Znaleziono 30 wyników

autor: Marmurowa Łuska
22 kwie 2017, 13:45
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie X
Odpowiedzi: 84
Odsłony: 4805

Nie wszystkie słowa się jej podobały, nie wszystkich smoków. Jednak były wypowiedzi, którym mogłaby skandować. Niektóre smoki miały wiele, według niej racji, choć nikt nie podzielił jej poglądu tak, by się z nim pokryć. To było... dość ważne przeżycie. Zrozumiała, że każdy smok nie tylko ma własny punkt widzenia, ale rozumie wszystko inaczej. Postrzega inaczej. Nie z innego miejsca... ale inaczej. Zrozumiała, że zgody nigdy nie będzie. Będą tylko ustępstwa. Spojrzała na Zaraźliwą. Miała dużo racji. Była to wypowiedź, która delikatnie zmieniła postrzeganie Perły. Wojny być... muszą. Tak, będą. Było to pewne. Zatem... niech mają chociaż dobry cel. Chociaż tyle. Wojna była czymś, co uczyło smoki. Przynajmniej niektóre. Szkoda, że tylko niektóre...
Zastanowiła się nad słowami, których podjął się Oprawca. Na temat wojen, ras inteligentnych. I tego, że to, co zaproponowała to tylko inny podział na "my" i "oni". Czy jednak... – Walcząc z równinnymi moglibyśmy torować drogę innym smokom. My jesteśmy tu bezpieczni i mamy swoich poza barierą, którzy bezpieczni nie będą nigdy. Rasy posiadające skrzydła i północne będą prześladowane zawsze, gdy będą chciały odnaleźć azyl, o ile w ogóle ktoś o nim słyszał poza Stadami. Celem równinnych jest po prostu zabicie nas. Są... pogrążeni w agresji i nienawiści. Przynajmniej tyle zrozumiałam. To Smoki Naszych Stad mogą stworzyć ruch oporu wobec tego. Wywalczyć swobodę, dzięki której wszędzie można byłoby poczuć się dość bezpiecznym. Nikt nie zna liczebności Równinnych, prawda? Z opowiadać, jakie słyszałam Równinni są podli nawet dla siebie nawzajem i dla swoich piskląt. Nie byłoby warto walczyć... za swoje przekonania, za lepszą przyszłość z takim wrogiem, z nemezis, zamiast ze sobą? – Zapytała i odetchnęła głęboko. Wydawało się jej, że smoki bały się wyjść na zewnątrz. Że bały się otwartej bitwy – i słusznie, bo byłaby ona bezsensowna. Jednak Równinni są rozproszeni wokół Całej bariery. I z pewnością grupy odłączają się od hord. Choćby po to, by polować. To mogłaby być ich szansa. Lecz "jest ich dziesięciokrotnie więcej", "mamy barierę"... To nie powinno tak wyglądać. Stada skłócają się, w porządku. Jednak wywołują wojny, które wcale nie przygotowują ich do innych bitew, prawdziwych. Może Smoki Wolnych Stad... Smoki Zamkniętych Stad zareagowałyby lepiej, gdyby wdarł się tu wróg. Jednak ich aspiracje były jednakie. "Bądź siłą Stada i broń je... przed innymi Stadami." Nie spodziewała się usłyszeć odpowiedzi na te pytanie, po prostu się nie spodziewała. Poza tym wciąż było kontynuacją poprzedniego pytania, a było coś jeszcze, co ją interesowało.
Proroku, czy możesz opowiedzieć nam o największych Czarodziejach, Wojownikach, może też najsprawniejszych Łowcach i Uzdrowicielach, którzy pojawili się w przeszłości stad? Przytoczyć ich historie, jeżeli są tobie znane? Na razie wiemy o Nieokiełznanych Wodach Oceanu i tobie. Nie było innych, którzy osiągnęli taki pułap umiejętności, że przeszli do historii? Żadnych innych do naśladowania wzorów? – Choć wzór... wciąż był pojęciem względnym. Czy siła przyprawiała smoki o pychę? Wody nazwał się zabójcą bogów, Oprawca zdawał się być introwertykiem, chwilami wydawał się niechętny do dalszych rozmów. Wciąż pojawiał się cynizm w jego głosie, jakby robił to wszystko... bo musiał. Jak Kalrtarel? Nie, raczej nie. Prorok po prostu nie był pełnym życia staruszkiem. Zdawał sprawiać wrażenie smoka dojrzałego, który stroni od towarzystwa innych.
autor: Marmurowa Łuska
20 kwie 2017, 9:45
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 938
Odsłony: 148239

Wylądowała miękko na plaży nad Zimnym Jeziorem. Było tu sporo miejsca do linii drzew. Dość, żeby dwa smoki mogły turlać się ze sobą. Rozejrzała się wokoło, szukając zwodniczych małych skał ukrytych w odrastającej trawie, korzeni bliżej linii drzew. Wszystkiego, co mógłby wykorzystać ktoś, żeby się potknęła. Ale była to dość czysta polana. Po prostu plaża, trawa i drzewa. No. Może małe krzewy, których nasion nie zebrały niegdyś burze. Dzień był całkiem pogodny jak na ostatnie dni. Wiatr wydawał się być dość spokojny, żeby móc robić figury w powietrzu, a Złota Twarz często wychylała się pomiędzy chmurami. Perła przysiadła nad wodą i zaczęła rozglądać się w oczekiwaniu na swojego nauczyciela.
Poznała go z daleka. Niewiele smoków miało tak soczyście czerwone łuski. Odbijały światło, sugerując ich zdrowotność. Oddaliła się od brzegu wody i stanęła, kierując pierś w stronę zmierzającego w tę stronę smoka. Uniosła smukły łeb, ale tylko na chwilę. Zdawał się być zbyt delikatny dla wojownika. Po chwili pochyliła go wszak, kierując spojrzenie w stronę nauczyciela. Uniosła ogon dla stabilności, chociaż nie był jej jeszcze potrzebny. Nikt nie nauczył jej jak radzić sobie z wywernowym ciałem, dlatego podstaw uczyła się od bardzo charakterystycznej pozycji. Palce skrzydeł mocno zawijała pod przedramiona skrzydeł, a te szeroko rozstawione były po bokach ciała. Kończyny lotne były wszak zbyt długie, by mogła podstawić je pod siebie. Miała smukłe, lśniące w słońcu łuski i pomimo ich ogromu, zwłaszcza w przypadku imponujących płyt osłaniających pierś, nie przysłaniały one jej sylwetki. Wzmacniały ją. Ale... to jeszcze nie był wojownik. Potrafiła spiąć mięśnie na grzbiecie i podnieść nieco znajdujące się tam kolce, ale Perła była młoda i widać było, że odbyła wiele ćwiczeń. Ale odbyć będzie musiała jeszcze wiele więcej, żeby móc dorównać mocniejszym w budowie smokom. Tym bardziej, że nie była ona na lądzie ani szybka, ani sprawna, a nadgarstki skrzydeł na dłuższą metę bolały, kiedy chodziła na nich długo, nie dajcie bogowie gdy musiała skoczyć z ich udziałem lub przyspieszyć chód, choć wyglądało to dziwnie, gdy wyginała całe swoje ciało podczas wyciągania wprzód kończyn. Ugięła lekko tylne łapy, skrzydła miała po prostu rozstawione. Tak zachowałaby się w chwili, gdyby nie mogła oderwać się od ziemi lub w sytuacji, gdy stawia czoła komuś znacznie szybszemu. Lub w sytuacji, w której czułaby się przytłoczona. W innym wypadku eksponowałaby skrzydła, które jak ogon, stawały się źródłem jej równowagi gdy stała na dwóch łapach. Jej ciało nie było dostosowane do tego, by mogła po prostu na dwóch nogach stać. Nauczyła się tak biegać, ale męczyło to ją. Rozwinięcie skrzydeł wszak miało swoją funkcję. W każdym bowiem momencie mogłaby się wznieść w powietrze.
autor: Marmurowa Łuska
19 kwie 2017, 21:08
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie X
Odpowiedzi: 84
Odsłony: 4805

