Znaleziono 25 wyników

autor: Kryształowy Kolec
19 mar 2019, 20:36
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Las
Odpowiedzi: 601
Odsłony: 91369

– Spoko, to tylko kaszel.
– To tylko jakieś czarne gluty, nic wartego zmartwień.
– Spoko, to tylko trochę krwi, przeżyję.
Te i tym podobne wymówki Dagny wmawiał sobie i innym, do momentu, aż z pyska zamiast słów zaczęło wydobywać się skrzypienie i ataki krwawego kaszlu. Musiał złapać jakieś choróbsko podczas tej zimy. Bogowie, dlaczego pod tym magicznym dzbanem zwanym barierą było tak zimno!
Miał przy tym wrażenie, że jego mistrz był jakoś tak mnie poirytowany, od kiedy Dagny stracił głos.
Pewnie było to zbieg okoliczności.
Na „szczęście” rzyganie krwią było na tyle widoczne, słyszalne oraz wyczuwalne, że choroba różowego smoka została zauważona, a ten otrzymał rozkaz, by w końcu odwiedzić uzdrowiciela, na przekór skrzypiących protestów.
Dagny nie lubił uzdrowicieli.
Znaczy, nie żeby z tą profecją było coś nie tak.
Miód pitny przez nich produkowany był słodką, cudną trucizną, ich przesączona ziołami woń była bynajmniej nęcąca, a Sztuka leczenia ran była naprawdę szlachetna. Ale, coś w samej obecności uzdrowicieli było nie tak. Wzbudzali w Dagnym to obce, ponure uczucie, jakby wstyd.
Nie lubił tego uczucia.
Tak więcej też nie lubił uzdrowicieli.
Ale cóż, chyba lepiej trochę się pomęczyć, niż umrzeć wypluwając sobie wnętrzności.
Poddał się więc woli mądrzejszych i udał się na spotkanie z uzdrowicielem, do Dzikiej Puszczy. Wygodnie, że akurat tam, bo w końcu to jedyny teren jaki jakoś kojarzy!
W ciszy, przerywanej co jakiś czas skrzypiącym kaszlem, towarzyszył Midare z powietrza. Znaczy, o ile towarzyszeniem można nazwać latanie w sporej odległości i nie zmieniania żadnego słowa.
Chociażby przywitania...

Dobra, może było to bardziej niekryjome śledzenia,ale przepraszam bardzo, komunikatywność jest trudna gdy nagle traci się głos!
Wylądował na jednym z wyższych drzew, ale szybko zeskoczył na ziemię, czując, że gałęzie nie będą w stanie go utrzymać. Znajdując się już na dole mógł w końcu zidentyfikować brązowy kształt, który zauważył z powietrza. Znaczy, próbował go zidentyfikować.
Bo, no, co to jest?
Kształtem i rozmiarem trochę taki barierowy smok, chociaż chyba mniejszy od przeciętnego. Skrzydła miał, ogon miał, ale no... Pierwsze miało pióra, reszta miała futro? Dagny nigdy wcześniej nie widział takiego stworzenia! Ale nie było groźne, skoro Midar zachowywał się swobodnie w jego obecności. Dagny podszedł bliżej, z wysoko uniesionymi uszami, węsząc. Pachniało to trochę jak Lisia łowczyni. Więc było to z tego całego Cienia? Może czyjś towarzysz? Albo może jakaś manifestacja?
Próbował jakoś do tego przemówić, ale zamiast słów z pyska wyszło mu tylko jakieś trzeszczenie.
Ah, bez sensu.
Usiadł więc, ciasno przykrywając się gradientowymi skrzydłami, czekając na uzdrowicielkę.
Miał nadzieję że nie zachowa się w stosunku niej jakoś niefajnie, ale wiedział, że podczas całego zabiegu będzie spięty niczym żbik w klatce. O, chyba że nafaszeruje go chmielem. Nad tym można pomarzyć...


~~Zapalenie płuc~~
autor: Kryształowy Kolec
08 mar 2019, 2:27
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 86118

Mięso, skarb, który Dagny skrzętnie chomikował na okazję taką jak ta. Przez wiele dni od odczucia głodu przetrzymywał się, pozwalając, by ten stawał się coraz bardziej męczący. Wręcz osłab przez to!
Po cóż się tak męczyć, po cóż głodzić?
A no dla tego wspaniałego uczucia, które rozpływało się przez całe ciało wraz z pierwszym kęsem.
Tak, Dagny specjalnie czekał. W końcu to nie tak, że po prostu miał problemy z uzbieraniem jedzenia...
...
Tak, Dagny dobrał się do zachomikowanego mięsa(3/3) nieznanego pochodzenia. Kompletnie nie pamiętał skąd je zdobył ani do jakiego zwierzęcia pierwotnie należało, ale nie miało teraz specjalnie znaczenia.
Nawet czuły smoczy język nie pomógł w identyfikacji mięsa. Miast jakiegoś konkretnego smaku z każdym kęsem kubki smakowe krzyczały jedynie o przepyszności posiłku. Samiec łapczywie rozrywał mięso szczękami, starając się jak najszybciej zapełnić zasuszony żołądek. Po niedługiej chwili pałaszowania z mięsa pozostały jedynie skrawki tkanki, która była za mało istotna by martwić się jej stratą. Nie przejmując się sprzątaniem Dagny bekną donośnie, po czy odleciał w stronę stadnych ziem.
(Zt)
Czekało go jeszcze trochę czasu.
autor: Kryształowy Kolec
25 lut 2019, 19:55
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 8770

