Znaleziono 218 wyników

autor: Milknący Szept
28 wrz 2019, 15:00
Forum: Świątynia
Temat: Ołtarz Erycala
Odpowiedzi: 723
Odsłony: 32346

Nie miała pereł. Nie była też już kaleka. Ocierała się o bogów i nadprzyrodzone siły, a te oddawały jej cząstkę swojej ingerencji szczodrze. Nie wiedziała jeszcze czy zasłużyła na posłanie swej duszy ku gwiazdom, lecz... znowu tu była by prosić o wymianę. Przybyła wraz z wnukiem, nie nawiązując z nim kontaktu myślowego. Po prostu leciała, wykorzystując swoje umiejętności by się do niej nie zbliżył zanadto.
Jej mroźne oczy obserwowały przestworza i z całych sił starała się skupiać i utrzymać na niewielkiej barierze osłaniającej gardło i dającej podpórkę dla języka swojego wnuka. Wylądowała i zaczekała na niego zanim nie wstąpią do świątyni. Na północy czyhało zagrożenie. A nie sądziła, żeby mogło być to zwierzę. Skoro Uzdrowiciel nie dał sobie rady odtworzyć żuchwy, miałby problem z zamaskowaniem innych ran.
I choć jedynie chłód obejmował Zew gdy patrzyła na niego, jej serce starało się być daleko stąd. Wprowadziła swojego wnuka do środka. Wnuka noszącego duszę jej ojca... Odkąd to wiedziała, nie spotykali się często. Na szczęście Zew był dość zajęty by nie odczuwał specjalności tego szlaku wypadków.
To było dla niej zbyt trudne.
Zbyt trudne dla kogoś, kto uważał, że dusza jej ojca została tu uwięziona z powodu uczuć do niej.
Powinien polować u boku Kammanora.
Ucztować.
Dostrzegła smoczycę obok. Nie kojarzyła jej, lecz skinęła jej głową. Rek miała poważne, zimne spojrzenie i jasne mimo półmroku łuski, skrzydła mieniące się w wielu kolorach w cienistych łunach jaskini.
Bogowie... Duszkowie... Ci którzy postanowiliście zostać tutaj i dokonywać wymian... Przybywam dziś z dzieckiem mojej krwi. Pokornie proszę o pomoc. Czy jest ofiara pokrywająca wartość tych ran? – Zapytała, chyląc do ziemi głowę, nie podnosząc wzroku, aż nie poczuje nieboskiej manifestacji.
autor: Milknący Szept
27 wrz 2019, 10:53
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 84361

Żaden z moich uczniów nie zaproponował tego typu rywalizacji. – Uśmiechnęła się do młodego samca. Łuski na jej ciele nieco zalśniły podczas ruchu. – Walka o kamień mogłaby być dobra, jednak nigdy nie wiesz, czy nie przesadzą zanim nie będzie za późno. Mogą jednak próbować popisów. Mogą też powziąć się na odnalezienie drugiego kamienia. Oddanie go do skarbca również bardzo mi się podoba jako twoja propozycja. Dobrze oddałeś jej sens. – Podsumowała, łagodnie przechylając trójkątny pyszczek. Jasne, zimowe oczy spojrzały na niego przez moment z czułością. Ale wrażenie to szybko musiało ulecieć, gdy znów otworzyła pyszczek.
Skupmy się na czymś co znasz. Opowiedz mi o problemie, którego byłeś świadkiem jako gap albo i uczestnik. To mogło być coś, co było dawno temu, albo też coś, co dzieje się już teraz. Coś nad czym chciałbyś pogdybać, rozwiązać. Jest coś takiego? – Zapytała starsza ciepłym, spokojnym głosem.
Na wojnie będzie kimś innym.
autor: Milknący Szept
09 wrz 2019, 21:06
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 710
Odsłony: 32637

Milknący Szept wpadła niedługo po Poszepcie. Musiała przejść drogę pieszo, co niedługo miało się okazać. W pysku trzymała ostrożnie dwa złociste karpie. Weszła do świątyni, podeszła do swojego dawnego nie-ucznia i skinęła mu z głębokim szacunkiem. Rozejrzała się i nie dostrzegła boga. Miała zamiar położyć mu u łap niedawno zmarłe karpie o szlachetnie złotych łuskach, od których być może czuć jeszcze było magię, ale... po prostu położyła je u swoich łap. Z odblokowanym pyskiem mogła zdziałać więcej, sięgnęła nim pod lewe skrzydło, by wziąć swoje dwa ostatnie malachity i położyć obok rybek. Tak uzbrojona zaczęła się zastanawiać. Ciekawe czy Nuaczyciel po prostu lubił kamienie szlachetne, czy po prostu używał ich bo musiał i w ogóle go nie kręciły.
autor: Milknący Szept
08 wrz 2019, 11:55
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 894
Odsłony: 134589

