Znaleziono 75 wyników

autor: Tropikalna Łuska
05 sty 2018, 18:00
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 944
Odsłony: 139031

Raczej przekaz nie był jasny. Czy w ogóle mógł być? Istota ta nie była bowiem tą, za którą mogliście ją początkowo uważać. A może jednak od samego początku domyślaliście się czym jest? Jednak chociaż było wiadomo, że odebrała słowa adepta. Nawet jeśli nie w taki sposób, jak powinna. Ale co miał zrobić biedny drapieżnik nie znający smoczej mowy?
Tak, drapieżnik.
Spod powierzchni wynurzył się o wiele większy szpiczasty nosek niż wcześniej. Zaraz po nim reszta łba. Był naprawdę szeroki, nieco spłaszczony i co najważniejsze, duży. Wystający początkowy nosek okazał się nochalem ogromnej bestii, o wiele większej od normalnych przedstawicieli swojego gatunku. Może i nawet dwukrotnie? Jego łuska była jednak bardziej matowa, zza łba wystawało kilka płetw ciągnących się pod wodę. Nad powierzchnię wystawały sumie wąsy, pysk miał nieco otwarty, z widocznymi kilkoma rzędami ostrych, trójkątnych zębów. Miały one dodatkowe haczyki, jak te u rekina. Ślepia całkowicie białe. Mogło to sugerować, że potwór był częściowo ślepy, choć dla was nie była to żadna różnica. I tak wyczuwał dobrze niemal każde wasze poruszenie łapy czy ogona. Woda przenosiła te wibracje po prostu idealnie. Bestia ta jednak nie była nawet trochę agresywna. Jednak nie oznaczało to, że na taką nie wyglądała. Potężne monstrum leżało spokojnie z łbem i częściowo wyblakłym nieco, granatowym grzbietem nad powierzchnią wody. Z tyłu mogliście zauważyć mniejszą i ciemniejszą wersję tego potwora. O wieeele mniejszą, nawet nie mającą półtorej ogona. Pewnie to ta, którą widzieliście wcześniej.
I co teraz postąpicie z tymi dwoma, legendarnymi lewiatanami?
autor: Tropikalna Łuska
17 gru 2017, 21:41
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 944
Odsłony: 139031

Bestyjce z wody najwidoczniej nie spodobał się wasz plan. Kiedy dostrzegła jak młody się zbliża zaplumkała jeszcze kilkukrotnie ogonem, by następnie schować się w głębi Zimnego Jeziora. Bardzo długo trwała cisza, którą przerywała tylko woda uderzająca co jakiś czas o ciała smoków stojących głęboko w zimnej wodzie. I tak oto staliście. Trwało to dość długo, że nawet taki bliski pisklakom opiekun mógłby mieć myśli, by zabrać pisklę, aby nie pochorowało się w niemal lodowatej cieczy.
Jednak wtedy, po tym jakże długim oczekiwaniu, usłyszeliście coś. Był to niesamowicie głęboki, niski dźwięk. Już nie przypominający tego, jaki wydobywał się z małego, wąsatego pyszczka.
A propos niego, znów się pojawił. Bardzo daleko, ale zauważyliście go. Ponownie plumkał. Było to dobre kilkanaście ogonów od was, a więc taki biedny Aro sam już by się do niego nie dostał.
Co z Nocnym? Może on go podwiezie? Albo sam popłynie na spotkanie?
Niestety pyszczek znowu zniknął. Wystarczyło kilka uderzeń serca. Dostrzegliście po krótkiej chwili szeroką sylwetkę zbliżającą się od boku, przez płyciznę, szorującą mocno po dnie, podnosząc muł i ziemię/piach/inne cosie pokrywające dno w górę i zasłaniającą go niemal w całości. Przepłynął za wami. wielką gracją i szybkością dorównującą, a może i przewyższającą smoki morskie. Następnie znowu zniknął.
Z głębi wciąż było słychać niskie i te nieporównywalnie bardzo niskie dźwięki. Naprzemiennie raz jeden, a raz drugi.
autor: Tropikalna Łuska
06 gru 2017, 21:02
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 944
Odsłony: 139031

Patrząc na pyszczek stworzenie nie było raczej bardzo duże. Może coś kolo jednego, ewentualnie półtorej ogona. To nadal sporo, ale nie było jakimś wielkim bydlakiem co na raz hapsnąłby smoka gdyby ten się nie bronił. W odpowiedzi na plumkanie istota nieco się cofnęło. Jak ryba, gdy ktoś był głośno w pobliżu wody. Jednak to coś się nie spłoszyło. Jedynie trochę cofnęło i zanurzyło. Następnie ponownie wynurzyło szybko ostry czubek i wąsy. Po chwili również pojawił się ogon z odpowiedzią.
Plum plum.
Następnie był ruch nocnego. Na gwizdnięcie istota zanurzyła się ponownie, jednak po to by po chwili wydać z siebie głośny, buczący, nieco groźnie brzmiący dźwięk. Czy miał tak brzmieć? Może to coś nie umiało inaczej? Po donośności, głębi i każdym innym czynniku dało się łatwo wywnioskować że nie był to smok. Ani żadne chowające się lądowe stworzenie. To było coś wodnego i do wody przyzwyczajonego.
Następnie dziwne coś znowu zniknęło pod powierzchnią. Pojawiło się po chwili jeszcze dalej i po łuku przepłynęło bardzo szybko do wcześniejszego miejsca. Płetwa widoczna w tym czasie na jego granatowym grzbiecie, podwójna, przecinała wodę z charakterystycznym dźwiękiem. Długie szuuu, kiedy woda podbijała się o płetwę do góry i chluuus, kiedy zamykała się za nią. Wszystkiemu towarzyszyły fale. Nie duże, ale jedna z nich wpływając na ląd ochlapała nieco Nocnemu pyszczek. Aro zaś poczuł jak woda na chwilę podmywa jego łapki. Dosłownie na uderzenie serca. Chłodna, nieco nieprzyjemna. Podobnie jak u Nocnego.
A ostro zakończony łepek nadal wystawał nad taflę wody.
autor: Tropikalna Łuska
06 gru 2017, 15:31
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 944
Odsłony: 139031

