Znaleziono 114 wyników

autor: Bremor
09 lut 2014, 21:42
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Gorąca zatoczka
Odpowiedzi: 1013
Odsłony: 139742

Leciał wolno, żeby Zuchwały nie stracił go z oczu. Gdy w dole zauważył Chochlika – jakżeby nie mógł tej czerwonołuskiej marudy nie zauważyć? – zmienił nieco kierunek i wylądował przy przeciwległym brzegu gorącej zatoczki. Teraz pozostało mu poczekać, aż dołączy do niego jego towarzysz.
autor: Bremor
09 lut 2014, 20:27
Forum: Osiągnięcia
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 53
Odsłony: 4452

+ wytrenowany smok: Chochlik (bieg I) –> raport
+ wytrenowany smok: Zuchwały Kolec (lot I) –> raport
+ wytrenowany smok: Rozgwieżdżony Kolec (MP I) –> raport
autor: Bremor
09 lut 2014, 20:15
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Białe drzewko
Odpowiedzi: 589
Odsłony: 97169

Ależ Poświata wcale nie odebrał słów samicy w negatywny sposób. Lubił słuchać poglądów smoków i często nawet zmieniał swoje jeśli argumenty rozmówcy były silniejsze, albo logiczniejsze.
Biała Poświata skinął głową.
Zgadzam się. Powinny umieć walczyć, by bronić piskląt albo stada. Jednak ja myślę, że wiele samic nie doczekało się piskląt, bo zginęły na arenie. Albo rany, które otrzymały osłabiają je w walce w obronie stada. Ile z nich przedkłada znalezienie rywala na arenie niż dobrego dawcy genów dla potomstwa?
Starał się, aby jego słowa nie zabrzmiały jakoś pretensjonalnie. Biały wiedział, że nie zmieni nawyków i tradycji, ale nie ukrywał też swojego czysto pragmatycznego podejścia do sprawy. Był zwolennikiem pokoju, ale nie całkowitej destrukcji natury, do której – nad czym bardzo ubolewał – nie pasowały walki samic do krwi i kości bez poważnej przyczyny.
Możesz się ze mną trochę nie zgadzać. W końcu to twoja płeć. Moje podejście do spraw na arenie nie stawia samic jako istoty inne, delikatniejsze.
Na pysk Poświaty wstąpił delikatny uśmiech.
Bo takie z pewnością nie są. I na pewno im walk na arenie zakazać nie można.
Dodał, uprzedzając jej domysły co do stanowiska śnieżnobiałego smoka.
autor: Bremor
08 lut 2014, 19:00
Forum: Górska Jaskinia
Temat: Legowisko
Odpowiedzi: 1036
Odsłony: 44352

Dotarcie tutaj nie było dla niego problemem. Wystarczyło iść po wydeptanej ścieżce prowadzącej do jednej z wielu jaskiń. Nie musiał być wytrenowanym Łowcą, żeby zauważyć, że ślady pochodzą od różnych łap.
Stając w grocie zauważył czarnego jak smoła, smoka. Poświatę bardzo intrygowały takie smoki. Zazwyczaj reprezentowane przez złe charaktery.
Czy ty zwiesz się Nauczycielem? – zapytał przywołując do siebie 6 kamieni szlachetnych, które pojawiły się na przedniej łapie Uzdrowiciela.
Bo chciałbym żebyś wyszkolił moją percepcję...
Jego głos nie był taki pewny, bo nigdy jeszcze nie widział Nauczyciela. I właściwie czemu tak się nazywa? Nie ma innego imienia?
autor: Bremor
08 lut 2014, 18:51
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Białe drzewko
Odpowiedzi: 589
Odsłony: 97169

Uśmiechnął się do Zapomnianej wyraźnie zadowolony z jej leczenia. On sam uważał, że jeszcze się uczy i nie ma wystarczających kompetencji, by kogokolwiek nauczać. Ot taka skromność.
I co teraz...? – zapytał wyraźnie zaciekawiony jak zareaguje samiczka.
autor: Bremor
08 lut 2014, 0:45
Forum: Osiągnięcia
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 53
Odsłony: 4452

+koral –> raport

Dodano: 2014-02-08, 00:45[/i] ]
+ 1x szafir –> raport
+ 1x PL –> raport
autor: Bremor
06 lut 2014, 21:34
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Białe drzewko
Odpowiedzi: 589
Odsłony: 97169

