Rozłożywszy szeroko skrzydła, Srebrny dumnie leciał po niebie. Latanie sprawiało mu zawsze niewypowiedzianą przyjemność, a przy tym była to szybka, skuteczna i stosunkowo bezpieczna metoda przemieszczania się. Nie widział powodu, dla którego nie miałby użyć jej w celu dotarcia na miejsce spotkania tak oddalone od jego groty.
Dotarłszy do kanionu, wywern obniżył lot, prześlizgnął się między skalnymi ścianami i wylądował na dnie, w dawnym korycie rzeki. Ostatnie kilka skrzydeł dzielących go od smoczycy pokonał już pieszo.
Skłonił łeb przed Szmaragdową Łuską w geście powitania.
-Witaj. Możemy chyba zacząć naukę?
Znaleziono 40 wyników
- 22 sie 2016, 14:08
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Kanion Szeptów
- Odpowiedzi: 834
- Odsłony: 104075
- 20 sie 2016, 13:20
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Samotna Skała
- Odpowiedzi: 597
- Odsłony: 76318
-Moje życie? Skąd. Nie wątpię, że ma ono jakiś sens. – Sreberko nigdy wcześniej nie zawracał swej ozdobionej hełmiastym grzebieniem głowy filozoficznymi pytaniami, a każda kolejna chwila uświadamiała mu coraz bardziej, że nie powinien tego zmieniać, toteż nie zastanawiał się nawet, czy odpowiedź ta jest szczera. – Nie powinienem się jednak nad tym zastanawiać... – wnioski rozmyślań nie były zbyt przyjemne. – Nic nie wymyśliłem, a rozbolała mnie tylko głowa. – skłamał.
Taaak... jego rozmówca był bardzo dobrze zbudowany. Jego zdaniem był to ostateczny dowód, że wojownik to dla niego jedyna słuszna ścieżka.
-Cóż, Czarci Kolcu... chwalisz się solidną budową i uważasz ją za cechę rozstrzygającą w wyborze. Ale nie rozstrzyga ona niczego. Nie uważasz, że twa siła byłaby pomocna dla piastuna, chroniącego pisklęta przed zagrożeniem? Dla uzdrowiciela poszukującego ziół w trudnym terenie naszego świata? – bardzo delikatnie drgnął. – ...Dla łowcy?
Srebrny, dosyć mazania się! Trzeba to z siebie wyrzucić.
-Chciałem zostać łowcą. Ale czy się nadaję? Nie potrafię walczyć, polować ani nawet wytropić zwierzyny. Ba, nie mogę znaleźć nikogo, kto zgodziłby się mnie nauczać... sam zaś widzisz, jak podle jestem zbudowany. – podniósł się powoli i rozchylił skrzydła, ukazując kościste żebra, cienką, pergaminową błonę między palcami skrzydeł i króciutkie łapy, które chyba tylko dzięki błogosławieństwu bogów nie zapadały się pod ciężarem ciała. – Myślisz, że nadaję się do czegokolwiek?
Taaak... jego rozmówca był bardzo dobrze zbudowany. Jego zdaniem był to ostateczny dowód, że wojownik to dla niego jedyna słuszna ścieżka.
-Cóż, Czarci Kolcu... chwalisz się solidną budową i uważasz ją za cechę rozstrzygającą w wyborze. Ale nie rozstrzyga ona niczego. Nie uważasz, że twa siła byłaby pomocna dla piastuna, chroniącego pisklęta przed zagrożeniem? Dla uzdrowiciela poszukującego ziół w trudnym terenie naszego świata? – bardzo delikatnie drgnął. – ...Dla łowcy?
Srebrny, dosyć mazania się! Trzeba to z siebie wyrzucić.
-Chciałem zostać łowcą. Ale czy się nadaję? Nie potrafię walczyć, polować ani nawet wytropić zwierzyny. Ba, nie mogę znaleźć nikogo, kto zgodziłby się mnie nauczać... sam zaś widzisz, jak podle jestem zbudowany. – podniósł się powoli i rozchylił skrzydła, ukazując kościste żebra, cienką, pergaminową błonę między palcami skrzydeł i króciutkie łapy, które chyba tylko dzięki błogosławieństwu bogów nie zapadały się pod ciężarem ciała. – Myślisz, że nadaję się do czegokolwiek?
- 19 sie 2016, 12:44
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Samotna Skała
- Odpowiedzi: 597
- Odsłony: 76318
Srebrny był lekko zdumiony. Zwykle to on w niezbyt grzeczny sposób wyrywał starsze smoki z zamyślenia po to tylko, by się przedstawić. Karma?...
-Witaj. Nazywam się Srebrny Kolec i jestem adeptem Wody. – co tu robił? Taaak, wszystko, czego mu w tej chwili było potrzeba, to kolejny filozoficzny temat do rozmyślań. Co właściwie tu robi? Co robi ze swym życiem? Czy w ogóle warto żyć? Czy nie lepiej i nie łatwiej byłoby utopić się w Naksarze albo zawalić wejście do własnej groty, gdy będzie w środku? – Przyszedłem tu, żeby pomyśleć nad swoim życiem... to chyba był błąd. – to zdecydowanie był błąd. Nigdy wcześniej nie myślał nad tym, czy jego wybory są słuszne i czy jego egzystencja ma sens. I dobrze mu było bez wniosków, które wyciągnął.