Na widok świetlików istota cofnęła się niżej, do głębi, gdzie światło tych małych istotek nie było w stanie ją oświetlić. Po jakimś czasie z wody wystrzeliło coś między falą i gejzerem. Jakby splunięcie wody z niej samej. Rozproszyła ona twór nocnego, który zniknął. Istota chyba nie chciała światła. Przez kilka uderzeń serca był spokój. Jakby dziwne coś spod wody po prostu zniknęło.
Jednak tak nie było.
Plum.
Spod tafli wody wynurzył się ostro zakończony, ciemnogranatowy, nieco wyblakły nosek. Odstawały z niego wąsy. Nie było widać jakie są długie, bo były zanurzone w wodzie. Wyglądał jak sum z dziwnym pyskiem. jednak był większy. Trochę. Nawet więcej niż trochę. Gdzieś dalej znowu plumnęła woda, gdy granatowy ogon z dwoma rzędami płetw wysuną się na chwilę, przemierzył odcinek około pół ogona i znów się zanurzył. Stwór nic więcej nie robił, ponownie czekając na ruch smoków z plaży.
autor: Tropikalna Łuska
04 gru 2017, 23:06
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 944
Odsłony: 139031

I wtedy coś... plum!
Na wodzie pojawiły się duże kręgi. Zamyślone smoki nie miały okazji dostrzec za pierwszym razem co to takiego. Było to równie niespodziewane, co szybkie.
Plum! Tutaj już cichsze, a jeśli ktoś był zainteresowany mógł dostrzec coś jakby ogon? Mackę? Kto wie... Porównując to do ogona było nieco grubsze, ale jakieś obślizgłe, być może łuskowate. Nocny dzięki nieco większemu wzrostowi mógł ze swojej perspektywy zobaczyć coś ciemnego w jednym miejscu pod powierzchnią wody. Było dość daleko od brzegu. Cały czas w miejscu, poruszając się od czasu do czasu na boki, niekiedy też podpływając trochę i wracając na poprzednie miejsce, tworząc przy tym kolejne kręgi, już bez plumkania. I tak w kółko, jakby czekając na ruchy obecnych na plaży smoków.
autor: Tropikalna Łuska
30 sie 2017, 11:32
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XI
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 5439

Każdy miałzadać jedno pytanie i tak rzeczywiście było. No... nie zawsze, ale w większości przypadków posłuchali się boga. Poza pojedynczymi przypadkami. Na przykład taka jej siostrunia. Od śmierci Ylvara Lilith nie była już taka skora do zawiązywania nowych znajomości i polepszaniu więzi z rodzeństwem, kuzynostwem, ogólnie rodziną. Każdy mógł nagle, bez powodu nawet odejść. Im mniej będzie do nich przywiązana tym mniej zaboli. Więc wychodzi na to, że robi chyba dobrze, prawda?
A może powinna jednak więcej czasu spędzać z rodziną? Eeh...
– Nie męcz tak boga siostro. Już i tak ma dużo pytań od pozostałych uczestników spotkania, a i ja zaraz dorzucę swoje. – Odezwała się do niej cicho podchodząc bliżej. – Kaltarel to bóg zimy, który został skazany na życie nauczyciela za przewinienie, jakiego dokonał. A była nim pomoc Tarramowi w stworzeniu Równinnych. Nadal ba w sobie jego boskość. Nie starzeje się, jest chyba nieśmiertelny. Jednak czy warto żyć wiecznie, jeśli jedyne co przez całe to życie będzie robił to pomagał nam w naukach? I to nie z własnej woli? Jednak to Kaltarel nam pomógł, kiedy byliśmy w potrzebie. Nie mam pojęczia dlaczego. Jednak to on uwolnił pozostałych bogów Wolnych Stad, w tym Erycala, który spętał w sobie Tarrama. – Opowiedziała siostrze z nadzieją, że odciążyła tym trochę Atreala. W końcu to dwa pytania mniej. Dwa pytania, na które nawet Dir mogła nie uzyskać odpowiedzi. Ale skoro miała okazję, to chociaż Astralna jej tą odpowiedź dała.
– Czy Kaltarel odzyska kiedyś swoje miejsce na równi z innymi bogami? W sensie... zostanie uwolniony od nauczania nas? Przecież uwolnił uwięzionych bogów podczas walki z Tarramem. Nie odkupił tym choć części swoich win? – Tak, sama też teoretycznie zadała trzy pytania, ale wystarczyła jej odpowiedz tylko na pierwsze, bo jednocześnie odpowiedziałaby ona na pozostałe. Jedno, to samo pytanie, ale zadane na różne sposoby. Tak bardzo było jej szkoda Kaltarela... Przecież mógł chyba zrobić coś, żeby nie siedzieć na siłę wśród śmiertelników, prawda?
autor: Tropikalna Łuska
17 sie 2017, 8:44
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XI
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 5439