Oh. Więc lizanie ślepi pomogło!
Ale trochę zastanawiające. Takie klątwy nie brzmiały jak coś, co można od tak ściągnąć.
Czy ta obca siła nie była po prostu jakimś złośliwym duszkiem? Problemy narobić narobiła, ale chyba poważnej, trwałej krzywdy nie wyrządziła, skoro od tak można było zająć się tą całą klątwą.
Chociaż to nie był koniec ich zadania, prawda?
Nie miał zielonego pojęcia, co powinien teraz zrobić.
Dagny posiadał naprawdę wiele zalet. Urodę, charakter... coś tam jeszcze. Gdyby duchy obdarzyły go jeszcze nad smoczym intelektem, to to byłoby już za dużo!
Wzruszył skrzydłami na pytanie Inurta.
– Ja o niczym nie wiem. Może tamta dwójka coś znajdzie? – Był dopiero od niedawna w stadzie, więc nie był najlepszym źródłem informacji, co się tam dzieje. Szczególnie, że mieszkał na drzewie dość oddalonym od innych smoków.
– W sumie dziadku, to czy nie pamiętasz niczego dziwnego, nim poszedłeś spać? Czy może czułeś zapach, podajże, palącego się drzewa? – Usiadł na ziemi, nie do końca widząc, co powinien zrobić. Czuł się wręcz trochę bezużyteczny. Może powinien dolecieć do tych piskląt, co udały się do groty tego staruszka?
autor: Kryształowy Kolec
21 lut 2019, 20:41
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 8770

Kurcze, trochę żałował że nie zdarzył zgłosić się do tych, co udawali się na poszukiwanie źródła tego całego problemu. Stanie i usługiwanie stary, niedołężnemu smokowi nie brzmiało jak dobra zabawa. Ale cóż, jako tako był jedynym „dorosłym” w tej całej drużynie. Chociaż tutaj siła jego mięśni, jakże silnych, nie będzie chyba potrzeba. A szkoda. Dobrze byłoby w końcu jakoś się wykazać.
Tutaj natomiast... nie do końca wiedział co zrobić.
Szczególnie, gdy Inut zaczęła lizać gałki oczne staruszka.
– Em, co ty robisz? – Zapytał pisklę, które poczęło lizać ślepia chorawego samca.
Pokiwał głową gdy reszta dzieciaków z jego drużyny postanowiła udać się do groty pacjenta. Dobry pomysł.
Zastanowił się tylko, czy puszczanie tych dzieciaków samych na pewno było dobrym pomysłem.
Oh, cóż, raczej sobie poradzą.
autor: Kryształowy Kolec
17 lut 2019, 3:26
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XIII
Odpowiedzi: 161
Odsłony: 8770

Dagny stał oszołomiony.
Tyle nowych zapachów i pysków! To pierwsze, jak wszystko na wolnych stadach pachniało jakoś znajomo. Trzy smoki skojarzyły mu się z Lisią, więc od razu uznał je za te Cieniste. Nie mógł się na ich napatrzeć. Każde z nich miało takie śmieszne grzywy, a dwójka calutka była pokryta futrem. Jakie te barierowe smoki były śmieszne! Ale do tego szczęściarze z nich. Takie futro musiało być cieplutkie. Dagny lubił ciepło.
Lubił też podróże. Lecz, jeżeli podróży towarzyszy przeciwieństwo ciepła, to ta traci swój urok.
Szczególnie kiedy trzeba iść z kimś tak wolnym. Dagny nie lubił być wolny.
Nie lubił też wykładów. A ponoć te całe spotkanie młodych było takim wielkim wykładem. Mimo wszystko postanowił pójść z gromadką ziemistych smoków i jedynie kilka razy westchnął ostentacyjnie, gdy .usieli przebyć całą drogę pieszo. Szedł bardziej z przodu, oczywiście nie mając pojęcia, gdzie i jak dojść. Na szczęście reszta musiała wiedzieć.
Dziwny ptak był... dziwny. W taki majestatyczny, piękny sposób. Ciekawe czy smakował równie egzotycznie co wyglądał... Ale hey, nie była to chyba zwierzyna więc nie powinien o tym tak myśleć. Postawa tego ptactwa biła czymś niezwykłym, Dagny nie potrafił określić czym.
Przystaną więc w pobliżu eskortowanego staruszka, rozglądając się po okolicy. Widział wiele smoków podobnych posturom, ale jako że wiele z nich mogła być po prostu dzieciurami. Doprawdy, smoki wolnych stad naprawdę były przerośnięte!
autor: Kryształowy Kolec
02 lut 2019, 23:40
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 91070