Płynęła spokojnie. Jej skrzydła leżały na wodzie miękko, muskając jej taflę delikatnie, nie pozwalając się zanurzyć i zamoczyć od zewnątrz, choć wystąpiły na nich już soczyste kropelki jeziorne. Jej ogon leżał na wodzie nieruchomo, a woda wokół niego mąciła się, pozostawiając za nią ślad, gdy nieubłaganie sunęła do przodu przez toń. Jej boki były lekko napięte, a gdy dochodziło do skrętów, odpowiednie mięśnie zaciskały się, wyginając jej ciało w łagodne łuki. Prowadziły ją one w miejsca, w które patrzyła, naturalnie przedłużając kręgosłup w obraną stronę. Rozluźniała do pewnego stopnia swoje boki, gdy zakręt nie był już dalej potrzebny, wciąż patrząc z wysoko uniesioną głową osadzoną na łabędziej szyi, dokładnie tam, gdzie płynęła.
A gdy skończyła krótki pokaz, Dar Tdary odezwał się ponownie, by zwrócić jej uwagę. Myślała nad tym chwilę, lecz nie przerwała płynięcia. Jej łapy wykonywały rytmiczne, owalne ruchy. Jej przednia lewa i prawa tylna łapa zostały ze sobą sparowane tak, jak przednia prawa i lewa tylna. Gdy pierwsza para ruszała do przodu, druga para ruszała do tyłu. Ale nie był to tak prosty ruch. Aby przesunąć łapy do przodu, Rek zginała je mocno, aby łokieć i nadgarstek schowały się tuż pod jej ciałem, podobnie jak kolano i staw skokowy. Potem prostowała je centralnie przed siebie, by wciąż sprawiały jak najmniejszy opór, przecinały wodę jak skrzydła powietrze. Wtedy popychała je w dół po łuku, łącząc palce silnie ze sobą, lekko ugięte, w kształcie więdnącego liścia. Zarówno u łap przednich jak i tylnych. Stawiały one solidny opór wodzie, mimo ogólnie kruchej budowy białołuskiej smoczycy, odpychając ją wręcz od miejsca, w którym dopiero co się znajdowała. I tylko fakt, że ciecz nie była twarda sprawiał, że mogła wciąż cyklicznie wykonywać ten ruch – podkulić łapy, wracając do ich pozycji wyjściowej. Dzięki temu mogła przecinać wodę nie martwiąc się tak o opór. A im dłużej płynęła, tym spokojniejsze i bardziej zamaszyste ruchy udawało się jej wykonywać.
Przemyślała to. Uznała, że powinna się bardziej rozluźnić. Skupiła się więc na swoich bokach, aby napięte mięśnie się rozluźniły. następnie przeszła do ogona. Zrobiła to, by lepiej je kontrolować. W następnych ruchach Dar mógł faktycznie zauważyć poprawę, albo... lśnienie jej łusek, intensywniejsze i pełne jaśniejącej wilgoci. Jej ciało zaczęło delikatnie wić się w wodzie, niemal niezauważalnie, lecz jej kręgosłup, wraz z ogonem, poruszały się lekko wężowato. Więcej partii jej mięśni zaczęło pracować, dając jej szansę by przyspieszyć jeszcze troszeczkę, nie tracąc zupełnie na sterowności. Pochyliła odrobinę swoją trójkątną głowę i Dar Tdary mógł może dostrzec w niej jej matkę – Wieczorną Aurę. Morsko-północną, po której Rek odziedziczyła spojrzenie. Gdy pyszczek małej samicy się obniżył... cóż. To również korzystnie wpłynęło na tempo. Dar musiał lekko przyspieszyć kroku, by mu nie uciekła, serpentyną pokonująca ujarzmioną wodę, lśniąca i skąpana, dosłownie, w blasku Złotej twarzy.
Wygłosił wtedy kolejne swoje słowa, długą sentencję, którą Rek powoli i sprawnie trawiła. Powietrza, ale nie za dużo. Serpentynowy ruch... Cóż, musiała spróbować. Wciągnęła powietrze do płuc głęboko, wypełniając je po całości, wbrew słowom Daru. Była mniejsza, lecz wydawało się jej, że wpadła na dobry pomysł, by pozbyć się jego nadmiaru. Podkuliła wszystkie łapy do brzucha i gwałtownie wypchnęła do dołu, nie rozczapierzając palców. Wypchnęła wodę w dół. Ale też... użyła skrzydeł. Pchnęła je w dół, a jej ciało wynurzyło się właściwie całkowicie. Woda spłynęła po niej, barwiąc się bielą i błękitem jej ciała. Tylko na krótki moment jej nosek zalśnił, szczytując nad jej ciałem, gdy zerwała go gwałtownym, acz płynnym ruchem w dół. Jej błękitne oczy zlały się przez moment z tonią, a potem bez wzburzania najmniejszej fali. Dopiero potem opadło jej ciało, a koncentryczna fala uniosła się i opadła. A ona zanurzyła się pod wodę. Najpierw głowa, potem grzbiet, zad i tylko ogon zwieńczony białą kitą piór przez moment był widoczny dla Daru nim ten się nie zanurzył. Łapy skierowała w tył, skrzydła złożyła, korzystając z ruchu w dół, który nimi wykonała. Dzięki temu był krótszy, mniej zamaszysty i mniej wzburzający wodę. Dzięki temu niczym strzała zanurzyła się pod wodę.
Zgodnie z instrukcjami, jej łapy przesunęły się równomiernie w tył. Jej łokcie, jak i nadgarstki przylgnęły do boków – wyżej w stronę grzbietu i tak by ich nie mogła unieść. Tylne łapy też wyprostowała w tył. Choć nie było to dla niej zbyt wygodne. Ogon zawił się delikatnie między nimi. Poczuła ruch wody smyrający jej palce. Miała zbyt długie łapy w porównaniu do wężowego Daru Tdary. Mimo to spróbowała. Choćby po to, by poznać wszystkie zalety i wady stylu pływania wężowego. Jeszcze w trakcie płynięcia w dół spowodowanego zanurzeniem, patrząc przez bąbelki powietrza na wyrastające z dna glony, wydychała powietrze. Powoli. Na początku tyle, by nie bolały ją płuca – tyle ile miała wziąć – ta mała ilość, która przedłuży jej możliwość bycia pod powierzchnią o czas, który zajęło jej samo zanurkowanie. Może nie było tak skromne i ciche jak to Daru, ale było równie efektowne co efektywne przy ciele składającym się zarówno z długich, cienkich łap jak i skrzydeł lotnych. Poruszyła głową w górę, a potem szarpnęła w dół. Jej barki też się poruszyły, kręgosłup w wężowym ruchu zafalował, a ona oddała jeszcze trochę powietrza. Poruszyła tylnymi łapami, jednak nie były one przystosowane do takiego płynięcia. A jednak bardzo chciała wziąć glon do pyska. Nie myślała o niczym, jakby jej umysł sparaliżowała zimna woda. Miała tylko jeden cel. Wyciągnęła szyję i otworzyła paszczę, by poczuć jak oddala się od dna. Poruszyła tylnymi łapami, ze zwiniętymi w łódeczkę palcami. Stawiały one opór jednak tylko wtedy, gdy unosiła je z powrotem w górę – cofnięcie ich w dół nie było efektywne, bowiem kształt palców pozbawionych błon nie łapał już wody. Zbyt opływowy sprawiał, że nie mogła pędzić w dół. Ciężkie, mięsiste skrzydła, smoczy tors, niedostosowanie do pływania w ten sposób sprawiły, że zaczęła się wynurzać.
Pociągnęła głowę w górę, ignorując głos Daru, który demonstrował jej zawiśnięcie. Szybko przecięła nosem taflę. Oddała resztę powietrza i dała sobie dwa wdechy czasu, aby ponownie spróbować zanurkować. W tym czasie jej łapy powróciły do owalnych ruchów, do zgarniania listkową łapą wody w dół, niezbyt do tyłu. nie było to ważne. Nabrała powietrze raz jeszcze do pyska, do płuc i znów zanurkowała. Rozłożyła przedtem skrzydła, popychając je w wodę, wybijając się w górę. Nie uderzyła nimi, przez co zachowała absolutną ciszę, gdy zagłębiała się nosem, a dopiero potem szyją z torsem pod wodę. Nawet plusk nie był zbyt głośny. Choć ruch mógł być zauważalny... wciąż nie był niesubtelny.
Wkrótce Dar Tdary mógł zauważyć pod wodą anioła. Nie składała skrzydeł, z jej nozdrzy wytoczyło się kilka rozbawionych bąbelków powietrza. Jej skrzydła przesunęły się jak w powietrzu – ramieniem do przodu, omijając opływowym kształtem gęstość powietrza, po czym wystrzeliła niemal pionowo w dół – pchnęła skrzydłami do tyłu, tym razem stawiając maksymalny opór skrzydłami przez prostopadłe ułożenie w stosunku do ziemi. Jej łapy były przytulone do niej, ale nie cały czas. Mógł dostrzec jak koryguje swoje ułożenie delikatnym skrętem tułowia i odepchnięciem wody na bok, by pyszczkiem zahaczyć o długi, ciemny wodorost. Schwytała go w drobne ząbki, jej skrzydła mieniły się plamami światła przepuszczanego przez lustrzaną taflę jeziora. Potem jej pyszczek skierował się do góry w wężowym ruchu, a za nim kręgosłup, gdy znów skorygowała ułożenie skrzydeł. Jej ogon znaczył za nią ślad, gdy znowu odbiła się od wody zamaszym ruchem skrzydeł. Tym razem wysunęła łapki przed siebie, sprawiając, że nie zatrzymywała się podczas łagodnych ruchów skrzydłami w tył. Wyglądała jak istota truchtem przemierzająca nieboskłon.
Zbliżyła się do Daru i z bliska mógł zobaczyć jak pióra wyrastające z jej szyi i grzbietu falują podobnie jak wodorost, który przekazywała do jego pyska. Zgodnie ze starszą ideą samca, skierowała się do wyspy, jednak teraz już rzadko machała skrzydłami. Przeciwdziałała nimi wypór, otwierając je do połowy gwałtownie, by obniżyć swój pułap. Lecz nie było to tak ważne, gdy okrągłymi ruchami łap zagarniała wodę ku górze.
Wypłynęła tylko na moment, by zaczerpnąć powietrza, zwróciła się w tył bezpośrednio już pod wodą, patrząc przez moment na Dar mieniącymi się, błękitnymi jak woda tuż pod taflą oczyma. Jej pióra falowały lekko, a skrzydła przyjmowały cienie i światła wyżej tańczących fal. W tę stronę używała zarówno łap jak i skrzydeł, szybko wyprowadzając się na prowadzenie. Zwolniła jednak koło połowy, by zrównać się z nauczycielem i przegrać o długość nosa.
To było bardzo ekscytujące. – Powiedziała z wdzięcznością gdy wyszli już na brzeg. Ociekała wodą, w pełnej okazałości Złotej Twarzy. – Dziękuję Darze Tdary. Myślę, że nauczyłam się wykorzystywać potencjał mojego ciała w wodzie. – Uśmiechnęła się ciepło. – Nasze sylwetki bardzo nas różnią, lecz zdaje się, każdy z nas może wykorzystać to, co ma. Potrzeba mi jednak więcej pracy, jeżeli chciałabym używać tak wielkich kończyn do utrzymania prędkości. – Podsumowała swoim melodyjnym, spokojnym głosem. Ciekawe czy Dar wciąż miał od niej glon, który przekazała mu z pyska do pyska...
autor: Milknący Szept
06 wrz 2019, 8:32
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 84361