Słuchając wszystkich swoich przedmówców musiała potaknąć niektórym z nich. Jednak... logika niektórych nieco ją krzywdziła. Nikt nie podzielił w ten w sposób, w jaki ona je widziała. Czy była indywiduum? Wróciła na swoje miejsce pomiędzy Skalnym Kolcem a Vozuriimem. I usiadła, słuchając dalej. Cieszyła się, że Prorok uciął tą kłótnię. Czy gdyby nie zaingerowała, też by to zrobił? Gdyby miała taką pewność... nie nadstawiałaby karku za czyjąś urażoną dumę. Nawet, jeżeli urażone byłyby też jej przekonania. W końcu smok się uczy. Zdaje się jednak, że zielonołuska... uczy się przez obrażenia. Ile Perła zniesie tyle zniesie. I przy odrobinie szczęścia może zdominuje ją. Chociaż wydawała się silniejsza. Była też starsza, więc pewnie była lepiej wyszkolona. ~ Dobrze przemyśl, czy chcesz moimi szponami chronić swoją dumę. Stanę w pojedynku z moimi przekonaniami. Zapewne przegram, wydaje się silniejsza. ~ Uprzedziła mentalnie Kryształową Łuskę. Wygrana Południowej naszprycuje ją testosteronem... ale to będzie tylko kolejny powód do nieufności Cienia. Przecież walka nigdy nie wpłynie na poglądy. Nie jest nimi dyktowana, a umiejętnościami i szczęściem.
Myślę, że warto byłoby najpierw podzielić wojny na jakieś ich rodzaje, żeby je ocenić. Smoki Wolnych Stad walczą zwykle pomiędzy sobą. I te wojny, z tego zauważyłam, można podzielić na dwa rodzaje. Na takie wojny, którym patronuje Viliar, wybuchają bowiem pod wpływem emocji i prowadzą do wyniszczenia stad, jak... niedawno. I wojny, które oparte są o rywalizacji, w których smoki walczą ze sobą, trenując przed prawdziwym zagrożeniem, sprawdzając się i oceniając. Te pierwsze wojny nie wydają mi się potrzebne. Są skutkiem wybuchowości smoków. Mogą tylko wyładować emocje walczących. A jednak po wojnie wszyscy popadają w smutek. Wielu traci wiele. Stosunki między Stadami bywają wrogie, zdaje się, że chcą sobie dalej szkodzić, mimo że może było inne wyjście z sytuacji. Te drugie wojny, oparte o rywalizacji nie niszczą psychik smoczych, ale dają rozrywkę, jeżeli nagrodą są takie tereny, albo zasoby jak kamienie, to jest to dobra rywalizacja. Pomyślałam też o jeszcze jednym rodzaju wojen. Czyli takim, w którym biorą udział Stada i inne istoty. Jak te... elfy lub wywerny. Wtedy smoki jednoczą się. I to jest ważne. Ponieważ mają ważniejszy cel niż udowadniać sobie siłę czy przekonania. Po prostu chronią swój dom. I to... po prostu dobre. By wiedzieć, że trzeba... chronić swój dom. – Głos jej lekko zadrżał. Nie bez przyczyny mieszkała teraz tutaj. – Nawet jeśli niektóre smoki się nienawidzą, w obliczu prawdziwego zagrożenia, jeżeli zginie ich zbyt wiele... po prostu... Nie będzie na czym budować przyszłości, prawda? To byłyby takie... powiedzmy, wojny inicjowane przez coś. Wiem, że dzięki pani Naranlei tego tutaj nie ma... Ale Smoki mogłyby zebrać się i połączyć, żeby ruszyć poza barierę Naranlei i same zainicjować bitwę. Jeżeli bariera kiedyś została poszerzona, może wybrane smoki mogłyby zbadać część terenu, jak łowcy, może oczyścić go później z pomocą wojowników, żeby ułatwić zadanie tym, którzy mogliby zasilić barierę maddarą i ją powiększyć... o ile tak to działa... I Stada mogłyby wspólnie zebrać większą część terenów, którymi mogłaby się podzielić, może zyskując nowe, obfite tereny łowieckie. Może... byłby to sposób walki z równinnymi? Jesteśmy tu bezpieczni... Ale to zamknięcie dzieli nas i powoduje spory, wojny. Gdyby bariera zniknęła choćby po tej "wybuchowej" wojnie... to... Byłoby źle. – Stwierdziła, zastanawiając się czy ktokolwiek jej słucha. Wywodziła się z puszczy na północy. Wcale nie tak daleko od bariery. Być może tak blisko, że równinni czaili się dalej. Lub omijali to miejsce ze względu na klify, na których miała swoje gniazdo. Tutejsze smoki były takie... beztroskie. Mogły kłócić się między sobą o tereny, nie warte smoczych plwów w chwili, gdyby bariera zniknęła. Nikt nawet nie pomyślał wychylić nos poza tym miejscem. Równinni byli liczni. Ale oni mieli wyszkolonych łowców i bezpieczną przystań, do której tamci nie mogli wkroczyć. Czemu by nie skoncentrować się na wyższym celu, zamiast bić się ze sobą? Odetchnęła głęboko i zamilkła, zamyślona. Czy mogła coś zmienić?
autor: Marmurowa Łuska
17 kwie 2017, 21:31
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 716
Odsłony: 95724

Spojrzała na przygarniętą przez Ziemię smoczycę. Była taka szczęśliwa. Perła bezwiednie uśmiechnęła się. Mogła uszczęśliwić kogoś. Tak bardzo... Zamrugała oczami, żeby się nie popłakać. To było dla Perły podbudowujące. A zarazem podkreślało jak bardzo smoki zapominają o ważnych rzeczach. Przetrwanie nie było krwawą krucjatą. Było wspieraniem się. Gdy zadano jej pytanie, Perła wyszczerzyła ząbki w uśmiechu.
Jak nowowykluta. – Skwitowała pozytywnym tonem. Uniesienie udzieliło się jej trochę. Tylko trochę... Ale nie okazała tego. Okazała, że jest szczęśliwa. Tylko, a może... aż tyle. Była zbyt spokojna na górnolotne emocje. Zbyt wyciszona. Nie okazywała agresji, nie dzieliła się smutkiem, ani prawdziwą ekscytacją. Rozchmurzała się, albo uspokajała.
Spojrzała na Charona. Zrobiło się jej mile na sercu, że zmienił się w ten sposób na jej słowa. Uśmiechnęła się do niego niewymuszonym uśmiechem. Charon wrócił do swego pana, któremu zwróciła wcześniej uwagę. – Po prostu... nie zasłużyłam jeszcze. Smok musi być godzien imienia, które ma sobą reprezentować, by naprawdę mógł być dumny. – Wyjaśniła spokojnym tonem i lekko się uśmiechnęła. – Dlatego będę się starać, aż będę mogła się tak nazwać. – Powiedziała z nieco większą energią w głosie, żeby upewnić Konsyliarza o do jej racji. Co do tego, że niewiele brakuje. Musi tylko naprawić co zepsuła. Zerknęła na Lunar. Zdawało się, że ta nie zdążyła jeszcze poznać wiele smoków Ziemi.
autor: Marmurowa Łuska
16 kwie 2017, 21:19
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 716
Odsłony: 95724

Perła uśmiechnęła się przyjaźnie, jakby chciała powiedzieć "to oczywiste, że się martwię". Przemilczała to jednak. Za to jej spojrzenie spoważniało, gdy Lunar wspomniała o Ziemi. Zacisnęła na chwilę kły. Nie wiedziała wszak czy Lunar martwi się tym, że Ziemiści mogą nie aprobować relacji z innym stadem bezpodstawnie, czy coś w Ziemi się wydarzyło. Nie znała żadnego z Ziemnych.
Przynależność Stadna nie nakazuje ignorowania swoich obrażeń. Tym bardziej, że nie macie własnego Uzdrowiciela. Nie wiesz jeszcze do kogo zwrócić się po pomoc, więc pomogę ci. – Stwierdziła, z początku nieco twardym tonem... jak gdyby coś ją porządnie uszczypnęło w nos, potem już spokojnie. – Przecież obie jesteśmy smoczycami. Dzieli nas zaledwie miejsce zamieszkania. – Uśmiechnęła się spokojnie. Konsyliarz pomagał z racji bycia uzdrowicielem. Perła... z powodu bycia smokiem, który wiele stracił. Nie chciała więcej tracić. Ani aby inni tracili. Czemu nie wszyscy mogli to zrozumieć? "Lahae, pani, dlaczego?" Pytała się w myśli. Może przynajmniej ta smoczyca będzie wiedzieć o tym? Zdawało się, że już straciła wystarczająco.
Rozchmurzyła się. A przynajmniej to okazała delikatnym uśmiechem na kolejne z pytań żółtołuskiej. – Owszem. Dlatego obdarzam ich szacunkiem. – Powiedziała spokojnie. Ostatnie z nich, cóż, z pewnością było bardzo ważne dla smoczycy Ziemi. Więc ważnym była odpowiedź, również dla Perły. – Nawet jeśli, nie musisz mu odpowiadać. – Wzruszyła ramionami. – Jednak wątpię. Onyks, znaczy Konsyliarz nie jest smokiem, który pytałby o prywatne sprawy. Uzdrowiciele stają się nimi z obszerną wiedzą. Będzie wiedział jak poradzić sobie z raną gdy tylko ją zobaczy. Ponadto zna magię, która mu to ułatwi. Gdyby miał zapytać, to po to, żeby łatwiej było mu leczyć. Myślę jednak, że nie potrzebuje znać genezy tych ran. – Wyjaśniła spokojnie. – Czasem zdarza się, że smoki... tracą coś. W bitwach, w potyczkach czy na polowaniach. Niedawno wywiązała się spora... bitwa. Czarny Konsyliarz wie jak powstają rany. Potrafi im zaradzić. – Powiedziała cicho, ciszej niż wcześniej.
Zaraz potem usłyszała za sobą łopot skrzydeł. Odwróciła się. – Oto i on. – Uprzedziła, siląc się na pogodny ton. Nie był trudny do osiągnięcia. Widok brata sprawił, że poczuła się lepiej. To, że tu był znaczyło, że nie był potrzebny nigdzie indziej.
Perły. – Poprawiła go jak tylko nazwał ją Marmurową Łuską. – Prosiłam, żebyś tak mnie nie nazywał... Nie przedstawiam się w ten sposób. – Powiedziała, jakby się przekomarzając. Onyks wiedział jednak, że jest poważna. Znał ją. Cień oplótł ją. Zaszeptał. Zachichotała szczerze. – Witaj, Charon. Upolowałam niedawno osła, będziemy później świętować i mam nadzieję, że trochę skubniesz. – Powiedziała mu, uśmiechając się w stronę czerwonych punkcików. Cień był jeszcze młody, wydawało się jednak, że czuje się nieźle w jej obecności i nie zamierzała tego zmieniać. Spojrzała pytająco na Uzdrowiciela, ale ten od dawna zajmował się Lunar. – Później zapytamy twojego pana czy możesz, co? – Zapytała Charona, mając nadzieję, że zrozumie jego odpowiedź. O ile on ją zrozumie. A wydawał się naprawdę pojętny, nawet, kiedy nie towarzyszył swojemu panu tak, by rozumieć i czuć dzięki niemu. – Smoczyca przed tobą nazywa się Lunar, Promienna Łuska, odkąd zza bariery trafiła do Ziemi. Pewnie bardziej się wstydzi przy tobie niż ty przy niej. – Mruknęła cicho do Charona, choć nie była pewna, czy zapamiętuje imiona, ani czy rozumie czym jest bariera. Oczywiście jej ton wywołany był poufnością, której wymagała ostatnia informacja. Puściła Charonowi oczko, żeby rozluźnił się w obecności obcej. O ile w przypadku Cienia można było mówić o rozluźnieniu się.
Onyks cofnął się od Promiennej. Pewnie nie słyszał jej imienia przed chwilą.
Jak się czujesz, Lunar? – Zapytała, patrząc w jej oczy. Wyglądały o wiele, wiele lepiej. Powieki prawego oka nie zdawały się być już tak wklęśnięte. Chociaż sama tęczówka pewnie nie zawierała żadnego barwnika i samica nie odzyskała wzroku w tym oku. Ma jednak drugie... Powinno wystarczyć. Poza tym... mają Erycala. – Promienna łuska, Lunar trafiła do stada Ziemi z zewnątrz. Nie wiem czy Strzaskany nie był w stanie... ale wolałam mieć pewność, że coś zostanie z tym zrobione. Dziękuję, Bracie. – Powiedziała do Onyksa z wdzięcznością w głosie. Promienna za to mogła stwierdzić niemal z łatwością, że obecność czarnołuskiego, czterołapego smoka sprawia, że Perła czuje się lepiej. Z drugiej strony nazywali się rodzeństwem. A silnie zbudowanej Perle o mocno błyszczących, imponujących wielkością łuskach, dodatkowo dwułapej... hm, trochę chyba brakowało do rodzinnego podobieństwa przy smoku smukłym i czarnym. Ona o złocistych oczach, on o błękitnych. Nawet ich zapach nie był podobny. Łączył je Ogień, zapach skał wulkanicznych.
autor: Marmurowa Łuska
16 kwie 2017, 19:13
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 716
Odsłony: 95724