Idea społeczeństwa przedstawiona przez Strażnika wydawała się całkiem kusząca. Każdy miał prawo głosu, każdy miał prawo płynąć na los stada. Przemawiało to nawet do żywiołowego smoka, który z lekkim zdziwieniem przyjął to jako naturalny ustrój. Dziwnie, zważywszy na to że całe życie uczony był, chociaż z nijakim sukcesem, że to starsze smoki jedynie mają prawo decydować o losie stada, jak i jego mieszkańców.
Ugh, trudno trochę powiedzieć, bo jakoś tak przestał liczyć od kiedy opuścił swoje rodzinne ziemie. Znaczy, nawet tam nie specjalnie przejmował się wieki, księżyce odliczał tylko jak był maluszkiem, wyczekując momenty, w którym będzie dość dorosły na nauki. Gdy w końcu do nich dostąpił, to nawet przez chwilę nie myślał nad swoim wiekiem.
Stojąc wyprostowany począł zginać pojedyncze palce, odliczając. Jestem to od.. czterech? Bądź sześciu księżyców? Więc to powinno dawać...
– Dwadzieścia osiem księżyców. Oprócz szkolenia się na wojownika zajmowałem się, że tak powiem, kultywowaniem tradycji stadnych. W sensie, że jak były jakieś ceremonie czy święta to najczęściej pomagałem w przygotowaniach, albo i brałem udział w samych rytuałach. Na przykład, jako reprezentant ojca podczas obchodów Same... znaczy, Dnia Przodków? A co do życzenia... – To nie dość apodyktyczny ton głosu samca speszył Dagnego. To sama natura pytania! Strasznie intymne, strasznie prywatne. Ale coś mówiło chłopakowi, że raczej nie będzie w stanie zbyć tego pytania. Heh, musiał przyznać, ze bawiło go jego własne speszenie.
– Hahah... Cóż. Głównie chciałem prosić, by nasz Król przyjął mnie jako ucznia... – Albo i na kogoś więcej. Odwrócił speszony głowę, machając nerwowo ogonem niczym zestresowany kot. Zawsze tak reagował na myśl o ciemnołuskim. Znaczy, była to tylko fantazja, wiedział że Starsi znajdą jakiś haczyk w prawach, do tego sam Król miał pełne prawo odmówić, ale kurcze, on był zbyt wymarzony by o tym nie myśleć.
autor: Kryształowy Kolec
29 sty 2019, 2:36
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zagajnik
Odpowiedzi: 658
Odsłony: 88613

Przystaną przy drzewie, mniejszym od reszty, acz o grubych korzeniach, po czym zaczął odgrzebywać początkowo śnieg, potem ziemię. Po kilku chwilach poczuł, jak przebija się do kieszonki w ziemi, ukrytej pod jedną z gałęzi. Sięgnął do niej, by wyciągnąć jej jedyną zawartość; zmrożoną, skórzaną torbę. Trzymał ją tutaj, niechętny do ciągłego taszczenia jej ze sobą, oraz jako swoiste zabezpieczenie dla jedynie wartościowej własności, jaką posiadał. Mowa tu o żarełku! Zdążył już zapomnieć skąd wytrzasną te owocki , ale człowieku, jakże potrzebował tej zdobyczy. Były zupełnie zmrożone, co czyniło je idealnie świeże!.. Według Dagny.
Pierwszy owocek wrzucił sobie do pyska, bez ceremonialnie połykając. Szybko jednak pożałował swej decyzji, gdy poczuł, jak zimno paraliżuje mu mozg. Stęknął, prychną niezadowolony, acz jakby olśniony. Nigdy by nie pomyślał, że smoczy żołądek łączy się bezpośrednio z głową. W końcu to dla tego czuł takie zmrożenie, nie?
Spróbował prędko rozgryźć owoce, kły jednak buntowały się na samą myśl zatopieniu się w czymś tak zimnym. Potrzymał więc trochę w pysku, pozwalając, by ciepła ślina i język natopiły owoc, aż w końcu mógł miażdżyć go bez dyskomfortu. Z następną porcją zrobił tak samo i z zadowoleniem stwierdził, iż jest pełnym. Nie kwapił się by posprzątać resztki po swoich wykopkach, a jedynie zawiesił torbę wzdłuż szyi, po czym opuścił to przyśnieżone miejsce, które przez pewną nazywał domem.
autor: Kryształowy Kolec
26 sty 2019, 2:17
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5710
Odsłony: 239595

Kod: Zaznacz cały

[size=11][color=#f7b3a1][b]Płeć:[/b][/color][color=#d292b2]  Samiec[/color]
[color=#f7b3a1][b]Najważniejsze cechy wyglądu:  [/b]
Łuski o kształcie liści klonu
Skrzydła błoniaste, przypominające kształtem motyle
Dwie pary łap
Kolor oczu:[/color][color=#d292b2]  Fioletowe [/color]
[color=#f7b3a1]Dominujący kolor smoka:[/color][color=#d292b2]  Różowy[/color]
[color=#f7b3a1]Znaki szczególne smoka (max 15 słów):[/color][color=#d292b2]  Kołnierz z odstających łusek wokół szyi i na zadzie.[/color]
[color=#f7b3a1]Zieje kwasem [/color][/size]
♣ Aktualizacja ♣
autor: Kryształowy Kolec
16 sty 2019, 1:03
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 80121

