Znaleziono 5 wyników

autor: Strażnik
05 mar 2016, 21:01
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 722
Odsłony: 109833

Elf przybiegł w sama porę, przystając przed mgła, ale poza zasięgiem jej macek. przynajmniej na razie, bo mgła wciąż przecież posuwała się do przodu. Vasile nie tracił czasu.
Na twarzy elfa malowało się skupienie, kiedy palcami umoczonymi we własnej krwi pochodzącej z rozciętego przed chwilą przedramienia, rysował w skutym lodem śniegu krwawe linie. Symbol był skomplikowany, wielkości smoczego łba, i nie przypominał żadnej litery znanej smokom.
Kiedy Vasile skończył rzeźbić własną krwią w śniegu, położył rękę płasko na znaku, uniósł oczy na mgłę (która była tak blisko, że lada moment macki zaczną go atakować) i znieruchomiał. Nie czuć było żadnej magii. Niczego. A jednak, wędrówka mgły i ruchy macek zostały wyraźnie spowolnione, aż czoło mgły wyhamowało. Macki nadal leniwie się ruszały, ale nie były to już wygłodniałe gesty ciągnące mgłę do przodu.
Elf wstał, chwiejąc się lekko. Potrząsną głową, zmrużył oczy, badając mgłę. Po czym ruszył biegiem na północ, by potem wrócić do swojego obozu po dokładnym obchodzie granic mgły. Chciał sprawdzić, czy to, co zrobił (czymkolwiek to by nie było) odniosło pożądany efekt).
autor: Strażnik
05 mar 2016, 21:00
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 894
Odsłony: 132543

Macki w tym miejscu musiały się jednak zatrzymać. Czy raczej miał nadzieję, ze się zatrzymają. na wszelki wypadek stanął przed nimi, w bezpiecznej odległości. Tak, aby nie dosięgnęły jego ciała. Vasile, jeden ze Strażników elfiego obozu obrzucił mgłę uważnym spojrzeniem, mocniej chwytając za włócznie trzymaną w swojej ręce.
Na twarzy elfa malowało się skupienie, kiedy palcami umoczonymi we własnej krwi pochodzącej z rozciętego przed chwilą przedramienia, rysował w skutym lodem śniegu krwawe linie. Symbol był skomplikowany, wielkości smoczego łba, i nie przypominał żadnej litery znanej smokom.
Kiedy elf skończył rzeźbić własną krwią w śniegu, położył rękę płasko na znaku, uniósł oczy na mgłę (która była tak blisko, że lada moment macki zaczną go atakować) i znieruchomiał. Nie czuć było żadnej magii. Niczego. A jednak, wędrówka mgły i ruchy macek zostały wyraźnie spowolnione, aż czoło mgły wyhamowało. Macki nadal leniwie się ruszały, ale nie były to już wygłodniałe gesty ciągnące mgłę do przodu.
Elf wstał i zmrużył oczy, badając mgłę. Potem skierował się do kolejnego punktu, w którym zauważył posuwającą się mgłę.
autor: Strażnik
27 gru 2015, 15:48
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 709
Odsłony: 98125

Tu nie chodziło o żaden wygląd, dostojeństwo, wielkość, czy nawet charakter. Tu chodziło o coś całkiem innego. Pieśń Słowika był najzwyklejszym smokiem na świecie, ale w tej swojej prostocie i zwykłości był wyjątkowy. Pobudził o wysokiego elfa dawne marzenia i tęsknotę do czegoś nieosiągalnego. Na chwilę zaćmił pustkę jego serca, a jego niespełnione pragnienia zniknęły. W chwili kiedy ten przybył do Obozu, jasnowłosy nie czuł już żalu, ani zazdrości (tu: odnośnie Vasile'go), a jedynie pogłębiającą się magię. To było uczucie tak silne i tak piękne, ale niestety jednorazowe. Elladan na próżno chciał je uzyskać na nowo. Przecież wiedział, że tego się nie powtórzy. A mimo braku nadziei, dalej próbował. –Można tak powiedzieć.– wymruczał w odpowiedzi, niemal skacząc z radości na to, że ten postanowił mu odpowiedzieć. Tak naprawdę nie uchylał się od obowiązków. Pracował bardzo długo i wiele razy zastępował swojego rudowłosego przyjaciela. Miał też prawo do chwili przerwy. Elf drgnął lekko i nieświadomie, odchylił się do tyłu, kiedy ta wielka, niebieska bestia zaczęła, powolnymi ruchami zbliżać się do niego. Nie bał się smoków. Nigdy się ich nie bał. Znał je jak mało kto, ale z jakiegoś dziwnego powodu podświadomie obawiał się tego smoka. Skąd się to brało? Nie łatwo było to stwierdzić, ale na pewno tkwiło w tym też to, że on był taki inny. Lęk jednak nie wyklucza zachwytu i miłości. Jasnowłosy pokochał tego smoka. Było to jednak uczucie niezwykle delikatne i sam o tym nie wiedział. Pokochał go na moment. W tamtej chwili, w Obozie. Teraz czuł mieszaninę różnych emocji. Przymknął jednak oczy, kiedy pysk sporej bestii przykuły się do jego dłoni. Kiedy jego nozdrza, wielkości jego oka, połaskotały jednocześnie zniszczoną i zadbaną dłoń mężczyzny. –Jestem Elladan.– wyszeptał, bardziej świadomie, niż kiedykolwiek wcześniej.
autor: Strażnik
07 gru 2015, 15:55
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 709
Odsłony: 98125