Jako, że wszyscy młodsi już chyba się wypowiedzieli i nastała chwilowa cisza świadcząca,
że albo reszta się zastanawia, albo nikt nie chce już wypowiadać... Astralna mogła wkroczyć ze swoją, niby własną, ale nie różniącą się bardzo od innych wypowiedzią.
– Zdrada to świadomy czyn przeciwko stadu, przyjaciołom, swoim poglądom lub nawet przysiędze składanej na swojej ceremonii, złamanie tej przysięgi.
Zdaża się też "zdrada dla większego dobra", ale kto by tam w takie cuda niewidy wierzył. Czy jeśli bronił swoje życie to nie zdrada? Nie powiedziałabym.
Wojna między stadami, stado smoka "X" przegrywa. Przeciwnicy postanawiają skierować się na smocze leża, młodych adeptów i pisklaki. Jeszcze większe świństwo... Wyznaczony smok "X" niby pilnował młodych, ale kiedy dowiaduje się o nadchodzących przeciwnikach ucieka od nich, by ratować swoje życie? Tchórzostwo, zdrada, a nie ratowanie życia. Swój zad może i uratuje, ale te niewinne młode?
– Wykonała przy ostatnich słowach rzut łbem na bok, jakby splunięcia na wszystkie miernoty, które by tak postąpiły.
– Odejście od stada może być uzasadnione, albo uznane za wspomnianą zdradę. Wszystko zależy od sytuacji i stada, w którym smok się znajduje i do którego chce przejść. Zwykłe "nie jest mi w nim dobrze" raczej nie jest wystarczającym powodem, by opuścić stado, które dawało smokowi schronienie, rodzinę i pożywienie. Te pierwsze lepsze lub gorsze ale jednak. Stado, które walczyło by z tobą lub za ciebie. A ktoś uzna, że odejdzie, bo nie było mu wygodnie w nim przebywać? Jeśli stado nie byłoby w porządku według panujących w nim zasad wobec smoka, wtedy rozumiem, smok może nie być w porządku wobec stada, a w gorszych sytuacjach nawet postanowić odejść. Wszystko zależy od sytuacji.
Najważniejsze obowiązki podczas wojny? Przed na pewno powinno się zebrać młodych, niezdolnych do walki, pisklęta w jedno miejsce, najlepiej jak najdalej od miejsca walk, ale jednocześnie gdzieś, gdzie będzie bezpieczne. To przyszłość stada. Nie może zostać skrzywdzona, odebrana lub... gorzej przez wroga. W sumie i ten obowiązek jak i inne, które przychodzą mi aktualnie do łba wymienili już moi przedmówcy...
– Na tym chyba skończy, bo nie ma co mielić tyle razy jeden i ten sam kawał mięsa...
autor: Tropikalna Łuska
04 sie 2017, 19:02
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XI
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 5439

Ile maluchów tyle wypowiedzi. Miała na oku fakt, ze zapewne nie była tu najstarsza. Chociażby ta granatowołuska wyglądała na starszą.
Słuchała jak każdy z zebranych się wypowiada. Najbardziej zaintrygowała ją wypowiedź jak to ognisty ją nazwał... "Małej?". Może i imię miała, ale jakoś nie wsłuchiwała się na tyle, by wyłapać, że to o nią chodziło. O ile ktoś w ogóle jej wypowiadał. Nie rozumiała jak "mała"(Melodia) może twierdzić, że nie ma stada. Każdy prócz samotników raczej miał stado. Młódka do tego rzeczywiście pachniała jak wodniści, więc z tamtego stada pewnie pochodzi. Czemu jednak uznała, że nie należy do stada? Czemu uznała, że chce je "dostać"? Czyżby w Wodzie idea "stadna" jako jedności, rodziny, przyjaciół, zbioru osób, które się wspierają nie istniała? Albo nie była tak wpajana młodym jak było to w Cieniu? Czy w innych stadach też jest taka sytuacja? Tak, wypowiedź tej małej trochę nie spodobała się Lilith. Ale przecież nie będzie dla nią zła. Po pierwsze to wina rodziców, a po drugie co ma ją obchodzić inne stado, nie-Cień? Niech se tam żyją jak chcą.
Była za to bardzo zadowolona z wypowiedzi siostry, Dirlilth oraz Feridy. Cieniści wiedzą co to stado! Sama dodała by kilka słów, ale zaraz zaczęły wypowiadać się kolejne smoki.
Tyle różnych określeń na stado, tyle nazewnictw. Tyle synonimów do jednego wyrazu, a jednak jak wiele trafnych! Niesamowite. Astralna uznała, że nie będzie się nadal wypowiadać. Nie tylko dlatego, że zostało w niej coś z tego nieśmiałego, cichego pisklaka. Wolała więc odzywać się mało, najmniej jak mogła. Teraz nie widziała potrzeby wypowiadania się. Do tego te pisklęta i ci adepci powiedzieli już tak wiele. Nie chciała dodawać nic od siebie, bo może jeszcze ktoś będzie chciał dodać coś od siebie.
Siedziała więc w ciszy, słuchała i czekała na dalszą część spotkania, w której to może już coś powie? Kto wie...
autor: Tropikalna Łuska
02 sie 2017, 8:51
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie XI
Odpowiedzi: 83
Odsłony: 5439