Mówią, że smoki są jak ich stada. Cicha Woda brzegi rwie, Ziemia jest spokojna lecz nieustępliwa, Ogień zaś wybuchowy i nieprzewidywalny. Smoki nigdy nie są przewidywalne, żadne. Można by powiedzieć, że nieprzewidywalność Perły polega na jej odmienności od "charakteru stada"... ach, a zdaje się, że każde z nich jest takie samo. Równie wybuchowe i subiektywne. Inaczej wojny nie powstawałyby. A przynajmniej nie w tej formie. Czemu... stada podzieliły się? Nic nie było proste. Chęci Promiennej były dla Perły ważnym sygnałem, że jest to smoczyca, która w pewien sposób chce się rozwinąć. To był dobry znak. Czy dla Ognia? Przekonają się w przyszłości. Odwzajemniła uśmiech sowim. Smutnym, nieco zgaszonym. Nie zamaskowała uczuć mimiką. Nie dała rady, nie pomyślała o tym.
Zacznijmy od najważniejszych rzeczy. – Stwierdziła Perła rzeczowym tonem. Dostrzegła oko samicy. Ropienie nie było dobrym znakiem. Nie czuła tego? Odetchnęła głęboko. – Ale najpierw wezwę naszego Uzdrowiciela. – Uśmiechnęła się delikatnie. – Opatrzy twoje oczy, jeśli Ziemia nie była w stanie. Prawdopodobnie nie odzyskasz wzroku, ale powinnaś poczuć się z tym lepiej. – Stwierdziła dość stanowczo. Stanowczość ta nie była jednak władcza. Perła przyglądała się, nie odwracając się od oczu Skrajnej. Jakby badała to, jakby analizowała, jakby coś na ten temat już wiedziała. Nie dało się poznać po jej głosie obrzydzenia. Wezwanie kogoś... prawdopodobnie z daleka, było przejawem innych uczuć. Wysłała mentalną prośbę do Konsyliarza prośbą o przybycie. – Poza Wolnymi Stadami chyba nie często słyszy się o magii. W Wolnych Stadach praktykuje się jej nauczanie. Pozawala komunikować się na dalekie dystanse. – Opowiedziała spokojnym znów tonem. – Smok, który tu przybędzie, nazywa się Czarnym Konsyliarzem i jest Uzdrowicielem Ognia. Obiecał Erycalowi, naszemu bogu uzdrowień, że leczył będzie każdego smoka. Również takiego, który nie pochodzi z naszego Stada. Uzdrowicieli jest niewielu, pełnią jednak bardzo ważną funkcję w tym miejscu. Smoki sprzeczają się, czasem dochodzi do pojedynków. Czasem za jednym z walczących podąża reszta Stada lub Przywódca prosi o wstawiennictwo za jednego ze swoich. Wtedy są bardzo potrzebni. – Jak miało to miejsce... niedawno. Jak ma to miejsce teraz. Ostatni wracają... Może powinna wrócić? Nie, teraz nic nie zdziała. Wolała przypilnować tą Ziemną. Ból czasem wywoływał okropne skutki.
autor: Marmurowa Łuska
16 kwie 2017, 0:37
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 716
Odsłony: 95724

Nie musisz opowiadać o tym. – Zaoponowała zrazu Perła. Ale uśmiechnęła się łagodnie. Słowa nie miały być gwałtowne, mimiką chciała przekazać dobre intencje. – Są rzeczy, o których nie chcemy mówić. I ty też nie musisz. Smoki Wolnych Stad wiedzą, że nie jesteś tu po to, aby nas skrzywdzić. To miejsce, w którym można odciąć się od zewnętrznego świata. Miejsce bezpieczne od zewnętrznych zagrożeń. Jeśli to ważne dla ciebie, zachowaj w swoim sercu to, co potrzebujesz zachować. – Opowiedziała spokojnie. Wolne Stada... tak... ukrywały przed zagrożeniami z zewnątrz. To Smoki Wolnych Stad były zagrożeniem. Ale być może kontrolowanym. Z zasadami. Tak jakby... – Smoki, które tu żyją pochodzą również z zewnątrz. Są takie, które miały niegdyś krew na łapach. Takie, które żałują przeszłości. Wolne Stada są bezpieczne dla takich smoków. Smoki chronią się wzajemnie. – Opowiedziała bardzo wyciszonym tonem. Czasem bronią za bardzo. Siebie, swojego honoru, nawzajem. Razem. Wybuchają wojny z powodu różnic w wierzeniach, temperamentu... Na razie Ziemna nie musi wiedzieć o niej... Nie wszyscy ranni wrócili z frontu...
Nie każdy może przejść przez barierę naszej bogini, Naranlei. Dlatego nie mamy w zwyczaju odmawiać pomocy. – Wyjaśniła zgodnie z prawdą. Jeśli Naranlea pozwoliła Lunar przejść, Lunar mogła tu zostać i zregenerować siły. – Skoro jesteś tu od niedawna, pewnie nie wiesz kim jest Naranlea ani czym jest świątynia. Może powinnam opowiedzieć ci o Stadach? – Zapytała, nieco przekręcając łeb. Dzięki temu samica będzie mniej więcej na bieżąco. Może poczuje się stabilniej w ich grupie, która przesiąknęła wiarą i innymi istotnymi rzeczami.
autor: Marmurowa Łuska
16 kwie 2017, 0:00
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 716
Odsłony: 95724

Delikatne spięcia mięśni, podrygiwanie ogona, delikatny, bezwiedny uśmiech. Perła rozpoznała w tym ekscytację. Czy pozytywną... to się okaże. Intensywny zapach spalenizn i skał wulkanicznych był charakterystyczny dla Ognistych. Sama Perła czuła go tylko chwilę po tym jak wracała do domu. Zapach rodzimej groty podnosił ją na duchu. Teraz była tutaj.
Uwadze Perły nie umknęło to, że nieznajoma odwróciła nieco łeb, ukrywając oko, któremu nie zdążyła się przyjrzeć. Nie było regularne, zaledwie wklęśnięte. Jednak było to zbyt szybkie, żeby zdążyła wyłapać rozległe blizny, skoro szukała ich też na ciele smoczycy. Jej odpowiedź przyjęła jako przyjazny gest.
Wyjaśnienie sprawiło, że nowa Ziemna wydała się godna zaufania. Jednak niechęć do okazywania blizn... Może da radę coś z tym zrobić? Rozszarpali na kawałki... A więc pochodziła z Równin. A przynajmniej natknęła się na nie. To wiele wyjaśniało.
Zatem Lunar. – Powiedziała łagodnie, uśmiechając się. – Nazywam się Perła. – Odpowiedziała spokojnie. – Pewnie niewiele wiesz o tym miejscu. Czy to świeże blizny? – Zapytała nieco ciszej. Jej głos zdawał się był nieco... opiekuńczy. Zdecydowanie nie nachalny. – Nie musisz odpowiadać. Po prostu w Ziemi powinien być ktoś, kto zajmuje się obrażeniami. Chyba ma na imię Strzaskany Kolec. Jeżeli to świeża rana, może uda się ją zamknąć tak, by ci nie przeszkadzała. Jeśli nie... Pokażę ci gdzie jest nasza świątynia. Nasi bogowie opiekują się nami. Zwracają to, co utraciliśmy, jeśli udowodnimy, że nam zależy. – Powiedziała spokojnie, nie oczekując na siłę odpowiedzi. Po prostu... chciała przedstawić Lunar perspektywy, które mogła obrać.
autor: Marmurowa Łuska
15 kwie 2017, 23:14
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 716
Odsłony: 95724

