Znaleziono 311 wyników

autor: Zmora Opętanych
06 lis 2020, 12:15
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 795
Odsłony: 96418

Nie tyle usłyszała – bo i nie byłoby to możliwe – ani nie zauważyła, co po prostu wyczuła obecność innej duszy. Spojrzała w bok, dostrzegając zbliżający się ku niej blask złocistych łusek. Chociaż... Aż tak złociste już nie były. Trochę straciły na blasku, acz nadal nie można było odmówić im wyjątkowego koloru. Złote smoki były zaiste rzadkością.
Zastanowiła się przez moment nad jego słowami, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią, budując przedłużającą się ciszę – prawda była jednak taka, że nie miała powodu, by odmówić, i nie miała zamiaru tego robić. Jej rzekome przemyślenia były więc tylko nutą złośliwości, przebłyskiem charakteru istoty z dawnych czasów.
– Nie zaliczyłabym tego do aktów obraźliwych, nie. – Odparła w końcu, i chociaż jej pysk pozostawał w swoim zimnym wyrazie, tak liliowe ślepia zalśniły lekko. Ze swego rodzaju żalem i irytacją zdała sobie sprawę, że chociaż samiec lecący obok niej wygląda znajomo i brzmi znajomo – ba, nawet pamiętała jego imię – tak jakiekolwiek wspomnienia, spotkania, wymiany zdań za życia były skryte za gęstą mgłą. Do tego stopnia, że nie była pewna, jakie były jej niegdysiejsze odczucia względem Szlachetnego Nurtu. Tolerowała go? Był jej neutralny? A może nie znosiła go ze względu na stado, jakiego był częścią?
Najwyraźniej będzie musiała wyrobić swoją opinię od zera, mając do wykorzystania tą jedną noc i kilka ulotnych chwil. Hmm.
– Dla mnie jest... Urokliwy. Nie piękny, ale ma swój klimat. Okropne są dla mnie spowite kwiatkami łąki, jakkolwiek banalnie i pseudomrocznie by to nie brzmiało. – Odparła, co jakiś czas ponownie uderzając o powietrze niematerialnymi skrzydłami. – A przynajmniej kiedyś tak było. Tak myślę.
Zmarszczyła lekko łuki brwiowe, zdając sobie sprawę jak wielka wyrwa istniała między jej egzystencją śmiertelną, a tą w Otchłani. Jej bogowie nie mieli litości dla zbędnych wspomnień. Dusza miała być czysta i służyć, skupiona na wiecznej służbie, a nie na tym co było niegdyś, wobec czego Zmora nie miała nawet pewności, jakim bytem była niegdyś.
A mimo to, czuła się w jakiś sposób spełniona.
– Wiesz, że nigdy w życiu nie widziałam morskich głębin? – Mruknęła ze swego rodzaju żalem, szybko maskując go chłodem. – A i fale same w sobie... Nie wiem, czy w ogóle widziałam kiedyś morze. Cień nie miał do niego dostępu za moich czasów. Może kiedyś zamigotało mi gdzieś daleko, na horyzoncie. Kiedyś.
autor: Zmora Opętanych
05 lis 2020, 14:33
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 795
Odsłony: 96418

Mimo, że nie interesowały ją nigdy smoki z innych stad, chęć powrotu do wspomnień przywiodła ją także na ziemie niczyje. Faktem było iż nie miała pewności, czy ten status się utrzymywał – może doszło do jakieś wojny, bądź układu, i ziemie niegdyś dostępne dla wszystkich teraz były gratką dla konkretnej elity. Nie miało to i tak dla niej znaczenia. W tej formie nikt nie mógł jej nic zrobić. I nikt by się raczej nią nie przejął, zwłaszcza, że nie była jedyną duszą która, wiedziona nagłą potrzebą, zeszła na tą jedną noc na ziemię.
Leciała nisko wzdłuż kanionu, spokojnie, machając leniwie skrzydłami, chociaż i tego nie musiałaby robić, gdyby nie miała takiej ochoty. Nie czuła jednak potrzeby czy chęci na zmianę starych przyzwyczajeń – lot był zawsze dla niej naturalny i najwygodniejszy i nie zamierzała z niego rezygnować. Przemykała więc spokojnie, mijając kolejne skale formacje, niektóre znajome, inne bardziej obce.
Zawsze nienawidziła tych ziem, ale wyroki sentymentu potrafiły być faktycznie niezbadane.
autor: Zmora Opętanych
22 lut 2018, 14:48
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wyzwanie IV
Odpowiedzi: 77
Odsłony: 5127

^ Friendly offtop reminder – miło by było zaczekać na ostateczne zakończenie tej całej farsy. Zwłaszcza, że znam osoby, które właśnie dlatego nic jeszcze nie napisały. Obawiam się, że Ferida nie zdołałaby zrobić tego, co zrobiła. Za dużo czasu, a za dużo smoków w pobliżu. ;]
autor: Zmora Opętanych
18 lut 2018, 21:54
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wyzwanie IV
Odpowiedzi: 77
Odsłony: 5127