Astralna wciąż była adeptem. Niby musiała jeszcze trochę poczekać na swoją ceremonię i będzie miała rangę, ale kto wie ile zajmie zebranie tam wszystkich, tym bardziej jeśli niektórzy młodzi cieniści przybyli na spotkanie i kto wie, czy nie będzie jeszcze musiała coś zrobić przed ceremonią...
Tak czy siak przybyła na Spotkanie Młodych. Dawno nie była ani ta takim, ani w ogóle na Skałach Pokoju. Nie miała okazji, by tu przychodzić. Jak zauważyła spotkania z prorokami lub Atrealem odbywały się dość rzadko, bo od ostatniego minęło już wiele księżyców.
Wylądowała na ugiętych łapach amortyzując "upadek" i złożyła skrzydła po locie. Najszybciej i najwygodniej mogła się tak dostać na Spotkanie.
Przymrużyła nieco oczy i usadowiła się gdzieś z tyłu. I tak była dość duża, by wszystko widzieć i słyszeć nawet siedząc za wszystkimi. Co najwyżej jeden, dwa osobniki mogły się z nią równać lub być nawet wyższe, ale i tak miejsce z tyłu było tu najrozsądniejsze. Nie zasłaniała nic bowiem pisklętom.
Przywitała już stamtąd Cienistych, Atereala, znane jej smoki jak chociażby Audrey, a następnie w ciszy czekała na rozwój wydarzeń.
autor: Tropikalna Łuska
07 lip 2017, 15:22
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 771
Odsłony: 95641

Pokiwała potakująco głową. Jeśli te kilka kryształków ją satysfakcjonowało, to bardzo dobrze. Z czasem zionięcia będą coraz silniejsze, a na nauce walki będzie potrafiła się wykazać bez instruktażu nauczyciela. Jeśli będzie to rzecz jasna ćwiczyć do tego czasu...
– Uważaj tylko by komuś nie odmrozić tm nosa. Nawet w takich ilościach może to być czasem trochę... Nieprzyjemne? – Na pewno nie będzie bolało, czy mrowiło. Ale jednak taki chłód na nosie w środku lata. Brrr...
– Jestem Lilith, znana również jako Astralna Łuska. Adeptka Cienia i przyszła jego czarodziejka. Spadająca gwiazda, która zawitała na tych ziemiach.
A teraz również... Mgiełka?
– Przedstawiła się zerkając ślepiami w kierunku nieba. W czasie jej wypowiedzi pierwsze gwiazdy zaczęły się pojawiać na granatowym nieboskłonie.
~ Witajcie. ~ Maddarowy szept, ledwo słyszalny, taki przyjazny i ciepły wysłany został w ich kierunku. Nigdy nie odpowiadały, ale nie było to problemem. Z takim pięknem aż grzech się nie przywitać raz na dobę...
autor: Tropikalna Łuska
05 lip 2017, 13:31
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 771
Odsłony: 95641

Wiedziała, że zabawa młodej z smoczym zionięciem nie była dobrym pomysłem, ale jednocześnie z jej wiekiem i gruczołami raczej małe szanse, by udało się zionąć. Może jakieś pojedyncze, maleńkie kropelki, które przez nierozwinięte jeszcze gruczoły niemal od razu zamieniłyby się w lod? Albo jakiś dymek z maleńkim płomyczkiem? Tak czy siak w jej wieku nawet bez nauczyciela nie miała jak wyrządzić sobie krzywdy, a może przecież dać jej się trochę pobawić.
– Nabierz więc w miarę szybko trochę więcej powietrze do płuc niż zazwyczaj, a potem szybciutko wypuść je z siebie. Powinno to pobudzić twoje gruczoły i może uda ci się czymś zionąć.
Tylko jako że jesteś trochę ode mnie młodsza, zapewne nie będzie to zbyt potężne zionięcie. Ale nie smuć się, to twój pierwszy raz. Jak trochę jeszcze podrośniesz, na pewno będziesz umiała ziać jak ci wielcy, potężni wojownicy!
– Poinstruowała ją. Niech się pisklę pobawi. A w razie czego zawsze mogła ją ratować maddarą czy własnoręcznie, choć czy to możliwe, by małe, pisklęce gruczoły mogły stworzyć coś większego niż mały płomyczek lub kilka niegroźnych, zamrażających kropelek?
autor: Tropikalna Łuska
04 lip 2017, 16:34
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Łąka Szczęścia
Odpowiedzi: 673
Odsłony: 78559

Zanikające ślady nie były dobrym znakiem. Na szczęście było to futerko, które może ją uratuje.
Tak więc włożyła wręcz pyszczek w futro i zaciągnęła się. Włoski poruszone powietrzem połaskotały ją po nozdrzach, jednak starała się nie reagować na to. Nawet jeśli jej wnętrze przepełnione było śmiechem i chęcią wywalenia się i trzepania się z łaskotek. Nozdrza były naprawdę delikatne jeśli chodzi o łaskotki.
Postępowała tak z większością futerek, przy których akurat się znalazła. Chciała podążać za tymi z najświeższym zapachem i zostawiać te ze starszym. Nie zatrzymywała się jednak przy żadnym zbyt długo, aby nie zwiększać dystansu między nią, a lisem, a jedynie go stopniowo zmniejszać.
Poruszała się teraz o wiele ciszej i zaczęła uważać na jaki teren wstępuje. Starała się mijać szeleszczące miejsca, chyba ze przechodził przez nie trop. Miała nadzieję, że zaraz znajdzie tego psiaka.
autor: Tropikalna Łuska
04 lip 2017, 14:22
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 771
Odsłony: 95641

