Btw. mówiono mi, że na skradanie I to co mamy obecnie starczy.]
Na jego pysku wymalowało się coś na wzór zdziwienia, chociaż ciężko dokładnie stwierdzić, smocza mimika była dość ograniczona.
– Dzięki. Chyba. – Mruknął, niezbyt przekonany czy to komplement, czy jednak pocisk po siłowcach.
Otoczenie uległo zmianie, a adept skupił się aby je dokładnie obejrzeć. Sam koncept pustyni i piasku go odrzucał, jednakże.. nie miał zanadto wyboru. Analizował możliwe opcje. Generalnie, lubił iść na łatwiznę. Być może miał jaskiniowe smoki w drzewku genealogicznym. Póki co jednak, miał zadanie do wykonania. A raczej dwa.
Wpierw musiał pokonać wydmę. Jego powierzchnia niezbyt mu się spodobała – był ciężki, a podłoże ewidentnie wyglądało na raczej kruche. Mimo to przyjął odpowiednią postawę, taką jak przy poprzednich zadaniach. Ogon trzymał nad ziemią, skrzydła przy bokach, łapy lekko ugiął w kolanach. Powolutku wspinał się na ów wydmę, z każdym krokiem badając powierzchnię po której stąpał. Lekko przykładał każdą z kończyn do szorstkiej skały, badając przy niewielkim nacisku czy w tym miejscu się skruszy i wywoła hałas. Balansował swoim umięśnionym ciałem tak, aby nie rozstawiać swego ciężaru nierównomiernie. Tym sposobem dotarł na szczyt wydmy. Tam już widział ofiarę zamiast ją czuć. Nie wychylał się za bardzo. Tylko na ty le by spojrzeć jakie ma opcje dotarcie do ukrzewionej dolinki. Hmm. Pierwsza z opcji zdecydowanie mu nie podeszła. Na ślepo wybrał drugą, tą przechodzącą korytem. Powoli udał się w tym kierunku, cały czas uważnie stąpając.
Znalazłszy się w korycie, Veskair szybkim rzutem oka zauważył trudności jakie na niego czyhały. Na szczęście nie był głupi – powinien sobie z nimi poradzić. Tak więc ruszył przy zachowaniu poprzedniej postawy skradania. Wierzchem łap ostrożnie i powoli, czyli też cicho, przesuwał większe stosy drobnych kamieni i zaschniętych roślin, aby mu nie przeszkadzały. Niektóre kamyczki ignorował, po prostu powoli, ale mocno na nich stąpając żeby przyczepiły się do jego specyficznie zbudowanych łap i nie opadały, przez co nie obawiał się hałasu. Ależ go będą bolały po tym łapy, eh..
Niedługo potem, tymże sposobem, dotarł do konglomeracji krzaków graniczących z doliną przy wyjściu koryta. Językiem sprawdził kierunek wiatru. Chyba się nie zmienił, wciąż stał pod niego. Królik zaś dalej tam siedział, zresztą trudne by uciekł sam z siebie – było to ćwiczenie, a nie realna zwierzyna. Veskair jednak czekał. Królik siłą rzeczy czasem patrzał w różne strony, a adept wolał wyczekać odpowiedniego momentu. Tym sposobem, gdy tylko marchewkojad był do niego tyłem, młodzian wyskoczył z krzaków. Szczędził sobie na gracji, polegał przede wszystkim na sile. Zaszarżował na niego. Był krótkodystansowcem, ale powinien zdążyć. Przy odrobinie szczęście uda mu się nacisnąć przednimi łapami na drobne ciało zwierzątka, unieruchamiając je. I może, niechcący, gruchocząc mu kilka kości.
Znaleziono 7 wyników
- 03 lis 2017, 12:09
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 98488
Ależ ona była żywiołowa i.. jakby to ująć, niecierpliwa? Zastanawiał się czy na pewno była dobrym nauczycielem. Czy skradanie nie polegało na cierpliwości podczas polowania, a nie pośpiechu?
~ Nie mogę rozstawiać szerzej palców, bo rozerwę sobie błony. – Odpowiedział w miarę cierpliwie, może nie spostrzegła z jakim gatunkiem ma do czynienia. Jako bagienny, miał ograniczone pole manewru przy rozczapierzaniu paluchów.