___Nie zraziła się mową Szczytu. Język, którego nie rozumiała. Wydźwięk miał paskudny, domyślała się, jaki przekaz mogą ciągnąć ze sobą te słowa. Skrzywiła się lekko, co zapewne miało symbolizować uśmiech. Przemowa Zarannej, chociaż długa, miała w sobie pewien sensowny przekaz. Zmora jednak skierowała swoją uwagę na adepta pachnącego wyraźnie Wodą.
___– Czy wiesz, jak działają wygnania, młokosie? – Zapytała beznamiętnie, retorycznie. – Ferida wyraźnie usłyszała, że powrót za barierę równa się nałożeniu na nią wyroku śmierci. A jednak wróciła. – Mruknęła, oblizując wężowym jęzorem wargi.
___– Masz pełną słuszność, młody. Pozwolenie im odejść było błędem z naszej strony, trzeba było zabić ich na miejscu, jak na zdrajców przystało. Widzę, że jednak masz coś pożytecznego w głowie. Bylebyś w przyszłości nie zastąpił tego trocinami. – Odpowiedziała z nutą rozbawienia, ale także niepokojącą powagą. Spojrzała potem na Tnącego i uśmiechnęła się podle, szyderczo. W oczach zalśniła niechęć.
___– Ty? Zastępcą? Na Otchłań, Płomieniu, nie pozwól mu dojść do władzy, jeżeli zależy ci na przetrwaniu twojego stada. – Zwróciła się do uzdrowiciela z niedowierzaniem, kręcąc lekko łbem. Wybierać tak prymitywne jednostki na przyszłych władców? Doprawdy, Wolne Stada upadały z każdym dniem. Nic, tylko czekać aż równinni skorzystają z okazji.
___– I panuj nad swoim jęzorem. Dla ciebie jestem Zmorą Opętanych. Nie waż się plugawić mojego prawdziwego miana swoim głosem. – Syknęła w jego kierunku, zaś czarne źrenice zwęziły się dostrzegalnie, gdy jej łeb znowu został zwrócony w innym kierunku. Tym razem czerwonofutrego samca.
___– Grzmocie, zamilcz, twoja głupota doprowadza mnie na skraj szaleństwa. Czy ty w ogóle słyszysz, co mówisz? Będziesz łamał kolejne zasady tylko dlatego, że konsekwencje nie nadchodzą? Cierpliwość każdego się kiedyś skończy. Uwierz mi, twoje działania pod Białym Drzewkiem doprowadziły mnie na skraj. Życie nie polega na funkcjonowaniu według zasady "zrobię to, ostatnio nic się nie stało, teraz też będzie w porządku". – Powiedziała z dezaprobatą, prychając cicho. Tyle głupich jednostek... Co gorsza, nie dotyczyło to tylko młodych smoków. Krwisty miał przecież sporo księżyców na karku. Nie był młokosem.
___Wysłuchała Płomienia. Róża Kresu? Zmora pokręciła lekko łbem, ale nie skomentowała. Interesował ją słowotok Czarnego Konsyliarza.
___– Uważasz się za znawcę całego świata, czyż nie? Twoja wiedza ogranicza się do terenów wolnych stad. Nie znasz mnie, nie wiesz, kim jestem. Skąd więc możesz wiedzieć, co prowadzi mnie przez życie? – Zapytała retorycznie, uśmiechając się półgębkiem. Skinęła łbem, wyraźnie jednak przewracając ślepiami na wzmiankę o Kammanorze. – Potraficie robić cokolwiek bez ingerencji... Tych waszych bogów? Czy w trakcie aktu przedłużania gatunku też mówicie, że robicie to ku chwale Uessassa? – Głos wywerny wręcz ociekał drwiną. I tym razem zwróciła się nie tylko do Ognia i Wody, ale także do Ziemi. Ile jeszcze razy będą powoływać się na bogów?
Żałosne.– Niech tak będzie. Kły i szpony. Życie lub śmierć. Ivestragī's lilagon. – Rzekła, unosząc wyżej rogatą głowę. Długi ogon zawił się gwałtownie po podłożu niczym wąż zbudzony z letargu. Demonica zachichotała, po czym warknęła i kłapnęła szczękami w kierunku uzdrowiciela. Pegaz jedynie prychnął, stukając kopytem w ziemię. Liliowe ślepia omiotły wzrokiem trójkę smoków, które podążyły za nią. Możliwe, że ostatni raz. Posłała im spojrzenie zimne, stanowcze. Władcze. Nie mogła już dalej zaprzeczać – przegrała walkę z władzą. Pokochała władzę.
___Mówiłam, że nie masz szans.
___Zmora Opętanych wbiła lekko szpony skrzydeł w podłoże, wyciągnęła do przodu smukłą szyję. Ostre łuski szyi i grzbietu uniosły się. Była gotowa. Cicha. Spokojna. Idealnie skupiona. Wyczekiwała ruchu Feridy. Jej ostatniej przeszkody na drodze do wolności. Wyzwolenia.
autor: Zmora Opętanych
16 lut 2018, 21:33
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wyzwanie IV
Odpowiedzi: 77
Odsłony: 5127