Biały zamilkł i uśmiechnął się do Zapomnianej. Ciekaw był czemu tak się nazywa? Brzmiało to jak piętno. Przekleństwo. Samum nie sądził, żeby ktokolwiek chciał być zapomniany.
Skupił się na swoich rozmyślaniach w ciszy, obserwując jak kleryk przymierza się do leczenia. Był pewny, że Esencja wybrała dobry moment na test swojej podopiecznej i dysponuje dostateczną wiedzą i umiejętnościami, żeby uzdrowić Jutrzence pełen otuchy uśmiech. Było tu trzech uzdrowicieli, więc chyba była w tej chwili najbezpieczniejszą smoczycą w całej krainie.
autor: Bremor
06 lut 2014, 20:22
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Białe drzewko
Odpowiedzi: 589
Odsłony: 97169

Tak naprawdę pełnoprawnym uzdrowicielem jestem od zaledwie dwóch, czy trzech księżyców. Nie liczę czasu, więc mogę się mylić – wyszczerzył białe kły do samiczki. Podobał się jej zapał do pracy uzdrowiciela, która naprawdę łatwą nie jest.
Cieszę się, że zrezygnowałaś z drogi wojownika. Uważam, że samice nie powinny uczestniczyć w walkach na arenie – rzekł szczerze. Może jego podejście do życia było nieco inne i prymitywne, ale uważał, że od walk są samce. Ale gdyby spojrzał na siebie, pewnie musiałby to przekonanie zmienić. W końcu co na tym świecie robił uzdrowiciel płci samczej?
Wtem zauważył nadlatującą smoczycę. Zmrużył oczy by ją rozpoznać z daleka, co raczej nie było trudne, bo Promień była wyjątkowo piękną smoczycą, a jej błękitne akcenty na białym tle futra, były z daleka rozpoznawalne. Odczytał jej zaskoczenie i ze spokojem machnął ogonem, którym wyrównał na nowo pokrywę śnieżną.
Jestem tutaj przypadkiem. Nie będę tutaj nikogo oceniał, ale jeśli pozwolicie, z chęcią się przyglądnę twojemu leczeniu, Lśnienie – uśmiechnął się wesoło do samicy.
autor: Bremor
06 lut 2014, 19:47
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Białe drzewko
Odpowiedzi: 589
Odsłony: 97169

Biały przekrzywił lekko głowę. Na jego pysku wykwitł delikatny uśmiech.
Odważna jesteś. Ile masz księżyców? – zapytał zaciekawiony. Chociaż nie znał się na tym, wydawało mu się, że jej łuski chyba jeszcze nie dojrzały do końca. Widział liczne odbarwienia świadczące chyba o tym, że Zapomniana wciąż dojrzewa.
Ćwiczyłaś już leczenie czarnego kaszlu? – zapytał z ciekawości. Co innego ćwiczenie, a co innego wiedza. Jedno bez drugiego to połowa sukcesu.
autor: Bremor
06 lut 2014, 19:22
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Białe drzewko
Odpowiedzi: 589
Odsłony: 97169

Poświata przystanął przed Zapomnianą i zmierzył ją wzrokiem. Była trochę młodsza od niego i już Uzdrowicielka? Na chwilę mogła zaobserwować krótki uśmiech nieznajomego.
Jakże miło. Będę ci w takim razie pierwszy... – urwał na chwilę i zerknął kątem oka na Esencję. – A raczej drugi, gratulował nowej pozycji w stadzie. Ja nazywam się Biała Poświata.
Troszkę się zakłopotał. Niecodzienne imię jak dla samca, ale nosił je z dumą, bo było ono czymś więcej niż niezwykłym imieniem imieniem.
Moim ojcem była Biała Ćma, a matką Kojący Zew, która jest Łowcą w waszym stadzie.
Zrobił krok w tył przednimi łapami i przysiadł sobie na śniegu. Zimno mu nie straszne, bo jakimś dziwnym trafem był wcale nie cieplejszy od lodu, który wisiał na nagich gałązkach śpiącego drzewka.
Ja miałem test na prawdziwym rannym smoku i... nie polecam – dodał patrząc ciepło na młodszą samiczkę.
autor: Bremor
06 lut 2014, 18:56
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Białe drzewko
Odpowiedzi: 589
Odsłony: 97169

Tak się składało, że w okolicy przechodził biały samczyk. Powietrzny. Tak rzadko widziane spacerujące po ziemi. A jednak ten młody uzdrowiciel najwyraźniej nie był ranny w skrzydło, ani warunki atmosferyczne wcale nie były złe do latania. Poświata, niegdyś Pystynny Kolec widząc podchodzącą do lądowania Esencję Maddary nie mógł oprzeć się pokusie by podejść do samic i się z nimi przywitać.
Witajcie – rzekł przyjaznym tonem lekko kołysząc przydługawym ogonem oblepionym śniegiem, co najwyraźniej mu nie przeszkadzało.
autor: Bremor
27 sty 2014, 14:23
Forum: Osiągnięcia
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 53
Odsłony: 4452