Zastygł na chwilę, stojąc w napiętej pozie, z pół otwartym pyskiem i pustym wzrokiem. Potrzebował chwili do zastanowienia się, co rzadko kiedy robił. Na przykład nigdy nie zastanawiał się nad wiarygodnością Pieśni Wolnych Stad. Opowiadała ona o miejscu wolnego od niebezpieczeństwa, o jego szlachetnych mieszkańcach oraz o wielkich stadach trzody, która nigdy się nie kończyła. Teraz całe te pojęcie wydawał się... naiwny. Dziwny. A jeszcze dziwniejsza była reakcja samego Dagnego. Właśnie zrozumiał, że to, czego szukał, to, co było jego celem, dla którego przekonał się do opuszczenia rodzinnych stron najpewniej nie istnieje. Powinien chyba być załamany. Powinien kwestionować, kłócić się. Uznać, że się pomylił, może to są drugie wolne stada? Gniewać się na starszych, że źle przetłumaczyli zew?
Samiec nie czuł żadnej z tych rzeczy, a szczerą akceptację. Wsłuchiwał się teraz w okolicę. Nie minęła nawet chwila, a ta zaczęła grać. Hah, nie, to błędne rozumowanie. Ona grała zawsze, lecz jej melodia, choć wyraźna jak nigdy, zlewały się z niezauważalnie z dźwiękami natury. Pieśń, która od pisklaka męczyła Dagnego tutaj, chociaż i najwyraźniejsza, była dla niego kojąca. Niczym pogrzebana kołysanka uzdrowiciela.
Otrząsnął się, nie pozwalając sobie na odpłynięcie w to uczucie. Może miłe, może kojące, ale nie lubił go. Jego pysk zawsze wtedy zaczynał uśmiechać się w ten dziwny, delikatny sposób, a ślepia coś łagodniały. To nie w jego stylu! Dagny Mocodzierżca mknie przed siebie ze śmiechem na pysku i błyskiem w oczach! Albo Dagny Złoty Błysk. Ugh, imiona były trudne do wymyślania.
Ah, nie, dość zamyślania się na jeden dzień. Przecież nie był tu sam! Zerknął na Zaranną, upewniając się, czy nie odleciał na zbyt długi czas.
– Wiesz, w sumie to czuję się oszukany. Nie przez ciebie, oczywiście!
Podszedł do ściany wąwozu, szukając czegoś ślepiami.
– Bo widzisz, staruszkowie opowiadali mi o tym miejscu. – Uśmiechnął się, znajdując odpowiednie miejsce.
– No i tak trochę czuję się oszukany. Miało być bezpiecznie, miało być żarełko, miały być fajne smoki. – Zaczął wspinać się po stromej ścianie, chwytając za wystające korzenie chwytnymi skrzydłami, aż znalazł się bliżej Zarannej. – Przynajmniej to ostanie się zgadza. – W końcu mógł przyjrzeć się bliżej swojej rozmówczyni, co trochę zmniejszyło jego zawadiacki uśmiech. Ona była duża. Za duża. Na dole mógłby sobie myśleć, że to kwestia perspektywy. A teraz to wyglądał przy niej jak dzieciak! To wielka niedogodność, gdyby mieli kiedykolwiek zawalczyć. Różowe ślepia zaiskrzyły złotem, gdy spojrzał na pierś samicy.
A jak już pro po walki jesteśmy.
– Uuu, racja, mówiłaś. A jak je zdobyłaś? Trudno było? Pewnie trudno, w końcu inaczej nie pozostałby na stałe. – Chyba coś o nich wcześniej wspomniała, ale wtedy był już zbyt pochłonięty myśleniem. Wskazał na jedną z większych blizn. – Po czym to? – Zachowywał się niczym pisklak widzący błyskotkę, no ale czy tym właśnie nie były blizny? Ozdabiały one ciało smoka, świadcząc o jego ciężkich walkach. Z jednej strony Dagny marzyłby kiedyś pochwalić się własnymi, ale z drugiej strony, gdyby tak zostać wielkim wojownikiem, ale bez jakiejkolwiek blizny? Brzmi równie wspaniale!
Ogarną się jednak, nie pozwalając, by ekscytacja zupełnie go pochłonęła. Chyba zadała mu pytanie, nie.
– A, że król? Noo tak, to przecież przywódca daoine. – Domyślając się, że definicja tego słowa może być inna pod barierą, zaczął gestykulować skrzydłami, jakby układając kulkę czy pudełko. – Ludu, rodziny, królestwa. On decyduje o wszystkim, o czym nie decydują staruszkowie bądź Trójeczka. I ciekawią mnie te wszystkie Wody, Ognia, Życia i Błocka, ALE. – Ostrożnie, łamiąc zasady przestrzeni osobistej dotknął pazurem większą bliznę samicy. – To pierwsze.
autor: Kryształowy Kolec
23 gru 2018, 1:46
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 91070