___Tak, jak do tej pory udawało jej się utrzymywać beznamiętną maskę i nie ukazywać emocji, tak w końcu coś puściło. Gdy usłyszała pierwsze słowa Płomienia, najzwyczajniej w świecie parsknęła śmiechem, prawdopodobnie pierwszy raz w życiu. Na jej pysku pojawił się uśmiech – który, o zgrozo, można by było uznać nawet za prawdziwy, nieskalany cynizmem czy kpiną.
___– Samcze, kto ci udzielał lekcji historii? – Zapytała nadal z wyraźnym rozbawieniem, odwracając łeb w kierunku Szyderczego. Jakby instynktownie, chociaż wiedziała, że nie był świadkiem tamtejszych wydarzeń. Wciąż... Przypominał jej Kerrenthara. – Gdyby sytuacja wyglądałaby tak, jak ty ją teraz przedstawiłeś, nie byłoby mnie tutaj. Moje kości leżałyby na dnie urwiska od blisko dziewięćdziesięciu księżyców. – Zmora nadal nie mogła uwierzyć, by ktoś aż tak ostro nagiął fakty sprzed... Ponad osiemdziesięciu księżyców. W liliowych, lśniących ślepiach dosłownie tańczyło rozbawienie. Nie, nie przedstawiła zebranym faktycznego biegu wydarzeń. Z czystej ostrożności. Samiec może i nie miał okazji jeszcze kiedykolwiek skutecznie popisać się zdolnościami manipulacji, ale to nie znaczyło, że go lekceważyła. Nie. Było ryzyko, że cała ta akcja miała być jedynie wabikiem. Tak, niech podła, plugawa przywódczyni Cienia mówi jak najwięcej. Na pewno wymsknie jej się jakaś cenna informacja.
___– Zgodnie z kodeksem Cienia powinnam była ją zabić. Nagięłam zasady mimo obecności kogoś, kto miał pełne prawo mi wtedy splunąć w pysk, wierząc, że młódka postąpi rozsądnie i odejdzie za barierę. Ale powinnam była się domyślić, że młode błyskotliwością nie grzeszy. Cóż, wszyscy popełniamy błędy i dopuszczamy się nieprawidłowych kalkulacji. – Wzruszyła delikatnie, niemal niezauważalnie barkami. Demonica stojąca po prawicy Zmory zachichotała niczym hiena, zaś czerwone, wygłodniałe ślepia wodziły wzrokiem po smokach znajdujących się po drugiej stronie niewidzialnej barykady. Pegaz zachowywał stoicki spokój, a czarne oczy i cała jego postawa wręcz biły arogancją i niechęcią wobec zebranych. Parsknął, jakby chcąc w ten sposób pokazać obrzydzenie smoczym gatunkiem i tymi ich bezsensownymi spotkaniami.
___– Jakie ma dla mnie znaczenie to, że krew przodków Ognia płynie w żyłach Cieni? – Zapytała, przecinając powietrze rozwidlonym jęzorem. Krople czarnego jadu spłynęły na ziemię, ciemne krople rozlały się po białym śniegu. – Nie mam jak narażać swojej splugawionej krwi, jestem jej jedyną godną nosicielką. – Skłamała bez mrugnięcia ślepiem. To stało się dla niej tak normalne, jak oddychanie. Poza tym, czy to było kłamstwo? No właśnie, zależy jak na to spojrzeć. Bez wątpienia określenie "godna" było kluczowym atrybutem owego zdania. Na wzmiankę o Bogach, skierowaną do Nieugiętej, nie zdołała powstrzymać znużonego westchnięcia.
___Wola jednego smoka...
___– Życie Feridy należy do Cienia, uzdrowicielu. – A raczej do niej. Obecnie to ona była Cieniem. Tak jak niegdyś Karathas, po nim Kalhair, Kheldar. Nawet przeklęta Ankaa wzniosła się na szczyt i przewodziła Cieniowi. A Zmora? Tak, mamiła, manipulowała. Każdym. Tak ją ukształtowano. I póki co przynosiło jej to korzyści, więc nie zamierzała rezygnować. Tak, przegranie ostatniej wojny również coś jej dało.
___– Warunki są nierówne, powiadasz? – Stwierdziła, unosząc lekko prawy łuk brwiowy. – Wyrównajmy je więc. Nie chcesz rozlewu krwi wszystkich tu obecnych, w takim razie ogranicz to do dwójki smoków. Lub czwórki, jeżeli Nieugięta pokusi się o podobny ruch. Tu i teraz, niech Ferida wystąpi naprzód i zawalczy o swoje życie, lub odbierze moje. Co za różnica, czy dojdzie do tego teraz, czy gdy wszyscy nawzajem zaczną się mordować? Zobaczymy, czy przepowiedziana mi śmierć ma paść właśnie z jej łap. Jeżeli Otchłań wpuści mnie na swoje łono, Cień nie zaatakuje, lecz wróci na swoje ziemie. – Powiedziała, unosząc wyżej rogatą głowę. Nakazała swoim kompanom uczynić symboliczny krok do tyłu. Spojrzała też na swoje smoki, wyraźnie dając im do zrozumienia, że to co właśnie usłyszeli to był rozkaz. Gdy jednak nagle głos przejął jakiś przygłupi smok, spojrzała na niego bez zainteresowania.
___– Po pierwsze, znasz powód jej odejścia? Po drugie... Kim jesteś, błyskotliwy samcze, emanujący niesamowitymi pokładami elokwencji? Widzę, że lubisz zabierać głos. Powiedz dla odmiany coś, co ma znaczenie dla tej całej sprawy, a nie jest wyłącznie prymitywną, subiektywną opinią głupca. – Powiedziała chłodno, wibrującym głosem z syczącą nutą. Chociaż Zmora na powrót zachowywała stoicki spokój widac było, że Tnący ją obrzydził swoją postawą. A Szlachetny? Pokręciła tylko łbem na jego słowa.
___– Nie masz pojęcia, dlaczego przybyłam tutaj, na te przeklęte ziemie, blisko dziewięćdziesiąt księżyców temu. Uwięziona niczym ptak w diamentowej klatce... – Wyharczała niemalże szeptem, zaciskając szpony na skalistej półce. Widziała przed sobą swój dom. Jedyny, prawdziwy, do którego chciała wrócić. Od zawsze. Oni wszyscy byli ograniczeni, zaślepieni. Zniżali ją do poziomu zwyczajnego antagonisty, który jest zły dlatego, że chce, że sprawia mu to chorą przyjemność.
___Źle zapamiętałaś przepowiednię, córko.
___Przecież twoja śmierć ma paść z twoich własnych łap.
autor: Zmora Opętanych
15 lut 2018, 14:55
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wyzwanie IV
Odpowiedzi: 77
Odsłony: 5127