+ wytrenowany smok: Vento (skok) –> raport

Dodano: 2014-01-27, 14:23[/i] ]
+1 PL –> raport
autor: Bremor
25 sty 2014, 19:12
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84616

Pustynny starał się pamiętać o obecności Uzdrowicielki, ale coraz to nowsze problemy z jakimi musiał się zmierzyć, skutecznie tą jego uwagę odwracały od niej. Może i zapowiadał się na wyśmienitego uzdrowiciela, ale siebie bardziej traktował jako rezerwę w wypadku, gdyby coś stało się Szponowi, albo Esencji. Prawdę mówiąc, Pustynny nigdy się nie pchał do leczenia. To wielka odpowiedzialność i póki co wolał, żeby inni, doświadczeni, opiekowali się zdrowiem smoków wolnych stad.
Gdy pojawił się przed nim postawny samiec, kleryk niemal od razu wiedział co mu jest. Jako, że jego łuska była biała, a sceneria wokół śnieżna, nic dziwnego, że chory, ledwo widzący, samiec mógł go nie dostrzec.
Spokojnie. Nic ci nie grozi. Pomogę ci pozbyć się infekcji z oczu i przywrócić widzenie – powiedział głosem spokojnym, ciepłym, przywołującym na myśl zwykle opiekuńczy głos uzdrowiciela.
Wszystkie objawy świadczyły o powikłaniach po zapaleniu rogówki. Musiał zrobić okłady z ostróżeczki polnej i zakropić oczy wywarem z żywokostu.
Więc do dzieła! Z pomocą maddary wybrał i przywołał do siebie te dwa zioła. Wonne kwiaty ostróżeczki i ususzony, czarny korzeń żywokostu. Wyczarował przed sobą dwie miseczki ze wrzącą już wodą. Do drugiej miseczki wrzucił korzeń żywokostu. Potem wyrwał z kwiatów Ostróżeczki kilka największych i najzdrowszych płatków i trzymając je w powietrzu za pomocą maddary, wylał na nie wrzącą wodę z pierwszej miski, sparzając je dokładnie.
Teraz proszę cię, żebyś się położył. Głowę oprzyj na łapach. Zrobię ci okłady na oczy. Powinny pomóc na powieki i zmniejszyć opuchliznę.
Rzekł i zaczekał aż granatowo łuski samiec ułoży się na śniegu, a gdy to już zrobił, zaczął uważnie i ostrożnie układać sparzone płatki ostróżeczki na obrzmiałych powiekach chorego.
Nie ruszaj się. Okład sam wyschnie i odpadnie, ale musisz się nie kręcić, żeby nie spadł za szybko – wytłumaczył mu i wrócił do pozostałej miski z gotującym się wywarem z korzenia żywokostu. Odciął od niej dopływ maddary, a następnie schłodził w śniegu. Ostatnie czary lekko go wyczerpały i czuł, że powoli ma coraz mniej siły. Ale z uwagi na ujemną temperaturę powietrza, woda dość szybko zrobiła się letnia. Zerknął krótko na Esencję i uśmiechnął się do niej lekko. Lubił gdy mistrzyni czuwała nad jego ruchami, ale wiedział, że ta przyjemność niedługo się zakończy.
Odczekał chwilę i podszedł do pacjenta. Uniósł delikatnie jeden z płatków, który teraz wyglądał, jakby coś wyssało z niego wszystkie soki. Był pozaginany, blady. Ale najwyraźniej wydał już wszystkie swoje lecznicze właściwości, więc zdjął go z powiek samca i zamrugał zaskoczony. Powieki samca, były prawie zdrowe.
Świetnie. Teraz postaraj się nie mrugać – powiedział przywołując do siebie miskę z wywarem z korzenia żywokostu. Zanurzył w nim jeden palec, a następnie uniósł go w powietrze i uniósł nad prawe oko samca. Strząsnął z niego dwie kropelki leku wprost do oka smoka, następnie to samo uczynił z drugim okiem.
Teraz możesz zamknąć oczy. Wyleczę je całkowicie maddarą – wytłumaczył spokojnie, co by smok nie panikował.
Dotknął palcem lewej łapy boku smoka i wpuścił w jego ciało maddarę.
Potem skupił się na zadaniu, jakim było oczyszczenie powierzchni oczu ze szkodliwych bakterii. Nie skupiał się tylko na oczach, pamiętał o kanalika łzowych, powiekach od zewnątrz i wewnątrz, o drugiej parze powiek wewnętrznych, oraz na zatokach, do których mogła dotrzeć infekcja. Gdy oczyścił już wszystko z bakterii i infekcji, zajął się kurczeniem obrzmiałych malutkich naczyń krwionośnych w oczach, łączeniem pękniętych i usuwaniem rozlanej krwi. Następnie zajął się usuwaniem zalegającej ropy w kanalikach łzowych w obrzeżach powiek i z zatok. Ostatnią rzeczą jaką zrobił, to zlikwidowanie opuchlizny i przywrócenie prawidłowego krążenia w powiekach. Tych wewnętrznych i tych zewnętrznych.
Gdy dzieło było skończone, wlał w nią maddarę.
Poczuł wielką radość, że mógł pomóc kolejnemu smokowi, jednak czuł ogromne osłabienie. Gdy spojrzał na Maddarę, smoczyca mogła zobaczyć w jego oczach żar, zachętę, mobilizację i przede wszystkim determinację. Był gotów do dalszej nauki.
autor: Bremor
25 sty 2014, 17:37
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84616