Nie wypowiadała się już na temat tych typowo pisklęcych informacji i skupiła się na obu pytaniach.
– Mgiełko? Mgiełki są szare, albo szaroniebieskie... nie widzę u mnie żadnej mgiełki... Co miałaś na myśli? – Ciekawiło ją to, a przy okazji mogło dalej popchnąć rozmowę.
jednak zanim dała młódce wytłumaczyć wykonała zapraszający gest łbem, by Audrey podeszła do strumyka, rzeczki, czy jak to tam kto wolał zwać.
– Zobacz na drugi brzeg. – wskazała na niego pazurem. Był on dość blisko, szczególnie w miejscu, w którym znajdowały się smoczyce.
Astralna nabrała w płuca nieco powietrza. Na tyle szybko i gwałtownie, by pobudzić gruczoły, które przy wypuszczeniu go zmieniły jego strukturę na ciecz. Nie było jej wiele, tylko trochę, co nawet smokowi nie zdążyłoby odmrozić za bardzo skóry czy łusek.
Zionęła tym w kępę trawy zwisającą tuż nad brzegiem. Lód pokrył wszystkie źdźbła, a resztki cieczy zaczęły spływać jeszcze z nich, zamarzając częściowo w powietrzu i skapując na ciepłą wodę z rzeki. Jednak po wcześniejszym kontakcie z rośliną ciecz nie ogrzała się, a spadła już w postaci bryłek skrzącego, bielutkiego lodu. Małych, ale jednak w miarę dobrze widocznych.
Przepłynęły jedynie krótki dystans rzeki, a następnie roztopiły się, znikając całkowicie.
Astralna spojrzała na Audrey. Była o wiele za młoda by używać smoczego oddechu, ale kiedyś i ona się tego nauczy. Ciekawe tylko jak jej się to podobało.
autor: Tropikalna Łuska
04 lip 2017, 13:55
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Łąka Szczęścia
Odpowiedzi: 673
Odsłony: 78559

Samica zwróciła się więc ku tropowi, który śledziła wcześniej i to za nim podążyła. Gdy usłyszała dźwięki jej słuch jeszcze bardziej się wyostrzył. Jednak nie skracała drogi podążając tylko za dźwiękiem, bo ten szelest mógł przecież prowadzić do innego stworzenia.
Jej ślepia nadal skupiały się bowiem na śladach. Woń, która słabła nie ułatwiała zbytnio sytuacji. Przyśpieszyła więc kroku, by nadrobić to, co straciła przy identyfikowaniu futerka, a jednocześnie by może dogonić za chwilę lisa?
Mimo przyśpieszonego tempa starała się nie spuszczać oczu z tropów. Jednak jednocześnie zachowywać się w miarę cicho, by gdy woń się nasili, a dźwięki będą lepiej słyszalne, zwolnić do zwykłego chodu i nie wystraszyć rudego psiaka. W końcu nie ma mu wyskoczyć zza krzaków, by zdechł na zawał, a po prostu go odnaleźć. W ciszy. I to było jej zadanie. Cicho i niezauważona miała go jedynie odszukać. Pamiętała. Tylko... czy jej się uda?
autor: Tropikalna Łuska
03 lip 2017, 14:31
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 771
Odsłony: 95641

Sama też lubiła swoją opalizującą grzywę. Na wspominkę o niej poruszyła ją, jakby odrzucając z pyska, by nie zasłaniała jej widoku. Rosła bardzo szybko. Już jako pisklę miała ją do połowy szyi. Potem szybko zarosła aż za łokcie i od tego czasu przycina ją maddarą by nie sięgała poniżej piersi. Nie chciała, by choć tak piękna to plątała jej się pod łapami.
Przy odgarnięciu z pyska można było dostrzec jak białe kropeczki, jakby gwiazdki migoczą raz znikając, a raz się pojawiając. Plusy opalizującej grzywy. Czasem potrafi wyglądać naprawdę zaje.... świetnie.
– Owszem, jednak tylko pod względem grzywy i lodowatego oddechu. Poza tym jestem w większości smokiem górskim. – Wskazała na swoje twarde łuski, odstające wzdłuż zadniej linii kręgosłupa jak kolce oraz na chwytne palce przy błoniastych skrzydłach. Górski jak nic!
Na fakt zajętej matki pisklaka i tego, że zna drogę postanowiła się już nie wypowiadać. Najwyżej odstawi je pod granicę żeby było szybciej.
– A nie jesteś może śpiąca? Już dość późna pora, zaraz światła naszych przodów rozświetlą niebo. Większość smoków o tej porze kładzie się już spać. – Westchnęła. Większość to nadal nie wszystkie, ale pisklaki... Tylko siebie znała jako ten nocny tryb życia. Inne zawsze kładły się do legowisk.
– Jak się zwiesz Turkusiu? – Dziwnie zdrobnienie powstałe z koloru futerka młódki. Wypada by to pisklę przedstawiło się pierwsze. W końcu gwiezdna była od niej o wiele starsza...
autor: Tropikalna Łuska
02 lip 2017, 19:24
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 771
Odsłony: 95641

Astralna nie była ani głucha, ani nie miała zepsutego węchu. Szybko poczuła obecność kogoś innego. Ognistego. Czując ich woń drgnęła jej warga w groźnym wyrazie. Jednak odwrócona plecami do przybysza ani nie widziała jego pyska, ani on jej. Początkowo nic nie mówiła, wyciszyła się jedynie, by w razie czego sięgnąć po maddarę. Kto wie jaki są ci Ogniści. Może jak ten Kruczy-szczyl? Lepiej o nim myśleć nie mogła. Gdyby potrafiła, rozdarłaby mu gardziel. Maddarą lub szponami. Jednak na pewno był o wiele silniejszy. nie ma co ryzykować.
Na dźwięk pisklęcego głosu odwróciła się. Oh, tak więc młode? Jej pysk wyrażał jedynie zaskoczenie.
– Nie wydaje mi się żeby było to dobre miejsce dla piskląt. Tym bardziej takich w twoim wieku...
Jest tu gdzieś twój opiekun? Co tutaj robisz?
– Może i nie przepadała za siarkowymi jaszczurami, ale to było pisklę. Wciąż niewinne i nieświadome jak Lilith jeszcze kilka księżyców temu. Może ta młódka się zgubiła? Jeśli będzie taka potrzeba to odstawi ją pod granicę...
autor: Tropikalna Łuska
02 lip 2017, 17:26
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 771
Odsłony: 95641