___Głupota. Cóż za brak oryginalności w myśleniu. Dlaczego w tak znaczącej większości przypadków swojego wroga określa się jako głupiego? Zmora nie czytała nikomu w myślach, mogła mieć jedynie podejrzenia. I wysuwać wnioski. Przez całe swoje życie, od pierwszych księżyców lubowala się w badaniu smoczej psychiki. Na coś to jej się czasem przydawało. Dla niektórych mogło to być nudne podejście do życia... Ale lanie się po pyskach i pływanie w krwi to nie wszystko. Czasem jest potrzebne. Ale nie zawsze.
___Tym razem nie można było od tego uciec.
___Przejeżdżała znudzonym wręcz wzrokiem po przybyłych. Wściekłość, albo beznamiętność. Nic specjalnego. Jej pysk jak zwykle nie wyrażał emocji. Zupełnie, jakby i ona nie czerpała radości z przybycia tutaj. Bo tak było. Wojny tego typu były... Zwyczajnie bezsensowne w jej mniemaniu. Wychowywano ją inaczej, niż całą tutejszą resztę. Miała inne poglądy na świat... Bo pochodziła z innego świata.
___– Valar Morghulis. – Powitała zebranych zimno, mrukliwie, bez cienia rozbawienia. Niewątpliwie jednak jej powitanie było czystym przyzwyczajeniem, aniżeli faktyczną potrzebą. Spojrzała na chwilę na zachmurzone niebo. Zbliżał się wieczór. Zimny, jak wnioskowała po chłodnych podmuchach.
___– Wezwałyśmy ciebie tutaj równo księżyc temu, żądając wydania dwóch zdrajców. Feridy oraz Krwistego Kolca. Mamy dowody na to, że oferujesz im schronienie. W przypadku tej pierwszej zapewne dosyć długo, bo i od jej wygnania minęło sporo czasu. Udało ci się utrzymać to w przed nami w tajemnicy przez wiele księżyców. Winszuję. – Przerwała na chwilę i lekko schyliła przed Płomieniem rogaty łeb, zaś na jej pysku zamajaczył cień cynicznego uśmiechu. Oblizała wargi, zlizując z nich krople czarnego, nieszkodliwego jednak zupełnie jadu. Widząc smoki Wody jedynie pokręciła delikatnie głową z dezaprobatą. Nie, jakby spodziewała się czegoś innego. Ogień słynął z kiepskich decyzji, a narażanie już i tak znajdującego się na skraju wymarcia sojusznika było kolejnym, który mógł zostać dopisany do listy. Widać było, jak bardzo zależy im na Wodzie. A Ferida? Jej tak naprawdę też nie poświęciła zbyt wiele uwagi. Odwzajemniła spojrzenie, znudzone. Oczywiście, że wyrosła, minęło sporo czasu. Zaskoczeniem to nie było żadnym. Tak samo jak jej obecność tutaj. Zmora była zadowolona, że samotniczka zrobiła jej przysługę i podała się na tacy. Łowczyni nie uśmiechało się przedzieranie wgłąb terenów Ognia, by dostać się do Feridy. Nienawidziła zapachu siarki. I piasku pod łapami.
___– Dałyśmy ci szansę. Mogłeś ich wydać, bez konsekwencji, co najwyżej licząc się z naszymi nieprzychylnymi spojrzeniami ukierunkowanymi na ciebie. Ale pakt, jaki ustaliłeś z Nieugiętą nad moim ciałem obowiązywałby nadal. Postanowiłeś jednak spróbować sobie zrobić z nas przygłupie młódki. Na Feridzie oraz Grzmocie ciąży wyrok śmierci za to, że złamali – i to nie po raz pierwszy – dane słowo i zawrócili. Dałam tej młodej pokrace szansę. Dwa razy. Za drugim do tego wszystkiego nos wściubił oczywiście Znamię Burzy. Wiemy przecież, że ingerowanie w sprawy innych stad macie idealnie wyćwiczone. Ogień i Woda. – Przerwała na moment swój przecudowny monolog i westchnęła cicho. – Nie chciałeś się przyznać, nie chciałeś zakończyć tego pokojowo. Najwyraźniej dalsze krzewienie wzajemnej nienawiści wydawało ci się atrakcyjniejsze. Zapewne wiedziałeś, do czego to doprowadzi. Rzucamy Ogniowi wyzwanie do wojny. Ogniowi, nie Wodzie, która postanowiła znowu zabawić się w piątą nogę u konia. Dałabym im możliwość odejścia stąd, ale wiem, że to spełzłoby na niczym, więc niech już walczą. – Wykonała przysłowiowe machnięcie łapą, a raczej skrzydłem, po czym sięgnęła do swojego źródła maddary – chaotycznie poruszających się wiązek czarno-czerwonej materii. Pomiędzy czwórką przywódców pojawiła się iluzja mapy wolnych stad. Niezbyt szczegółowa, raczej uogólniona. Wiadomo bowiem, że nikt nie zna w pełni ziem innych stad. Byłoby to co najmniej podejrzane.
___– Jeżeli wygramy, Cień zagarnie tereny Ognia graniczące z Wodą, tereny nadmorskie i morze aż do bariery, kończąc przy ujściu reki Hilin i skraju Górskiego Lasu. Jeżeli to wasze kły i magia okażą się skuteczniejsze, oddam wam naszą część pustyni Nerani, część rzeki Tyral i trzy-czwarte Puszczy Perimer, a także równiny graniczne. – Czarne źrenice zwęziły się nieznacznie. – Nie muszę chyba wspominać o tym, że po zwycięstwie Ferida należy do mnie, bo to rozumie się bez słów. Jeżeli odrzucisz wyzwanie, będzie to dla mnie i Nieugiętej równoznaczne z dobrowolnym oddaniem wspomnianych terenów oraz dwójki zdrajców. – Powiedziała z nutą niechęci, jakby samo wymawianie imienia młódki przyprawiało ją o mdłości. Godna następczyni Chaosu, doprawdy.
___Zmorze nie uśmiechała się kolejna wojna. Wcale. Nie walczyła dla samej walki, bo gardziła tym sposobem rozwiązywania problemów. Strata czasu, żadnej rozrywki. Wolała... Po prostu podejść do kogoś w nocy i poderżnąć mu gardło. Zabić we śnie, szybko, skutecznie.