Rek uśmiechnęła się łagodnie na słowa młodego samca. Powoli, krok po kroku. – Właściwie to wczułeś się wystarczająco. – Pochwaliła go melodyjnym wersem. – Sam fakt, że chcesz się najpierw rozeznać w tym co było przed świadczy o tym, że zabierasz się za to we właściwy sposób. Dopiero kilka odpowiedzi pomoże ci zastanowić się nad uczuciami jednej i drugiej ze stron konfliktu. Załóżmy, że pisklęta te nie szukały kamieni szlachetnych. Po prostu buszowały po świecie, aż natknęły się na spory rubin. Wiedziały, że jest bardzo kosztowny w naszym świecie i zapragnęły go zabrać. Tutaj wybuchła kłótnia. Pisklęta są w tym samym wieku i podobnie myślą, że kamień może im się bardzo przydać, więc go chcą. Do tej pory w moim życiu padły przynajmniej trzy odpowiedzi na ten problem. Mam nadzieję, że zaproponujesz przynajmniej dwa rozwiązania, na wypadek, gdyby pierwszy nie miał ugłaskać młode wystarczająco. – Uśmiechnęła się po raz kolejny. Delikatne łuseczki na jej pysku lśniły pod Złotą Twarzą, acz jej błękitne oczy wydawały się studnią zmęczenia.
autor: Milknący Szept
02 wrz 2019, 8:20
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 84361

Usłyszała go, zanim się do niej dostał. To mogło oznaczać tylko, że nie był łowcą. Pazury zaczepiały się o skały, dając jej znać, że ktoś niewprawiony wspina się w jej kierunku. Ktoś od niej zdecydowanie większy. Odwróciła pysk o łagodnym uśmiechu w jego stronę. Miała jasne niczym jezioro oczy, pełne wewnętrznego spokoju.
Witaj młodzieńcze. – Rzekła melodyjnym półgłosem, czystym i delikatnym jak aksamit. W jej ślepiach pojawiła się głębia. A skromny wyraz jej pyska napomknął o dziesiątkach księżycy, które niosła na karku bez trudu – przynajmniej jeszcze. Lśniła wszak bielą, błękitem i fioletem.
Połóż się. – Zaprosiła go uniesieniem skrzydła, wskazując jego łokciem miejsce obok siebie. – Mediacja to skomplikowane dla Piastunów narzędzie, lecz początki jego użytkowania nie są zbyt trudne. Zapewne napotkałeś nie jedną kłótnie bądź spór. Mediacja zajmuje się rozwiązaniem ich. Mediatorem jest osoba, która rozwiązuje problemy. Zwykle to trzeci, obcy smok niezwiązany ze sprawą, jednak będziesz nim też ty, gdy staniesz się elementem kłótni. Dobrego mediatora wyróżnia spokój i bystry umysł. Najłatwiej jest poznać ją dzięki przykładom. Wyobraź sobie, że pisklęta twojego stada znalazły kamień szlachetny i nie potrafią się nim podzielić, żądając go od siebie nawzajem. Co mógłby zrobić mediator? Czy byłbyś w stanie wczuć się w pisklęta? – Zapytała ze spokojem. Choć mówiła powoli, jej słowa były niezwykle wyraziste, czyste i układały się w... pieśń. Spokojną, może podobną do kołysanki.
autor: Milknący Szept
28 sie 2019, 23:25
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIV
Odpowiedzi: 129
Odsłony: 7129

Lista uczestników:
~ Eurith
~ Fen
~ Griko
~ Ilun
~ Istra
~ Lorelei
~ Mahvran
~ Nanshe
~ Scorpia
~ Sio

~ Obłędny Kolec
~ Opalizująca Łuska
~ Owadzia Łuska
~ Płomienny Kolec
~ Skrwawiona Łuska
~ Słona Łuska
~ Tradycyjna Łuska
~ Wieczorna Łuska (Słodycz Życia)
~ Wspomniana Łuska
~ Zatracony Kolec
~ Zwierzchni Kolec

Zasady Kolejki!
~ Pełna dowolność!

Obrazek
Kolejne i kolejne smoki zaczęły podchodzić do brzozowej driady, najmłodsza wciąż tarmosiła policzek Zatraconego, a oliwkowa wymsknęła się, by stanąć u boku towarzyszki. Jakże niewiele smoki mogły o nich wiedzieć. O ich sercach, kulturze, sile. Jednak wielu, nawet kilku sceptyków, poszło pomóc. Oliwkowa Driada łypała wzrokiem na co poniektóre jednostki, na dłużej zatrzymując spojrzenie na "siostrach". Milczała jednak, nie przekazując im nic poza poczuciem obrzydzenia jawnie wymalowanym na jej twarzy, gdy sprawdzała, czy smoczyce na pewno leniwie siedzą na swoich zadach. Przynajmniej dopóki nie znalazł jej Zatracony, z którym najwyraźniej sobie nie radziła, bo wymalował jej na twarzy zażenowanie i zakłopotanie. Uratowała go młodsza driada, która uklęknęła by uściskać smoka za szyję. Wyszeptała kilka słów w śpiewnym języku, żeby wypuścić go dopiero za chwilę do nasiona. A wtedy zajęła ją Tradycyjna, która zebrała dość słów na odpowiedź.
Podchodzili wszam kolejni. I chociaż Wspomniana dostrzegła wiele wątpliwości na twarzy starej driady zanim ta odpowiedziała, to otrzymała potwierdzenie, które Driada mogła wykonać bez medium – skinęła jej głową. Pochyliła ją między ramiona gdy Urzara osadziła swoje zadziwiająco delikatne jak na gadziego potwora palce na dłoniach driady. Zaraz po niej ceremoniału dokonał młody plagijczyk, a potem Ziemny, jednak ten nie poczuł niczego poza nadmiernie napiętymi mięśniami pyska i oczu, które samo przyprowadziło pewne mroczki. Ale... coś się dokonało. Zarówno on, jak i Ilun mogli poczuć niesprecyzowane przeczucie z tyłu głowy. Nawet jeśli ich ciała i umysły nie wydawały się zmęczone bardziej niż męczy podnoszenie łapy. Tradycyjna nie otrzymała odpowiedzi, młódka zaczęła kręcić noskiem, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Dlatego też Tradycyjna mogła w pełni skupić się na Płomiennym. Zwierzchni mógł być pewien, że coś się zadziało, bo zobaczył pod łapami zieleń, którą sobie wyobraził, że powinna się pojawić. Następni, układający słowa i zachowanie driad w jedną całość, dający nasionku czy to magię, czy życzenia, poczuli wewnętrzny spokój, po który mogliby sięgnąć przy odrobinie skupienia – lub rozluźnienia w przypadku niektórych. Było to bowiem uczucie spełnienia dobrej powinności. Lub do niego niezwykle podobne.
W tym samym czasie, nieco wyprani z altruizmu Griko, Skrwawiona i Mahvran doszli do wniosku, że nawet jeśli mają rację to są przeważającą mniejszością. Nie było to jednak na tyle istotne by pomyśleć dlaczego się nią tego dnia stali. Ciekawym zdawało się być... czy driady faktycznie odpowiedzą na planowane wyzwanie. Niestety, zdawało się, że tego dnia się nie dowiedzą, bowiem przyszła, biała plagijka i przedstawiciele kolejnych Stad pochodziły do ziarenka nieustępliwie. Poza kilkoma wyjątkami.
Scorpia wciąż nie mogła się otrząsnąć, ale punkt kulminacyjny już się zakończył. Teraz tylko... dobrze byłoby gdyby nie była sama. Podchwyciła to jedna z driad. Po tym jak Scorpia ryknęła, u jej łapek wyrosły białe storczyki. Młoda zielonoskórka spoglądała zmartwiona na córkę Pacyfikacji, wyglądając ma powstrzymującą się od ruchu.
W końcu ostatnie smoki podeszły do brzozowej driady, włącznie z trójką rodzeństwa z Ognia i opiekunem małej Nanshe. I Słona Łuska, która dała nasionku nie tylko maddarę...
O ile dała.
Lecz chociaż żaden smok nie poczuł... nic, to driada wydawała się uśmiechać gdy podniosła głowę, zanim Płomienny przetrawił swoją odpowiedź. Najwyraźniej wystarczyło. Starsza driada wdzięcznie spojrzała na Tradycyjną, a jaśniutka pozwoliła sobie pogłaskać Beriego po głowie i policzku.
W tym czasie brzozowa wstała chwiejnie na nogi, ocierając łzy ulgi. Oliwkowa driada przytrzymała starszej ramię, a zielonka opuściła Zatraconego, by z troską przyjrzeć się nasionku. Zmarszczyła przesadnie brwi, a potem rozpromieniła się.
Wtenczas gdyby ktokolwiek zerknął w stronę Szeptu, dostrzegłby, że złoty pył – cień niewielkiego smoka, zniknął. Mozaikowa smoczyca patrzyła z pewnym niezrozumieniem na toczącą się scenę, odzyskując świadomość.
Brzozowa driada przytuliła dłonie do piersi... Najwyraźniej nie przejmując się łzami i... smarkami. Otworzyła usta, ale nie wydał się z nich żaden dźwięk. To, co rozległo się między smokami było jak szept, jak szelest wiatru tańczącego w koronach drzew, jak śpiew kwiatów.
Ci, którzy zdecydowali się pomóc, poczuli wtenczas ulgę i serdeczne ciepło. Griko i Scorpia zaś w tym szeleście dostrzegli umykające "przepraszam". Pozostali... mogli się zastanawiać dlaczego nie poczuli wiatru, który chyba przesłonił ostatnie słowo driady nim ta uśmiechnęła się po raz ostatni.
Potem odeszły na południe, wtapiając się w letnie trawy jak żbik w jesiennym lesie. Aż przestały być widoczne.
Smoki zdecydowane do pomocy mogły poczuć też jeszcze jedną rzecz. Przeczucie, że nasionku już nic nie groziło. Być może kiedyś zobaczą dorodną wiśnię... Zaś ci źle życzący, a nawet Obłedny, że nigdy więcej nie zobaczą Tych driad. A wszystko to... uleciało wraz z milknącym szeptem wiatru i niknącymi na horyzoncie istotami..