Pustynny ucieszył się, gdy czarny smok wstał na równe łapy. Wszystkie objawy choroby zniknęły! To cud.
Wyszczerzył kły do Esencji i czekał na kolejną iluzję. Tym razem gdy pojawiła się smoczyca z załzawionymi oczyma, popełnił mały błąd. Ale tylko myślami, bowiem założył, że ma problem z oczami. Jednak nie doszukał się charakterystycznych zaczerwień, ani opuchlizny. Zwątpił, ale szybko się zreflektował.
Boli cię głowa, tak? Zaraz coś na to poradzimy – rzekł pocieszającym tonem.
Wyczarował przed sobą dwie miseczki z brązowego kamienia, wypełnione po brzegi czystą wodą. Miseczki za pomocą maddary podgrzał, aby zagotować wodę. W międzyczasie podszedł do ziół i wyciągnął z nich cztery kwiaty chmielu i kilku soczystych listków nawłoci pospolitej.
Zrobię ci ciepłe napary z chmielu zwyczajnego i nawłoci pospolitej. Pierwszy pomoże na pulsowanie w uszach i odczuwalne tętno w głowie, a drugi sprawi, że ból głowy zniknie – wytłumaczył co by samica wiedziała co dla niej przyrządza. Wrzucił do odpowiednich misek odpowiednie zioła i z pomocą maddary wymieszał je z wodą. Odczekał nim rośliny wypuszczą do wody odpowiednie lecznicze składniki. Po jakimś czasie ochłodził napary i uniósł je magicznie i przeniósł w powietrzu przed nos brązowej samiczki.
Wypij je. Powinny pomóc.
Rzekł spokojnie. Jej ból musiał być nieznośny a działanie ziół, chociaż z pewnością skuteczne, mogło być powolne. Postanowił dotknąć łapą jej łopatki i spróbować ulżyć jej w cierpieniu.
Po wniknięciu w jej ciało maddary, nakazał jej sprawdzenie drożności żył i stanu napięciowego mięśni karku lub szyi. Jeśli zauważył jakieś niedrożne żyły lub nawet zatory, które mogły być przyczyną podwyższonego ciśnienia, zaczął od razu od usuwania przeszkód w przepływie krwi, regeneracji ścianek naczyń krwionośnych. Potem sprawdził wszystkie kręgi szyjne, czy któryś się nie przesunął i nie uciskał nerwu. Sprawdził połączenie rdzenia kręgowego z mózgiem, a jeśli występowały jakieś przerwy i zakłócenia, delikatnie przesuwał kręgi i ustawiał je tak, żeby nie podrażniały rdzenia.
Kolejną sprawą był sam mózg. Tutaj nie ingerował w jego strukturę, ale sprawdził, czy w płynie mózgowo rdzeniowym nie rozwijają się jakieś szkodliwe bakterie lub wirusy, które mogły być przyczyną na przykład zapalenia opon mózgowych. Gdyby takie bakterie zauważył, usunąłby je z ciała nieznajomej.
Gdy skończył wcielił swój wyobrażony plan w życie i z pomocą maddary rozpoczął leczenie. Nie był pewien, czy czegoś nie przeoczył, ale miał nadzieję, że jeśli tak, to to nie okazało się prawdziwą przyczyną cierpienia samicy.
autor: Bremor
25 sty 2014, 0:20
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84616