Potem pojawił się śnieg. Dla jego łap było to zbawienie, pławne błony wypierały wodniste podłoże i ułatwiały poruszanie się. O poślizgu nie było mowy, ani o zatapianiu się w puchu. Piasek byłby nieco bardziej kłopotliwy, ale mimo nieciekawie wyglądającej scenerii, Veskair był przekonany o swojej przewadze.
Obserwował tor, planował w głowie nim się czegokolwiek podjął. Hmpf. Przyjął odpowiednią pozycję, taką jak chwilę temu. Upilnował rozstawienia łap, uniesienia ogona i dociśnięcia skrzydeł. Przycupnął, lecz nie stykał się brzuchem z ziemią. Zaczął powoli skradać się przed siebie, pod wiatr – tego akurat sam upilnował wcześniej. Żwawo, ale cicho poruszał się po śniegu i stawiał kroki ostrożnie, aby nie wykonywać zbyt wielkiego hałasu. Przynajmniej żeby nie 'ciumkał' od roztapiania się pod wpływem jego ciepłego ciała. Adept znalazł się przy pierwszym krzewie i schował za nim na moment, żeby się rozeznać. Sprawdził językiem wiatr. Nie zmienił chyba kierunku. Ruszył więc dalej. Nie było tu kamieni i patyków, jedyną trudność sprawiało odpowiednie stawianie kroków przy właściwym balansowaniu ciałem, aby śnieg od przeciążenia nie wydawał charakterystycznych dźwięków. Potem był drugi krzak, a na samym końcu oblodzony pieniek. Omijał zaspy, które jednocześnie sprzyjały jego zadaniu. Wtedy dojrzał dalszą część ćwiczenia.
Serio? Robiła to specjalnie. Na sto procent. Parsknął w duchu i powiedział kilka niemiłych słów. Wbrew swojej rasie, nienawidził bagien. Głównie ze względu na smród. Mus to jednak mus, toteż Veskair szukał wpierw przednią prawą łapą stabilnego gruntu. Tam, gdzie błoto paćkało i tworzyło bąbelki się nie zapuszczał. Badał teren delikatnie pacając go łapą. Błonki pławne mu ułatwią przemieszczanie, ale wciąż był sporej wielkości smokiem. Skradanie zupełnie nie powinno leżeć w jego naturze. Cóż, trudno. Cienisty wziął się w garść i wybrał teren nieco bardziej trawiasty. Musiał uważać aby nie szturchać ciałem szuwarów i reszty naturalnej dla bagien roślinności. Przesuwał się szybko i pewnie. Pod wiatr, aby królik go nie wyczuł. Sylwetka tego gnojka była w zasięgu wzroku, ale nie miał nawet zadania go złapać. Po prostu podchodził co raz bliżej, ustawiając kończyny z uwagą. Spoglądał pod łapy co chwila, co by nie potknąć się o nic i nie szturchnąć czegoś, czego nie chciał szturchać.
- 02 lis 2017, 15:03
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 98488
Zauważył jej zakłopotanie, bo chyba tak można to nazwać, ale komentarz zostawił na później. Miał się uczyć. Szkoda, że nie ona od niego. Może kiedyś role się odwrócą.
Na ściśnięte przez nią skrzydło kłapnął zębami w ramach zaczepki, zaś w głowie usłyszała cichą aluzję do tej sytuacji. "Poprzytulamy się później, skoro Ci tak zależy". Zaśmiał się w duchu. Zabawna istotka. Taka.. inna niż te sztywniary jakie napotykał.
Mruknął coś kiedy Freya zaczęła bawić się maddarą. Też to potrafił, średnio lubił. Odczekał aż wytworzy całą scenerię, która średnio przypadła mu do gustu. Czemu nie mogły to być, u licha, bagna? Wszędzie tylko lasy albo góry. No trudno się mówi.
Przycupnął do ziemi, przynajmniej postawę miał już z głowy. Zbadał kierunek wiatru poprzez wysunięcie języka z paszczy. Korzystny. To dobrze. Powoli zaczął skradać się w kierunku w którym widział pierwotnie kicka. Łapy stawiał ostrożnie, unikając deptania suchych liści. Ogon dalej trzymał nad ziemią zamiast go ciągnąć, jak to miał w zwyczaju, zaś skrzydła ciasno przy bokach. Nastroszył swoje błony, które nierzadko służyły mu za naturalny kamuflaż – ich kolor łatwo wtapiał się w otoczenie nie tylko bagienne, ale też jesienne – wszak pora złotych liści kojarzyła się z tą gamą barw. Krocząc przed siebie i jednocześnie się skradając, adept uważał aby nie szturchać kamyczków pod łapami. Mogły wywołać niemały hałas. Powoli przesuwał je wierzchem łapy, bezszelestnie, jeżeli wyminięcie ich nie było możliwe.