Spotkanie fabularnie dobiegło końca.

Każdy kto chce dowiedzieć się czegoś jeszcze – może podejść do Rek. Dopóki nie da ona z/t, można do niej podejść.
Mówię tu zarówno o pytaniach dotyczących Spotkania, jak i takich, które w ogóle nie muszą dotyczyć Spotkania.

Poza tym... Bardzo dziękuję za grę.
Nie ukrywam, że to mój pierwszy tak duży event i nie wiedziałam co robić w wielu sytuacjach. Pierwsza kolejka była szczególnie wymagająca i nauczyła mnie sporego dystansu do tego, co się dzieje.
Pragnę tu serdecznie podziękować Naomi, która wtenczas nauczyła mnie rzeczy, o których istnienia nawet nie miałam pojęcia.
Dziękuję też za feedback tym, którzy do mnie pośrednio czy bezpośrednio napisali – i jeżeli chcecie powiedzieć coś jeszcze odnośnie eventu – będę wdzięczna za kolejne opinie.
Chcę przeprosić też te osoby, które zdecydowały się stać w opozycji do driad i mam nadzieję, że to, co zamieściłam w postach nie sprawiło, że poczuliście się pominięci i zdegustowani. Byliście siłą budzącą emocje u innych graczy i u mnie, co uważam za naprawdę niesamowite – to chyba ja miałam budzić te emocje. Nie spodziewałam się niestety tak dużej ilości takich postaci i... mam nadzieję, że możecie to ocenić na chociaż 5/10.
Subiektywnie chciałabym jeszcze pochwalić imiennie Sio za stopienie serc wielu biorących udział oraz Zatraconemu za akcję miesiąca. Poza tym wielu z Was wykazało się w ostatniej kolejce kreatywnością, Mahvran i Rakta trzymali się charakteru postaci, nie odpuszczając ani na moment. Niestety nie czytałam postów innych by to stwierdzić, ale zarówno Griko jak i Tradycyjna również wydawali się być konsekwentni w sceptyce jaką wykazywały postacie podczas Spotkania. Nanshe zrobiła na mnie wrażenie jako pisklę – niby widać w tym wzór zachowań z rzeczywistości, ale hej, kto spodziewał się, że taki pisklaki w końcu pojawi się w świecie gry. Z resztą, co będę gadać. Każdy z Was zrobił przynajmniej jedną rzecz, która bardzo mi się podobała albo personalnie albo jako prowadzącej.

Możecie spodziewać się tutaj jeszcze wpisu Administratora, który uiści nagrody za Waszą aktywność i zaangażowanie.
autor: Milknący Szept
26 sie 2019, 9:37
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 894
Odsłony: 134589