autor: Zmora Opętanych
12 lut 2018, 19:42
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wyzwanie IV
Odpowiedzi: 77
Odsłony: 5127

___Duże, acz wąskie skrzydła chudej wywerny przecinały zimne powietrze, gdy leciała w kierunku Skał Pokoju. Nie mogła powstrzymać podłego uśmiechu, gdy słyszała tę nazwę. Zabawne, że to w tym miejscu wypowiadano wojny. I niedaleko od tych Skał przelewano krew.
___Zmora patrzyła w dół, na tereny wspólne zakryte śniegiem. Niedaleko za nią leciała Isdnir. Fioletowołuska smoczyca przecinała rozwidlonym, czarnym jęzorem powietrze, zniżając lot i gładko lądując na skalistym podłożu. Wyciągnęła ku górze smukłą szyję, obserwując niebo. Zaczekała, aż Nieugięta wyląduje obok niej i posłała jej krótkie spojrzenie. Wkrótce do Zmory dołączyli kompani – demonica i pegaz stanęli kawałek za nią, obserwując wszystko czujnie.
___Och, nareszcie zaczynasz robić to, co do ciebie należy.
___Zadarła łeb okalany rogata koroną i wydała z siebie swój charakterystyczny, syczący ryk, wzywający przywódcę Ognia. Przekaz był jasny – wezwanie do wojny. Nie chciał załatwić tego w sposób pokojowy ostatnim razem, to ma wojnę. Ciekawe tylko, czy postanowi skorzystać z pomocy swojego zdychającego sojusznika...
autor: Zmora Opętanych
06 lut 2018, 18:00
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wezwanie
Odpowiedzi: 9
Odsłony: 524

___Uniosła lekko prawy łuk brwiowy, słuchając samca uważnie, a jednak bez zainteresowania dostrzegalnego w ślepiach. Przecięła powietrze rozwidlonym jęzorem.
___– Ja nigdy nie zapominam, uzdrowicielu. – Odpowiedziała ze spokojem. Ona perfekcyjnie panowała nad emocjami, zawsze owiana aurą chłodu. Nieugięta była jej idealnym przeciwieństwem – każde słowo wojowniczki ociekało złością i jadem. – Ale wobec obecnych wydarzeń... To nie ma już znaczenia. – Stwierdziła zimno, patrząc na odlatującego smoka. Uśmiechnęła się cierpko kącikiem pyska. Nie zamierzała go zatrzymywać, chociaż słyszała we łbie głos matki, nakłaniający do ataku w tym konkretnym momencie, kiedy samiec jest odwrócony tyłem. Sam, tylko ze swoim kompanem. Nie posłuchała jednak drażniącego ją od pierwszych dni życia upiora. Wolała skupić się na Isdnir.
___– Zapewne. – Odparła, wypuszczając wolno powietrze z płuc. – Ale podejrzewam, że ty wolałabyś zrobić to w sposób otwarty. To dla mnie trochę... Niewygodne. – Mruknęła, wzruszając lekko barkami. – Chodź, przejdźmy się. Nie lubię stać w miejscu. – Stwierdziła, zaś jej słowa miały wydźwięk zarówno dosłowny, jak i ten w przenośni.
autor: Zmora Opętanych
06 lut 2018, 9:49
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wezwanie
Odpowiedzi: 9
Odsłony: 524