Veskair dotarł w ten sposób do pierwszego z głazów. Schował się za nim i odsapnął. Nasłuchiwał czy królik zmienił swoją pozycję. Ale chyba nie. Wrócił więc do poprzedniej czynności z zachowaniem odpowiedniej postawy i zasad mu wpojonych przez Freyę. Trawa tutaj była mokra, a podłoże nieco śliskie przez kapiącą na nie rosę. I tutaj miał przewagę. Błony pławne charakterystyczne dla jego gatunku ułatwiały mu poruszanie się po podmokłym terenie. Minął kolejne głazu, aż dotarł do ostatniego. Skitrał się za nim. Tam czekał w bezruchu na kolejne polecenia. Wszak złapanie królika byłoby wtedy zbyt proste..
- 01 lis 2017, 18:50
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 98488
Zasadniczo nie była to arogancja a stwierdzenie faktu i spostrzeżenie. Smoki od dawien dawna kojarzyły się z potęgą. Która pod barierą nie miała znaczenia. Czymże były te potężne gady gdy przychodziło do starcia z drapieżnikami pospolicie spotykanymi? Veskair był zawiedziony swoim gatunkiem.
– Uroczo wyglądasz gdy się tak stroszysz – pokazał jej kły w ramach szarmanckiego uśmiechu.
Zamierzał jednak poważnie podejść do nauki, nawet jeżeli ta zdolność wydawała mu się zbędna. Miał być wojownikiem, nie łowcą. Czemu miałby się skradać do kogokolwiek? Zwierzynę mógł łapać w inny sposób. Ach, wszystko tutaj było takie inne. Niesmocze.
Ustawił się jak mu kazała Freya. Wąsko rozstawił łapska i nieco je ugiął, aby przygarbić sylwetkę. Ogon podniósł tak, żeby mu nie szurał o ziemię. Zerkał na nią gdy go okrążała jak kawał mięsa. W końcu przestał wodzić za nią wzrokiem. Skupiał się na jej słowach. Symulacja, mhm? Spojrzał za siebie i drogą dedukcji miał zamiar udzielić odpowiedzi. Pozostawił za sobą szlak pobojowiska, krocząc w to miejsce.
– Pewno musiałbym uważać na patyki, kamienie, liście. Do tego drzewa i krzewy? – zgadł, patrząc już na samicę a nie okolicę. – Coś jeszcze?
– Uroczo wyglądasz gdy się tak stroszysz – pokazał jej kły w ramach szarmanckiego uśmiechu.
Zamierzał jednak poważnie podejść do nauki, nawet jeżeli ta zdolność wydawała mu się zbędna. Miał być wojownikiem, nie łowcą. Czemu miałby się skradać do kogokolwiek? Zwierzynę mógł łapać w inny sposób. Ach, wszystko tutaj było takie inne. Niesmocze.
Ustawił się jak mu kazała Freya. Wąsko rozstawił łapska i nieco je ugiął, aby przygarbić sylwetkę. Ogon podniósł tak, żeby mu nie szurał o ziemię. Zerkał na nią gdy go okrążała jak kawał mięsa. W końcu przestał wodzić za nią wzrokiem. Skupiał się na jej słowach. Symulacja, mhm? Spojrzał za siebie i drogą dedukcji miał zamiar udzielić odpowiedzi. Pozostawił za sobą szlak pobojowiska, krocząc w to miejsce.
– Pewno musiałbym uważać na patyki, kamienie, liście. Do tego drzewa i krzewy? – zgadł, patrząc już na samicę a nie okolicę. – Coś jeszcze?
- 01 lis 2017, 15:38
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 98488
Nie lubił śmiechu. Tak samo jak łez. Obrzydzały go te drugie, ten pierwszy po prostu dezorientował. Dla niego nie było w życiu powodów do radości, takiej szczerej. Śmiać się szyderczo mógł. Ale może po prostu nie miał poczucia humoru..
– Przykre, że smok operujący tak silnym ciałem i magią musi się obawiać byle kundla z lasu – mruknął, nawiązując do idei gatunku, nie siebie samego.