Pojawił się szybko. Nie winiła go za niechęć po tym, jak coś ją otumaniło. Przynajmniej jego młode bezpiecznie uszło z życiem. Uśmiechnęła się do niego na powitanie, gdy wypowiedział swoje pierwsze słowa. – Zatem przypatrz się uważnie, dziadku. – Odrzekła sympatycznie, po czym wsunęła się do wody.
Poczuła jak gęstość oblepia jej palce, a potem przedramiona, łokcie, aż w końcu tors. Poczuła wtedy opacie, jakiego nie mogło dać powietrze czy to w chodzie czy locie. Poczuła swoją lekkość i wrażliwość na wszelkie prądy. Rozłożyła więc swoje wąskie, północno-zwyczajne skrzydła i położyła łagodnie na wodzie, nie wzburzając tafli. Było to zabezpieczenie przed utonięciem, ale też stabilizator. Przynajmniej na razie. Odepchnęła się od dna w stronę głębi Zimnego Jeziora. Jej ciało, zgodnie z przewidywaniami, położyło się na wodzie. Zamarła na chwilę w bezruchu, przyzwyczajając się do nagłego zimna. Chłód ocucił ją z codziennego zmęczenia i ułatwił koncentrację. Najważniejsza w wodzie była symetria i synchronizacja. Zawiła ogonem, by jego czuciem ustalić czy jest w dobrej pozycji. Najwyraźniej był – czuła chłód u jego podstawy, czuła też nagłe przypływy zimna na jego grzbiecie, lśniącym od wilgoci i Złotej Twarzy.
Poruszyła łapami. Prawą przednią wraz z lewą tylną wysunęła do przodu, zaś lewą przednią i prawą tylną do tyłu. Oto miał zacząć się cykl. Jej geny nie pozwalały zostać wybitnym pływakiem, a drobne łapy były mało użyteczne, dlatego wiedziała już dobrze jak zrobić z nich jak najlepszy użytek. Złączyła palce ze sobą, pozwalając im na małe zagięcia stawów. Stworzyła tym samym małe narzędzia pływackie, zagarniające wodę w cielesnej... wnęce. Odwróciła ułożenie łap, cofając te które były z przodu, a do przodu kierując te, które zostały z tyłu. Nie był to jednak pusty ruch. Jej prawa przednia łapa i lewa tylna cofnęły się, prostując niemal całkowicie. Zostawiła jednak trochę marginesu na ewentualne poprawki i po to, żeby po prostu nie wyciągać się sztywno. W wodzie nie miało to sensu. Wykorzystała jednak maksymalny zakres swobodnego ruchu, zagarniając wodę w tył. Wypór wody, a do tego stabilizator skrzydeł sprawiały, że nie musiała martwić się o utonięcie. Palców nie prostowała. Oczywiście – to one były głównym jej napędem. Dobrze to rozumiała.
Co zaś tyczy się lewej przedniej i prawej tylnej, okolnym ruchem sprowadziła je do przodu. Ugięła je mocno, chowając na moment przytulone do ciała, by wysunąć je możliwie płasko przed siebie. Nie mogły jej przeszkadzać w pływaniu, dlatego postarała się przecinać nimi wodę jak najbardziej opływowo, a z pewnością na jak najmniejszej powierzchni. Chciała negować spowolnienie jak najbardziej. A to był najlepszy sposób. Poza trzymaniem skrzydeł przy sobie. Ale na to nadejdzie czas.
Oddaliła się od środka jeziora spokojnym, równym tempem. Jej ogon leżał na powierzchni, ciągnąc się za nią bezwładnie. Nie miało to teraz znaczenia. Ale po chwili złożyła skrzydła i zmodyfikowała ruch łap. Okolne, lecz spłaszczone ruchy nabrały nowego wymiaru, poruszając się po owalnym, spłaszczonym kształcie w nieco inny sposób. Teraz trochę unosiła nadgarstki i stopy, by zgarniana przez nią woda wędrowała też w dół. Wypór wyporem, lecz na jeziorze tworzyły się niewielkie fale, a jej drobne ciało mogło się przy tym wywrócić. Gdy odzyskała równowagę, napięła nieco nasadę ogona i popłynęła dalej, odrobinkę tylko wolniej ze względu na poświęcenie szybkości względem utrzymania się na wodzie. Teraz dno było być może nawet ogon poniżej niej.
Wygięła swoje ciało łagodnie po łuku. Lekko. Ścisnęła mięśnie boków i brzucha, dodała do tego i ogon. Skierowała się w prawo, zwracając tam głowę. Uniesioną ponad powierzchnię w łabędzim, bezpiecznym od zalania stylu. By zacieśnić zakręt, przechyliła się nieco, pozwalając łapom odpychać się pod kątem względem dna od lewej strony. Szybko wykonała zakręt, po czym wyprostowała swoje ciało, podążając za głową – najpierw boki, brzuch, na końcu ogon, przywracając się tym samym do płaszczyzny pionowej.
Był to tylko moment... Ale Dar Tdary musiał przyznać, że styl miała wypracowany.
Problem z tym, że zajmowała się jedynie podstawami.
Czy odnalazłeś na przestrzeni ksieżycy jakiś sposób na zwinne manewrowanie pod wodą? – Zapytała go. Po to zakręciła, by nie stracił jej z oczu. – Z chęcią wypróbuję jeszcze kilka sztuczek takich, jak tworzy się w powietrzu. Czy masz jakieś wskazówki? Lub ćwiczenia, które mogłyby pomóc mi zbudować się tak, by pływać szybciej w przyszłości? – Zapytała swoim śpiewnym, nie starzejącym się niemal głosem. Jej ciało lśniło bielą, srebrem, błękitem i fioletem, bawiąc się ze Złotą twarzą jak przyjacielem. Woda wysmuklała jej łagodne kształty, wydłużała jej sylwetkę o długim ogonie zakończonym srebrzystymi piórami.
autor: Milknący Szept
26 sie 2019, 8:55
Forum: Świątynia
Temat: Ołtarz Erycala
Odpowiedzi: 723
Odsłony: 32346

Nie było przeznaczone Tejfe, by przybyć tu tylko raz. Obiecała przedstawić go bogu, który kiedyś ją dotknął, niepomna że oni dobrze się już znali. Wiedziała, że Cieniści wyznają Absthiniusa... dlatego wolała zostawić imiona na koniec. Prowadziła go w milczeniu, opierając łokieć skrzydła na jego karku, by zawsze czuł jej bliskość, by czuł każdy zakręt, każde jej potknięcie, gdy teren stawał się nierówny. Wybacz Athairze, że zostałeś sam z całą trójką. Ale to było ważne. Wkroczyli do chłodnej jaskini, mijając kolejne posągi i ołtarz wymian, by zatrzymać się naprzeciwko futrzanego bóstwa.
Jesteśmy, Tejfe. Siadamy przed Erycalem, bogiem uzdrowień. To on dotknął mnie, gdy omdlewałam i szansa na moje przeżycie była bardzo niska. – Powiedziała mu melodyjnym szeptem. – Będę modlić się za ciebie. – Szepnęła. I choć Erycal spał... czy została tu jakaś jego cząstka?
Szlachetny Erycalu, duszkowie, pamięci boga, czy możecie Uzdrowić mojego przyjaciela i wnuka? Jestem gotowa zebrać wszystko to, co potrzebne w rekompensatę twej ingerencji. – Zapytała z pobożnością podobną tylko dla... niewielu smoków. Pochyliła głowę do ziemi. Możliwe, że Tejfe poczuł to przez nieco zwiększony nacisk jej łokcia na jego bark, na który osunęła się jej kończyna.
autor: Milknący Szept
26 sie 2019, 0:46
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 84361

Świat rządził się przypadkami. Zawsze. Każdego dnia. Przypadkiem było i to, że zasnęła na... dwadzieścia księżycy. Tak wiele... Przybyła tu na piechotę i zenit już oznaczał świat jasnym blaskiem. Mieniąc się srebrem, błękitem i fioletem, przycupnęła na szczycie Szklistej Skały. Była niewielka, drobna, pozwalająca tańczyć refleksom na jej delikatnym ciele. I na skale. Dość dużej, aby wylądował tutaj jeszcze jeden smok, bądź po prostu wdrapał, nawet taki większych rozmiarów. Sama nawet położyła się z boku... nie wiedząc, że szuka towarzystwa innego niż to, które zna.
autor: Milknący Szept
26 sie 2019, 0:22
Forum: Nisza Zadumy
Temat: Pusty Piedestał
Odpowiedzi: 194
Odsłony: 10039

Wiele padło słów. Musiała wiele przemyśleć. Czy była gotowa poświęcić dobro piskląt, wiedząc, że może nie wrócić? Czy mogła znaleźć smoki, z którymi chciałaby się udać na wyprawę? Pokrzyk przejęła wkrótce sprawę w swoje ręce i... och. To było niesamowite. – Ja jestem gotowa. Zdaje się, że w Stadach nie ma kogoś, kto wybrał moją ścieżkę. – Powiedziała, po czym podeszła do Kaltarela. Pojawił się Przywódca Cienia, którego pamiętała... ze wspomnień jednego z jej pobratymców z czasów wojny. To było tak dawno... Ale ona się tym nie przejmowała. Była już skupiona na czymś innym, wyciągając dłoń ku jednemu z kamieni.