___Gonitwa na pewno miała dobre intencje. Ale... Mogła wziąć pod uwagę jeden dosyć znaczący mankament, mianowicie to, że Zmora cierpiała na bardzo, ale to bardzo silny światłowstręt. Spotkanie na skałach pokoju, w samym środku dnia? Nie, to był bardzo zły pomysł. Nie zmieniało to jednak faktu, że otrzymując wezwanie od Gonitwy, łowczyni musiała się zjawić. Wzięła krótki rozbieg, po czym wyskoczyła ku górze, silnymi skrzydłami przecinając powietrzę i skrywającą ziemie Cienia mgłę. Jednocześnie powiadomiła o sytuacji swoją kompankę. Nie zamierzała brać dwójki, jedno mogło zostać. Jak zwykle, jej towarzystwem miała być demonica. Pegazowi... Niezbyt chciało robić się teraz cokolwiek poza wylegiwaniem się na łące pełnej śniegu.
___Sylwetka wywerny zamigotała na jasnym niebie, ona sama zaś przystąpiła do lądowania. Zrobiła to cicho, łagodnie, tak jak zawsze. Jednak gdy znalazła się już na ziemi nie dało się nie zauważyć tego, że silnie mruży ślepia. Zakręciło jej się we łbie, do oczu uderzyło pieczenie, a nią całą targał potężny dyskomfort. Rzuciła Gonitwie krótkie, wymowne spojrzenie, ale nie powiedziała nic.
___– Valar Morghulis. – Wymruczała beznamiętnie, kierując wzrok na czarnołuskiego uzdrowiciela. Niemal niezauważalnie skinęła mu łbem. Nie liczyła jednak w żadnym wypadku na odwzajemnienie gestu.
___– Chcę mieć to szybko z głowy, mam ciekawsze i istotniejsze zajęcia na głowie niż męczenie się z tobą czy Pozłacanym. Wydaj mi Feridę, zaś Nieugiętej Grzmota i skończmy to wreszcie. Zauważyłam już dawno temu waszą nieposkromioną chęć angażowania się w sprawy innych stad. Zupełnie, jakby nie obchodziła was własna polityka. – Syknęła chłodno, próbując otworzyć ślepia nieco szerzej, chociaż nadal wyraźnie miała je w połowie przymknięte. Gdy skończyła przemowę, na miejsce wbiegła zdyszana demonica, z dymem buchającym z nozdrzy. Przejechała głodnym wzrokiem po uzdrowicielu, po czy otarła się lekko o bok szyi wywerny. I po prostu sobie usiadła, przyglądając się to Konsyliarzowi, to temu... Czemuś, co wiło się wokół i obok niego. Obiadu z tego raczej by nie było. Co za strata czasu na przychodzenie w to miejsce. Głupie smoki i ich nudne, bezsensowne zagrywki.
autor: Zmora Opętanych
29 sty 2018, 20:55
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 89188

___Adeptka zrehabilitowała się po popełnieniu stosunkowo niewielkiego błędu i nie popełniła go już kolejny raz, zamiast tego znacznie ostrożniej zbliżając się do... Hmm, potencjalnej ofiary. Demonica czasem zrobiła krok do przodu lub w bok, ale były to odległości na tyle niewielkie, że nie miały raczej większego wpływu na położenie Banshee. Tymczasem Nagietkowa podchodziła coraz bliżej. Ale to nie był jeszcze koniec. Pozostała jedna kwestia, bowiem Zmora chciała mieć pewność, że po wypuszczeniu Nagietkowej na polowanie, ta rzeczywiście poradzi sobie w każdych warunkach.
___Na gałęzi jednego z drzew, około dwa ogony po prawej i nieco po ukosie, od przodu, siedział czarnopióry kruk. I rozglądał się to w prawo, to w lewo, jedynie co jakiś czas przeczesując dziobem pióra. Kto wie, czy złośliwe ptaszysko nie zaalarmuje demonicy, jeżeli dostrzeże smoczycę...

autor: Zmora Opętanych
28 gru 2017, 10:48
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szumiąca polana
Odpowiedzi: 763
Odsłony: 108961

___A ona obserwowała swoją, już wcale nie tak zresztą młodą, uczennicę. Każdy jej ruch. Spięcie mięśni. Rozluźnienie. Ruch czarnej źrenicy, przemieszczającej się po tarczy wiśniowych ocząt. Każdy oddech był równomierny, zaś całe ciało gotowe do uniku. Może i była to nauka, ale rany nadal mogły być dotkliwe. Zmora nie zamierzała chodzić z poharatanym ciałem. Nie teraz, gdy musiała być silna dla swojego stada. Dla siebie.
___Gdy tylko Jingyi wyskoczyła do przodu, Zmora przyjęła pozycję obronną. Wiedziała, że nie może teraz ufać w pełni temu, co widzi. Postanowiła więc wykonać najprostszy w świecie unik w kierunku przeciwnym do celu ataku. Bez względu na to, jaki by on nie był, Ziemna nie zdołałaby jej trafić. Łowczyni odbiła się gładko od podłoża i przechyliła ciało w kierunku przeciwnym do atakowanego boku, balansując ogonem w trakcie odskoku, po czym wylądowała na ziemi poza zasięgiem pazurów Wybranej. Skinęła jej tylko łbem, nie powiedziała jednak nic. Po jej postawie można było się jednak domyślić, że oczekuje kolejnego ataku. Siłowego, lub szybkościowego, w jakiejkolwiek formie. To nie był koniec.

autor: Zmora Opętanych
22 gru 2017, 10:26
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 81298

