje piastuna. Czy zrobił coś źle? Zastosował błędną technikę? Może zbyt długo? A może gdzieś się zatrzymał...?
Ale nie czas było na kolejne zamysły. Teivar zarzucił swój łeb przed siebie, zatrząsł się lekko by rozgrzać do tej pory rozluźnione mięśnie, po czym pamiętając jeszcze słowa piastuna o "nie zatrzymywaniu się" – ruszył na znak opuszczanego przez samca ogona.
Łapy szybko zaczęły przedzierać się w głębiach jeziora, przemieszczając w lekko spazmatycznych, acz kontrolowanych ruchach wodę. Pisklak ruszył do przodu, ku centrum zbiornika wodnego. Wraz z nabieraniem odległości od brzegu, narastała błoga cisza. Pobliskie dźwięki szumiących na lekkim wietrze roślin uległy pluskom jego łap, oraz spadającym do wody z jego cielska kroplom. I zapach się zmienił, zastępując parne wyziewy polany w rześkie powietrze, pachnące z lekka niezbyt subtelną wonią rybiego śluzu. Z pewnością można było się rozwodzić nad kolejnymi różnicami, które nawet tak małe smoczątko mogło zauważyć, musiał jednak płynąc dalej, co chwilę powtarzając sobie dokładnie polecenie Ziemistego smoka.
O ile smok nie został wyedukowany na temat jakiej długości odpowiada ogon i wzorował się na swym własnym, prądy wodne z połączeniem z jego chęcią dania z siebie wszystkiego sprawiły iż nieumyślnie przebyty dystans pokrywał się mniej więcej z tym zażądanym przez opiekuna. Teraz czas na okrążenia... w lewo... tylko co miał na myśli przez okrążenie. Nie wolno było mu się zatrzymywać, dlatego też kontynuował płynięcie, lekko zakręcając w lewo. Ogon zakrzywił się na lewą stronę, łapy po tej z kolei przestały pracować. Nie zamierzał robić jednak małego kółka. Słowo "Okrążenie" mały Teivar zinterpretował najwyraźniej jako "po obwodzie." Cóż, piastun trochę poczeka, zważywszy na rozmiary jeziora. Nie powinien mieć jednak powodu do narzekania – nieregularny kształt zapewni lepszy praktyczny trening manewrowania niż zwykłe kółko na wodzie. I tak młody Ognik płynął dalej, lawirując pomiędzy zmieniającą się linią brzegową.
...Zmęczony i zdyszany skończył już drugie okrążenie. Nie spodziewał się że pływanie w zimnej wodzie może pozbawić go kondycji równie szybko co bieganie w skwar Gorejącego Słońca. A do wychodzenia na ląd nie było mu śpieszno – płomienna twarz świeciła już bowiem wysoko na niebie, gdy dopływał do punktu wyjścia. Zakręcił wąskim łukiem w kierunku Popiołu i ruszył w jego kierunku. Mozolnie, acz pewnie z łbem uniesionym jak zawsze. Nie chciał dać po sobie znaku zmęczenia, mimo iż gdy podpływał do piastun chwiejny wzrok i szybszy oddech zdradzały prawdziwą kolej rzeczy.
Stał tak, czekając na relacje piastuna. Czy zrobił coś źle? Zastosował błędną technikę? Może zbyt długo? A może gdzieś się zatrzymał...?
- 25 sie 2018, 19:44
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110548
Ognisty po raz kolejny wysłuchał kolejnego polecenia (a raczej sugestii) Ziemistego samca. Nie był zmęczony, a pływanie sprawiało mu dużo zabawy. Nie widział potrzeby odpoczynku. Acz jeśli on mówił, znaczy to iż wiedza którą przekazuje wymaga sprawdzenia, zaś młodzik – wykazania się i pokazania na co go stać.
Zrobił więc to co wymagał od niego piastun, czyli... nic. Rozluźnił każdy mięsień, dbając jednocześnie o to by nozdrza nie zanurzyły się poniżej linii wody. Dryfował niczym kłoda, dając ponieść się w pełni spokojnemu żywiołowi, od czasu do czasu tylko poruszając leniwie swą łapą, by przeciwstawić się prądom wody i nadać kierunek swej smoczej żegludze, lub by utrzymać odpowiednią wyporność i nie powtórzyć pomyłki z pierwszego wejścia do wody.
