Skinął powoli łbem. Jego futro też było grube, więc świetne na chłodne dni. Nie był pewien, jak zareaguje jego organizm na nagłe ocieplenie. Może zrzuci zimowe futro? Albo się ugotuje z gorąca. Właściwie potajemnie liczył na to pierwsze, bo ciekawie by było, gdyby całkiem mu się zmienił wygląd na lato. To znaczy... No, nie całkiem, bo rogi i oczy na pewno nadal będzie miał takie same. No i runę może też.
– Dziwne to wszystko. Słyszałem, że niektóre smoki chodzą i rozmawiają z bogiem. Czy to prawda? Słyszałeś coś o tym? – Kanciarz korzystał ze wszystkich źródeł informacji, a Lodowy, chociaż był tu krótko, pewnie conieco usłyszał o tutejszych zwyczajach. Zawsze warto było wypytać
Znaleziono 38 wyników
- 12 maja 2014, 16:47
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Wzgórze
- Odpowiedzi: 644
- Odsłony: 76541
- 12 maja 2014, 16:42
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Podnóże Skał
- Odpowiedzi: 615
- Odsłony: 82822
Spojrzał jeszcze raz krwawymi ślepiami na zawstydzoną Tęczową i, gdy tylko był pewien że samiczka patrzy na niego, skinął łbem w geście podzięki, po czym zaczął ze smakiem jeść koninę . Ach, jak dawno nie miał świeżego mięsa w paszczy! Trzeba przyznać, że po raz pierwszy od dłuższego czasu był zadowolony w tej chwili. Gdy skończył, wbrew wszelkim domysłom ze strony Ognistych, a zwłaszcza ich Przewodniczki, samiec z pełną kulturą wylizał łapy i otarł też pysk, po czym korzystając z lodowej magii usunął resztki. Nie byli barbarzyńcami, wbrew temu o co ich osądzano.
-Kanciarz-uznał, że wypada się przedstawić kolorowej samiczce, która ocaliła go przed śmiercią.
//jeśli chcesz, możemy pofabulić :) Jeśli zaś nie – po prostu odleć czy coś xD
-Kanciarz-uznał, że wypada się przedstawić kolorowej samiczce, która ocaliła go przed śmiercią.
//jeśli chcesz, możemy pofabulić :) Jeśli zaś nie – po prostu odleć czy coś xD
- 11 maja 2014, 17:21
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Podnóże Skał
- Odpowiedzi: 615
- Odsłony: 82822
Usłyszał kroki, potem poczuł woń... A potem otworzył ślepia. Nie, nie był ranny, chociaż blizny na jego barkach sprawiały wciąż wrażenie świeżych – miały przecież już ponad dziesięć księżyców! Ale jednak nie zarosły futrem na nowo. Cóż, bywa. Samczyk obserwował chwilę w milczeniu kolorową smoczycę, która przyszła tutaj i stała... I patrzyła. A potem zrobiła krok. Powoli uniósł się, nie okazując żadnej agresji.
– Witaj, nieznajoma – powiedział cichym, szeleszczącym głosem. – Mam nadzieję, że cię to nie urazi, ale... Masz cokolwiek do jedzenia? – widać było, że ledwo utrzymuje się na łapach, a spod jego gęstego futra wystawały żebra. Zaniedbał się, nie ma co! A czemu był taki miły wobec Tęczowej? Cóż... Powód był oczywisty dla każdego, kto poznał już Kłamcę – miał interes, więc był milutki.
– Witaj, nieznajoma – powiedział cichym, szeleszczącym głosem. – Mam nadzieję, że cię to nie urazi, ale... Masz cokolwiek do jedzenia? – widać było, że ledwo utrzymuje się na łapach, a spod jego gęstego futra wystawały żebra. Zaniedbał się, nie ma co! A czemu był taki miły wobec Tęczowej? Cóż... Powód był oczywisty dla każdego, kto poznał już Kłamcę – miał interes, więc był milutki.
- 11 maja 2014, 16:41
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Podnóże Skał
- Odpowiedzi: 615
- Odsłony: 82822
Kanciarz był głodny. Bardzo głodny. O ile na polowaniu udało mu sie znaleźć sporo kamieni, to jedzenia żadnego i teraz był wręcz o krok od śmierci głodowej. Samiec, przeklinając siebie pod nosem, doszedł powoli na Tereny Wspólne i dalej – aż do Bliźniaczych Skał. Tu, w podnóżu, położył się na śniegu i zmrużył ślepia. Nie, nie mógł tak umrzeć – to niegodne! Przeżył już gorsze rzeczy niż głód! Sięgnął do źródła Many i wyobraził sobie lodowy pocisk, który miał polecieć pionowo w górę i rozprysnąć się w powietrzu, wzywając do futrzanego jakiegoś smoka. Może ktoś zareaguje i nakarmi?