Wyleciała z Obozu. Nie miała wiele księżycy na karku, choć wzrostem odpowiadała starszemu osobnikowi. Myślami też. Wojna... sprawiła, że wydoroślała. Wstępne podłe plany wymawiane nad jej uchem, powrót kleryka, który stracił swą mistrzynię... który widział śmierć. Który zawiódł. A który zarazem uratował wiele istnień. Był to smok... zmęczony. Stado powinno być bezpieczne... Nic dziwnego, że chciała się odeń teraz oddalić. Spojrzała w dole piaskowego smoka. Nuż pustynnego? Zaczęła kołować nad nim, z każdym okręgiem mocno zniżając wysokość. W końcu, jeżeli adeptka nie dostrzegła cienia, mogła usłyszeć bicie ogromnych skrzydeł. Wywernowata lśniła delikatnie w powietrzu, odbijając żywo promienie wznoszącego się słońca. Mimo, że chmury zdawały się je pochłaniać, słońce lśniło w dali za drzewami otaczającymi dolinę. Biała istota miała smukłe ciało, jednak nie za długie. Raczej solidnie zbudowane. Podkreślał to długawy, ale mięsisty, silny ogon pokryty odznaczającymi się, perłowymi łuskami. Silną pierś osłaniały imponujące płyty kościane, gładkie i perłowe jak wszelkie inne. To wszystko i grube błony, rozjaśnione delikatnie dzięki szczątkowej zdolności przepuszczania światła oraz umięśnione zadnie łapy oznaczać mogły dla nawet niedoświadczonego smoka to, że to stworzenie specjalizowało się w walce. Lub było doń dobrze przystosowane. Po chwili Ziemna dostrzec mogła istną koronę rogów zwieńczających smukły, wyprofilowany łeb, na oko czternastoksiężycowego osobnika. Korona owa zdawała się gładka, rogi miały jednak ostro zwieńczone boczne krawędzie, od których światło odbijało się niemal agresywnie przy każdym poruszeniu. W końcu Perła znalazła się dwa ogony nad ziemią, a nieco ponad trzy obok mniejszej od niej samiczki.
Zawisła w powietrzu, bijąc nieco długawymi, potężnie zbudowanymi skrzydłami. Mocna, nieprzerwana jeszcze nigdzie błona (sugerując młodociany wiek), uginała się pod naporem powietrza. Zdawało się jednak, że biała smoczyca nie męczy się od walki z żywiołem. Prezentowała pojemną pierś, pancerz płyt zakrywający jej ciało od szyi aż po ogon. Łapy przestały się kulić, ukazując kształtem swoją sprawność. Bijąc skrzydłami spowodowała małą zawieję, którą jednooka mogła wyczuć. Perła wylądowała jednak nadzwyczaj miękko i gładko.
Po chwili spora część uroku zniknęła. Białołuska samica oparła się na mocnych łapach, ale też nadgarstkach skrzydeł. Wciąż wydawała się duża, na pewno bardziej masywna niż pustynna. "I... północna?" Skrajna zdecydowanie. Łuski przestały lśnić, po tym, jak chaotycznie przesuwały się z perspektywy słońca, wciąż jednak błyszczały zdrowo. Perła nie była zabiedzonym smokiem. Unosiła łeb prosto, a spojrzenie jej jasnozłotych ślepi było bystre mimo łagodnego ich zarysowania na tle pyska. Lecz w spojrzeniu tym było coś jeszcze. Zmęczenie, choć nawet nie oddychała przyspieszonym tempem. Nie... to po prostu nie było fizyczne zmęczenie.
Witaj. – Powiedziała spokojnym tonem, nie pasującym do adeptki. Zdawała się mocno wyciszona. Wtedy do nozdrzy Perły dotarł zapach... charakterystyczny. Nie przesycony zapachem domu innego stada. Ledwo wyczuła zapach Ziemi, będący zapewne subtelnym źródłem zapachu ich legowisk. – Przybyłaś tu niedawno, prawda? – Zagaiła, siadając spokojnym, wyważonym ruchem. Płynnym, nie wzbudzającym raczej podejrzeń. Biała zdawała się być rozluźniona. Brak napięć jej mięśni sugerował brak gotowości do agresji. Perła, wydawało się, miała przyjazny ton, choć dziwnie wyciszony jak na smoka o młodym wieku. Potrzebowała się wyrwać ze swojej rutyny. Poza tym ta Ziemna... nie wiedziała nic o wojnie. Nie miała zeń nic wspólnego. Dzięki temu prawdopodobnie Perła mogła nawiązać z nią lepszy kontakt niż ze swoimi rówieśnikami, którzy wsparli Cień... przeciwko Wodzie i Ogniu. Bezsensowne walki, przelana krew, ból. Teraz Perła musiała być statyczna dla rannych, którzy powrócili z placu boju. Wtedy zauważyła, że powieki jednego oka drugiej samicy są wklęsłe, a na drugim widnieją blizny. Przymrużyła delikatnie swoje ślepia, ale nie zareagowała. Drapanie takich ran nie wychodziło na dobre, więc zignorowała to. Jeżeli zauważy, że tamta potrzebuje pomoc, zaoferuje ją. Jednak traktowanie kalekich inaczej sprawiało im dyskomfort. Szczególnie jeśli kryła się za tym historia. A jasnołuska nie nosiła innych blizn.
autor: Marmurowa Łuska
15 kwie 2017, 22:04
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie X
Odpowiedzi: 84
Odsłony: 4805

Obrażanie innego stada? Kłótnie? Kryształowa Łuska stanęła w obronie swojego stada. Perła cieszyła się. Kryształowa była wzburzona, a zarazem dość zrównoważona by nie powiedzieć słowa za dużo. Wysłała jej przekaz myślowy podsycony spokojnym tonem. Znała Kryształową z nauk. Może nie była do końca rozgarnięta, ale nie była złą smoczycą. Chciała uchronić ją od niepotrzebnej kłótni.
Oprawca opowiedział o Kantarelu. Bóg, który stworzył smoki równin. Złe, agresywne smoki. Wieczna kara. Jednak też smoki równin plenić będą się wiecznie. Będą niewolić i zabijać. Ale dzięki nim... mieli Zaraźliwą. Może Kantarel odkupi swoje winy. Perła... nie była na niego zła. Gdyby nie on, nie byłoby Wolnych Stad w ich obecnej formie. Smoki równin podążyły złą drogą... I Nieokiełznane Wody wywyższał się. Perła była jednak w głębi serca przekonana, że bardzo się starał. Szept w jej umyśle odzywał się, mówił o tym.
Nawiązał nawet do narodzin Aterala. Perła jednak zupełnie owego szeptu nie rozumiała. Tuż po tym Oprawca odniósł się do wojny, o której opowiedziała zielonołuska Cienista. Ich wersje zupełnie się nie pokrywały. Uśmiechnęła się pod nosem. Cienista zabiła leżącego. Pytanie Proroka. Nie znała na nie odpowiedzi. Ale powiedział coś interesującego. Coś, przez co Skalny mógł zobaczyć błysk w jej oku. Szepty w jej głowie. Czy to nie były echa wspomnień? Tak wyglądały. Wszystko nabrało sensu. Żywiołaki... co wiedziała o nich? Prawie nic.
Żywiołaki nie są tak inteligentne jak smoki i przybierają różne formy, utożsamiając swoje ciała z podmuchami silnego wiatru, z wybuchającymi płomieniami, niestałą wodą i twardą ziemią. Są niebezpieczne i czasem można spotkać je na polowaniu. Tak słyszałam. – Zakończyła, po czym wlepiła wzrok w Kryształową Łuskę, na chwilę przerywając prace tłumaczeniowe Skalnego Kolca. Opraca opowiedział też o rasach rozumnych. Perła wstała, wyczuwając irytację Wodnej, delikatne drgania niewyćwiczonej w walce wręcz samiczki.
Opowiedział o krasnalach. Wiele zrozumiała, wszystko. I nagle sporo rzeczy nabrało sensu. Spojrzała na niego, aprobującym wzrokiem chwaląc wypowiedzenie się. Kompromitacja za nieznajomość języka? Skąd. Brzmiało interesująco. Cieszyła się, że mogła poznać jego tok myślenia, przeszłość w lepszy sposób. Potem odezwała się Zaraźliwa... i coś zaświtało w głowie Perły. Mroczne cienie. Cienie wbijające ogromne twory w ciało jej matki. Zakute w połyskującą szarość...? A może odziane w szaty....? Perle ledwo świtało, zdawało się jej, że barki ich były szare, niektórzy nosili też inne szare elementy, ktoś zakrywał sobie głowę. Cienie... Nie pamiętałaich sylwetek. Były smukłe... Dzierżyły twory. Czy to one... "Nie myśl o tym." Zadecydowała. To był zapalnik. Nie mogła myśleć o tym. A jednak było to trudne. Skalny Kolec i Vozuriim mogli dostrzec jak zwiesza swoją smukłą głowę. Jak patrzy złotymi oczyma w ziemię. Ledwo dosłyszała głos brata Kryształowej. Jej własny dosłyszała jednak dobrze.
"Za ostro." Zdecydowała w myśli. To będzie kolejny zapalnik tej kłótni. Kryształowa musiała być wzburzona, choć użyła dobrego argumentu. Południowa musiała go jeszcze zrozumieć.
Przepraszam na chwilę. – Rzuciła dość głośno do zebranych i podeszła do zwaśnionych samic, stając gdzieś między nimi. Aż tak blisko siebie nie siedziały. Miała tylko nadzieję, że nikomu jej przeprowadzka przeszkadzać nie będzie. Jej perłowe łuski zabłyszczały żywo pod pieczą Złotej Twarzy, a w oczu był zdecydowany, złocisty błysk. – Wydaje mi się, że trzeba przerwać tę wymianę zdań, zanim dojdzie do czegoś więcej. – Nie tak dawno Ognisty Buchający i Cienista Kapłanka... cóż. Perła nie miała zamiaru doprowadzić do tego by historia powtórzyła się drugi raz.
Zgodnie z przekazami przodków, stado Wody wywodzi się ze stada Życia. Stado Życia powstało kiedy Stado Wody postanowiło szukać schronienia przed zagrożeniem wojną u Ziemi. Te połączyły się w Życie. Po wewnętrznym rozłamie wszystkie smoki Wody pozostały w Życiu, to część pierwotnych Ziemistych stworzyła nową Wodę, starając się ją odtworzyć. Później Życie na powrót zmieniło nazwę na Stado Ziemi. – Zaczęła, kierując słowa do Kryształowej, ale głównie Południowej Łuski. Historia... wydawała się ważna. Echa wspomnień w jej głowie, czasem tak wyraźne, kazały jej szukać takiej wiedzy. Dodatkowo to Oprawca uzupełnił większość podań, które wddrożono jej do łba. – Smoki posiadają dumę, której szczątkowe zdrapanie może być katastrofalne w skutkach. Dlatego proszę, Kryształowa Łusko, nie daj się sprowokować jak Przywódcy na polu bitwy. Jeżeli ktoś uraża cię, wyjaśnij mu błąd w jego myśleniu. Jednak spokojnie. Ta Cienista ma własny honor i dumę. Proszę, zielonołuska adeptko – skierowała w jej stronę łeb i pochyliła go lekko, jakby się korząc, – szukaj wiedzy w historii i czasach obecnych. Smoki żyją aby przetrwać. Nawet, jeżeli oznacza to dobicie przez Przywódcę na w pół martwego smoka, którego można odratować. – Nawiązała do tego, że to Cienista zabiła bezbronnego. – Dzieci nie są odbiciami przodków... Dlatego nie powinno się określać smoka po historii obcych mu osobników, które zginęły dawno temu, niemal zatracając się w pamięci naszych rodziców. Smoki robią to, co wydaje im się prawidłowe, podążają za tym, co jest ważne. Buchający idzie własną ścieżką, roztrzepany i nieco nadpobudliwy chce chronić nasz Ogień, bywa, że wybucha, jak nasze wulkany, a mimo to, jako jego córka nie przedstawiam tego, co on. Przynajmniej mam taką nadzieję. Pokornie proszę – pochyliła łeb niżej, tym razem wyraźnie zaznaczając prostotę jej zamiaru – zielonołuska adeptko, żebyś postarała się oceniać to, co dobrze poznałaś. Jeśli słowa nie satysfakcjonują cię... albo jesteś urażona... cóż, aspiruję na wojownika. – Podniosła łeb. – Jeżeli ty również, lub czujesz taką potrzebę, mogę zaproponować ci tylko tyle, że stawię się na arenie kiedy zechcesz. Jestem gotowa walczyć w obronie moich racji i po to, aby ukoić ciebie i wywołany przez twoje wcześniejsze słowa gniew przyszłej łowczyni Wody. Mimo różnicy stad, jak widzisz, traktuję nas wszystkie na równo. Jaka jest twoja decyzja? Czy to, co powiedziałam... cóż, nie wiem, czy było do końca jasne, też czuję się zagmatwana. Ale to ważne dla mnie, by zażegnać kłótnię. Ostatnio... jest ich dość. Jeśli to wszystko nie było jasne, albo nie trafia w twoje przekonania, czy przyjmujesz wyzwanie? Ode mnie, jako Ognistej. Lub jako wysłanniczka honoru adeptki Stada krętaczy, jeżeli tylko Kryształowa pozwoli mi stanąć w obronie jej dumy. To... zapewne ważna decyzja.
Po krótkiej chwili spojrzała na Proroka kompletnie przepraszająco.
Przepraszam, nie chcę, żeby konflikt się zaognił. Musiałam zareagować. – Wyznała szczerze. Perła była prosta. Wciąż mówiła powoli, nie unosząc się do samego końca. W jej słowach była szczera pewność, ale nie dało się w tym czyczuć wywyższania się. Raczej odwrotnie. Rozluźniona postawa Perły, nieco pochylony łeb wskazywały na to, że nie szuka zwady i nie stawia się być może nawet na równi z samicami, co przeczył jej stabilny ton. Chwiejący się chwilami, gdy nie była pewna, sugerując, że wie, że może się mylić. Jednak ogólnie rzecz biorąc przekazujący proste, szczere intencje. Będąc trawą chciała nakarmić i owcę, i wilka.
autor: Marmurowa Łuska
13 kwie 2017, 12:08
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie X
Odpowiedzi: 84
Odsłony: 4805