Pora dnia była dość późna, ale w żadnym wypadku nie przeszkadzało to Astralnej. Ba, sama zawsze wolała wychodzić tuż przed zachodem, by móc podczas spacerów wpatrywać się w barwną złotą twarz zachodzącą za linią horyzontu. A podczas powrotu miała okazję wyłapać pierwsze gwiazdy pojawiające się na niebie, które potem wraz z innymi mogła obserwować już ze swojej groty.
Zatrzymała się nad rzeczką przy Błękitnej skale, z której to zresztą chwilę temu obserwowała zachód. Zeszła niżej by napić się wody ze strumyka.
Zanurzyła pyszczek w wodzie błyszczącej jeszcze od ostatnich, pomarańczowych i złotych promyków złotej twarzy. Chłodna, przyjemna dla pyska i gardła. Niby taka niepozorna, a jaka potężna. Piękna, ale o niszczącej, zdolnej zabić sile.
Przycupnęła jeszcze chwilę przy rzeczce. Ma jeszcze sporo czasu na powrót...
autor: Tropikalna Łuska
30 cze 2017, 14:47
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Łąka Szczęścia
Odpowiedzi: 673
Odsłony: 78559

Nie mogła sobie pozwolić na działanie pod wpływem instynktu, który pewnie za nią wybrałby ścieżkę. Tak więc zanim podążyła śladem zwróciła się ku ścieżce z futrem. Przyjrzała się mu, jego barwie, strukturze, długości. Za pomocą nosa starała się również wywąchać woń, czy aby na pewno należała do lisa, czy też innego zwierzęcia. Wszystko to jednak starała się zrobić w miarę szybko. Nie chciała by zapach z tropu łapek rozwiał się w tym czasie. Albo żeby lis pociekł gdzieś dalej. Jednak nie mogła zostawić futerka. Co jeśli byłoby liska? Może zapach przy nim był świeższy i szybciej natrafi na futrzaka? Nie dowie się póki nie zidentyfikuje ten trop.
autor: Tropikalna Łuska
29 cze 2017, 10:55
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Łąka Szczęścia
Odpowiedzi: 673
Odsłony: 78559

Troszkę zapachu, ślady łapek, ale brak innych tropów? Jak na początek to chyba i tak dobrze. Ruszyła za śladami i choć jej wzrok najczęściej wlepiony był w ślady na ziemi to czasem rozglądała się też w poszukiwaniu innych tropów. Jakieś futerko czy odchody zawsze się chyba przy takich poszukiwaniach przydadzą. Krew w sumie też. Łatwo było po tych dwóch ostatnich określić świeżość tropów.
Czując słabnący zapach nieco przyśpieszyła kroku. W zaroślach jednak musiała poruszać się cicho, bo kto wie czy za nimi nie kryje się jej cel. Nie było to skradanie, ale ciche brnięcie przez nie do przodu. Pilnowanie łapek, możliwe nie ruszanie ich, nie wydawanie jakiś przesadnie głośnych dźwięków, ale i tak w większości skupiała swoją uwagę na śladach łapek. Nie mogła ich teraz zgubić.
autor: Tropikalna Łuska
26 cze 2017, 19:28
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Ukryty zagajnik
Odpowiedzi: 603
Odsłony: 91236

Była słabsza. Była słabsza jako kleryk i nie zdołała się obronić. Jej celem niegdyś było leczenie innych, uzdrawianie ich, by byli znów pełni sił i zdrowi. By mogli dalej walczyć. Walczyć za tych, którzy nie mogli. Bronić ich. Jeśli udałoby się innych obronić przed otrzymaniem obrażeń – nie byłoby potrzeby ich leczyć. Jako uzdrowiciel też mogłaby nauczyć się walczyć, bronić siebie. Ale czy byłaby dość silna by obronić innych?
Los chciał, że nie mogła pełnić stanowiska kleryka. Została zdegradowana, gdyż słuch o niej zaginął. Wracając uznała, że nie może pozwolić, by stało się znów to, przez co zniknęła. Tym bardziej jej bliskim. Przez okaleczenie jej i separację od innych przez tak długi czas musiała zdać się tylko na siebie i na gwiazdy. Jedyną jej pomoc, jedyne piękno, które nie zmieniło się mimo wszystko. Jedyny spokój i harmonię, jaką miała w tym trudnym dla niej okresie. To im się poświęciła przez te czas. To wszystko zmieniło ją. Nie jakoś drastycznie, ale wszystko pchało ją do bardziej czynnego działania. Do tego, by to ona stała w pierwszej linii obrony, a nie jedynie pomagała z tyłu i ratowała ich życia. Czas coś zrobić. Czas pokazać im prawdziwą potęgę gwiazd!
Oszalała?
Nawet nie będzie już nalegać na stanowisko kleryka. Jako głos gwiazd i ich moc ma dla siebie lepsze stanowisko.