- 10 maja 2014, 11:44
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Wzgórze
- Odpowiedzi: 644
- Odsłony: 76541
Skinął powoli łbem. Musiał się jeszcze wiele nauczyć, głównie o sposobach komunikacji niewerbalnej typowych dla tych smoków, a także o ich historii i takich tam... W końcu planowali tu zostać na dłużej.
– Czemu tu jest zima? – zapytał nagle. Pochodził z dalekiej północy, więc zaspy mu wcale nie przeszkadzały, jednak po drodze ku Wolnym Stadom mijali tereny, na których śniegu nie było, panowała wiosna, a gdzieniegdzie nawet zdawało się, że zaraz zacznie się lato. A tu co? No cóż, to łatwo zauważyć – mróz, zwierzęta są samą skórą i kośćmi, rośliny umierają, owoców nie ma. To nie było naturalne, inaczej zwierzyna pewnie jakoś naturalnie by się dostosowała do tych warunków, rośliny też rosłyby inne – zdecydowanie nie drzewa liściaste. Tak... U nich, daleko, były tylko iglaki, a zwierzęta były zawsze gotowe na dłuuuugie zimy.
– Czemu tu jest zima? – zapytał nagle. Pochodził z dalekiej północy, więc zaspy mu wcale nie przeszkadzały, jednak po drodze ku Wolnym Stadom mijali tereny, na których śniegu nie było, panowała wiosna, a gdzieniegdzie nawet zdawało się, że zaraz zacznie się lato. A tu co? No cóż, to łatwo zauważyć – mróz, zwierzęta są samą skórą i kośćmi, rośliny umierają, owoców nie ma. To nie było naturalne, inaczej zwierzyna pewnie jakoś naturalnie by się dostosowała do tych warunków, rośliny też rosłyby inne – zdecydowanie nie drzewa liściaste. Tak... U nich, daleko, były tylko iglaki, a zwierzęta były zawsze gotowe na dłuuuugie zimy.
- 10 maja 2014, 11:34
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120929
Skinął powoi łbem, po czym odesłał kamień w lodowym jaju – czyli w taki sam sposób, w jaki go przyzwał. Potrząsnął powoli łbem, rozczarowany.
– Myślałem, że to ma jakieś zastosowanie. Widziałem tego nieco w grocie Nieśmiertelnej. – przyznał spokojnie. – Jak długo mieszkasz w Ogniu? – zadał kolejne pytanie, nieco zaciekawionym głosem. Chciał wiedzieć więcej o pierwszym poznanym przez niego smoku. W jakim celu? Chyba tylko by zaspokoić swoją naturalną ciekawość. Samczyk siedział wciąż, nie przejmując się faktem, że miał przed sobą mordercę wtapiającego się w tło nocy. Zwykły smok by się na pewno bał, coraz bardziej z każdą chwilą. Lecz Kanciarz nie był zwykły, nie był też wcale odważny – był szalony, a w tym szaleństwie być może tkwić będzie jego przyszła zguba.
– Myślałem, że to ma jakieś zastosowanie. Widziałem tego nieco w grocie Nieśmiertelnej. – przyznał spokojnie. – Jak długo mieszkasz w Ogniu? – zadał kolejne pytanie, nieco zaciekawionym głosem. Chciał wiedzieć więcej o pierwszym poznanym przez niego smoku. W jakim celu? Chyba tylko by zaspokoić swoją naturalną ciekawość. Samczyk siedział wciąż, nie przejmując się faktem, że miał przed sobą mordercę wtapiającego się w tło nocy. Zwykły smok by się na pewno bał, coraz bardziej z każdą chwilą. Lecz Kanciarz nie był zwykły, nie był też wcale odważny – był szalony, a w tym szaleństwie być może tkwić będzie jego przyszła zguba.
- 05 maja 2014, 18:36
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120929
Skinął powoi łbem. Więc Czarny akceptował obecność innych bogów, ale to swojego uważał za tego głównego, wszechmocnego? Tyle Kanciarz wywnioskował z tej krótkiej wymiany zdań i myślał póki co, że się nie myli. Odpowiadało mu takie nastawienie Czarnego. Można było go przekonać o boskości, ale jednak nie czerpać z tego profitów umieszczając go w worku "wyznawców", ale też nie zostawiając w worze "wrogów". Neutralni byli potrzebni by zbalansować tę chwiejną strukturę. Widząc reakcję smoka na pytanie, jego zbywającą odpowiedź, przeklął w myślach. No... Dobra... Co by teraz..? Zmieni temat. Tak, to dobry plan.
– Rozumiem, nie mów. Powiedz mi lepiej, czy wiesz, do czego to służy.. –po tych słowach przywołał magicznie lodowe jajko wielkości kurzego, które roztopiło się w łapie Skrytobójcy i oczom Czarnego ukazał się Szafir.