Dagnemu nie umknął subtelne drgnięcie grzbietu brązowego smoka, wciąż nieznanego mu z imienia.
Może coś mu przypomniał albo to przez tę pogodę.
Tak, zdecydowanie to drugie. Dagny sam miał ochotę pójść gdzieś zaszyć się w jakimś cieple. Trochę żałował, że nie zaprał z drzewa futer. Ale kto by pomyślał, że pod barierą zimowa pora będzie tak nieznośna.
Przytakną, nie ukrywając radości. Ten samiec brzmiał, jakby znał się na rzeczy! Wskazywała na to jego odpowiedź, która była kompletnie niezrozumiała dla chochlika. No bo... pieśń mówiła o miejscu. Nie społecznościach, chociaż te zdawały się jej częścią. Ale pewnie to była jakaś skomplikowana przenośnia, wymagająca pewnego zastanowienia.
Chociaż musiał przyznać, że było to już trochę bez znaczenia.
– Tak, można tak powiedzieć. Pieśń jest tutaj kojąca, wszechobecna, ale nie zagłuszająca. Wiem więc, że to tutaj jest moje miejsce. – Usadowił się na ziemi, okrywając ciało skrzydłami, by jako tako chronić się przed chłodem. Nocą, gdy ten był zbyt doskwierający, muzyka rozbrzmiewała w szumie traw i wiatru, odganiając wszelkie wątpliwości z głowy chłopaka. Tak samo, gdy głód i nuda zaczynały kierować jego myśli w bardziej... ciemną stronę. I tak te było w rodzinnym lesie, lecz tam muzyka była cichsza, ale i bardziej nęcąca.
– Dokładnie. Oprócz niego istnieje jeszcze funkcja doradcy. To jakby zastępca króla, ale gdy samego króla wybiera się za... charakter przywódczy, doradcą staje się najmądrzejszy smok w okolicy. Nie wiem, jak starsi to wybierają, ale oni mają zawsze rację więc... O, właśnie! – Machnął ogonem, uderzając łapą w ziemię do taktu. – Są jeszcze starsi. To wszystkie najstarsze smoki w stadzie, ale to one decydują kto zostanie i zastępcą i przywódcą! Ale jak wybiorą, to muszą się już go słuchać. Jedynie Trójka może mieć jeszcze coś do powiedzenia. Ale starsi się nie mylą co do smoków, więc nigdy nie słyszałem, by musieli interweniować. – No, może dlatego, że widziałem w życiu tylko jednego króla, ale hej, niektóre z tych smoków pewnie przeżyły z kilku!
autor: Kryształowy Kolec
20 gru 2018, 22:23
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 86269

Zaniemówił, z wyraźnym szokiem na pysku. Przełknął truskawkową miazgę, którą rozdrabniał w pysku
– Co?
– Harpię. –
Przeniósł pazur w kierunku, w którym Rimi bawiła się śniegiem. – Ona.
Wstał i odszedł na kilka kroków, po czym odwrócił się do samicy, machając przez chwilę skrzydłami
– Harpia, latające paskudztwo, pokonane przez... – Ponownie wskazał na liska. Tym razem użył oboje skrzydeł, dla podkreślenia dramatyzmu. – Ten kłębek puchu... – Woah. To było niezwykle trudne do uwierzenia. W rodzinny stronach nie było wiele zagrożeń, ale słyszało się o harpiach. Prawie tak wysokie, jak smok. Latające, skrzeczące. Ponoć najstarsze potrafiły używać Sztuki! Ale cóż, może tutaj są mniejsze i głupsze? Nawet jeśli to i tak wspaniały wyczyn. Powrócił wzrokiem na Kitę, po chwili podskakując ku niej. – Byłaś przy tym, widziałaś? Możesz opowiedzieć? – Nie próbował ukrywać ekscytacji. Dagny pałał ją do wielu rzeczy. Do spania, jedzenia, latania, oddychania, ale do walki to w chyba najbardziej! Szczególnie że ostatni sparing miał jeszcze w rodzinnym lesie.
Opowieść o epickim starci liska z latającą maszkarą mogłaby rozbudzić ogień w trzewiach, za którym to Dagny tak tęsknił. Bo przecież słuchanie opowieść to prawie to samo co ich przeżywanie! No, chyba że są przydługie. Trudno wtedy skupić uwagę i nie uciec gdzieś myślami. Ale ale, coś takiego nie ma prawa wystąpić podczas opowieści o walce!
Uśmiechnął się zawadiacko, po czym wręcz wybuchnął śmiechem.
– Mówisz dokładnie jak ona. Znaczy, w inny sposób, ale treść ta sama. Kurcze, aż trudno mi teraz uwierzyć, że jakikolwiek smok miałby być tutaj niefajny. Nie, kiedy wszystkie spotkane z rzędu smoki były dla mnie miłe. A i do tego. – Przybliżył się trochę do Lisiej, by powęszyć ją. – Jesteście z innego stada, prawda? Pachniecie inaczej. – Znaczy, każdy smok pachnie inaczej, ale te żyjące na podobnych terenach zwykle dzielą zapach. Przez to Dagny wyczuwał w smoczych pewne podobieństwo, ale to samo podobieństwo miała tutejsza trawa i ziemia. Zapach Wolnych Stad. Ale było to jedyne podobieństwo, więc coś musiało być na rzeczy.
– Wracając do twojego pytania... – cofną się o krok. – dziękuję za troskę, to nie jest tak źle... Znaczy dobra, jak widać trochę głoduję i w ogolę tak nudno samemu, ale to chyba jeszcze niedługo. Bo widzisz, planuję dołączyć do któregoś z daoine! Znaczy, stada. – Ciągle miał problemy z przyzwyczajeniem się, że smoki nazywają tutaj swoją społeczność per stado. To tak trochę jakby porównywać się do zwierząt! Może łatwiej będzie, jeśli zacznie myśleć o tym, jak o plemieniu? – Tylko no, nie wiem jeszcze którego. Nim podejmę jakąkolwiek decyzję, chcę poznać wszystkie możliwość. – Westchnął zawiedziony, kładąc po sobie uszy. – Co nie jest łatwe, kiedy nie wiesz jak znaleźć inne smoki. Z używaniem Sztuki u mnie słabo, a nie chcę przypadkiem wejść na ziemię jakiegoś plemienia, bo boję się, że mnie zaciukają. A jakże byłaby to strata dla bariery! – Kolejne westchnięcie, tym razem bardziej dramatyczne, chociaż samiec nie mógł powstrzymać cieniu uśmiechu.
– Dzisiaj jednak mam szczęśliwy dzień, bo widzę się z tobą, pierwszym smokiem poza Zaranną, do tego, jeśli się nie mylę z innego stada. Chciałabyś może co nieco o nim opowiedzieć? – Zapytał bezceremonialnie, po czym rozsiadł się wygodnie na ziemi, podwijając łapy pod ciałko i przykrywając się motylimi skrzydłami, czekając na odpowiedź towarzyszki. Musiał przyznać, że ją lubił. Co prawda nie byłoby osoby, której by nie lubił, ale ej, wszystkie charaktery miały swój urok. Kita jednak posiadała to coś, ten typ mówienia i radosne uosobienie, które przypominało mu o domu. Podobnie i Zaranna, ale kiedy tamta przypominała mu zawadiackich wojowników, to Kita była niczym jego rówieśnicy, z którymi ćwiczył, by zostać wojownikiem.
autor: Kryształowy Kolec
20 gru 2018, 14:42
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 80121