A wszystkie zadania wykonywał w niemal nienaturalnym milczeniu. Teivar najwyraźniej nie był smokiem skorym do rozmów... nie tylko teraz, również i w grocie swej matki, czy podczas zabaw z siostrą. Czyżby kolejny nieskory do rozmów smok w rodzinie? A może po prostu nie miał okazji do takowej rozmowy?
Zrobił więc to co wymagał od niego piastun, czyli... nic. Rozluźnił każdy mięsień, dbając jednocześnie o to by nozdrza nie zanurzyły się poniżej linii wody. Dryfował niczym kłoda, dając ponieść się w pełni spokojnemu żywiołowi, od czasu do czasu tylko poruszając leniwie swą łapą, by przeciwstawić się prądom wody i nadać kierunek swej smoczej żegludze, lub by utrzymać odpowiednią wyporność i nie powtórzyć pomyłki z pierwszego wejścia do wody.
A wszystkie zadania wykonywał w niemal nienaturalnym milczeniu. Teivar najwyraźniej nie był smokiem skorym do rozmów... nie tylko teraz, również i w grocie swej matki, czy podczas zabaw z siostrą. Czyżby kolejny nieskory do rozmów smok w rodzinie? A może po prostu nie miał okazji do takowej rozmowy?
- 20 sie 2018, 20:21
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110548
Płynął tak dalej, oddany wykonywanej czynności. Ne zauważył nawet że powoli oddala się od Popioła, przepływając nieumyślnie kolejne ogony. Dopiero głos Ziemistego ocucił Ognistego. Zarzucił łeb za plecy, spoglądając na Piastuna, oddalonego o jakieś skrzydło. Odpłynął dość daleko, a chciał tylko utrzymać się na powierzchni. Na całe szczęście, jak Teivar mógł zauważyć, dźwięk idealnie rozchodził się po wodzie, i nie miał problemów ze zrozumieniem co mówił. Z opisu wszystko to wydawało się podobne do biegania – wygięcie ciała, skręt ogonem... wszytko to takie znajome, a zarazem obce gdy pod łapami jest woda zamiast twardego podłoża. Przede wszystkim jednak wykonywał ćwiczenie dobrze... godnie, tak jak na syna przywódczyni przystało.
Ruszył więc z kolejnym poleceniem, wykręcił przednią część ciała i swój ogon w prawo. Zamierzał zakręcić z powrotem ku Ziemistemu mentorowi. Łapy, mimo iż cały czas wykonywały ten sam zestaw ruchów, dzięki nowej pozycji ciała samczyka mogły powoli, acz skutecznie wprawiać go w ruch obrotowy. Starał się przez cały ten czas zachować wyporność i utrzymać się na wodzie. Na razie skutecznie...
Gdy jego łeb był zwrócony równolegle z resztą ciała ku Shadowsowi, ogon sprostował się. Nie musiał już wpływać na kierunek jego trasy. Teivarowi pozostała prosta, krótka trasa do pokonania. Dwa ogony dzieliły ich od siebie, szanse na to że coś jeszcze mogło się wydarzyć były nikłe. Łapy przyśpieszyły podmorskie machanie. Dopłynie?
Dopłynął... Sukces, bez większych problemów, czy powikłań. Unosił się spokojnie, ciało wyluzowane, on zaś spokojny, i pełen skrytej radości. Kąciki ust lekko uniosły się ku górze, mimo iż oczy nie zdradzały żadnych innych emocji niż wszechobecna od urodzenia pisklęca ciekawość.
Ruszył więc z kolejnym poleceniem, wykręcił przednią część ciała i swój ogon w prawo. Zamierzał zakręcić z powrotem ku Ziemistemu mentorowi. Łapy, mimo iż cały czas wykonywały ten sam zestaw ruchów, dzięki nowej pozycji ciała samczyka mogły powoli, acz skutecznie wprawiać go w ruch obrotowy. Starał się przez cały ten czas zachować wyporność i utrzymać się na wodzie. Na razie skutecznie...
Gdy jego łeb był zwrócony równolegle z resztą ciała ku Shadowsowi, ogon sprostował się. Nie musiał już wpływać na kierunek jego trasy. Teivarowi pozostała prosta, krótka trasa do pokonania. Dwa ogony dzieliły ich od siebie, szanse na to że coś jeszcze mogło się wydarzyć były nikłe. Łapy przyśpieszyły podmorskie machanie. Dopłynie?