– Rozumiem, nie mów. Powiedz mi lepiej, czy wiesz, do czego to służy.. –po tych słowach przywołał magicznie lodowe jajko wielkości kurzego, które roztopiło się w łapie Skrytobójcy i oczom Czarnego ukazał się Szafir.
- 05 maja 2014, 18:30
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Wzgórze
- Odpowiedzi: 644
- Odsłony: 76541
Zwykła rozmowa była najlepszym pomysłem w wypadku spotkania z Kanciarzem. Owszem – w grę wchodziły też inne opcje, ale ten z pozoru przyjazny i puchaty smok nie był wcale pozytywnie nastawiony do obcych.
– Skrytobójca. Czemu pachniesz tak... Górsko? –zapytał, nowy na tych ziemiach. Nie znał jeszcze woni smoków innych Stad, wiedział tylko o istnieniu tych grup, bo Nieśmiertelna wspomniała o tym chwilę przed tym, jak wyszli z jej groty. Trzeba było przyznać w tej chwili szarofutremu szybkość – całkiem prędko skłamał w tej rozmowie, prędzej niż w na przykład dyskusji z Czarnym Kolcem. Ale co to za kłamstwo, gdy w grę wchodzi tylko imię? Po prostu dawno nie kłamał porządnie i... No, jakoś tak musiał się w to znowu wkręcic.
– Skrytobójca. Czemu pachniesz tak... Górsko? –zapytał, nowy na tych ziemiach. Nie znał jeszcze woni smoków innych Stad, wiedział tylko o istnieniu tych grup, bo Nieśmiertelna wspomniała o tym chwilę przed tym, jak wyszli z jej groty. Trzeba było przyznać w tej chwili szarofutremu szybkość – całkiem prędko skłamał w tej rozmowie, prędzej niż w na przykład dyskusji z Czarnym Kolcem. Ale co to za kłamstwo, gdy w grę wchodzi tylko imię? Po prostu dawno nie kłamał porządnie i... No, jakoś tak musiał się w to znowu wkręcic.
- 04 maja 2014, 13:29
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120929
Skinął powoli łbem. To, co Czarny mówił o śmierci, było całkiem logiczne – śmierć nie mogła po prostu się znudzić, bo inaczej albo nikt by nie umierał, albo wszyscy na raz by umarli i świat by się skończył.
– Czarny Kolcu, powiedz mi, czy Wolni mają boga śmierci? –zapytał ze spokojem. Wiedział, że Czarnołuski Adept był dłużej od Kanciarza i jego "rodziny" mieszkańcem Wolnych Stad. Powinien znać nieco lepiej te smoki i ich wierzenia, prawda? Czerwonooki spojrzał na uśmiech czarnołuskiego i poczuł zimny dreszcz. Bynajmniej nie był to lęk, ale po prostu.. Naturalna reakcja organizmu na tak niepokojący widok. Samiec potrząsnął łbem, wyrywając się z zamyślenia.
– Czemu tu zamieszkałeś? –zapytał ze spokojem, chcąc lepiej poznać mordercę.
– Czarny Kolcu, powiedz mi, czy Wolni mają boga śmierci? –zapytał ze spokojem. Wiedział, że Czarnołuski Adept był dłużej od Kanciarza i jego "rodziny" mieszkańcem Wolnych Stad. Powinien znać nieco lepiej te smoki i ich wierzenia, prawda? Czerwonooki spojrzał na uśmiech czarnołuskiego i poczuł zimny dreszcz. Bynajmniej nie był to lęk, ale po prostu.. Naturalna reakcja organizmu na tak niepokojący widok. Samiec potrząsnął łbem, wyrywając się z zamyślenia.
– Czemu tu zamieszkałeś? –zapytał ze spokojem, chcąc lepiej poznać mordercę.
- 03 maja 2014, 23:15
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120929
-Ale świat ma swój kres. Kiedyś twój bóg się znudzi, a wtedy zakończy to wszystko. Pytanie tylko brzmi, czy zabije wszystkich na raz, czy też zakaże tworzyć nowe życia? I czy da radę, gdy śmiertelni i nieśmiertelni się zbuntują? – zapytał cicho swoim szumiącym głosem Kantujący Kolec, po czym ze spokojem w czerwonych ślepiach obserwował zaiste pełen gracji skok mordercy. Lubić? Zawsze dobry początek. Czarny nie musiał być wyznawcą, ważne by nie wchodził im w drogę...
... Właściwie zawsze mógł odnieść z tego powodu jakieś korzyści, prawda? Tak, to przyniosło Oszustowi na myśl dobry pomysł. Smoki lubią zysk, jak każdy. Są chciwe. A on będzie miał klejnoty jeśli będzie długo polował... Tak, to jest myśl!
Spojrzał teraz znów prosto w ślepia szaleńca, z którym mówił. Kto wie, co skrywał umysł Czarnego? Kanciarz nie zamierzał się przekonywać na swojej skórze, ale na innych już tak.