Odpowiedział chichotem na wspomnienie o gołębiach. Przypomniało mu to jego pierwszego „polowania", jeśli można było to tak nazwać. Iskra jednak mówiła o czymś ważnym, więc Dagny jako tako postarał się skupić.
Co nawet się udało?
Raczej nie zdoła powtórzyć słów Zarannej, ale nie będzie się już dziwił, słysząc te śmieszne imiona.
Samiec nigdy nie należał do smoków, umiejących pałać uwagą podczas nauk. Znaczy, podczas tych przypominających wykłady. A wyjaśnienia Iskry troszeczkę mu się z tym skojarzyły. Były naprawdę informacyjne i zwięzłe, ale jakoś miał problemy z ich przyswojeniem. Chociaż, skoro u niego nie było takich rzeczy, to może jest po prostu nieprzyzwyczajony? Tak, to może być to.
– Dobra, rozumiem to, chyba? – Wszystkie smoki, które są ogarnięte nazywają się tak samo. Nie, chwila, bez sensu. Jej imię było tylko przykładem. A właśnie, ciekawe, dlaczego Zaranna Iska. Sama je sobie wybrała? – Znaczy, że sami sobie te imiona wybieracie?
Oh.
– O, to ja też muszę sobie jakieś wymyślić?! – Przecież nie może pozwolić, by ludzie brali go za pisklaka czy obiboka! Znaczy, no może trochę jest tym drugim, ale to z przyczyn zewnętrznych!
– Ej, a wasz król też ma jakieś śmieszne imię? – Biorąc pod uwagę fakt, że te całe Łuski i Kolce sugerowały istnienie swoistej hierarchii, to nie zdziwiłby się, gdyby wyróżniali czymś króla. W końcu to taka najważniejsza postać wśród daoine!
Zmarszczył ze zdziwieniem brwi. Jakie paskudy? Dziwne, przecież tu nie powinno być żadnych zagrożeń. Może to są jacyś pasterze, którzy upewniają się, że stado nie ucieknie przez barierę? Nawet jeśli, to i tak nie rozumiał, dlaczego mieliby się denerwować. I co miałby powiedzieć innemu stadu? Albo jakiemukolwiek? Przecież to są zwierzęta.
Dalsze słowa samicy jeszcze bardziej pogłębiły konsternację na pysku chłopaka. To wszystko wydawało się... dziwne. Jakby niepasujące do siebie nawzajem.
– Dołączyć do stad? Smo.. – przerwał jakby w chwili nagłego olśnienia. – Ooo, chwila. To to Wolne Stada są od smoczych stad? – Zerwał się zaskoczony na równe łapy, szeroko wytrzeszczając ślepia, patrząc w stronę stojącej wyżej Zarranej. To dla tego mówiła wcześniej, że jest łowczynią stada zieleni! Czy ziemi.
Bez znaczenia!
autor: Kryształowy Kolec
15 gru 2018, 20:08
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 91070