Jednak aby wypełniać swoją przyszłą rolę będzie musiała sobie powtórzyć to i owo. No i poduczyć się.
A chodziło tu o konkretną rzecz. Panowanie nad magią. Tą służącą do atakowania nią i obrony z jej pomocą.
Tak więc pierwsze co zrobiła to wyciszyła się odpychając od siebie wszystkie zbędne myśli, emocje i potrzeby. Tak, żeby nic do niej nie docierało oprócz najważniejszych sygnałów otoczenia. Jednakże wszelkie szumy, powiewy, szelesty. Była na nie w większości głucha. Teraz skupiała się na swoim wnętrzu i źródle. Na granatowym nieboskłonie ozdobionym maddarowymi gwiazdami. Tym, który wypełniał całe jej wnętrze. Jedna, mała gwiazdeczka, a jaką cudowną i potężną miała moc.
Nie miała nikogo do treningu, więc będzie musiała poćwiczyć sama na sobie. Rzucając na siebie ataki i broniąc się przed nimi.
Wyobraziła sobie długi stożek o średnicy kilku szponów. Przypominał przez długość bardziej szpikulec, ale po okrągłej podstawie należy zostać przy nazwie stożka. Ostry koniec był skierowany na jej zad. Pojawić się miał około ogona nad nim, by z czasem spadania nabrać prędkości i zadać większe obrażenia, ale nie wkłucia, przebicia, a coś równie bolesnego – odmrożenia. Obejmujące spory obszar. Stożek stworzony był w całości z zimnego lodu. Jednak nie był on jakiś bardzo trwały, w większości ciekły. Dlatego też nie powinien się wbić zbyt głęboko. Jego głównym zadaniem było zderzenie się z zadem stwórczyni i rozlanie się po nim odmrażając łuski, skórę na jak największym obszarze. Powierzchnia stożka przypominała lód, strasznie zimna, nierówna, delikatnie błękitna i śliska. Adeptka dla utrudnienia sprawiła, że lód był nie do stopienia przez ogień, czy inne źródła ciepła.
W razie niepowodzenia własnej obrony zneutralizowałaby atak... Nie chciała oberwać czymś takim. Tym bardziej w jej biedny zad.
Tchnęła maddarę w to wyobrażenie szybko zabierając się za następne. Tuż nad swoim zadem stworzyła okrągłą tarczę. Nie była ona jednak wypukła w stronę kolca, a wręcz przeciwnie – wklęsła. Dzięki temu stożek po uderzeniu rozpłynął by się i nie spłynął na Lil, a pozostał wewnątrz. Jak woda wlewana do miski. Tylko taka, która nie rozchlapie się na nią przy okazji. Dlatego też obrona była może nie gruba, ale duża, aby ewentualnie rozchlapująca się, gorsza niż lodowata woda trafiła w ścianki, a nie łuski adeptki. Tarcza zrobiona była z kamienia. Twardego, gładkiego zarówno wewnątrz jak i zewnątrz. Zależało jej na idealnym wygładzeniu ścian, przez co wyglądały jak szlifowane. Można byłoby po nich przejechać łapą i o nic się nie zahaczyć. Grube na półtorej szpona ściany były również niesamowicie szczelne uniemożliwiając tym samym żeby ciecz przepłynęła przez jakieś pęknięcia skapując na łuski masochistycznej adeptki. Tarcza była w dotyku chłodnawa, barwy szarej, a zapachem nie przypominała niczego konkretnego. W końcu czy kamienie pachną? Tchnęła cząsteczkę many.
Przez krótką chwilę obserwowała stożek zderzający się z tarczą. Gdy oba twory zniknęły zabrała się za coś innego.
Był lód zaliczany też do wody to teraz... wiatr? Czemu nie. Jednak żeby nie było tak łatwo znów doda zapewne jakiś bonus. Bonus, który jednak nie zużyje za bardzo jej zapasów maddary. Nie może teraz ich nadwyrężyć. Nie ma nikogo, kto by ją zaciągnął do leża po takiej zabawie.
Tak więc z pomocą maddary poruszyła cząsteczkami powietrza na tyle mocno, by wywołać wiatr. Znacząco różnił się o tego spokojnego, letniego wietrzyku. Nadciągnął z południa. Niezwykle ciepły, nie przyjemnie, ale bardzo, bardzo ciepły. Powodujący głębsze oddechy, a nawet pocenie się. I to jest dokładnie to, o co jej chodziło. Sprawienie pozoru, że tworzy atak, który nie do końca wyszedł. Paląco ciepły wiatr? Zbyt proste. Jej celem było wywołanie pozorów i ułatwienie drugiej fazy. Wraz z wiatrem przybyły bowiem cząsteczki kwasu z nim niesione. Nie miały krzywdzić otoczenia, a jedynie Astralną. Osadzić się na jej łuskach i grzywie, zwiększyć swoją efektywność dzięki poceniu się i miękkiej skórze od ciepła, a następnie żreć! Wszystko po trochu!
Cząsteczki kwasu były na tyle małe, że nie dało się ich zobaczyć. Jednak było ich sporo, by zadać jak największe i najcięższe obrażenia.
Głębokie wdechy od ciepła sprawiłyby, że kwas wleciałby również do układu oddechowego i to na nim tak naprawdę miał się kwas skupić jak najbardziej, a cząsteczki kierować się w stronę nozdrzy i paszczy. Powoli, by nie sprawiać podejrzeń i niszczyć dopiero po chwili.
Ofiarowała swemu zabójczemu wyobrażeniu cząstkę maddary.
Czas na obronę. Porządną obronę...