– Wkraść się w łaski, zaprzyjaźnić, rozkochać, omamić, wykorzystać, zdradzić, prześladować, zabić? Brzmi cudnie – uznał, wyszczerzając kły. Zadziałałoby to pewnie głównie na smoki przytulne, kochane, urocze... Oblizał się mimowolnie. Może Czarny zostanie sojusznikiem skrytobójcy? Ale, ale! Bez zapędzania się! Nie chciał w końcu być zdradzony przez sojusznika, więc musiał pierw lepiej Czarnego poznać.
... Właściwie zawsze mógł odnieść z tego powodu jakieś korzyści, prawda? Tak, to przyniosło Oszustowi na myśl dobry pomysł. Smoki lubią zysk, jak każdy. Są chciwe. A on będzie miał klejnoty jeśli będzie długo polował... Tak, to jest myśl!
Spojrzał teraz znów prosto w ślepia szaleńca, z którym mówił. Kto wie, co skrywał umysł Czarnego? Kanciarz nie zamierzał się przekonywać na swojej skórze, ale na innych już tak.
– Wkraść się w łaski, zaprzyjaźnić, rozkochać, omamić, wykorzystać, zdradzić, prześladować, zabić? Brzmi cudnie – uznał, wyszczerzając kły. Zadziałałoby to pewnie głównie na smoki przytulne, kochane, urocze... Oblizał się mimowolnie. Może Czarny zostanie sojusznikiem skrytobójcy? Ale, ale! Bez zapędzania się! Nie chciał w końcu być zdradzony przez sojusznika, więc musiał pierw lepiej Czarnego poznać.
- 03 maja 2014, 22:52
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Wzgórze
- Odpowiedzi: 644
- Odsłony: 76541
Kanciarz był świadomy, że nie jest sam. Nie, nie żaden instynkt czy przewidywanie przyszłości. Po prostu był zawsze czujny, a Lodowy nie ukrywał swej obecności. Nie obrócił łba, czekając, aż przybysz usiądzie obok lub zaatakuje. Stało się to pierwsze – no cóż, całkiem przewidywalne. Osobniki atakujące obcych raczej rzadko trafiały się w takich zorganizowanych społecznościach jak ta. Dopiero teraz Kantujący zaszczycił Lodowego spojrzeniem swojego krwawego oka o przerażająco wąskiej źrenicy. Gdyby bezskrzydły spojrzał jeszcze raz na ciało szarofutrego, zobaczyłby dwie blizny na grzbiecie, gdzie niegdyś musiały wyrastać skrzydła. Odcięto je? Nie, blizny były dziwne. Wyrwano? Wypalono? Cokolwiek z nimi nie zrobiono, Kanciarz tą wiedzą się z nikim nie zamierzał dzielić. Ważne, że ich nie miał.
– Jak cie zwa, smoku bez skrzydel? – zapytał cichym głosem przywodzącym na myśl liście szeleszczące na wietrze wiosną. Ciepłą wiosną.
– Jak cie zwa, smoku bez skrzydel? – zapytał cichym głosem przywodzącym na myśl liście szeleszczące na wietrze wiosną. Ciepłą wiosną.
- 01 maja 2014, 12:37
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120929
Wzruszył barkami.
– Naprawdę myślisz, że przez wieczność to mu się nie znudzi? W końcu wieczność jest bardzo długa – zapytał ze stoickim spokojem, wciąż wpatrzony w Czarnego. Teraz już dokładnie widział jego kontur na tle nocnego nieba. Jednak czerń odcinała się od granatu, więc naturalny kamuflaż nie był idealny – co innego gdyby Czarny stał w cieniu czegoś. Wtedy rzeczywiście byłoby o wiele trudniej widoczny dla smoków i zwierzyny. Kantujący, po usłyszeniu kolejnych słów czarnołuskiego, uśmiechnął się. Nie był to jednak uśmiech przyjemny, a raczej taki... Odrzucający. Z ukryta groźbą.
– Według mnie lepiej jawnie dać znać świadomej, rozumnej ofierze, że jest celem. Pomyśl, jaką panikę, jakie szaleństwo można wprowadzić do jej serca, gdy bać się będzie, że w każdym cieniu, za każdą skałą i za każdym drzewem czyhać na nią może ktoś, kto nie zawaha się zabić. Zwierzyna nie pomyśli w tej sposób, ale istoty ras rozumnych – owszem. – po tych słowach przesunął językiem po swoich białych kłach. Sam widok nie był ani trochę niepokojący przez niegroźny wygląd samca. Jednak jego oczy... No właśnie, te oczy pokazywały w sobie dziwne szaleństwo.