Pustynny cofnął się o krok do tyłu widząc o wiele większego od siebie samca. Jakoś tak trudno mu było się przyzwyczaić do tego, że były to tylko magiczne twory Maddary. Wyglądały tak realistycznie, że tylko prawdziwy wzór wyglądał prawdziwiej! I nie było w tym przesady.
Kiedy smok zakaszlał, uszy Pustynnego uniosły się, a na jego pysk wstąpiło zwątpienie, kiedy zobaczył czerwone kropki krwi w kącikach warg smoka.
To może być zapalenie płuc wywołane Czarnym kaszlem, bo skoro już krew przedostaje się do śliny, a smok kaszle, to możemy wykluczyć zapalenie gardła – spojrzał na czarnołuskiego samca. Jeśli to prawda, to musi odczuwać bóle w klatce piersiowej podczas kaszlu.
Gdyby to była Czarcia Grypa, nie stałby tak pewnie przede mną… Tak podejrzewam.
Zerknął kątem oka na Esencję. Co też ona mu wymyśliła. Westchnął odwracając wzrok i kierując się do samca. Podszedł powoli, ale pewnie.
Przygotuję ci napar z lubczyka i napój z lulka czarnego. Pozwoli to na szybsze wyleczenie płuc i przepłukanie gardła z infekcji wirusowej – rzekł do samca i uśmiechnął się do niego przyjaźnie, chociaż wiedział, że takie typy raczej nie doceniają takich gestów.
Wyczarował sobie dwie miski z wodą, którą od razu podgrzał magicznie do wrzenia. Coraz sprawniej szło mu przygotowywanie leczniczych naparów i chyba poczuł się pewniej. Oby go to nie zmyliło.
Wrzucił do pierwszej miski świeże listki lubczyka. Z ziół wybrał nasionka lulka czarnego, które starł w łapach na proszek nad drugą miską z gotującą się wodą. Odczekał chwilę, aż woda w misce z lubczykiem nabierze aromatu i rozpuści pływające listki, a gdy to nastąpiło odciął do niej dopływ maddary, tak, żeby woda wystygła naturalnie. Napar z lulka ostudził maddarą i podał miskę czarnemu smokowi.
Wypij to. To powinno załagodzić ból w klatce piersiowej – wytłumaczył podając mu ostrożnie miskę z lekarstwem. Poczekał, aż smok wypije całość, a następnie podał mu miskę z lubczykiem. Woda w niej była jeszcze gorąca, parowała intensywnie, a opary były bardzo aromatyczne. – Tylko tego nie pij. Przynajmniej nie teraz. Wdychaj tą parę, pomoże ci na podrażnienie gardła. A kiedy już ostygnie, musisz to wszystko wypić.
Polecił smokowi i przysiadł na tylnych łapach. To może chwilę potrwać i szczerze mówiąc nawet było mu to na łapę, bo musiał zebrać siły, żeby potem przejść do leczenia maddarą.
Przerwa jednak nie trwała zbyt długo, bo chłód powietrza szybko ostudził napar, a gdy smok go wypił, wstał i podszedł do niego. Tym razem nie pytał o zgodę i od razu położył łapę na jego boku. W końcu był uzdrowicielem, a czarny smok powinien zrozumieć co zamierza zrobić.
Jego maddara przepłynęła po palcach do ciała samca a Pustynny skierował ją od razu do płuc chorego.
Nakazał jej zregenerować pęcherzyki płucne i tkankę wokół nich, a także skurczyć drobne naczynia krwionośne, które teraz były lekko nabrzmiałe. Odnalazł pęknięcia w niektórych pęcherzykach i zespolił je ze sobą tworząc lub regenerując sieć naczyń krwionośnych pilnując, żeby były tak samo wydajne i wytrzymałe jak ich zdrowe pierwowzory. Pamiętał, aby usunąć ze ścianek i wszelkich zakamarków bakterie i wirusy, które były przyczyną rozwijającego się zapalenia. Idąc dalej i oczyszczając płuca, oskrzela i tchawicę, zatrzymał się na gardle, gdzie dzięki wsparciu lulka, oczyścił gardło z infekcji bakteryjnej. Pamiętał o ślinie, z której wybrał pozostałości bakterii i wirusa. Następnie usunął skażoną krew spomiędzy zębów i kącików warg, żeby samcowi nie przyszło do głowy ją zlizywać.
Gdy już był gotów odetchnął głośno i rozkazał maddarze wykonać jego plan. Musiał tego dobrze pilnować, żeby w razie potrzeby szybko zatrzymać proces leczenia. Gdy skończył cofnął łapę i oparł ją z powrotem na ziemię.
Zrobił kilka kroków w tył i przyglądał się z zaciekawieniem czarnemu samcowi. Udało się?

Wyszukiwanie zaawansowane