___Nie ciągnęła dyskusji dalej. Nie było takiej potrzeby. I chociaż nigdy by się do tego nikomu nie przyznała, słowa Morowej Zarazy, ostatnie słowa, jakie wypowiedziała, utkwiły głęboko w sercu i pamięci Zmory. Chociaż zdać sobie miała z tego sprawę w przyszłości. Teraz, gdy do jej nozdrzy doszedł zapach świeżej, uciekającej z cielesnej skorupy krwi, zakaszlała cicho. Źrenice rozszerzyły się gwałtownie, zaś łowczyni w niekontrolowanym pragnieniu spicia posoki wbiła ostre, zakrzywione kły w szyję, już splamioną czerwienią, chłeptając życiodajny płyn niczym wodę. Serce biło szybciej, mięśnie zdawały się rozluźniać i spinać naprzemiennie. Straciła kontrolę nad własnym ciałem.
___Na chwilę. Oderwała się od ciała, oblizała pysk. Ciemnofioletowe łuski przyjęły barwę szkarłatu. Zdała sobie sprawę z tego, że musi działać szybko. Najpierw skupiła się na swojej maddarze, która w tym momencie mogła być najlepszym ratunkiem. Z jej pomocą najpierw pozbyła się krwi, która rozlała się na podłożu, a potem spróbowała stworzyć prymitywny, nie dorównujący jednak uzdrowicielskiemu okład, by zatamować krwawienie martwego ciała. Uzdrowicielkę wsunęła na swoje barki. Ciało chciała wziąć dla siebie. Czaszkę, pióra, łuski. Szkielet. Mimo, że nadal była w lekkim szoku, myślała trzeźwo. Wolała ukryć ślady zbrodni na krótki okres czasu. I tak wiadomo, że wszystko się wyda. W świecie bogów? Dobre sobie, nic nie pozostanie tutaj tajemnicą. Matka Zmory coś o tym wiedziała.
___Łowczyni po prostu odeszła, starając się nie pozostawiać po sobie śladów. Szła ostrożnie, wspomagając się magią, by ciało Morowej nie było aż tak ciężkie i trudne do niesienia. Wywerna szła ciemnymi, nieużywanymi ścieżkami, by nie spotkać nikogo po drodze. Nie mogła zostawiać zapachu, odcisków łap, śladów po ogonie... Musiało być czysto.
___I zniknęła, tak po prostu. Usłyszała wrzask sokoła, a potem krakanie kruka, jakby tuż nad swoją głową.

autor: Zmora Opętanych
20 gru 2017, 16:50
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 81298

___Ach, wymówki, zasłanianie się tutejszymi prawami. Zmorę z kolei to drażniło. Cała koncepcja podziału na rangi wydawała jej się pozbawiona sensu. Przez to każdy myślał, że musi ograniczać się do konkretnego, dosyć wąskiego zasobu działań. Rób to i to, ale nie waż się robić tego i tamtego. Chyba, że ktoś wyżej postawiony da ci na to zgodę, jak w przypadku walki uzdrowiciela na wojnie.
___~ Błędne przekonania trzymają się każdego, w tym i ciebie, sądzisz bowiem, że każdego wrzuciłam do tego samego worka. A jest wręcz przeciwnie, bo istnieją u mnie pewne podziały. Tak, jak ty sądzisz, że ja widzę siebie jako tą "niezrozumianą", po tym co ty rzekłaś ja mam prawo sądzić, jakobyś ty widziała siebie jako "tą, która widziała największe koszmary". Droga Równinno, żyjesz w strasznym błędzie i zaślepieniu jeżeli wierzysz, że to właśnie ty i twoi przodkowie jesteście tymi najgorszymi bestiami z potwornych opowieści. Daleko za równinami są miejsca i istoty, o których nie macie pojęcia. Nie warto więc określać czegoś lub kogoś jako najgorszego, największego, najmniejszego czy najlepszego. Zawsze bowiem znajdzie się ktoś, lub coś, co okaże się podnosić poprzeczkę jeszcze wyżej, aż bez końca. ~ Mruknęła, przekrzywiając subtelnie łeb. Zmarszczyła się nieznacznie, słysząc swoje nieoficjalne miano. Nadal ją to drażniło. Ale z drugiej strony, sama to sobie wybrała. Ukrywała się pod fałszywą maską. Tylko Cienie znały prawdę. I Subtelny, ale o nim łowczyni zapomniała już dawno temu. A przynajmniej... To sobie wmawiała.
___~ Obawiam się, że nie będę mogła już do końca śmiertelnego życia słuchać swego głosu. ~ Odezwała się ponownie w umyśle Morowej, a głosowi towarzyszyło ciche westchnienie. ~ Gdy dostrzegłam ciebie tutaj, wyczułam pewne drgnienie powietrza. Postanowiłam znowu stanąć przed tobą. Zapragnęłam rozmowy, lubię słuchać tego, co mają do powiedzenia inni, zawsze to kolejny krok dalej drogą do poznania rozmówcy. Ale... Słyszę pewien głos, gdzieś w głębi umysłu. I nie mogę go zignorować. Rozumiesz, jak to jest. Zawsze, nieważne, jak daleko zajdziemy w życiu znajdzie się ktoś, kto jest wyżej... I nie możesz się jemu sprzeciwić. Sądzimy, że jesteśmy wolni, a tak naprawdę tańczymy w rytm zagranej nam muzyki. ~ Przerwała ponownie, wpatrując się beznamiętnie w Morową Zarazę. ~ A więc graj, muzyko. A ciebie, droga bezskrzydło, chciałabym prosić o zaszczyt, jakim byłaby możliwość zatańczenia z tobą. Czy przyjmiesz mą ofertę? ~ I to były ostatnie mrukliwe słowa, jakie rozbrzmiały w głowie uzdrowicielki. Wywerna przystąpiła do akcji wręcz automatycznie, spinając mięśnie chudego, zwinnego ciała. Ugięła zadnie łapy, skrzydła zaś przyłożyła bliżej podłoża, szyja wyciągnęła się do przodu. Zmora zamierzała odbić się od ziemi i jednym szybkim, krótkim susem znaleźć się z prawej strony Ognistej, po czym dwoma szponami swojego lewego skrzydła przejechać po boku jej szyi, od góry do dołu, po ukosie, z precyzją wyrafinowanego zabójcy przecinając najważniejsze naczynia krwionośne.
autor: Zmora Opętanych
15 gru 2017, 10:03
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 81298