Opowieści o barierze wywołały w niej mieszane uczucia. Naranlea zstąpiła na Wolne Stada. Czy dane jej kiedyś będzie ujrzeć jednego z bogów? Odetchnęła głęboko, a jej białe, gładkie kostne łuski zalśniły od słońca. Zdawać by się mogło, że bawiły się każdym pojedynczym promykiem, który padł na nie i rozszczepił się, imitując błysk. Pozostała jednak statyczna, nie poruszyła się inaczej, przybierając postawę pełną spokoju i wyważenia.
Niedługo potem Oprawca opowiedział o swojej funkcji i nawiązał do wojen. Nie było to dobre... Wojny... Przymknęła swoje łagodne kształtem, jasne oczy barwy płynnego złota. Źrenica lekko się rozszerzyła, ogon drgnął, a łuski jego rozbawione odbiły promienie słońca nadawszy im ruchliwe lśnienie, które jednak nie zgasło całkiem, gdy ogon przestał się poruszać. Wojna. To było zbyt wiele. A zarazem Oprawca mówił o tym, jak o czymś oczywistym.
Tuż potem jej oczy otworzyły się szerzej, źrenice drgnęły delikatnie, ukazując jasnozłote wnętrze oka, pełne ożywienia. Jej pyszczek otworzył się delikatnie, rozszczepiwszy górną od dolnej wargi pod wysmuklonym noskiem. Odruchowo zerknęła na niebo, korona jej rogów poruszyła się, zmieniając miejsca błysku elementów silnych, poskręcanych, a zarazem gładkich i ostrych śnieżnobiałych rogów.
Pierwszy raz usłyszała takie imię jak Kaltarel. Słyszała za to o Nauczycielu. Wiedziała, że nie starzał się, a jednak... był bogiem! Och... Był bogiem. Straconym bogiem. W jej umyśle pojawiło się współczucie. Chciała wiedzieć więcej. Tak bardzo. Rozejrzała się po mniejszych smokach dookoła i zawiesiła na chwilę wzrok na tych większych. Lśniący, silny ogon poruszył się znów. Tak chciała wiedzieć!
Zdecydowała. Pójdzie do świątyni. Musi iść. Chciała zadać bogom tyle pytań. Uzdrowicielstwo. Byłoby to jasne, gdyby to Ercyal nauczył go smoki. A co, jeśli byłby to Kartarel? Od czego się zaczęło? Nie miała czasu na rozmyślania. Brutalna zadała pytanie, które niezwykle zainteresowało pisklę. To wyjaśniłoby wszystko... Zaraźliwa zaczęła opowiadać o bogach równin. Musiała być... naprawdę blisko tej społeczności. Lub jej częścią. Czy to nie tak mówiła na ceremonii? Wiele wiedziała. Ale jej głos... inny był niż zwykle. Dlaczego? Nie chciała mówić zbyt wiele? A nuż... tłumiła w sobie negatywne emocje? Nie, nie pasowałoby to do wizerunku ich Ognistej kleryczki.
Okazało się, że Tarram został spętany, a Ateral narodził się w Cieniu. Imię Nieposkromionych Wód Oceanu nie zostało wymienione, jednak nie mogła tego nadrobić i Perła. Miała dziwne przeczucia... ale przecież nie znała tego imienia. Mogła tylko podejrzewać, że w skład tego imienia wchodziła Woda.
Zamyśliła się. Wtedy usłyszała o smokach morskich i północnych. Zerknęła na Vozuriima, puszczając mu oczko. Pytanie o rasy rozumne było wyzwaniem. Nie wiedziała jeszcze... jakim. Ale na drugie z pytań mogła mówić wyczerpująco.
Są też smoki górskie, powietrzne i pustynne. Różnią się wielkością swoich ciał. – Zerknęła na Skalnego, będącego idealnym przykładem górskiego giganta, za którym podążała wzrostem. – Oraz budową łusek, ilością kolców i rogów oraz skrzydłami. Górskie są najsilniej zbudowane i mają imponujące łuski. Powietrzne mają gładkie i opływowe łuski, są smuklejsze od górskich, podobnie ich skrzydła. Pustynne smoki są najdrobniejsze, jak ich łuski, ale mają duże skrzydła. To pomaga im żyć tam, gdzie jest bardzo gorąco. Smoki zwyczajne zdają się łączyć w pewnym stopniu cechy wszystkich ras, zarówno pozytywne jak i negatywne, przez co równie łatwo im na każdym terytorium. Smoki bezskrzydłe rodzą się bez skrzydeł. – Zerknęła ukradkiem na Zaraźliwą. – Ale nie są smokami równinnymi. Inaczej nie mogłyby tu przybyć. Słyszałam legendy, jeszcze żyjąc poza Wolnymi Stadami, jakoby żyły bezskrzydłe smoki o długim, wężowatym ciele, które potrafiły latać. Smoki wywernowe za to nie mają za to przednich łap. – Wstała, prezentując swoje smukłe, opływowe ciało i koronę rogów wieńczących jej łeb. Opierając się na czterech kończynach wypięła lekko pierś, pokazując gładkie, kościane płyty, będące wyewoluowaną łuską, która osłaniała jej gardło i podbrzusze. Najbardziej imponujące z nich pojawiły się właśnie na piersi. Uniosła na chwilę skrzydła, rozpościerając jedno z nich na chwilę. Było smukłe i długie, błona była gruba, jednak jej rozjaśnienie wskazywało na to, że była jeszcze zdolna przepuszczać resztki promieni słonecznych niczym najlepsza porcelana. Nigdy nie widziała innego smoka wywernowatego, nie wiedziała, że taki żył też w Cieniu... Więc po prostu zaprezentowała. Usiadła na powrót. – Smoki wywernowe często bywają raczej smukłe i mają długie, wąskie skrzydła, które pomagają im być szybszym i zwrotniejszym w powietrzu. Ja jestem Skrajną. Czyli mieszanką kilku ras. W tym wypadku skrajną wywernową i górską. – Opowiedziała, ucząc pomniejsze pisklęta na przykładzie. Tak uczyło się łatwiej, prawda? – Wiem, że na pewno są też inne rasy smoków. Może nawet takich, które nie zostały odkryte. – Podzieliła się chyba wszystkim, co wiedziała. Nigdy nie widziała smoka bagiennego ani drzewnego. Tego drugiego pewnie przydzieliłaby jeszcze omyłkowo do skrajnego powietrznego. Po prostu nie słyszała o takich smokach. Ani o jaskiniowych, które ze zredukowanymi skrzydłami mogłyby być dziwną mieszanką morskiego i górskiego. Poza tym nigdy nie widziała swojego ojca. To, że nosi w sobie górską, wyjęło się z jej przemyśleń. Jednak tylko to pasowało. Rosła szybciej, skrzydła miała smukłe, jednak potężnej budowy, była silniejsza niż większość piskląt, przerastała je w swoim wieku. Poza tym łuski... tak imponujące, skostniałe, uosabiające wytrzymałość, jaką powinien nosić smoczy pancerz.
autor: Marmurowa Łuska
11 kwie 2017, 18:22
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie X
Odpowiedzi: 84
Odsłony: 4805