APARYCJA

Widzisz, mój uczniu. Aparycja nie jest efektem skrzyżowana ojca z matką. To efekt wielu starań, łączących wysiłek cielesny i wysiłek ducha. Podejdź do jeziora, spójrz na swoje odbicie. Twoja mimika – co w niej widzisz? Czy to, co chcesz przekazać światu? Naucz się tego, jak oddzielić swoje uczucia od twojego wyrazu. Jesteś zagniewany, ale nie możesz tego okazać. Rozluźnij mięśnie pyska. One tam są, nawet jeśli o tym nie wiesz. Uśmiechaj się, zaciskaj wargi, otwieraj oczy szeroko, by Złota Twarz spoglądała w twoją z podziwem. Podnieś głowę. Widzisz swoje ciało? Powinieneś biegać, pływać i latać. Tylko idealna równowaga pomiędzy wyćwiczeniem wszystkich partii mięśni zapewni ci kształt, który zapamięta twoje ciało. Mięśnie nadadzą ci uroku i siły pożądane przez płeć przeciwną, dodadzą ci garść pewności siebie wśród tłumu. Dadzą ci proporcji, których szukasz.
Ale spójrz jak chodzisz. To nie tylko twoje ciało musi być dopieszczone. Nie tylko odbicie twoich myśli w twoich oczach. Aby zbliżyć się do Nytby, musisz kroczyć jak ona. Podnoś swe łapy. Nie mogą musnąć ziemi ni kamienia, nie mogą zaszeleścić gdy stawiasz krok, a ziemia po stąpnięciu powinna zostawić płytki ślad. Miękko, powoli. Tak, jakbyś chciał by sama ziemia zachwyciła się twoim krokiem. Unoś ogon, nie chowaj głowy. Oto symbol odwagi i gotowości.
I pamiętaj o tym nawet w powietrzu. Oszczędnie uderzaj skrzydłami, suń razem z wiatrem. Niech stanie się twoim przyjacielem i towarzyszem. Nie walcz z nim, używaj go i swojego ciała, aby nie walczyć z prądami ciepła. Przestaniesz wtenże wydawać się nieporadny, choć jedyne co zrobisz, to ulegniesz wichrom. Prostuj swoją szyję, nie bój się upadku. Niech niebo stanie ci się domem.
A gdy zechcesz płynąć, unoś głowę z dumą, bowiem nie utoniesz. Synchronizuj ruchy, bowiem staranność użycia każdej kończyny nagradzana jest ostateczną postawą, której pragniesz.
Spójrz w taflę raz jeszcze. Kogo widzisz? Siebie? Tego, kim chciałeś się stać? Istotę wyniosłą, przerażającą lub grzesznie atrakcyjną? Znajdź gesty, które podkreślą to, co chcesz uczynić. Pamiętaj o mruganiu, o uśmiechach. Pamiętaj o swym Głosie. Ćwicz go. Całym sobą. Krzycz, śpiewaj, szepcz przez korzeń w pysku. Ćwicz swą dykcję, ćwicz tony, w których możesz się poruszać. Dobrze. Coraz lepiej. Teraz kontroluj swój głos. Obniż go, gdy chcesz go obniżyć, idź w górę gdy tego chcesz. A przede wszystkim, każde zdanie kończ przez obniżenie głosu na ostatniej runie wyrazu.
Spójrz w taflę jeszcze raz.
Kim jesteś?


MEDIACJA

Bo widzisz, mediacja to nie rozwiązywanie sporów. To przeżycie ich, przeżycie każdej strony konfliktu. To zaangażowanie twojego umysłu, twoich uczuć, twojego serca, a przede wszystkim moralności. Mediacja to narzędzie. Mediacja to sztuka głoszenia słowa, pozwalającego nakarmić każdą istotę. Spójrz na walczące pisklęta. Dlaczego walczą? Jakie są ich uczucia? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Nie przestaną kłócić się gdy im tak powiesz. Nie, przyczyna nie jest prosta. Nie dla nich. Dlatego zawsze, w mediacji, musisz odnaleźć źródło.
Dlaczego powstał spór, jak? I co
naprawdę zaszło. Jedna strona konfliktu to za mało. Musisz znać przynajmniej dwie. Musisz nauczyć się wyciągać wnioski, ażeby to uczynić, musisz pozostać niezmącenie spokojnym. Wyobraź sobie kulę magiczną. Wyczarujesz ją dopiero, gdy twój umysł wypełni się spokojem. Teraz kontynuuj. Szukaj powodów powstania sporu, nie angażując się w nie.
A teraz je poczuj.
Bowiem nie zrozumiesz istoty sprawy, dopóki nie zrozumiesz myślenia stron. Teraz jest czas na empatię. Lecz jej nie okazuj. Musisz pokazać i udowadniać swoją bezstronność na każdym kroku. Poczuj smutek, złość i zawiść. I poszukaj powodów ich powstania w swojej głowie, starając się rozgryźć
stronę.
Czas na drugą.
To nie takie proste, prawda?
Być jedną stroną, drugą stroną i stroną żadną, a jedynie sobą. Jaki jest twój cel przy rozstrzyganiu tego konfliktu? Co chcesz osiągnąć? Zastanów się, bo od tego zależy twój następny krok, twoje następne słowa. Od tego zależy jak zostaniesz zapamiętany i odebrany. Dlatego zanim znajdziesz się w trudnej sytuacji – ćwicz. Myśl. Wymyślaj. Co jeśli nic nie pójdzie po twojej myśli? Czy mógłbyś spróbować jeszcze raz? Możliwe, ale nie będzie to już to samo. Skoro wiesz czemu pisklęta walczą, wiesz co powoduje, że są agresywne względem siebie, czy wiesz czemu chcesz je rozdzielić? Czy to dla ich dobra? A może dla twojego? A może Stada? Jakich słów powinieneś użyć? Jakich argumentów? Jak zamierzasz ukoić te młode, jak zamierzasz ukoić demony swojego umysłu, gdy sam staniesz się stroną i zabraknie mediatora?
Myśl, analizuj, wyszukuj. Twórz.
Niech wyobraźnia wiedzie cię przez tor przeszkód, nieskończony, który możesz pokonywać jedynie sam.


Skończyła myśleć. Przelewać swoją wizję. Skłoniła się przed Kaltarelem. Czuła się... zmęczona.
Dziękuję Kaltarelu, że ofiarowujesz nam takie dary. Mam nadzieję, że wkrótce dane nam będzie się zobaczyć w sprzyjających okolicznościach. – Tym samym spojrzała na Wieczną Perłę ze względu na jej zdolności Uzdrowicielskie. – Ta smoczyca to najlepszey Uzdrowiciel, jakiego znam. Mam nadzieję, że zechce podzielić się swoją wiedzą. – Powiedziała, skłoniwszy się Pokrzyk i Przywódcy Cienia. Z jakiegoś powodu... cieszyła się, że żyje. Potem skłoniła się i Kaltarelowi, by opuścić grotę. Musiała zobaczyć swoje pisklęta.

/z/t – mam nadzieję, że mogłam to napisać ze względu na wyjazd już w tej kolejce T^T
autor: Milknący Szept
25 sie 2019, 23:07
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIV
Odpowiedzi: 129
Odsłony: 7129

Lista uczestników:
~ Eurith
~ Fen
~ Griko
~ Ilun
~ Istra
~ Lorelei
~ Mahvran
~ Nanshe
~ Scorpia
~ Sio

~ Obłędny Kolec
~ Opalizująca Łuska
~ Owadzia Łuska
~ Płomienny Kolec
~ Skrwawiona Łuska
~ Słona Łuska
~ Tradycyjna Łuska
~ Wieczorna Łuska (Słodycz Życia)
~ Wspomniana Łuska
~ Zatracony Kolec
~ Zwierzchni Kolec

Zasady Kolejki!
~ W środę o 22:00 kończy się czas na napisanie posta – post pojawi się najpóźniej w Czwartek!
~ Proszę nie przekroczyć 800 słów na post
~ Proszę o jeden post w kolejce

Tipy!
~ Jeżeli wchodzisz w interakcję z innym smokiem – zaznacz jego imię kontrastującym kolorem (red, blue)
~ Jeżeli piszesz coś istotnego ze względu na toczoną fabułę – oznacz akapit łagodnym kolorem lub użyj size by opisać akapit jako znaczący
~ Jeżeli coś jest dla ciebie niezrozumiałe, lub chcesz zrobić coś śmiałego – napisz PW :D