Samiec więc podążył za brązowym smokiem, zawieszając się skrzydłem na gałęzi, schodząc na coraz niższe, aż w końcu skoczył na ziemię, spowalniając upadek rozłożonymi skrzydłami.
Będąc już na ziemi mógł w pełni przyjrzeć się swojemu towarzyszowi, który był... za duży. Ale to chyba cecha wszystkich smoków pod barierą. Chociaż z pewnych stron nie była to wcale wada. Rozmiar zwiększał swoistą aurę siły wokół brązowego samca. Który, co trzeba było przyznać, był całkiem niczego sobie. To zimne, przeszywające spojrzenie, ten hełm, bardzo atrakcyjnie wyglądał z kształtem pyska. Mógłby być jedynie trochę mocniej umięśniony, ale Dagny widział siłę drzemiącą w tym ciele. Zastępca Ziemi musiał być wojownikiem, albo przynajmniej był na tyle silny, by móc aspirować do tej roli. Dagny uniósł brwi z podziwem. Kiedyś wyzwie go na pojedynek!
– Nah, nic z tych rzeczy. Chociaż ostatni przykład jest najbliższy. – Usiadł na zadzie, czując, jak jego tylne łuski uginają się bądź też wbijają w glebę. – To była moja decyzja. Odwlekała ją jedynie wizja pierwszej dorosłej walki, ale jak ją przegrałem to już nie było powodu, by ignorować Zew. – Ah, no tak. Tutejsi mogą nazywać to w inny sposób. – Wiesz, to dziwne pragnienie dążenia do czegoś, nawet jeśli wydaję się to bez sensu. Starsi odkryli go u mnie jak miałem 10 księżyców. U mnie przypominało to piosenkę, która skojarzono z pieśnią o Wolnych Stadach. I to w sumie przez nią tu jestem. – Przez całą tłumaczenie gestykulował końcówką ogona, kręcąc nią w powietrzu, szczególnie gdy próbował wyjaśnić istotę Zewu, co nie szło mu najlepiej. Cóż, szczerze to przysypiał, gdy piastunowie mu to tłumaczyli. Nie był przecież ani jednym z nich, by pamiętać takie rzeczy!
– Dobra, więc może po kolei. – Zmienił pozycję siedzenia, podwijając pod siebie tylne łapy. – Więc urodziłem się w wielkim lesie dwa księżyce drogi stąd, na południowy wschód od tego pasma gór, ciągnącego się wzdłuż bariery na wschodzie. Ríosean Ekar, Stary Dwór Dębów? Powiedzmy. Quz mówił, że to z elfickiego. No więc w tym lesie żyjemy sobie my, Daoine Ekar. Opócz nas las zamieszkiwały jedynie trzy inne istoty. Trójka jest starsza niż najstarsze dęby. Pierwszy z nich to Maireachtáil, Szpetuch, patron wiedzy. Druga jest Gráinne, Matrona, patronka życia. No i jest jeszcze Omn, Harcownik, reprezentującego dzikość natury, mój tatuś! – Jak dokładnie, to dokładnie. – Istnieje zwyczaj, według którego smoki oddają jajo w podarunku jednemu z trójcy, na wychowanie. Zwykle daje się je Gráinne, ona kocha pisklaki! Szeptuchowi jest wybredny, ale wychowane przez niego smoki uważa się za najlepsze. No ale nikt nie daje Harcownikowi, bo niby dziki, szalony, dziecko pewnie porzuci albo zabiję z byle powodu. A tu niespodzianka, nie dość, że jajko przyjął, to nawet wychował!
– No, ale to tak sobie żyłem, szkoląc się na wojownika. W lesie nie było wiele drapieżników, więc głównie biłem się z kumplami. Pierwszy wojownik od Harcownik, byłoby zaj
.ebiście. Ale w końcu pieść stała się zbyt wyraźna, i trzeba było podjąć decyzję. Opuszczenie lasu wydawało mi się nie na miejscu, ale wszyscy mówili, że to naturalne, by podążać za Zewem. Więc uznałem, że zadecyduję po pierwszej walce. Tak mówimy na święto będące swoistym... rytuałowy dojrzałość? To chyba dobre określenie. Zwycięzca może poprosić króla o przysługę. Heh, było blisko, ale niestety nie miałem okazji o nic prosić.
– Pożegnałem się ze Starszyzną, która w sumie nie wydawała się mieć nic przeciwko, no i poleciałem za tekstem Pieśni Wolnych Stad. Była to pieśń religijna, która mówiła o teoretycznym raju, ale paru starszych przypisywało ją do realnego miejsca. No, mieli na swój sposób rację. Lokacja się zgadza, ale to tyle. –
Zachichotał, przypominając sobie bajki, w które jeszcze parę księżyców temu wierzył. – Trochę się zawiodłem. Miałem tu spotkać same miłe, cierpliwe smoki, oraz tytułowe Stada, będące niekończącymi się stadami bydła. Nie dość, że Stada okazały się stadami smoków, to i te smoki... – zerknął w stronę rozmówcy. – W sumie nieważne. – Musiał przyznać, że trochę się rozgadał. Ale cóż, dawno nie miał okazji otworzyć gębę do kogoś innego. Do tego wspominanie domu było całkiem miłe. Miał tylko nadzieję, że tyle informacji wystarczyło większemu smokowi.
autor: Kryształowy Kolec
14 gru 2018, 0:49
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 80121