___Słysząc po raz kolejny o Brutalnej Łusce nieznacznie przewróciła ślepiami. Nie miała ochoty znowu wdawać się w awanturę dotyczącą powodów jej ówczesnych działań. Heulyn wydała pozwolenie na takie ataki, by Cień mógł wziąć odwet za to, co wydarzyło się na Szczerbatej. Ale po cóż mówić w kółko to samo? Niektórzy nie widzieli po prostu różnicy między atakowaniem innych dla przyjemności, a chęcią posmakowania zemsty. Może i było to dla innych nadal zbyt prymitywne, by być akceptowalne, ale... Nie dogodzi się wszystkim.
___~ Jedno nie musi przecież wykluczać drugiego. ~ Odparła jedynie, delikatnie wzruszając barkami. Łowca, wojownik, uzdrowiciel... Tam, skąd pochodziła Zmora wszyscy byli na tym samym poziomie. Zabicie smoczego medyka nikogo nie bulwersowało, ani na odwrót. Każdy miał kły i pazury, mógł się więc bronić. Pomijając fakt, że jako takiego podziału na rangi też nie było, bo tam nie żyło się w stadach. Co najwyżej w parach, ale to tylko na czas wychowywania młodych.
___~ Szczątki wdzięczności mam. Nie jestem aż tak podłą ignorantką, za jaką się mnie uważa. Po prostu większość rzeczy postrzegam pod innym kątem. Takim, który dla większości z was wydaje się być prymitywnym, lub szalonym. Bądź jakimkolwiek innym, jaki można wyrazić w sposób negatywny, by prawidłowa reputacja się mnie trzymała. ~ Odpowiedziała, obserwując nagłą zmianę zachowania uzdrowicielki. Ach, czyli jednak nie do końca potrafiła ukrywać to i owo. Chociaż, czy można jej się dziwić? Instynkt macierzyński i miłość matki do potomstwa, desperacka chęć ich ochrony to coś, co nadal było dla Zmory pewną zagadką.
___~ Walka z twoją córką była przecież, jak wy to nazywacie, pojedynkiem honorowym. A to, że potem ją zostawiłam? Cóż, w prawach wolnych stad nie ma mowy o tym, że po skończonej walce trzeba zadbać o przeciwnika, w jakimkolwiek by nie był stanie. Pomijając już fakt, że wpuszczanie na arenę smoka tak młodego też nie świadczy dobrze o was, czy o tobie jako opiekunce. Nie chce mi się bowiem wierzyć, by zadanie na rangę młodej brzmiało "wygraj walkę ze smokiem starszym od ciebie o pięćdziesiąt księżyców". A więc, nasza droga bezskrzydło, pamiętaj, by pilnować swoich pociech, jeżeli faktycznie tak ci na nich zależy. ~ Mruknęła, nie zdradzając jednak po sobie żadnych emocji. Co najwyżej nutę znudzenia lśniącą w ślepiach. ~ Czy boję się jej po tym czasie, gdy teoretycznie – bo w praktyce może być różnie – jest już bardziej dojrzała i doświadczona? Nie, nie towarzyszą mi żadne emocje jej dotyczące. Jest tylko kolejnym, szarym smokiem, pozbawionym dla mnie wartości. Oczywiście, liczy się to, kto ma większy patyk, ale o wiele ważniejsze jest to, kto nim wywija. ~ Zakończyła, jakby się nad czymś zastanawiając. Analizując. Za i przeciw, co przed, co potem. A cisza, która zapadła nie drażniła jej zbytnio, natomiast dodawała odwagi.
autor: Zmora Opętanych
11 gru 2017, 17:52
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 88711

___Łowczyni opowiedziała na wezwanie. Bądź co bądź, powinna była dbać też o Ziemię. Opoki nie widziała od dawna, nie mogła też złapać z nią kontaktu. Niewykluczone, że zostawiła stado... Na jakiś czas. Zmora przyleciała w wyznaczone miejsce, lądując cicho i gładko przed smoczycą. Skinęła jej łbem na powitanie. Doceniła drobny gest jakim było to, że wezwała ją o odpowiedniej porze. Wiele smoków o tym zapominało, lub zwyczajnie ignorowało. A Keezheekoni miała poważne problemy podczas wychodzenia na zewnątrz za dnia.
___~ Zjedz spokojnie. ~ Musnęła umysł Zarannej, gdy u jej łap pojawiło się świeże mięso . Cienista postanowiła zostać i upewnić się, że adeptka zje bez problemu. Kto wie, czy zapach pożywienia nie zwabi drapieżników.

Wyszukiwanie zaawansowane