Atak skierowany był na całe jej ciało, więc idealnym rozwiązaniem byłoby najpierw zamknąć pysk, a potem stworzyć błonkę. Niezbyt grubą, czy jakoś bardzo elastyczną. Bardziej zależało Astalnej, by była trwała. Ochronę przed kwasem powinna zapewnić żelowa powierzchnia niwelująca wszelkie działania związane z przeżarciem przez chociażby kwas lub która mogłaby oparzyć lub stopić cel jakim była Astralna. Żel zatrzymywał cząsteczki w sobie. Jego warstwa wynosiła ponad szpon grubości. Powinno zatrzymać wszystkie cząsteczki o ile się uda. Cała obrona była półprzezroczysta, żel był prawie całkowicie biały. Od wewnątrz wszystko miało być jednak dobrze widoczne. Powietrze, które dostawało się do środka było ochładzane do normalnej temperatury i czyste od cząsteczek kwasu. Nie ruszała się, by nie zniszczyć fizycznie błony. Dla umilenia pobytu wewnątrz wydzielała ona delikatny, różany zapach. Tchnęła maddarę obserwując efekty swojego czarowania. Nie było najgorzej.
Dalej coś szybkiego przed wielkim zakończeniem. Stworzyła stalową linkę na swojej szyi. Cienką, ale mocną, która z każdym kolejnym uderzeniem serca miała zaciskać się na szyi Lilith. Kiedy nie mogłaby już dalej napinać na łuski i skórę – miała je przeciąć, nie zważając na nic. Następnie ciąć dalej, aż do kości. Wszystko powinno trwać dość szybko, ale jednocześnie dać chociaż kilka sekund na tą śmierć w męczarniach. Ciekawe czy szybciej się udusi, czy odetnie sobie łeb jak kiedyś te zdziry zrobiły jej matce. Linka połyskiwała metalicznie, nie wydawała żadnych dźwięków i nie miała żadnego zapachu. Proste zadanie, prosty wygląd. Takie przeciwieństwo kolejnego ataku. Ożywiła swój twór cząstką maddary i zabrała się za obronę.
A jej ochrona przed atakiem była nie taka prosta. Chciała mieć jednak jak największe szanse, ze wyjdzie z tego cało. Stworzyła wokół jej szyi osłonę, której zewnętrza temperatura miała wykraczać ponad temperaturę lawy, prawie do temperatury topnienia diamentu. Jednocześnie nie miała skrzywdzić ani dać o sobie żadnego znaku Lilith. Coś takiego mogłoby ją przecież zabić. Temperatura działać więc miała tylko na obiekty magiczne. W tym przypadku stalową linkę. I stopić ją. Szybko po tym osłona miała wchłonąć linkę powiększając nieco swoją objętość, a następnie zniknąć. Nie mogła pozwolić, by rozgrzane krople stali spadł na jej łuski. Nie chciała wzywać tu uzdrowiciela. Przed nadmuchaniem osłona miałaby grubość poniżej jednego szponu. Po nadmuchaniu około półtorej. Tchnęła maddarę w wyobrażenie.
Kolejny atak chciała jednak żeby nie był taki zwyczajny jak poprzednie. Chciała w nim pokazać siebie, nawet kosztem minimalnie wyższych potrzeb maddary. Podobnie zresztą ma zamiar zrobić z obroną.
Atak był dość prosty, miała zamiar zaszaleć troszkę z wyglądem. Stworzyła więc małe węgielki. Wiele, wiele małych węgielków białej barwy. Wszystkie znajdywały się około półtorej ogona nad nią. Stamtąd miały spaść z demoniczną prędkością na jej grzbiet i roztrzaskać się powodując oparzenia, zwęglenie skóry i najlepiej mięśni. Bryłki węgla nie były duże, żadna nie miała chociaż szpon średnicy. Jednakże ich temperatura wzmocniona maddarą mogła przypominać prawie lawę. Teraz groźniej? I dobrze. Te białe węgielki paliły się żywym ogniem. Jednakże nie takim znanym smokom. Ogień ten miał barwę pomarańczową tuż przy węgielku, a jego długie języki stopniowo zmieniały kolor najpierw na różowy, potem fioletowy, a ostatecznie granatowy. Zaś delikatnie kruszejące przy spadaniu węgielki dodawały małych, białych iskierek dla lepszego efektu. Oto były małe, spadające gwiazdy. Piekielnie gorące, zabójczo niebezpieczne, ale również niesamowicie piękne. Niczym magia. Potężna i piękna. Czasem warto połączyć obie jej twarze w jedno.
Tchnęła moc maddary w swój atak. O jedną drobinkę więcej niż zazwyczaj dla pewności, że każda część wyobrażenia pojawi się w rzeczywistości.
I oto się pojawiły, gwiazdy z barwnymi warkoczami za nimi. Jednak nawet im nie da się zranić. Czas na obronę.
Stworzyła grubą, diamentową płytę nad swoim grzbietem. Prawie cztery szpony grubości na pewno starczą, by zatrzymać to pędzące, piękne piekło. Skupiła się na uodpornieniu na ciepło, a nie pęknięcia czy uderzenia. Małe węgielki nie były dość silne by go przebić. Jednak musiała być pewna, że go nie stopią. Płyta była szersza niż grzbiet i zasłaniała też w większości ogon oraz szyję. Tak aby żadna odbita gwiazda... ekhem... węgielek nie trafił w inną część jej ciała. Powierzchnia była gładka i zakrzywiona po bokach ku ziemi. Tak aby węgielki najlepiej po uderzeniu sturlały się na ziemię, a nie rozprysnęły we wszystkie strony. Diament miał barwię ciemnego granatu, zdobiony był małymi, białymi emanującymi delikatnym światłem kropeczkami. Tak jak atak miał pokazywać spadające gwiazdy, tak obrona nocny nieboskłon. Od osłony było też czuć delikatny zapach czegoś jakby wilgoci. Nocne niebo zaraz po deszczu. Ideał. Tchnęła w tą obronę również nieco większą niż zazwyczaj cząstkę maddary i obserwowała efekty swoich działań. Widowisko godne magii precyzyjnej na szrankach. Mozę kiedyś weźmie w nich udział?

Wyszukiwanie zaawansowane