Dopłynął... Sukces, bez większych problemów, czy powikłań. Unosił się spokojnie, ciało wyluzowane, on zaś spokojny, i pełen skrytej radości. Kąciki ust lekko uniosły się ku górze, mimo iż oczy nie zdradzały żadnych innych emocji niż wszechobecna od urodzenia pisklęca ciekawość.
- 19 sie 2018, 18:25
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110548
Młody samczyk po raz kolejny z powagą lustrował ciemną sylwetkę Popioła, a zarazem słuchał uważnie jego krytycznych słów. Teivar nie był zadowolony z siebie, nie zdołał poprawnie wykonać polecenia... przynajmniej za pierwszym razem. Zawiódł się, zaś jego pysk przybrał posępniejszego wyglądu. Jego pisklęca duma została urażona... Nie znaczyło to jednak iż zamierza się poddać. Prawda była taka iż był teraz jeszcze bardziej zdeterminowany by pokazać że mimo iż jest najmłodszy z miotu, jest już godzien rangi adepta... tak samo jak jego siostra.
Ponownie przystąpił do wykonania ćwiczenia, tym razem z asekuracją Ziemistego, który to czuwał by ponownie nad niesfornym pisklakiem. Biorąc przykład ze słów swego mentora ponownie zanurzył się w wodzie, podnosząc swe łapy tak, by jego ciało mogło swobodnie się unosić na powierzchni. Pokryte futrem kończyny ponownie zaczęły powoli, acz cyklicznie przemieszczać kolejne masy wody. Tym razem wystarczyło to by zachować równowagę – jego pysk nie opadł pod powierzchnię. Oddał się pływaniu, będąc całkowicie skupionym na wykonaniu ćwiczenia... i zrehabilitowaniu swego wizerunku w oczach Popioła.
Oto namiastka dyscypliny stada ognia, naturalnie wrodzonej przez młode pisklę.
Ponownie przystąpił do wykonania ćwiczenia, tym razem z asekuracją Ziemistego, który to czuwał by ponownie nad niesfornym pisklakiem. Biorąc przykład ze słów swego mentora ponownie zanurzył się w wodzie, podnosząc swe łapy tak, by jego ciało mogło swobodnie się unosić na powierzchni. Pokryte futrem kończyny ponownie zaczęły powoli, acz cyklicznie przemieszczać kolejne masy wody. Tym razem wystarczyło to by zachować równowagę – jego pysk nie opadł pod powierzchnię. Oddał się pływaniu, będąc całkowicie skupionym na wykonaniu ćwiczenia... i zrehabilitowaniu swego wizerunku w oczach Popioła.
Oto namiastka dyscypliny stada ognia, naturalnie wrodzonej przez młode pisklę.
- 16 sie 2018, 21:53
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110548
Teivar rozluźnił się gdy straszy samiec odstąpił od niego. Jego obecność ograniczała się już tylko do dawania cienia, i przekazywania wiedzy. Uważnie słuchał słów piastuna, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Mimo neutralnej postawy ziemistego, jego głosu i aury którą roztaczał, wydawał się on... zamyślony... przejęty. Z pewnością smok który przetrwał tyle księżyców w tym świecie, oraz podróżował przez tyle terenów pochwalić się mógł wieloma historiami. I nie wszystkie mogły być równie przyjemne ani dla słuchacza, ni to dla mówcy. Ale dla Ognistego który dopiero poznawał świat wszystko było nowe. Pozbawiony przykrych (w zasadzie niemal jakichkolwiek) doświadczeń. Tabula rasa. Pisklęca beztroska...
Za namową Nocnego, Teivar powoli wpełzł do jeziora, jednocześnie obserwując Ziemistego. kroczył, przedzierając się przez masy wody. Kępki futra na jego łapach falowały w niewidocznych prądach. Jej kojący przy obecnym skwarze chłód okazał się zbawienny. Zgodnie z tym co powiedział Piastun (a prędzej tym co on sam zrozumiał), gdy ciecz dosięgła jego barków, ten uniósł swe łapy ku górze. Ułożył płasko na wodzie. Wedle oczekiwań woda utrzymała go przez chwilę na wodzie. Po chwili jednak pysk Ognistego zanurzył się na tyle głęboko, by nozdrza znalazły się pod taflą wody. Reakcja ciała okazała się natychmiastowa – łeb wystrzelił znad wody, łapy z kolei rozłożyły się natychmiastowo próbując oddalić jego ciało od niej jak najbardziej. Po chwilowym wydmuchiwaniu kropelek życiodajnego płynu z nozdrzy, spojrzał się z wyrzutami na Ziemistego. Okłamał go? Czy tez może nie powiedział o tym że pod wodą nie da się oddychać? A może to on sam coś źle zrozumiał, pominął...