– Naprawdę myślisz, że przez wieczność to mu się nie znudzi? W końcu wieczność jest bardzo długa – zapytał ze stoickim spokojem, wciąż wpatrzony w Czarnego. Teraz już dokładnie widział jego kontur na tle nocnego nieba. Jednak czerń odcinała się od granatu, więc naturalny kamuflaż nie był idealny – co innego gdyby Czarny stał w cieniu czegoś. Wtedy rzeczywiście byłoby o wiele trudniej widoczny dla smoków i zwierzyny. Kantujący, po usłyszeniu kolejnych słów czarnołuskiego, uśmiechnął się. Nie był to jednak uśmiech przyjemny, a raczej taki... Odrzucający. Z ukryta groźbą.
– Według mnie lepiej jawnie dać znać świadomej, rozumnej ofierze, że jest celem. Pomyśl, jaką panikę, jakie szaleństwo można wprowadzić do jej serca, gdy bać się będzie, że w każdym cieniu, za każdą skałą i za każdym drzewem czyhać na nią może ktoś, kto nie zawaha się zabić. Zwierzyna nie pomyśli w tej sposób, ale istoty ras rozumnych – owszem. – po tych słowach przesunął językiem po swoich białych kłach. Sam widok nie był ani trochę niepokojący przez niegroźny wygląd samca. Jednak jego oczy... No właśnie, te oczy pokazywały w sobie dziwne szaleństwo.
- 01 maja 2014, 10:43
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Wzgórze
- Odpowiedzi: 644
- Odsłony: 76541
Samiec spacerował po, tak zwanych przez tubylców, Terenach Wspólnych. Trzy różne wonie mieszały się tu ze sobą. Jedną znał już całkiem dobrze – zapach siarki, popiołu, należał do smoków Plemienia, do którego dołączył – Ognia. Pozostałe dwie wciąż były mu obce, ale Przewodniczka przecież mówiła, że są jeszcze dwa inne Plemiona. Nie wiedział, czy smoki tych Plemion się od siebie jakoś różnią, czy też po prostu była to jedna wielka grupa podzielona na trzy mniejsze zgrupowania, by łatwiej zapanować nad tymi osobnikami. Tak rozmyślając, doszedł aż do Czarnych Wzgórz. No, teraz były białe. Wszechobecny puch czynił samca nieco mniej widocznym, bo w końcu jasnoszare futro nie odcinało się jakoś specjalnie od bieli. Na dodatek był dopiero świt. W dzień samiec się krył w Obozowisku Plemienia Płomieni, ale gdy tylko zachodziło słońce, wyruszał. Noc dobiegała już końca, ale on wciąż pozostawał poza terenami Ognia. No cóż, niedługo wróci, ale pierw – przerwa. Smok usiadł na wzgórzu, wpatrzony na wschód. Z pozoru rozluźniony, lecz naprawdę – zawsze czujny.
- 30 kwie 2014, 17:29
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120929
Spojrzał w ślepia Czarnego, nie reagując na pustkę w jego oczach. Kanciarz też już zabił – też swoich rodziców. Zrobili to razem z siostrą, Zmrokiem.
– Dziwny ten bóg. Jeśli istnieje na prawdę i rzeczywiście jest jedyny, to czemu w takim razie po prostu sam nie wybije wszystkich? Może coś mu zabrania? Czyżby był ktoś silniejszy od twojego boga? – w głosie Kanciarza zabrzmiała kpina. Patrzył spokojnie prosto w te puste oczy i żartował sobie z tego, którego wyznawał Kanciarz. Nawet szarofutry nie był tak głupi, by uważać, że bóg jest jeden. Wiedział, że inni istnieją. Pewnie Wolni też mieli boginię skrytobójstw, która prędzej czy później stanie sie rywalką Oszusta. Można było uważać Kanciarza za pomylonego, ale się tym nie przejmował. Krwawił – jak każdy. Bogowie też krwawią, ale Czarny widocznie był zbyt zaślepiony, by to zobaczyć.
– Wątpię, czy będziesz w stanie kogokolwiek zabić – powiedział, starając sie sprowokować samca. Ryzykował? jeśli tak, to niewiele. Nie bał się ani trochę. Spodziewał się, że w starciu mieliby równe szanse. Krwawe ślepia Kanciarza zaczęły się przyzwyczajać do mroku i wychwytywał już sylwetkę rozmówcy.
– Dziwny ten bóg. Jeśli istnieje na prawdę i rzeczywiście jest jedyny, to czemu w takim razie po prostu sam nie wybije wszystkich? Może coś mu zabrania? Czyżby był ktoś silniejszy od twojego boga? – w głosie Kanciarza zabrzmiała kpina. Patrzył spokojnie prosto w te puste oczy i żartował sobie z tego, którego wyznawał Kanciarz. Nawet szarofutry nie był tak głupi, by uważać, że bóg jest jeden. Wiedział, że inni istnieją. Pewnie Wolni też mieli boginię skrytobójstw, która prędzej czy później stanie sie rywalką Oszusta. Można było uważać Kanciarza za pomylonego, ale się tym nie przejmował. Krwawił – jak każdy. Bogowie też krwawią, ale Czarny widocznie był zbyt zaślepiony, by to zobaczyć.