//Skoro Prorok stwierdził, że Ateral jest... zajęty, uznam, że to równoległe zdarzenia.

Spojrzała na Vozuriima, ukrywając zawód, że jednak nigdzie nie poszedł. Jednak jeśli czuł się bezpiecznie przy niej... to była dla niej nagroda. Dlatego, mimo swoistego wyciszenia, podzieliła się z nim swoim uśmiechem. Byleby nie gasić tego entuzjazmu.
Tak myślę. – Odpowiedziała Vozuriimowi. Wtedy wypowiedź zaczął Prorok, uciszając chwilowo tłumny szum. Tak, to był ten Prorok. Kolejne Spotkanie? Nie znała ich. Jednak było pewnym ciągiem, może tradycją? Teraz, w czasach niepokoju... może dlatego było zorganizowane właśnie teraz? Stada pozostały niemal puste, jednak chroniły je osobniki, które pozostały. Przez chwilę poczuła wyrzuty sumienia, że nie została. Niewiele jednak mogła wskórać.
Temat zebrania... Zanim cokolwiek powiedziała, posypały się dziesiątki pytań. Zielonołuskie pisklę niewiele młodsze od niej zapytało o barierę, a starsza samica o równinnych, na co odpowiedziała im Zaraźliwa. Jeżeli ktoś jeszcze miał wątpliwości wobec jej pochodzenia, to teraz powinny zostać rozwiane. Perła jednak nie miała z tym problemu... Sama nie była stąd. To intencje Ognistych sprawiały, że byli Ognistymi, nie zaś Obcymi.
Samiczka, bardzo przypominająca Cienistą przywódczynię, którą Perła znienawidziła, zapytała o bogów. Sama ich wyznawała i szukała strzępek informacji, kiedy mogła, więc... //Lilith//
Słyszałam plotkę, że przyjmują różne formy w różnych zakątkach świata. – Zerknęła na Proroka. – Ale nie jestem pewna gdzie to słyszałam. – Stwierdziła. – Opowiesz, jak to jest z bogami? – Kto jak kto, ale Prorok musiał być blisko nich.
Spojrzała na Skalnego. Czy rozumiał cokolwiek? Nie pytał jednak o tłumaczenie. W zasadzie zadał pytanie, więc stwierdziła, że Skalny szybko pojmuje nowe wyrażenia. Nawet jeśli nie rozumiał wszystkiego, był w stanie się porozumieć. Bogowie. Cóż. To chyba aspekt, o którym słyszała najwięcej w swoim życiu, dociekała
Patroni... każdy z bogów czemuś patronuje. – Powiedziała powoli, żeby Skalny rozumiał. Modliła się najczęściej do Kammanora i Immanora, choć sytuacyjnie zdarzało się jej wspominać w myśli innych bogów. – Kammanor jest patronem siły. Smoki Ognia często są silniejsze od smoków innych stad. Możnaby go więc uznać za naszego patrona. Immanor patronuje wytrzymałości, Naranlea to bogini maddary, Lahae pilnuje spostrzegawczości, Nenya zręczności, Nytba aparycji. Modlą się do nich smoki potrzebujące tych przymiotów. Do Valanyana modlą się ci, którzy próbują coś stworzyć własnymi łapami, do Uessasa zakochani, Uzdrowiciele i chorzy i ranni do Erycala, Łowcy do Thahara patronującego zwierzynie łownej. Poza tym Ateral, który przewodzi śmierci jako następca Tarrama. – Nie było to jednak wszystko. Nie wspomniała o jednym z bogów... jednak... lepiej nie modlić się do niego. Może powinna później opowiedzieć? Nie, to byłoby kłamstwo. – Viliar patronuje wojnie. Niesłusznej wojnie. – Powiedziała ciszej, choć obawiała się, że większość jej słów, jeżeli tylko ktoś się odezwie, zostanie nieusłyszana i tak.
W większości słowa te kierowała do swojego Ognistego brata. Patrzała głównie na niego. Pierwszy raz mówiła w takim tłumie i czuła się nieco przytłoczona, chociaż ciężko było to wyłapać po jej głosie. Gdyby Skalny miał pytające spojrzenie, po cichu (aby nikomu nie szkodzić i nie dać się jakoś przyłapać) starałaby mu się wytłumaczyć innymi słowami to wszystko w czasie Spotkania. Zaraźliwa za to wyglądała na przejętą.
Wtedy padły ważne pytania. O smokach, które są w Gwiazdach. Spojrzała na Proroka uważnie. To... było ważne. Jej matka... Dotychczas Perła nie podważała tego. Teraz... bała się, że Prorok mógł powiedzieć inaczej. Inne smoki pytały o śmierć boga. Któryś trafnie zauważył, że Tarrama już nie było. Jednak im więcej Perła myślała, tym bardziej skonfundowana się czuła.
autor: Marmurowa Łuska
09 kwie 2017, 13:57
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie X
Odpowiedzi: 84
Odsłony: 4805

//Erm, jak ma się czas Spotkania do Wojny? Dla mojej postaci to dość istotne.

Wezwanie od obcego smoka pojawiło się w jej łbie. Spojrzała na Vozuriima, przerywając siestę po wyczerpującym, acz satysfakcjonującym lekcjom, które mu udzielała. Po odnalezieniu opuszczonej lub niezamieszkałej może jaskini, czuła się źle ze świadomością buszowania po grocie Buchającego, toteż z Vozuriimem spędzała czas w tej drugiej, przez co... w zasadzie nie wracała do swojej pierwotnej groty nigdy. Buchającego... i tak tam nie było.
Zaproszenie wydawało się jej podejrzane. Miejsce spotkania zaś sugerowało bezpieczeństwo. Była nastawiona sceptycznie. Przekaz wydawał się być jednak... całkiem wiarygodny. Może przez jego spokój. Dlatego, widzæc nieopadające jeszcze podekscytowanie samczyka, zdecydowała, że pokaże mu teren Ognia, a nawet... wyprowadzi go poza ich skraj do miejsca, w którym przebywają smoki wszystkich stad, w którym nie powinny odbywać się walki poza wyznaczoną areną, gdzie mieszka bóg czuwający nad prowadzeniem dusz do Gwiazd i gdzie mieszka Prorok. Nie powiedziała tego, że być może on mógł ich oboje wezwać. Nie znała głosu Proroka. I dlaczego właśnie ich? Coś się stało, lub miało się stać?
Nie okazała po sobie zmartwień. Uśmiechając się zabrała ze sobą Vozuriima. Gdy dotarli do granic Ognia zapowiedziała, że sama musi się rozeznać – była tu wszak tylko raz i docelowe miejsce widziała z daleka. Dlatego wzbiła się w powietrze, dzięki czemu sam Vozuriim mógł przyspieszyć – Perła niezgrabnie poruszała się po ziemi, stępem nie osiągała prędkości, jaką mógł osiągnąc smok idący szybko (acz idący!), przyspieszanie wyczerpywało ją i odbijało na jej skrzydłach. Rozglądając się z góry, obierała kierunek i delikatnymi przekazami maddary nakierowywała Vozuriima. Lądowała by mu pomagać przeprawić się przez trudne przeszkody lub z góry szukała innych przejść. Lot pomagał też wypatrzeć zagrożenie. Bała się o Vozuriima. Jej przeszłość nie tylko zabraniała jej nie tracić więcej bliskich, ale też sprawiła, że była niezwykle czujna. Zaatakowana przez Cienistą, przez Ognistego, który jednak po “zabawie” zaopiekował się nią (czym górował nad Cirnistą), po słowach Kapłanki Cienia... nie ufała zbyt mocno. Tylko Mistyczna i Kryształowa zmieniały obraz obcości innych Stad. Były Wodne... przez co Perła zdecydowała, że w Ziemi i Wodzie można szukać szczęścia i przyjaciół. Ale Cieniowi mogła podziękować tylko za wzmocnienie przez ich zachowanie i obycie więzi Perły do Ognia. Nienawidziła ich... Dlatego niechętnie opuszczała Ogień, który chciała chronić.