Nim dał piastunowi czas na reakcję, ten ponownie postanowił spróbować sił. Nie chciał być uznany za słabego, chciał się wykazać. Zmienił więc taktykę – tym razem wszedł do wody, uniósł łapy, ale łeb pozostawił uniesiony wysoko. Dolne kończyny z kolei w spazmatycznych i nieskoordynowanych ruchach próbowały utrzymać równowagę oraz wyporność. Po kilku chwilach Teivar zakończył próby na płytkiej wodzie, ponownie rozkładając łapy by te tknęły dna i zwracając się swymi fioletowymi ślepiami ku Ziemistemu.
Za namową Nocnego, Teivar powoli wpełzł do jeziora, jednocześnie obserwując Ziemistego. kroczył, przedzierając się przez masy wody. Kępki futra na jego łapach falowały w niewidocznych prądach. Jej kojący przy obecnym skwarze chłód okazał się zbawienny. Zgodnie z tym co powiedział Piastun (a prędzej tym co on sam zrozumiał), gdy ciecz dosięgła jego barków, ten uniósł swe łapy ku górze. Ułożył płasko na wodzie. Wedle oczekiwań woda utrzymała go przez chwilę na wodzie. Po chwili jednak pysk Ognistego zanurzył się na tyle głęboko, by nozdrza znalazły się pod taflą wody. Reakcja ciała okazała się natychmiastowa – łeb wystrzelił znad wody, łapy z kolei rozłożyły się natychmiastowo próbując oddalić jego ciało od niej jak najbardziej. Po chwilowym wydmuchiwaniu kropelek życiodajnego płynu z nozdrzy, spojrzał się z wyrzutami na Ziemistego. Okłamał go? Czy tez może nie powiedział o tym że pod wodą nie da się oddychać? A może to on sam coś źle zrozumiał, pominął...
Nim dał piastunowi czas na reakcję, ten ponownie postanowił spróbować sił. Nie chciał być uznany za słabego, chciał się wykazać. Zmienił więc taktykę – tym razem wszedł do wody, uniósł łapy, ale łeb pozostawił uniesiony wysoko. Dolne kończyny z kolei w spazmatycznych i nieskoordynowanych ruchach próbowały utrzymać równowagę oraz wyporność. Po kilku chwilach Teivar zakończył próby na płytkiej wodzie, ponownie rozkładając łapy by te tknęły dna i zwracając się swymi fioletowymi ślepiami ku Ziemistemu.
- 14 sie 2018, 20:55
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110548
Czarna niczym noc sylwetka mknąca po błękicie nieba lekko zdezorientowała młodego samczyka. Już po chwili dało się wyróżnić kilka wyróżniających ją szczegółów: czarne łuski, błoniaste skrzydła, ogromne rozmiary... Teivar wydedukował iż był to smok. I gdyby Pisklak miał co do tego wątpliwości, nawrót gościa, i jego podejście do lądowania tuż obok niego powinny rozwiać wszelkie wątpliwości. Jeśli wcześniej narzekał na brak smoczego towarzystwa, proszę bardzo – oto one.
Samczyk odwrócił się w stronę przybysza. Był zmuszony zmrużyć swe oczy, bowiem podmuch powietrza towarzyszący lądowaniu Ziemistego wzbił drażniące tumany kurzu na polance. Jeżeli ta pogoda się utrzyma, już wkrótce wszystkie ziemie stad zamienią się w jedną wielką pustynię. Jednakże oprócz tego, w powietrzu rozniósł coś jeszcze... zapach. Nad wyraz specyficzny zapach. Zapach stada Ziemi. Pachniał o wiele inaczej niż smoki ognia, a jednak było w nim coś znajomego. Gdy pył opadł, zlustrował go swymi fioletowymi ślepiami w poszukiwaniu ewentualnego zagrożenia. Takiego w nim jednak nie odnalazł (co nie powinno dziwić, bowiem młode pisklęta są naiwne i nie znają realiów otaczającego ich świata) więc zamiast tego zwrócił uwagę na budowę i kolejne cechy wyglądu smoka. Łuski gadów i ich ubarwienie były podobne, tak samo jak czerwone zabarwienie grzbietu. Różnicę stanowiło jednak posiadanie przez niego tylko 1 pary odnóży. Funkcję przednich łap spełniały o dziwo... skrzydła. Młodzik sam już chciał spróbować spróbować pochodzić niczym gość, kiedy nagle ten odezwał się!