Warunek jaki postawiła był dziwny. On pewno za darmo by obcego nie uczył. Co prawda nie wiedział o cennej walucie w postaci kamieni szlachetnych, ale niedługo się dowie, siłą rzeczy. Przypatrywał się jej z uwagą. Freya. Wyglądała na nieco starszą od niego. Czy też był adeptką? O 'Łusce' nie wspomniała.
– Veskair. – Odpowiedział, lekko opuszczając łeb w ramach leniwego ukłonu. – To od czego zaczniemy?
– Przykre, że smok operujący tak silnym ciałem i magią musi się obawiać byle kundla z lasu – mruknął, nawiązując do idei gatunku, nie siebie samego.
Warunek jaki postawiła był dziwny. On pewno za darmo by obcego nie uczył. Co prawda nie wiedział o cennej walucie w postaci kamieni szlachetnych, ale niedługo się dowie, siłą rzeczy. Przypatrywał się jej z uwagą. Freya. Wyglądała na nieco starszą od niego. Czy też był adeptką? O 'Łusce' nie wspomniała.
– Veskair. – Odpowiedział, lekko opuszczając łeb w ramach leniwego ukłonu. – To od czego zaczniemy?
- 01 lis 2017, 13:10
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 98488
Dość machinalnie używał mowy spoza bariery, czasem nawet zapominał, że inne smoki nie znają znaczenia tych słów. Póki nikt mu nie zwracał uwagi nie widział potrzeby aby trzymać język na wodzy.
Obejrzał się po słowach samicy za siebie. Fakt, jakoby przeszedł huragan. Wszystko pogniecione i na kilometr było widać, że ktoś nie potrafi się z gracją poruszać. Tylko czemu mu to wszystko ma być potrzebne.
– Nigdy mi to nie wadziło – przyznał, wytężając węch aby rozpoznać jej zapach. Niestety, poza Cieniem nie znał innych stad, toteż nie miał pojęcia kim jest nieznajoma. – To ma jakieś.. znaczenie? – zapytał, a z tyłu głowy zamajaczyła mu pewna kwestia o której mówiła jego Pani. – Och, masz na myśli to całe skradanie?
Posłał jej uśmiech równie drapieżny uśmiech co ona jemu. Zaraz potem schował zębiska za twardymi wargami i wzruszył barkami.
– Nikt mnie nie nauczył. Ale jest to na mojej liście. Kiedyś. Może. – Dodał.
Obejrzał się po słowach samicy za siebie. Fakt, jakoby przeszedł huragan. Wszystko pogniecione i na kilometr było widać, że ktoś nie potrafi się z gracją poruszać. Tylko czemu mu to wszystko ma być potrzebne.
– Nigdy mi to nie wadziło – przyznał, wytężając węch aby rozpoznać jej zapach. Niestety, poza Cieniem nie znał innych stad, toteż nie miał pojęcia kim jest nieznajoma. – To ma jakieś.. znaczenie? – zapytał, a z tyłu głowy zamajaczyła mu pewna kwestia o której mówiła jego Pani. – Och, masz na myśli to całe skradanie?
Posłał jej uśmiech równie drapieżny uśmiech co ona jemu. Zaraz potem schował zębiska za twardymi wargami i wzruszył barkami.
– Nikt mnie nie nauczył. Ale jest to na mojej liście. Kiedyś. Może. – Dodał.
- 01 lis 2017, 12:33
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 98488
Spokój Zarannej zagłuszył jakiś hałas. Wpierw było to łamanie patyków, potem szturchanie kamieni, na koniec przyprawione szelestem liści. Zupełnie jakby przechodził tędy jakiś olbrzym. Jednak jej oczom po krótkiej chwili ukazał się młody, lecz dobrze zbudowany samiec. Albo nie potrafił chodzić cicho, albo nie przykładał do tego wielkiej wagi.
Sam dopiero teraz spostrzegł, że ktoś tu jest. Chyba wyszedł za daleko poza tereny Cienia, mhm?
– Ara Taur. – Przywitał się kulturalnie, zastanawiając skąd pochodzi adeptka. Zapach był mu obcy.
Sam dopiero teraz spostrzegł, że ktoś tu jest. Chyba wyszedł za daleko poza tereny Cienia, mhm?
– Ara Taur. – Przywitał się kulturalnie, zastanawiając skąd pochodzi adeptka. Zapach był mu obcy.