Gdy zobaczyła z góry, że na Skałach Pokoju pojawiły się tylko pisklęta, adepci i klerycy, coś ugryzło ją w tył czaszki. Jedną z możliwości była ochrona piskląt Stad. Perła... zdecydowanie za wcześnie poznała czym jest Wojna. Dostrzegła dużego, czerwonego smoka. Zdawał się bardzo stary, a zarazem pełni sił. Wróciła do Vozuriima, z uśmiechem oznajmiając, że wypatrzyła Dżumę i Skalnego. Naprawdę cieszyła się, że tam są. Dzięki temu czuła się pewniej i silniej. Czerwony smok. Nie widziała jeszcze Proroka. Nie znała też dobrze innycb stad. To będzie dla niej ważne spotkanie.
Zaprowadziła, pieszo, Vozuriima do Skalnego. I przysiadła u jego prawego boku. Sama była wyrośnięta, choć zdawała się przy Skalnym malutka. Co dopiero Vozuriim... skinęła mu, że jeśli chce, może iść na przód, przywitać się z innymi, zachęcając uśmiechem. Wśród ich chwilowego, wspólnego Stada piskląt i młodych smoków, powinien być bezpieczny. Potem spojrzała na Skalnego.
Witaj. – Odezwała się wyciszonym głosem, wskazującym na czystkę i spokój umysłu, co nie mogło być przecież prawdą. Skalny mógł dostrzec, że jej mięśnie nie rozluźniają się do końca, jakby pozostawała w stanie gotowości. Zerkała też na innych Ognistych, zwłaszcza Vozuriima i obserwowała czujnie terytorium.
Pomogę tłumaczyć. Spróbuję sprawić byś zrozumiał nowe słowa. Jeśli zechcesz. – Stwierdziła serdecznie. Nosiła coś w sobie, coś ciężkiego. Obcy nie zauważą. Jednak smoki znające Perłę, mające w sobie empatię... już mogły. Gdyby zechciały. Nienaturalny spokój pisklęcia, a zarazem bystry wzrok i gotowość poderwania do lotu, co powinien zauważyć każdy doświadczony czy bystry wojownik, nie szły w parze.
autor: Marmurowa Łuska
27 mar 2017, 21:08
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 756
Odsłony: 119130

Maska na pysku. Przyjmowała ją tylko w chwili, gdy czuła się źle. Ale nic tu nie zrobi. Krępowało ją to, denerwowało. Nie mogła nic poradzić. I nawet pacnięcie w nos nic nie zrobi. Wymuszony, łagodny śmiech. I te słowa. Mistyczna bała się terenów spoza bariery? Może Nie była tak silna, żeby tam przetrwać? Perła zginęłaby. Ale znalazła pomoc. Zginęłaby, gdyby tu nie dotarła. Ale to dało jej siłę. Czyżby wspomnienia działały na Mistyczną odwrotnie? To złe. Bardzo złe. Milczała krótką chwilę. Wpadła na pomysł.
Nie chcę rozdrapywać złych rzeczy. – Przyznała cicho i lekko się cofnęła, rozkładając skrzydła. Lekko załopotały przy tym geście. Tak miało być. Było to ostrzeżenie, że chce się wycofać. – Jeżeli coś cię trapi, powinnaś pójść się pomodlić. Bogowie wysłuchają. I przebaczą sprawiedliwie lub nałożą pokutę, byś się zrehabilitowała. Wysłuchają, jeśli coś cię boli. – Powiedziała spokojnie, łagodnie, ale też z pozytywnym akcentem. – Ja ci przebaczyłam. – Uśmiechnęła się, choć Mistyczna tego nie widziała, mogła wywnioskować po pozytywnym tonie. Zaraz potem kurtuazyjnie Perła zabiła skrzydłami, potem mocniej, aż w końcu odbiła się od ziemi, żeby nie być bodźcem, który jest dla Mistycznej uciążliwy.
~ Dziękuję. ~ Usłyszała jeszcze w swojej głowie, nim samiczka oddaliła się na kilka ogonów.

autor: Marmurowa Łuska
27 mar 2017, 8:35
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 756
Odsłony: 119130

//A idź mie z mechaniką xD To się samo goi. Nie rozumiem idei gigantycznych tworów.

Kiedy została przytulona, nadgarstkami skrzydeł spróbowała odepchnąć smoczycę, która... nie dała za wygraną. Oparzenie nie było dotkliwe. Było delikatne. Tak naprawdę samiczce doskwierał brak kilku łusek i zraniona płyta, która z czasem powinna się zregenerować. Na razie po prostu miała zamiar unikać cudzego spojrzenia. W każdym razie samiczka była zupełnie zażenowana. Uważała, że górska po prostu przesadzała. Wręcz poczuła się odpowiedzialna za jej samopoczucie. Toteż dała się tulić ile tamta potrzebowała. Nawet, jeżeli wolała się odsunąć.
W końcu Perła odzyskała prywatną przestrzeń. Jej umysł zapomniał o lęku i bólu z wizji. Skupił się na Mistycznej, którą uznała za przewrażliwioną i mimo że była pisklęciem... nie miała pojęcia co innego zrobić poza postawieniem jej do pionu. Perle to... pomagało. Czuła się zobligowana do tej pomocy. Tym bardziej, że bladooka zdawała się początkowo mówić do siebie.
Zamiast odpowiedzieć, podeszła do Mistycznej, ujęła jej łeb nadgarstkami skrzydeł i siłą, jeśli będzie trzeba, przysunie do piersi jej nozdrza. Tak, by dotknęły jej rany. Było to najczulsze miejsce, w którym funkcjonował dotyk u większości smoków. Dlatego też Mistyczna mogła poczuć ciepłą, miękką skórę samiczki. I resztki łusek o nieprzyjemnym teraz zapachu. Lecz tylko łusek. Bez palonego mięsa.
Widzisz? Łuski przyjęły całe to magiczne ciepło. – Stwierdziła twardo, ignorując pieczenie zaróżowionej i zaczerwienionej skóry. – Podczas ćwiczenia walki trzeba być na to gotowym. Byłam. – Powiedziała zupełnie pewnym głosem. – Podczas przyjacielskich potyczek wojownicy i czarodzieje odnoszą rany, zawsze. A ja będę wojowniczką mojego stada. – Zdaje się, że wypieła dumnie pierś. Mówiła dość głośno, by mieć pewność, że jej silny, choć pisklęcy głos dotrze do samicy.
Była smokiem spoza granic.
Była dzikim smokiem.
Była silnym smokiem.
Silniejszym niźli te wszystkie kruche pisklęta tego świata, które mając boską pomoc nie muszą martwić się o głód i drapieżniki. Które raczkują i wiją się kilka księżycy nim nauczą się bronić same. Puściła łeb Mistycznej.
Jestem spoza Stad. To nie robi na mnie wrażenia. – Powiedziała zupełnie cicho, a zarazem tak kontrastująco twardo. Nawet, jeżeli czuła ból, to nie rany sprawiały zagrożenie. To była słabość, lęk i wróg.
Wyrosła dzięki niesprzyjającemu środowisku. Stała się silna. I niedawno zaczęła to doceniać, widząc, że wyprzedza znacznie swoich rówieśników, że nie boi się świata jak niektórzy z nich.
Dlatego nie martw się, nie potrzebuje kleryka teraz. Wycofałaś twór. – Powiedziała, po czym przymrużyła lekko ślepia. Może mistrzem perswazji nie była, ale to jedyne, na co wpadła.
autor: Marmurowa Łuska
25 mar 2017, 15:15
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 756
Odsłony: 119130

Głos cucił ją szybko, przywracając jej umysł rzeczywistości. Nie do końca. Wizje znikały. Ale wciąż tliły się w umyśle młodej smoczycy. Otworzyła oczy i gdy skupiła wzrok, poczuła się nieco zażenowana tym, jak Mistyczna skacze wokół niej. Nic jej... nie było. Prawda? Podniosła się na tyle, by spojrzeć na swoją pierś. Łuski zniknęły, a ich niedopalone, sczerniałe nasadki parzyły. Skóra była mocno zaróżowiona. Nic strasznego, jak uważała. To, co wydawała się poczuć wcześniej... to było coś złego. Coś niewyobrażalnego.
Już, już. – Powiedziała cicho, żeby uspokoić Mistyczną. Uderzyła ją lekko nadgarstkiem skrzydła w nos. – To tylko kilka łusek. – Powiedziała nieco drżącym, ale spokojnym zarazem głosem. – Coś mi się... przypomniało. Coś złego. – Wyjaśniła półszeptem, nie mając pojęcia jak lepiej to wyjaśnić. Nie chciała też zagłębiać się w szczegóły. Sama tego nie rozumiała. – Nic mi nie jest. Po prostu coś mi się przypomniało. – Powtórzyła pewniejszym tonem, żeby Mistyczna wzięła te słowa do siebie i nie zamartwiała się tak bardzo.
Uzdrowiciel nie będzie potrzebny. Pokażę to klerykowi Ognia przy okazji. – Powiedziała spokojnie i podniosła się już na zadnie łapy, opierając na skrzydłach. Dziwne uczucie... Jakby nie miała jednego z nich takim, jakim jest.
autor: Marmurowa Łuska
24 mar 2017, 13:11
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 756
Odsłony: 119130