Na pierwsze pytanie zamilkł, nie wiedząc co odpowiedzieć. I czy w ogóle powinien odpowiadać? Wlepił tylko w niego tylko swe nieobecne ślepia, i gdyby nie to że ziemisty zaatakował go kolejnym pytaniem, te milczenie trwało by dalej.
–P-popływać? – Zająknął się, nie za bardzo wiedzieć co ma odpowiedzieć. wchodzenie na powierzchnie która nie potrafiła utrzymać jego ciężaru wydawało mu się lekkomyślne, tak samo jak ufanie obcemu smokowi... jednakże jest synem ognia, i nie straszne mu ni smoki, ni woda! Sama myśl wskoczenia do niej w zasadzie wydawała mu się przyjemna, bynajmniej pozwoli mu to na ucieczkę od tego narastającego żaru.
–Tak... – odparł niepewnie... niemal podejrzliwie, acz pisklęcy głos powinien stłumić wszelakie emocje, pozostawiając w nim tylko nutkę ekscytacji.
Zamiast nauki jednak, starszy samiec wpierw podszedł do niego i opatulił go skrzydłem. Ciemna błona jego skrzydeł być może dała mu schronienie przed kolejną nawałnica promieni Złotej Twarzy, lecz ta bliskość powodowała w nim niepokój. Skulił się lekko, po czym spróbował dokonać ponownej rewaluacji zagrożenia z jego strony, zasypując go podejrzliwymi spojrzeniami fioletowych ślepi. Czyżby Ziemisty tylko starał się zbudować chwilowe zaufanie, by po chwili go porwać, czy też smok starał się go obdarzyć nieco bardziej rodzicielskim uczuciem... Gdyby tylko wiedzieli jak blisko są spokrewnieni.
Samczyk odwrócił się w stronę przybysza. Był zmuszony zmrużyć swe oczy, bowiem podmuch powietrza towarzyszący lądowaniu Ziemistego wzbił drażniące tumany kurzu na polance. Jeżeli ta pogoda się utrzyma, już wkrótce wszystkie ziemie stad zamienią się w jedną wielką pustynię. Jednakże oprócz tego, w powietrzu rozniósł coś jeszcze... zapach. Nad wyraz specyficzny zapach. Zapach stada Ziemi. Pachniał o wiele inaczej niż smoki ognia, a jednak było w nim coś znajomego. Gdy pył opadł, zlustrował go swymi fioletowymi ślepiami w poszukiwaniu ewentualnego zagrożenia. Takiego w nim jednak nie odnalazł (co nie powinno dziwić, bowiem młode pisklęta są naiwne i nie znają realiów otaczającego ich świata) więc zamiast tego zwrócił uwagę na budowę i kolejne cechy wyglądu smoka. Łuski gadów i ich ubarwienie były podobne, tak samo jak czerwone zabarwienie grzbietu. Różnicę stanowiło jednak posiadanie przez niego tylko 1 pary odnóży. Funkcję przednich łap spełniały o dziwo... skrzydła. Młodzik sam już chciał spróbować spróbować pochodzić niczym gość, kiedy nagle ten odezwał się!
Na pierwsze pytanie zamilkł, nie wiedząc co odpowiedzieć. I czy w ogóle powinien odpowiadać? Wlepił tylko w niego tylko swe nieobecne ślepia, i gdyby nie to że ziemisty zaatakował go kolejnym pytaniem, te milczenie trwało by dalej.
–P-popływać? – Zająknął się, nie za bardzo wiedzieć co ma odpowiedzieć. wchodzenie na powierzchnie która nie potrafiła utrzymać jego ciężaru wydawało mu się lekkomyślne, tak samo jak ufanie obcemu smokowi... jednakże jest synem ognia, i nie straszne mu ni smoki, ni woda! Sama myśl wskoczenia do niej w zasadzie wydawała mu się przyjemna, bynajmniej pozwoli mu to na ucieczkę od tego narastającego żaru.
–Tak... – odparł niepewnie... niemal podejrzliwie, acz pisklęcy głos powinien stłumić wszelakie emocje, pozostawiając w nim tylko nutkę ekscytacji.