– Wątpię, czy będziesz w stanie kogokolwiek zabić – powiedział, starając sie sprowokować samca. Ryzykował? jeśli tak, to niewiele. Nie bał się ani trochę. Spodziewał się, że w starciu mieliby równe szanse. Krwawe ślepia Kanciarza zaczęły się przyzwyczajać do mroku i wychwytywał już sylwetkę rozmówcy.
- 30 kwie 2014, 8:47
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120929
Spojrzal z niezmaconym spokojem w slepia czarnoluskiego. Poki oczy Kanciarza do mroku nie przywykna, nie bedzie mogl normalnie i bez problemu obserwowac konturu samca. Ale to kwestia kilku chwil – w koncu jego wzrok byl lepszy niz u innych smokow.
– Gdyby byl tylko bog smierci, to naprawde myslisz, ze zwykly stosunek dwoch osobnikow odmiennej plci dalby cos? Bypby poczatkiem zycia? – wciaz z niezmaconym spokojem zapytal szarofutry, a gdy Czarny dodal kolejne slowa od siebie; slepia zablysly groznie.
– Twoj bog kaze ci skladac ofiary z innych, ty myslisz ze temu podolasz... Zabiles juz smoka? Watpie. Mysle ze to czcze przechwalki i nigdy nie splamisz sie krwia innego z tych ziem – usmiechnal sie szyderczo w strone rozmowcy. Jego biale kly odcinaly sie od mroku nocy. Ta sytuacja robila sie dla Boga coraz to ciekawsza, to musial sam przyznac.
– Gdyby byl tylko bog smierci, to naprawde myslisz, ze zwykly stosunek dwoch osobnikow odmiennej plci dalby cos? Bypby poczatkiem zycia? – wciaz z niezmaconym spokojem zapytal szarofutry, a gdy Czarny dodal kolejne slowa od siebie; slepia zablysly groznie.
– Twoj bog kaze ci skladac ofiary z innych, ty myslisz ze temu podolasz... Zabiles juz smoka? Watpie. Mysle ze to czcze przechwalki i nigdy nie splamisz sie krwia innego z tych ziem – usmiechnal sie szyderczo w strone rozmowcy. Jego biale kly odcinaly sie od mroku nocy. Ta sytuacja robila sie dla Boga coraz to ciekawsza, to musial sam przyznac.
- 29 kwie 2014, 20:24
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120929
//sorki! Zapamiętam xD
Zapach sprawił, że samiec zmrużył oczy, po czym ostatecznie odwrócił się w stronę Czarnego. Chwilę obserwował kruka, a następnie przeniósł wzrok na łuskatego smoka. Milczał, ale jego ślepia spoglądały prosto w oczy Czarnego. Starszy samiec nie mógł nie dostrzec w nich pewności siebie, która tkwiła głęboko zakorzeniona w charakterze szarofutrego. Bóg Skrytobójstwa nie wydawał się ani trochę poruszony sytuacją. Ciężko było przyprawić jego lodowe serce o szybsze bicie.
– Skoro jest tylko bóg śmierci, to jak powstaje życie? – zapytał, nie mówiąc już tego, co Czarny przecież usłyszał w grocie Przewodniczki Plemienia Płomieni. Słońce już prawie całkiem zaszło, pogrążając powoli dwóch samców w mroku...
... Ukochanym mroku Skrytobójcy...
Zapach sprawił, że samiec zmrużył oczy, po czym ostatecznie odwrócił się w stronę Czarnego. Chwilę obserwował kruka, a następnie przeniósł wzrok na łuskatego smoka. Milczał, ale jego ślepia spoglądały prosto w oczy Czarnego. Starszy samiec nie mógł nie dostrzec w nich pewności siebie, która tkwiła głęboko zakorzeniona w charakterze szarofutrego. Bóg Skrytobójstwa nie wydawał się ani trochę poruszony sytuacją. Ciężko było przyprawić jego lodowe serce o szybsze bicie.
– Skoro jest tylko bóg śmierci, to jak powstaje życie? – zapytał, nie mówiąc już tego, co Czarny przecież usłyszał w grocie Przewodniczki Plemienia Płomieni. Słońce już prawie całkiem zaszło, pogrążając powoli dwóch samców w mroku...
... Ukochanym mroku Skrytobójcy...
- 29 kwie 2014, 19:53
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120929
Gdyby nie fakt, że Kanciarz do tchórzy nie należał zdecydowanie, pewnie by sie przestraszył. Niejedno małe Pisklę z piskiem pobiegłoby do swego opiekuna po zobaczeniu Czarnego. O ile ów łuskaty wyglądał groźnie, to Kanciarz nie wyglądał ani trochę na groźnego – no, może tylko jego ślepia były takie... Nieprzyjemne. Ale nie był straszny. Za to gdyby ktoś spojrzał w jego serce, zobaczyłby tam lód. Samiec nie należał do uczuciowych osobników.