Na przykucniętych kolanach, z dłoniami zaplecionymi za szyją, z włócznią przy stopach wpatrywał się w smoka z pradawnej rasy. Elladan był świadomy swojego szczęścia i nie trzeba mu było tego przypominać. Czuł się zaszczycony, że może oglądać najbardziej majestatyczne zwierzę, w tak przy ziemskiej potrzebie jaką był sen. W swoim długim życiu naoglądał się smoków bardzo wielu. Miał poczynienia chyba z każdą mieszanką, ale ze zwykłymi także. One były bardziej nieufne, fakt, ale i tak znacznie różniły się niż ten co leżał tutaj przed nim. Ten, którego imienia jeszcze nie poznał był idealnym przykładem tego czym jest smok. Gdy był młody, kiedy przechodził szkolenie na łowcę i strażnika, wyobrażał sobie smoki jako wielkie bestie. Trochę nieopanowane, chaotyczne, ale też bardzo inteligentne, pradawne i będące ponad każdą inną rasą. Może to głupie, ale czasami marzył, że wskoczy na grzbiet takiego stworzenia i odleci w przestworza, będąc najbardziej szczęśliwym chłopcem na świecie. Ale to było dawno temu. Te marzenia już dawno wyparowały z jego umysłu. Przez księżyce swojego fachu, zrozumiał, że smoki nie są tym czym myślał. Były wspaniałe, ale głównie z majestatu swojego wizerunku. W innych kwestiach bardziej przypominały jego rasę. Ale, po bardzo długim czasie, kiedy niedługo zakończy już swoją służbę oto się stało. Spotkał tego o, którym zawsze marzył. Oczywiście nie wsiadłby na jego grzbiet, to by było wielkie zbezczeszczenie i prowokacja, poza tym nawet nie wiedziałby, czy tego chce. Ale mógł nacieszyć się jego widokiem. Śledził jego masywną sylwetkę, jego zbite ze sobą łuski, kolorem przypominające morze. Chłonął każdy szczegół, chciał go zapamiętać całego. Nie wiedział ile mu czasu minęło na tym przyglądaniu się, na tym badaniu. Nie patrzył na pozycję słońca, a raczej już księżyca, które łaskawie zamieniło swoją pozycję ze Złocistą Twarzą. Jednak smoki nie śpią wiecznie i wreszcie, wyspany gigant obudził się. Oczywiste było, że go zauważył. Jasnowłosy drgnął niespodziewanie, kiedy wielkie cielsko podniosło się i spojrzało w jego twarz. Ich oczy spotkały się ze sobą. Błękitne, a w wieczornym świetle nieco fiołkowe oczy Elladana patrzyły w intensywnie zielone, niczym korona Drzewa Odnowy ślepia Słowika. Widać było, że smok czekał na to, co powie mężczyzna. Ten jednak nie bardzo wiedział co powinien powiedzieć teraz, w tej sytuacji. Po chwili jednak przypomniał sobie o akwamarynie, który trzymał w luźnej kieszeni na boku, skórzanych spodni. Wyciągnął go i ostrożnie podsunął w stronę stworzenia. –Wypadł Ci w Obozie.– wychrypiał, dawno nie używanym głosem.
autor: Strażnik
03 gru 2015, 15:35
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Polana
Odpowiedzi: 709
Odsłony: 98125

Elladan biegł jak szalony, choć szaleństwo nigdy go nie ogarniało, tylko po to, by znaleźć Pradawnego, którego imienia nawet nie poznał. Przeklinał siebie za to tak gwałtownie poruszenie włócznią, ale zapomniał, że mogą wciąż istnieć smoki, które taki gest, by odstraszał. Teraz smoki były inne, od dawna nie widział kogoś takiego jak ten piękny, niebieski samiec z Życia. A może właściwie nigdy? Elf zaraz po ucieczce tego szlachetnego drapieżnika, wezwał Vasilego, podniósł kamień i pobiegł do Dzikiej Puszczy. Potrafił biec szybko, ale jego nogi nie był już tak sprawne jak kiedyś. Co prawda elfy żył dużo dłużej, niż smoki, ale czas nie omijał ich także. Taka była kolej rzeczy, ale on, głupi zdawał sobie z tego sprawę dopiero teraz. Było już za późno na spełnienie marzeń... Wyczulone zmysły jasnowłosego mężczyzny nie były w stanie dostrzec obecności smoka, co go utwierdzało w przekonaniu, że już za późno. Jednak ziarnko nadziei wciąż kryło się w sercu elfa, a ten czując, że mu się to należy spędził jedną noc poza granicami Obozu, w Dzikiej Puszczy. Rano chciał wrócić do siebie, ale postanowił jeszcze się tu trochę powłóczyć. A nóż spotka tego kogo szukał. Dzień jednak się powoli kończył, a zrezygnowany elf, wiedząc, że nie może tu zbyt długo przebywać miał zamiar powrócić do siebie. Wracał jednak inną drogą, co wyszło mu na korzyść. Z głową pochyloną w dół, nie widząc tego co przed nim, nogą natrafił na coś co przypominało prosto, zbudowane legowisko. Spojrzał bardziej przed siebie i omal się nie zachłysnął. To był ten, którego szukał. Z nabożną grozą i wielkim podziwem patrzył na największą z bestii, jaką widział świat. Na zwierzę, które jednym chapnięciem zębów było w stanie uśmiercić parę ludzi. Na króla przestworzy. Nie wiedząc co robi, ukląkł odłożyć broń i odsunął się od smoka o dwa, małe kroki w tył. Nie zamierzał go budzić, ale też nie zamierzał stąd odchodzić. Patrzył na tą śpiącą bestią, próbują stłumić łzy wzruszenia.

Wyszukiwanie zaawansowane