Zamiast nauki jednak, starszy samiec wpierw podszedł do niego i opatulił go skrzydłem. Ciemna błona jego skrzydeł być może dała mu schronienie przed kolejną nawałnica promieni Złotej Twarzy, lecz ta bliskość powodowała w nim niepokój. Skulił się lekko, po czym spróbował dokonać ponownej rewaluacji zagrożenia z jego strony, zasypując go podejrzliwymi spojrzeniami fioletowych ślepi. Czyżby Ziemisty tylko starał się zbudować chwilowe zaufanie, by po chwili go porwać, czy też smok starał się go obdarzyć nieco bardziej rodzicielskim uczuciem... Gdyby tylko wiedzieli jak blisko są spokrewnieni.
- 12 sie 2018, 20:38
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Lazurowe Jeziorko
- Odpowiedzi: 884
- Odsłony: 110548
Ciemnołuski samczyk tego rześkiego ranka postanowił niepostrzeżenie wyruszyć na jedną z kolejnych wypraw. Tym razem planował zapuścić się o wiele dalej niż lokalne tereny jego gniazda. Pisklęca ciekawość sprawiała, iż dokonywał lekkomyślnych decyzji, byle tylko ja zaspokoić. Dotykanie rzeczy których nie powinien, włażenie tam, gdzie nie należy... a teraz samowolna eskapada po terenach stad. Gdyby tylko wiedział ile niebezpieczeństw czyha poza schronieniem leża jego matki, oraz jakie konsekwencje może nieść ze sobą przekroczenie granic stad, o których istnieniu nawet nie wie. Nie mówiąc o tym z czym może wiązać się spotkanie smoka spoza jego stada. Zaiste kandydat do nagrody Darwina...
Teivar jednak widział to inaczej – on sam, przepełniony pewnością siebie, właśnie podejmował się kolejnej podróży by zwiedzić jakże ogromny bezkres terenów Wolnych Stad. Widział już wiele smoków na jednej z ceremonii, zwiedził sporą połać terenów ognia, gdy jego siostra niemal bezprawnie uprowadziła go z gniazda... a jednak to wszystko było za mało, wciąż łaknął więcej. Przemierzał więc kolejne staje, nie zważając na potencjalne zagrożenia. Gdyby na jakieś się natknął – pamiętał drogę powrotną, a pamięć miał dość dobrą... przynajmniej przestrzenną. Ucieknie do domu, a tam będzie mógł liczyć na ochronę matki, i siostry – a obie to silne i potężne wojowniczki.
Czując coraz bardziej nasilającą się obecność Złotej Twarzy, Samczyk przycupnął nad zieloną równiną przy jeziorze. Woda w nim była zimna, orzeźwiająca w ten upalny dzień, dlatego też zaczerpnął z nad zbiornika kilka łyków. Tereny które zwiedził do tej pory wydawały mu się opustoszałe, i to pomimo faktu iż kilka dni po jego wykluciu widział tyle smoków w jednym miejscu... gdzie one wszystkie się podziały?
Teivar jednak widział to inaczej – on sam, przepełniony pewnością siebie, właśnie podejmował się kolejnej podróży by zwiedzić jakże ogromny bezkres terenów Wolnych Stad. Widział już wiele smoków na jednej z ceremonii, zwiedził sporą połać terenów ognia, gdy jego siostra niemal bezprawnie uprowadziła go z gniazda... a jednak to wszystko było za mało, wciąż łaknął więcej. Przemierzał więc kolejne staje, nie zważając na potencjalne zagrożenia. Gdyby na jakieś się natknął – pamiętał drogę powrotną, a pamięć miał dość dobrą... przynajmniej przestrzenną. Ucieknie do domu, a tam będzie mógł liczyć na ochronę matki, i siostry – a obie to silne i potężne wojowniczki.
Czując coraz bardziej nasilającą się obecność Złotej Twarzy, Samczyk przycupnął nad zieloną równiną przy jeziorze. Woda w nim była zimna, orzeźwiająca w ten upalny dzień, dlatego też zaczerpnął z nad zbiornika kilka łyków. Tereny które zwiedził do tej pory wydawały mu się opustoszałe, i to pomimo faktu iż kilka dni po jego wykluciu widział tyle smoków w jednym miejscu... gdzie one wszystkie się podziały?