– Też tkwisz w tej iluzji? Więc jakie nosi miano? – zapytał ze spokojem, nie odwracając się w stronę nowoprzybyłego. Nie zmartwiła go obecność samca. Był on młodszy od Oszusta, co jednak nie oznaczało wcale gorszego wyszkolenia – Kanciarz wierzył w zdolności młodych. Chodziło raczej o to, że był świadomy, że ma nieco większe szanse przez swój nieznacznie większy rozmiar. Możliwe też, że był zwinniejszy od Adepta – w końcu nie na darmo mówiono, że jest Bogiem Skrytobójstwa. Blizny na jego grzbiecie lśniły lekko przez ostatnie promienie słońca, a sama runa na lewym barku też połyskiwała tajemniczo... I groźnie.
– Też tkwisz w tej iluzji? Więc jakie nosi miano? – zapytał ze spokojem, nie odwracając się w stronę nowoprzybyłego. Nie zmartwiła go obecność samca. Był on młodszy od Oszusta, co jednak nie oznaczało wcale gorszego wyszkolenia – Kanciarz wierzył w zdolności młodych. Chodziło raczej o to, że był świadomy, że ma nieco większe szanse przez swój nieznacznie większy rozmiar. Możliwe też, że był zwinniejszy od Adepta – w końcu nie na darmo mówiono, że jest Bogiem Skrytobójstwa. Blizny na jego grzbiecie lśniły lekko przez ostatnie promienie słońca, a sama runa na lewym barku też połyskiwała tajemniczo... I groźnie.
- 29 kwie 2014, 19:10
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Srebrzysty staw
- Odpowiedzi: 757
- Odsłony: 120929
Szarofutry skrytobójca wybrał się na samotny spacer po nowych, obcych mu ziemiach. Smok szedł powoli, w pozie łowieckiej, która była dlań naturalna. Łapy stawiał miękko, powoli, ale poruszał się mimo wszystko z wrodzoną mu gracją. Był z niego Łowca z powołania i nikt nie mógł zaprzeczyć. Oszust dotarł do Szklistego Zagajnika dopiero chwilę przed zachodem słońca – jego krwisty połysk widać było pomiędzy kłębami chmur. Dziwne, czy tu zawsze była taka pogoda? Jemu to odpowiadało, pochodził w końcu z północy. Zmrużył krwawe ślepia, patrząc na zachód. Przysiadł, jak gdyby na coś czekał. A może rzeczywiście czekał? W końcu byli tu całkiem nowi, w sensie na tych terenach. Przydałoby się poznać tubylców, zapoznać z ich zwyczajami, a potem...
... Przekonać ich, że nie istnieje tylko i wyłącznie jeden boski panteon. Uśmiechnął się drapieżnie sam do siebie.
... Przekonać ich, że nie istnieje tylko i wyłącznie jeden boski panteon. Uśmiechnął się drapieżnie sam do siebie.
- 09 mar 2014, 16:38
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Rzeka
- Odpowiedzi: 710
- Odsłony: 104691
Czarodziejka kroczyła powoli, niosąc na swych barkach martwe ciało kompana. Lis nie przeżył z głodu, życie z niego uleciało. Ona też była już na skraju śmierci głodowej. Samiczka westchnęła głęboko, po czym potrząsnęła łepkiem i zdjęła swego towarzysza z pleców, kładąc go na brzegu rzeki. Byli w tym miejscu całkiem sami. Czarodziejka polizała czule samczyka za uchem.
Narien... Zapolujemy razem, prawda?, zapytała w myślach swego towarzysza, po czym położyła go na brzegu rzeki w takiej pozie, jakby pił wodę. Wyglądał tak spokojnie. Po chwili i ona usiadła na skraju, pochylając głowę i wpatrując się w ciecz tuż przed jej ślepiami. Nurt rzeki... Taki zdradliwy, ale zarazem... Cóż, ona mu ufała. Po chwili, chyba nieświadomie, wzięła kilka łyków wody. Była chłodna, tak przyjemnie. Czarodziejka przymknęła ślepia i wysłała impuls do Chropka.
"Zaopiekuj się Wodą"
Zaraz po tym wróciła do obserwowania siebie... I gwiazd. Tak, gwiazd. Skąd tu gwiazdy? Uniosła łepek, patrząc na spowite mrocznymi chmurami niebo, po czym znów spojrzała na wodę i uświadomiła sobie, że musi śnić, bo to nie jej odbicie było w wodzie.
– Chodź –usłyszała, chociaż nikt nic nie powiedział. Czarodziejka uśmiechnęła się do masywnego smoka, iluzji jej myśli.