Obrazek Plaga, czy może się skończyć? Ból czający się z tyłu czaszki Mahvran zdecydowanie nie był przyjemny. Nie pozwalał się skupić. Ale może to właśnie sprawiło, że jej słowa były nieco cichsze niżby chciała – wszystko, jak z resztą każdy, było dla niej szczególnie słyszalne. A jednak sprawiła, że oliwkowa driada pociemniała na twarzy. Nie musiała jednak mówić, że spalenie głównego żerowiska smoków... nie było najlepszym pomysłem.
Masz rację, młody smoku. Czas odebrał nam szansę zemsty. Ale nie po to jesteśmy, żeby szukać cudzej śmierci. – Odrzekła najstarsza do Iluna, podczas, gdy jasna driada głaskała koleżankę po ramieniu. Wciąż i wciąż. Najwyraźniej trudno jej było kontrolować swoje uczucia w samotności. – Dziękuję za te słowa. Ale to nasionko jest zbyt słabe. Umiera. I nie możemy nic zrobić. Możemy tylko wymienić jej życie na inne. – Powiedziała brzozowa driada, odetchnąwszy ciężko.
Maddarą? Co to maddara? – Zapytała z nadzieją najmłodsza z rozpaczliwą nadzieją w głosie, ledwo pozwalając Wspomnianej dokończyć swoje słowa. A potem rozpłakała się nagle na słowa Słonej Łuski.
Tak. Cierpiała. Czarownica rozszarpała jej ciało, a gdy upadła, zaczęła orać pazurami jej ciało jak glebę, żeby nie posadzić, a wyrwać jej bijące serce! – Wrzasnęła, pełna zawiści, poczuwszy jednak jak palce młódki wbijają się w jej ramię, sama zamilkła. Przepraszająco spojrzała na jasnoskórą i sama uścisnęła dłoń widniejącą na jej ramieniu.
Nie grzeszysz inteligencją, smoczyco, zupełnie jak twoja siostra. – Wycedziła zamiast podnoszenia głosu. Ale.. cóż. Mimo że Rakta ani w łusce nie przypominała Mahvran, zostały uznane za siostry. – Bez lasów zostaniecie zmuszeni do polowania na pustyni, równinach i wodzie. A my jesteśmy zaledwie cząstką tych lasów. Przedstawicielem. W przeciwieństwie do was, my się jednoczymy. – Warknęła. A jednak krzyk spanikowanej wcześniej różowogrzywej coś w niej przełamał. Korzeń, który rósł obok jej ogona zaczął zapadać się w stronę ziemi...
To nie dlatego tu jesteśmy, bo została zabita przez smoka. – Powiedziała młoda zielonka, pociągając nosem. – Ona nie została zabita dla mięsa, tylko dla krwawego trofeum, które zabiło jej drzewo... – Szepnęła, nie będąc w stanie zmusić się do głośnego wyrażenia tych słów. – Bardzo nieliczne rasy potrafią być tak... tak...
Ohydne. – Podsumowała jej towarzyszka gdy pierwszej załamał się głos. Na szczęście dzięki Wieczornej Łusce, nie zdążyła powiedzieć nic więcej.
Nie jesteśmy w stanie uratować tego nasionka. Jego matka umierała, gdy ostatni kwiat zakwitł. Teraz schnie, a jego energia ucieka od niego. – Powiedziała ze smutkiem starsza. Sio... Sio sprawił, że mimika brzozowej na chwilę straciła swój spokój, a przebił się smutek. Młódka upadła z płaczem na kolanach, a oliwkowoskóra klęknęła, by przytulić ją do piersi. Korzenie oplatające kończyny Griko i Scorpi zaczęły się rozluźniać, jakby więdły zamiast pokrywać się twardą korą. Jakby cofały swój rozwój.
Jej ciało już dawno zabrała ziemia, ale... – Pokrzyk również wtrąciła kilka słów. Brzozowa położyła dłoń na wiosennie wyglądającej driadzie, a ta podała nasionko do jej dłoni. W ten czas i Griko się odezwał, brzozowa driada wyprostowała się. – Nigdy nie miałyśmy w planach odebrać drapieżnikom ich natury, młody smoku. Polowania, zbieractwo, dzieci szybko zapominają swej młodości, lecz widzę, że smoki dojrzewają dużo wcześniej niż ptaki i kuny. Kanz. – Mruknęła w stronę klęczącej. Ta podniosła głowę i... przetarła oczy. Korzenie, które tworzyły siany klatek, zaczęły degradować, zapadając się łuska po łusce w stronę ziemi. Wraz z nimi, nawet ból głowy smoków zaczął ustępować, choć nie musiało być to powiązane. Echo krzyku dopiero zaś zaczęło znikać z ich podświadomości, a wyraźne słowo zaczęło być... zapominane na rzecz nieprzyjemnego dźwięku.
Kurhan? Kamień? – Powtórzyła za Tradycyjną. – A możecie napisać jej imię na kurhanie? – Zapytała, starając się przestać połykać łzy. Scorpia z kolei, gdy wykopała już porządny na szpon dół, zauważyła, że nie ma już pod co się podkopywać. Tylko malutki, zielony pęd jakby wsiąkł w ziemię tuż przed jej patrzajkami.
A potem... wszystkie draidy zamarły. Zielonołuski podszedł do oliwkowej driady, tej pomiędzy innymi, ale stojącej nieco przed, wcześniej agresywnie wskazując pisklęta, którym groziła. Zanim wpadła na to, co smok chce zrobić, zasłoniła ręką młodszą driadę i wyglądała jakby chciała smoka roznieść, ale... nie zrobiła tego. Wręcz... och. Zatracony przewrócił ją swoim ciężarem i przez chwilę przytulał ją, przyciskając do ziemi. Mógł poczuć zapach sosny i soli smutku. W ogóle nie usłyszała go, jęcząc coś w stylu "zejdź ze mnie, nie mogę oddychać", a przynajmniej pierwszych z jego słów, zanim nie zdążył się z niej zebrać. Słuchała go w osłupieniu, podczas gdy młodsza driada przestała płakać i... I gdy Zatracony skończył mówić, mała dłoń leżała na jego policzku, tarmosząc jego łuski.
Wspomnieliście o maddarze... To sposób waszych uzdrowicieli? Ty... – Wskazała na Wspomnianą Łuskę. – Ty o tym powiedziałaś. Czy ta maddara może uratować to nasionko? Czy możesz mu ją oddać? Brakuje mu siły, której nie da mu woda ani gleba, siły, która jest w jego środku jak w każdym innym życiu. Jeżeli władacie taką siłą... możecie mu ją dać? – Zapytała brzozowa driada, postępując kilka kroków na przód, wdzięcznie upadając na kolana, z oczami wpatrzonymi we Wspomnianą, z nasionkiem leżącym w jej dłoniach, wyprostowanych i otwartych, skierowanych w stronę kleryczki. Czy mogła ona zainicjować... najlepszy możliwy koniec tego dnia? A może zrobi to Fen, po raz kolejny proponując pomoc? Tylko Mahvran i Rakta poczuły w swoich głowach... coś. Przeczucie, że lepiej będzie nie zbliżać się do nasionka.
Nie bój się, kochanie. – Szepnęła Milknący Szept, lecz nie swoim głosem i nie głosem driad. – Jak tylko młodzi sobie poradzą, oddam ci mamę. Jest cała i bezpieczna. – Powiedziała, a złoty pył nad ciałem Szeptu zadrżał, jakby pełen wzruszenia.