Zachichotał na swoistą pochwałę.
– Nie takie rzeczy się jadło. Jak byłem mały połknąłem bursztyn, bo myślałem, że to utwardzony miód. – Pamiętał reakcję uzdrowiciela. Do dziś nie wiedział, czy bardziej martwił się o stratę kamienia, czy o to że pisklak będzie miał problemy zdrowotne. Nie został złojony tylko dzięki temu, kto się nim opiekował.
– Zaranna Iskra? – przekrzywił lekko pysk jakby zbity z tropu. – Jest to imię czy tytuł? – Imię powinno być przed tytułem, ale tutaj Iskra bardziej brzmiało jako imię. Chociaż mógł być to pełny, taki jak miał... król.
Oh, no proszę, czyżby rozmawiał z tutejszym odpowiednikiem? Iskra w sumie brzmiała interesująco. Dawała chyba więcej kreatywnych słów, z którymi można było ją połączyć. Wciąż, Król jednak od razu dawał do zrozumienia, o kim jest mowa.
O, chodziarz może pokazywało to, jak bardzo przywódcy są zżyci ze swoim ludem? Brzmi sensownie! Lud Dębu miał trochę inne podejście do tej sprawy, chociaż Szary Król i tak spoufalał się z każdym, ku zgryzocie Gwyn oraz innych starszych. Jak widać, nie ważne gdzie, przywódcy są tak samo spoko! Dagny więc nie czuł się w ogóle skrepowany.
Przytaknął łbem. Czyli od swoje przybycia przebywał tylko na Terenach Wspólnych. Wiele to wyjaśniało. Pewnie zwierzyna została tutaj już dawno temu wytrzebiona. Zrozumiałe więc, że powinien szukać jej w innych miejscach. Ta część była logiczna. Natomiast zmarszczył brwi, słuchając następnego zdania.
Zdziwiło go użycie stwierdzenia „nie lubią” w kontekście stad. Cóż, wydawałoby się bardziej, że ogólnie nie lubią smoków, bo te, no... je zjadają. Chociaż... może nie lubią obcych, ale lubią tutejszych? Może nie boją się ich przez zapach barierowych? Samiec powęszył powietrze dzielące go od samicy. Hmmm, może to to! Wyjaśniałoby też, po co ma pytać inne smoki. Musiał być to skrót myślowy, by poprosić o pomoc w upolowaniu stadne bydło! Ah, te barierowe smoki naprawdę były miłe. No, ale co się dziwić, skoro żyją w istnym raju?
– To, że jestem mniejszy od ciebie, nie znaczy, że nie poradzę sobie z byle bydłem! – Prychnął, słysząc zatroskanie Zarannej. Próbował brzmieć jak najbardziej oburzenie, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu na pysku. – I nie jestem ptaszkiem. Motylkiem, jak już!
Zastanowił się chwilę nad pytaniem smoczycy.
– Prawdę mówiąc, to trochę tak. Znaczy, pierwsza części. Nie, żebym miał jakieś trudności! – Doprecyzował, wzdychając po chwili. – Po prostu... tu jest nudno. Nie ma z kim się bić ani kurcze tańczyć. To trochę nienormalne żyć w taki sposób. – Spojrzał na Zaranną. – W sensie że samemu. Smoki w końcu to stworzenia stadne. – Na chwilę przerwał, wyraźnie zamyślony. Coś w całej wypowiedzi samicy zaczęło mu nie grać, trudno tylko określić co. – Ale w sumie, dlaczego ktokolwiek miałby się przyczepić?
autor: Kryształowy Kolec
12 gru 2018, 22:34
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 86269

Oho, wybawca właśnie przybył!
Dagny zrobił miejsce łowczyni, dreptając swoimi sarnimi nóżkami podekscytowany.
Widok zwierzęcego towarzysza dał samcowi dziwny pomysł, który szybko uciekł mu z łba. Czyżby to lis miał być świeżym mięskiem? Niee, raczej nie. Podejrzewał, że był to jakiegoś rodzaju duchowy towarzysz czy coś. Szary Król posiadał wilka strażniczego, więc pewnie to coś podobnego.
Z lekkim zaskoczeniem przyjął wiadomość, iż jego posiłkiem nie miało być mięso a ... owoce !
– Coo? – Spojrzał na Lisią z mieszanką niedowierzania i podziwu. – Owoce? W taką porę? – Przybliżył się do samicy, szepcząc jej prawie do ucha. – Jesteś pewna, że twój lis to nie Alaley w przebraniu? – Nie precyzując, czy był to jedynie żart, czy prawdziwe pytanie, samiec ukłonił się lisiemu towarzyszowi smoczycy, po czym rzucił się do pałaszowania.
Wpierw sięgnął po gruszkę. Mógł po prostu wrzucić ją sobie całą do paszczy, ale miast tego odgryzł spory kawałek, pozwalając, by lepki sok spłynął mu po pysku. Ah, jak tęsknił za tym smakiem. Dieta mięsna była spoko, ale odmiana czegoś słodkiego zawsze była mile widziana! Chapsnął jeszcze dwa razy, aż z gruszki nic nie zostało. Pozostałymi już się specjalnie nie delektował. Nie dlatego że były gorsze! Po prostu chciał jak najszybciej przejść do następnych owoców, którymi były ładne, dorodne nektarynki.
Chrup!
Oh, zapomniał, że mają w sobie pestki. Nie było to coś, z czym smocze zęby sobie nie poradziły, ale i tak uczucie czegoś twardego w pysku było trochę... niekomfortowe.
Wciąż jedząc przyjął pytanie Lisiej ze śmiechem. Cóż, o ile gwałtowne wypuszczanie powietrza nosem przy pełnej paszczy można nazwać śmiechem.
– Łoże estem przystojny...– przełknął –... i niezwykle tajemniczy, ale nie spodziewałem się, że krążą już o mnie legendy. – Wyszczerzył kły w szeroki uśmiech, wysoko stawiając szpiczaste uszy. – Ale rozumiem, że samotnicy nie są tu zbyt częstym widokiem? – W sumie powoli zaczynał rozumieć dlaczego. Mieszkał sam, pozbawiony praktycznie kompanii innych smoków, a jak już się z jakimś kontaktował, to tylko w sprawach jedzenia. Nieee żeby było to takie złe. Darmowa wyżerka zawsze spoko. Brakowało mu tylko trochę wspólnych polowań. Oraz pojedynków. Pewnie już dawno wypadł z formy. Dagny sięgnął po truskawkę. Ciekawe, czy jego paczka dalej trenuje.
O, to też było pyszne. Ale trochę w inny sposób. Taki kwaskowaty. Tutaj już specjalnie się nie grzebał, wrzucając całe truskawki do pyska, rozgryzając je na czerwoną miazgę.

Wyszukiwanie zaawansowane