Obserwowała jak Mistyczna ustawia się w pozycji, co zwiastowało rychłe nadejście ataku. Jak mała zauważyła, był daleko toteż chciała go rozpoznać i dostosować do niego obronę, żeby nie było jak z misą przed chwilą. Przed Perłą pojawiła się kula ognia... Płomienie tańczyły w najlepsze, a w umyśle małej znikąd pojawiła się wizja owalnej bariery, o, takiej zwykłej, przezroczystej, raczej niewielkiej. Takiej, by zasłonić pierś wzdłuż i nieco osłonić łeb. Bez koloru, wytrzymała jak skały, które muska lawa. Jednak poza tą wizją... Perła poczuła panikę. Przyszła razem z wizją tarczy. nie rozumiała tego. Bała się. Kula zmierzała ku jej piersi. Ból, uderzenie, gorąco wypalające trzewia. Co to? Samiczka zamarła w bezruchu, wytrzeszczając spokojne dotychczas, złote ślepka. Miała wizję. przyszła sama. Wystarczyło zasłonić się! Ach, maddara, źródło płynące przez jej postać... nie dawała się ujarzmić, zupełnie ignorując wszelkie próby zaczerpnięcia jej. Obraz pociemniał. Lecz kula jeszcze leciała... Leciała i leciała... Ogromna kula ognia...
I uderzyła.
I zniknęła.
Perła miała w głowie pustkę. Spojrzała w dół. Zobaczyła jak biała łuska... (czarne futro...) zniknęły. Różowe mięso (dziura wielkości szpona), otulone warstwą ciemnych oparzeń (zwęgloną tkanką). Widziała obie wizje przez trzy uderzenia serca. Przez nie czuła też dwie wizje bólu. Drobnych oparzeń, niebędących przeszkodą dla smoka... i bólu, który wypalał jej pierś od wewnątrz.
Zmroczyło Perłę.
Dopiero upadła.
Bezwładnie osunęła się na pierś, uderzając głową o popiół plaży. Jej pyszczek rozorał go, zagłębiając żuchwą jak w puchu. Oczy miała półotwarte. Ale nie widziała. Obce wspomnienie zalało jej umysł. Zaczęła przytomnieć dopiero kilkanaście szybkich uderzeń serca później. Zaczęła mrugać i delikatnie poruszać skrzydłami, jakby niepewna, czy wciąż je miała.
autor: Marmurowa Łuska
21 mar 2017, 15:11
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 756
Odsłony: 119130

Więc jeszcze jeden. Perła uśmiechnęła się delikatnie. Mogła wyprowadzić jeszcze jedną obronę. Teraz już mogła. Czuła delikatne pulsowania magii we własnym ciele, teraz dobrze czuła, jak magia przepływa przez nią i wypełnia ją. Śmiech Mistycznej znów ją podbudował i pocieszył. Tym bardziej była więc gotowa. Gdy samica zapytała jednak o ostatni twór, samiczka lekko się uśmiechnęła.
Taka... skałka w regularnym kształcie. Była dość ostra i chyba mogła porządnie otrzeć skórę. Zastanawiałam się, czy skoro smok musi skupiać się, by tworzyć to czy dodanie efektów zapachowych może sprawić, że się rozproszysz. Trochę się wystraszyłam nic nie widząc, ale poczułam, że się obronisz. – Odetchnęła na końcu z ulgą. Przez chwilę była niepewna. Ale tym razem chyba nieco lepiej wiedziała jak panować nad tworem. Poprawiła swój zad na niemi, jej ogon drgnął lekko od ekscytacji.
Możemy kontynuować? – Zapytała najwyraźniej pobudzonym głosem.
autor: Marmurowa Łuska
20 mar 2017, 21:39
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 756
Odsłony: 119130

Czując, że coś ma nadejść od góry, zdecydowała, że musi to przepchnąć. "Misa[/color]" coś podpowiedziało w jej umyśle. Dobry pomysł, uznała. W powyższym celu wyobraziła sobie twór o niepojętej strukturze. Miała być bardzo zbita, wielowarstwowa, ale tak przyległa do siebie, że nie sposób było określić warstw. Wyglądem przypominała misę przechyloną w prawą stronę samiczki. Określając wielkość miejsca, w którym zbierała się magia, samiczka wyobraziła sobie dwukrotnie szerszą i tak samo głęboką misę jak twór przeciwniczki. Twór miał pojawić się szpon od tworu Łowczyni. A przynajmniej dno miało być na tyle oddalone. Samiczka przygotowała się na to, że jej twór musi być bardzo, bardzo silny. W innym wypadku może zostać przebity lub skruszony. Od strony grzbietu mogło paść coś bardzo, bardzo ciężkiego. Dlatego samiczka nadała temu ogromną siłę, zbitą strukturę i gładką, silną powierzchnię, aby żadne uderzenie nie rozłupało tej skorupy koloru gliny. Jej zadaniem było delikatnie opaść pod wpływem ciężaru by zredukować impet uderzenia i szybko odskoczyć w bok, z dużą siłą, by odepchnąć wrogi twór. Tchnęła maddarę. Nie rozpoznawszy wcześniej tworu Łowczyni, Perła patrzyła na to, jak obca magia niemal przeżarła jej twór na wylot. I to jeszcze całkiem blisko jej ciała! Na szczęście wszystko się udało. Odetchnęła i wyciszyła się.
Teraz jej kolej na atak. Wyobraziła sobie kostkę. Niewielką, bo nie mającą nawet pół na pół szpona wielkości. A. I tyle samo miała też wysokości. Była ciemnobrązowa, chociaż jej górna część była ciemniejsza, niemal czarna. Całość miała porowatą strukturę, chociaż dół i góra wydawały się gładkie. Kostka była twarda, a jej porowate boki bardzo, bardzo ostre. Ich zadaniem było ścieranie. Kostka o słodkawym, a zarazem ostrym korzennym zapachu miała pojawić się przy nosie Mistycznej i solidnie otrzeć wzdłuż jej nosa, co grozić mogło poważnymi i bardzo bolesnymi otarciami. Mała tchnęła maddarę w twór. Zauważyła, że im dalej się on znajdował, tym więcej pochłaniał sił.
autor: Marmurowa Łuska
20 mar 2017, 19:27
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 756
Odsłony: 119130

Jednocześnie. To brzmiało na trudne. Wrażenie zniknęło i z jej umysłu. Teraz liczyło się zadanie. Postanowiła, że postara się wyobrażać sobie dość szybko, ale następująco po sobie. Gdy Mistyczna przyjęła pozycję gotowości, samiczka uśmiechnęła się. Jakby była nie tylko gotowa... ale chętna, bardzo chętna. Jakby wróciła do czegoś, co odrzuciła dawno, dawno temu. Nie zauważyła tego...
Wyciszyła się. Każda myśl została odrzucona w głąb umysłu – tam, gdzie trudno było je zauważać, gdzie rozpływały się w mroku. Tam, gdzie milkły, będąc poza zasięgiem Perły. Wspomnienie przyjemnego głosu Mistycznej odeszło więc w zapomnienie, dziwne wrażenie również. Zapomniała o śpiewie ptaków, o wietrze... Skupiła się na źródle. Ono było... inne. Podporządkowało się jej pewności siebie. Zaczęło się kształtować. Nie, to Perła zaczęła czuć je lepiej, gdy przywykła do niego, gdy nauczyła się jego i tego, jak nim zawładnąć. Czuła je już nie tylko w głębi umysłu... ale w ciele. Powolutku, delikatnie zaczęła czuć jak maddara obejmuje jej ciało.
Skupiła się na otoczeniu. Jeśli mogła wyczuć też obcą magię... spróbowała. Zaczęła czuć. Nie wiedziała jeszcze co. Dlatego wyobraziła sobie coś, co wydawało się jej uniwersalne, coś, o czym już wspominała. Kamienna tarcza. Szeroka na ćwierć ogona, podobnie wysoka, gruba zaś na niecały zaledwie szpon. Skoro mogła nadać temu właściwości jakie chciała... To zechciała, aby szara skała miała nieco porowatą i szorstką powierzchnię, by nic się po niej nie ślizgnęło, a najlepiej rozbiło lub zakleszczyło między niewielkimi porami. Skała miała być twarda od brzegu do brzegu jak każda skała, którą Perła spotkała, no! Może nieco twardsza, taka, która może przyjąć solidny cios. Jej siła miała być wyrażona w ciężarze, jednak to maddara miała stabilizować ułożony na ziemi twór. Miał wszak pozostać w bezruchu, nie drgać, nie obalić się. Po prostu trwać. Perła mimowolnie pomyślała o tym, że skała jest zimna, bo zwykle tak właśnie było w przyrodzie. Zaczerpnęła ze źródła pewnym, mentalnym gestem i pchnęła magię przez ciało w twór na zewnątrz, by powstał.
Usłyszała trzask uderzenia i natychmiast przerwała napływ swojej magii do tworu. Elementy białego lodu, z którego bił prawdziwy chłód znikały przed jej pyskiem. Atak... chciała stworzyć coś, za co będzie pochwalona, ale czuła, że nie powinna tworzyć nic skomplikowanego, bo się pogubi.
Wyobraziła sobie pióro, nieco imitując atak Mistycznej. Tym razem miało to być jednak lśniące, czarne pióro ze srebrną stosiną. Pióro miało dwa szpony długości i ćwierć szerokości. U podstawy nie miało przypiórka, tylko czarne jak noc promienie. Dutka była bardzo zaostrzona, przez co jej wbicie mogło okazać się bolesne. Całość miała być twarda niczym wnętrze potężnego drzewa. Jednak, jak zauważyła samiczka, nie miał być to materiał, który łatwo spalić. Przecież był imaginacją. Dlatego stwierdziła pewnie, że ten jest odporny na ogień i nie pali się, mimo że wytrzymałość piórka i jego sztywność zostały zaczerpnięte od drzewa. Piórko miało pojawić się na wysokości pyszczka Perły, kilkanaście może szponów od niej, a potem zostać pchnięte z niesamowitą szybkością do ciała samicy. Szczegółowo mówiąc – prawej piersi w połowie jej wysokości. Nawet jeżeli pióro się wbije (nie była pewna, czy zdąży je zatrzymać), nie powinno zadać większej rany niż głębokie ukłucie nie szersze niż łuska szerokości, bo tyle właśnie miało dutko. Kiedy uznała, że twór jest gotowy, zaczerpnęła magię i tchnęła nią.

Wyszukiwanie zaawansowane