– Idę, Utopiony Boże. Dziękuję... Za tą drugą szansę. Za drugie życie – powiedziała, po raz pierwszy w swoim życiu. Jej głos nie był jednak głosem zwykłym – był raczej jak szum wody – cichy, złowróżbny. A może wręcz przeciwnie – przyjemny? To już była sprawa jednostki. I wstała, a Narien wstał razem z nią, chociaż jeśli ktoś by to widział, to zobaczyłby wciąż dwie czerwone nieruchome postaci. Ale oni już nie byli w tych ciałach. Narien, okryty lśniącym bielą futrem, wskoczył do wody, znikając. Zaraz po nim ona, czarnołuska smoczyca o błękitnych ślepiach, weszła dostojnie do wody. Widziała początek i kres Stada Wiatru... Nie musiała widzieć nic więcej, by wiedzieć, że już tu nie wróci. Jej czas minął. Pora odpocząć i zabrać ze sobą wszystkie tajemnice. Na zawsze.
Narien... Zapolujemy razem, prawda?, zapytała w myślach swego towarzysza, po czym położyła go na brzegu rzeki w takiej pozie, jakby pił wodę. Wyglądał tak spokojnie. Po chwili i ona usiadła na skraju, pochylając głowę i wpatrując się w ciecz tuż przed jej ślepiami. Nurt rzeki... Taki zdradliwy, ale zarazem... Cóż, ona mu ufała. Po chwili, chyba nieświadomie, wzięła kilka łyków wody. Była chłodna, tak przyjemnie. Czarodziejka przymknęła ślepia i wysłała impuls do Chropka.
"Zaopiekuj się Wodą"
Zaraz po tym wróciła do obserwowania siebie... I gwiazd. Tak, gwiazd. Skąd tu gwiazdy? Uniosła łepek, patrząc na spowite mrocznymi chmurami niebo, po czym znów spojrzała na wodę i uświadomiła sobie, że musi śnić, bo to nie jej odbicie było w wodzie.
– Chodź –usłyszała, chociaż nikt nic nie powiedział. Czarodziejka uśmiechnęła się do masywnego smoka, iluzji jej myśli.
– Idę, Utopiony Boże. Dziękuję... Za tą drugą szansę. Za drugie życie – powiedziała, po raz pierwszy w swoim życiu. Jej głos nie był jednak głosem zwykłym – był raczej jak szum wody – cichy, złowróżbny. A może wręcz przeciwnie – przyjemny? To już była sprawa jednostki. I wstała, a Narien wstał razem z nią, chociaż jeśli ktoś by to widział, to zobaczyłby wciąż dwie czerwone nieruchome postaci. Ale oni już nie byli w tych ciałach. Narien, okryty lśniącym bielą futrem, wskoczył do wody, znikając. Zaraz po nim ona, czarnołuska smoczyca o błękitnych ślepiach, weszła dostojnie do wody. Widziała początek i kres Stada Wiatru... Nie musiała widzieć nic więcej, by wiedzieć, że już tu nie wróci. Jej czas minął. Pora odpocząć i zabrać ze sobą wszystkie tajemnice. Na zawsze.
- 22 lut 2014, 12:26
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Podnóża Skały
- Odpowiedzi: 674
- Odsłony: 96192
Spojrzała na samca przeszywającym spojrzeniem białych ślepi. Nie, nie domyślała się, że smok kłamał.
"Mnie również jest miło, Śmiercionośny"
Napisała w powietrzu, a słysząc jego kolejne pytanie, poruszyła przecząco łbem.
"Używamy go tylko na Kurhanach, by uczcić umarłych. Ale ja jestem od wyklucia niema, więc wykorzystuję to pismo, by porozumiewać się ze smokami"
Czarodziejka wstała i dopiero teraz samiec mógł zauważyć, jak jest malutka. Czy naprawdę ktoś tak drobny mógł być zagrożeniem? Była nie większa niż świeżopasowany Adept.
"Dziwne... Że też macie wszyscy skrzydła"
Napisała, ale raczej odruchowo niż celowo. Raczej miała to tylko pomyśleć.
"Mnie również jest miło, Śmiercionośny"
Napisała w powietrzu, a słysząc jego kolejne pytanie, poruszyła przecząco łbem.
"Używamy go tylko na Kurhanach, by uczcić umarłych. Ale ja jestem od wyklucia niema, więc wykorzystuję to pismo, by porozumiewać się ze smokami"
Czarodziejka wstała i dopiero teraz samiec mógł zauważyć, jak jest malutka. Czy naprawdę ktoś tak drobny mógł być zagrożeniem? Była nie większa niż świeżopasowany Adept.
"Dziwne... Że też macie wszyscy skrzydła"
Napisała, ale raczej odruchowo niż celowo. Raczej miała to tylko pomyśleć.