//Ból głowy ustępuje! Każdy może spróbować oddać trochę maddary nasionku, niezależnie od znajomości magii precyzyjnej i leczenia
autor: Milknący Szept
24 sie 2019, 20:39
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 544
Odsłony: 71019

Słuchała od początku do końca. Kiwała czasem głową na znak rozumienia. – Szybko pojąłeś definicję mediacji. – Uśmiechnęła się do samca. – Jednak szczytem mediacji jest to, by nikt nie został skrzywdzony. A tym bardziej mediator nie będący częścią sporu. Możesz zaproponować coś, co nie będzie kamieniem, a pokryje tego wartość. Przysługa, zapasy, cokolwiek. Coś, co może być tak samo przydatne, a może i bardziej, o ile znasz politykę wewnętrzną innego Stada, dla jednej ze stron. – Powiedziała spokojnie. – Spróbuj jeszcze raz. Postaw się w sytuacji Zastępcy, który dowiedział się, że Wojownik Przywódca zabił trzy smoki innych Stad, co skutkuje rozłamem sojuszu i potencjalnym gniewem innych Stad. Rozważ wszystkie za i przeciw. Może i różne sytuacje i konsekwencje swoich wyborów. – Powiedziała z uśmiechem. Na starość... Dlaczego na starość chciała poznać osąd płynący z ust obcych? – Oczywiście możesz wymyślić własny przykład, widzę, że nie nasiąkłeś jeszcze zapachem żadnego ze Stad, mediacja zaś wymaga pewnego wczucia się w sytuację. Zwłaszcza, gdy się ją ćwiczy. – Uśmiechnęła się raz jeszcze.
autor: Milknący Szept
23 sie 2019, 23:46
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIV
Odpowiedzi: 129
Odsłony: 7129

Lista uczestników:
~ Eurith
~ Fen
~ Griko
~ Ilun
~ Istra
~ Lorelei
~ Mahvran
~ Nanshe
~ Scorpia
~ Sio

~ Obłędny Kolec
~ Opalizująca Łuska
~ Owadzia Łuska
~ Płomienny Kolec
~ Skrwawiona Łuska
~ Słona Łuska
~ Tradycyjna Łuska
~ Wieczorna Łuska (Słodycz Życia)
~ Wspomniana Łuska
~ Zatracony Kolec
~ Zwierzchni Kolec

Zasady Kolejki!
~ Mój następny post pojawi się w Niedzielę o godzinie 23:00
~ Proszę nie przekroczyć 800 słów na post
~ Proszę o jeden post w kolejce

Tipy!
~ Jeżeli wchodzisz w interakcję z innym smokiem – zaznacz jego imię kontrastującym kolorem (red, blue)
~ Jeżeli piszesz coś istotnego ze względu na toczoną fabułę – oznacz akapit łagodnym kolorem lub użyj size by opisać akapit jako znaczący
~ Jeżeli coś jest dla ciebie niezrozumiałe, lub chcesz zrobić coś śmiałego – napisz PW :D

Obrazek Kilka smoków próbowało pomóc. Jasnoskóra draidka pociągnęła nosem na słowa Wspomnianej Łuski, nawet brzozowa driada spojrzała na chwilę z powątpiewaniem, widząc jak trzy małe pisklęta starają się ocucić bezskutecznie swoją mamę. Sio powiedział coś, co sprawiło, że nawet starsza, wściekła driada, zakwiliła cicho.
Nie, ona nie żyje. Jej drzewo umarło dzisiaj i zostało tylko to jedno, umierające nasionko. – Przyznała z głębokim żalem. Ale zaraz zacisnęła zęby, jakby przypominając coś sobie. – Cień Kruka zabiła naszą siostrę, zniszczyła jej ciało i wyrwała jej Serce! – Krzyknęła, a dźwięk ten był przeszywający głowy i... umysły.
I nawet jej drzewo umarło... – Szepnęła przez cisnące się łzy młoda driada, przytulając nasionko do piersi.
To dlatego jesteśmy tu dzisiaj. – Brzozowa driada miała mniej przyjemny, zachrypnięty głos. I nawet echo Milknącego Szeptu nie było w stanie tego stłamsić.
Chcemy wychować te pisklęta. Tazahar już nie wróci... Ale możemy sprawić, by w jej miejscu żyło inne życie! Nawet jeśli krótsze i bardziej ulotne...
Dlatego chcemy trzech. – Kształtna driada przerwała w złości pełne nadziei słowa młodszej towarzyszki.
Być może da się uratować to nasionko...
Wtedy wypowiedziała się i Skrwawiona Łuska. Jej słowa wywołały mieszane emocje u driad. Zwątpienie, złość, żądza sprawiedliwości.
Zapominasz, że mamy te młode w naszej mocy. – Warknęła driada starszego drzewa. – Nie potrzebujemy gasnącego życia, ani waszej łaski, ani tym bardziej matki. Ani tym bardziej zabijania matek. Jak w ogóle śmiesz... – Nie dokończyła.
Smoki zapomniały, że driady miały zakładników. Płomienny krzyknął. Mahvran, Obłędny, Griko otwarcie je wyśmiali. Choć reakcję Griko można było jeszcze zrozumieć... Tylko Zatracony spróbował załagodzić swoje słowa. A potem Zwierzchni im zagroził.
Milczeć! – Wrzasnęła oliwkowa driada. Dźwięk poniósł się po Skałach Pokoju. Werżnął się w głowy smoków, powodując bóle głowy. Podniosła w groźbie dłoń, ale młodziutka driada położyła na ramieniu przyjaciółki dłoń, pogłaskała ją, starając się uspokoić, przyciskając wciąż nasionko do piersi drugą ręką jak najcenniejszy skarb.
Jeżeli wypowiecie nam wojnę, wszystkie lasy odpowiedzą na to wyzwanie. – Powiedziała najwyraźniej najstarsza z obecnych tu istot. Choć miała szklane oczy, jej głos był najspokojniejszy i najmniej czysty ze wszystkich. Być może to jej obecność sprawiła, że skończyło się teraz tylko na wrzasku.
Tymczasem Griko i Scorpia wciąż byli uwięzieni. Dokładnie w miejscu, w którym wcześniej siadali. Ale... korzenie na ich łapach... nieco popuszczały. Dlatego też Scorpia mogła zacząć próbować wyważać korzenie, ale w efekcie tego starła sobie kilka łusek na barku.

//+2ST do rzutów na magię – ból głowy – do odwołania, proszę nie raportować żadnej choroby.
autor: Milknący Szept
23 sie 2019, 22:25
Forum: Nisza Zadumy
Temat: Pusty Piedestał
Odpowiedzi: 194
Odsłony: 10039

Skrwawiona Łuska, według Szeptu, mówiła trafne rzeczy. Była spokojna, zrównoważona. Potrafiła być smoczycą wartą respektu i podziwu. Szkoda, że nie chciała taką smoczycą być na co dzień. Zbliżyła się do smoczycy i Kaltarela.
Jeżeli potrzeba będzie przynęty... Cóż, starość pozwala na robienie różnych głupstw. – Uśmiechnęła się łagodnie, lecz z charakterem. Było wiele anomalii... I z jakiegoś powodu nie była rozczarowana, zła, ani zagubiona po tym, jak bóg powiedział, że wchłonął barierę. Stada były silne, a ona... ona uważała, że Kaltarel odbębnił swoją karę, że powinien stąpać pomiędzy swoimi bożymi braćmi. Może dlatego, że uważała, że rodziny powinny być całe.
A jej bogowie... przynajmniej z tego co słyszała, byli rodziną.
Jej dzieci nigdy tego nie wybaczą.
Wodni i Ziemni zostali na Skałach Pokoju. Mogli zbadać już ciało Dzikiej Gwiazdy i dostać kilka odpowiedzi. Nie jestem łowcą, ale dorównuję im gdy należy wykazać się bystrością spojrzenia. Mogę pójść śladem tej istoty i odkryć jej źródło, o ile pył się już nie rozwiał. Najważniejszym pytaniem jest gdzie szukać iskier, aby ubiec te nadśmiertelne moce. – Odetchnęła głęboko. – Gdy to wszystko się skończy, Kaltarelu, czy istnieje sposób na przywrócenie ciała Dzikiej Gwieździe? Czy istnieje odpowiednio godna zapłata? – Równowaga, równowaga, handel między bogami a śmiertelnymi... Czy Dzika Gwiazda powie jeszcze tych kilka słów, które chciała przekazać...?

Wyszukiwanie zaawansowane