-Też jesteś adeptem... Na kogo się szkolisz? Powiedz mi, czy też masz czasem wątpliwości co do tego, czy był to słuszny wybór? – co mu strzeliło do łba, żeby otwierać się przed obcą osobą? Chyba po prostu potrzebował kogoś, do kogo można otworzyć pysk, a nikogo innego nie było pod łapą.
-Witaj. Nazywam się Srebrny Kolec i jestem adeptem Wody. – co tu robił? Taaak, wszystko, czego mu w tej chwili było potrzeba, to kolejny filozoficzny temat do rozmyślań. Co właściwie tu robi? Co robi ze swym życiem? Czy w ogóle warto żyć? Czy nie lepiej i nie łatwiej byłoby utopić się w Naksarze albo zawalić wejście do własnej groty, gdy będzie w środku? – Przyszedłem tu, żeby pomyśleć nad swoim życiem... to chyba był błąd. – to zdecydowanie był błąd. Nigdy wcześniej nie myślał nad tym, czy jego wybory są słuszne i czy jego egzystencja ma sens. I dobrze mu było bez wniosków, które wyciągnął.
-Też jesteś adeptem... Na kogo się szkolisz? Powiedz mi, czy też masz czasem wątpliwości co do tego, czy był to słuszny wybór? – co mu strzeliło do łba, żeby otwierać się przed obcą osobą? Chyba po prostu potrzebował kogoś, do kogo można otworzyć pysk, a nikogo innego nie było pod łapą.
- 19 sie 2016, 12:36
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110251
Robiło się coraz trudniej. Żadnej roślinności, nie pasujące do jego łusek otoczenie... jak miał się tu ukryć?
Zastanawiał się chwilę nad ponownym zakopaniem, jednak zrezygnował, gdy tylko dotknął łapą ziemi. Zbyt grząska, to niemalże samobójstwo.
Mech... dużo mchu. To może mu pomóc... Srebrny szybko zerwał trochę porostów, kucnął, podwinął ogon i okrył się nim w miarę równomiernie. Szczególną uwagę zwrócił na kolce, grzebienie i krawędzie skrzydeł, a więc te części ciała, które najmocniej zdradzały go jako ewidentnego smoka. Na koniec dokładnie osłonił jaskrawy brzuch skrzydłem, drugie przyciskając do boku, złożone. Czy mu się udało?
Zastanawiał się chwilę nad ponownym zakopaniem, jednak zrezygnował, gdy tylko dotknął łapą ziemi. Zbyt grząska, to niemalże samobójstwo.
Mech... dużo mchu. To może mu pomóc... Srebrny szybko zerwał trochę porostów, kucnął, podwinął ogon i okrył się nim w miarę równomiernie. Szczególną uwagę zwrócił na kolce, grzebienie i krawędzie skrzydeł, a więc te części ciała, które najmocniej zdradzały go jako ewidentnego smoka. Na koniec dokładnie osłonił jaskrawy brzuch skrzydłem, drugie przyciskając do boku, złożone. Czy mu się udało?
- 05 sie 2016, 13:23
- Forum: Czarne Wzgórza
- Temat: Samotna Skała
- Odpowiedzi: 597
- Odsłony: 76318
Srebrny powoli wtoczył się na Samotną Skałę, taszcząc kilka owiniętych w skórę sztuk mięsa otrzymanych z zapasów stada. "Piękny ze mnie łowca", pomyślał. "Nie umiem upolować ani zwierzyny, ani potencjalnego nauczyciela."
Zwykle posiłki jadał w swojej grocie, tym razem jednak zdecydował się na pożywienie się w polu. Chciał pomyśleć nad kilkoma rzeczami, a ciemna, pusta jaskinia nie ułatwiała światłolubnemu wywernowi procesów myślowych.
"Kim jestem, skąd pochodzę, dokąd zmierzam?" – te pytania nigdy nie zaprzątały ozdobionej potrójnym grzebieniem głowy, ta zaś chwila nie była wyjątkiem. Srebrny myślał głęboko nad swoimi planami na przyszłość.
Odgryzł kawał mięsa. Czy nada się na łowcę stada? Umie latać. Umie czarować. Nie umie walczyć, nie potrafi się skradać, nie ma pojęcia o śledzeniu. Odrzucił na bok ogryzioną kość udową bażanta, po czym zabrał się za pierś ptaka. Zaczynał powoli wątpić w swoje możliwości. Ale na cóż innego się nada?
Nie chciał być wojownikiem. ochrona granic stada była czymś, co należało do wielkich, potężnie zbudowanych smoków, mogących samymi gabarytami sprawić, by przeciwnik zastanowił się drugi raz nad atakiem. Jego umiejętności we władaniu maddarą nie wyróżniały się szczególnie na tle innych. Brakowało mu cierpliwości potrzebnej uzdrowicielowi czy piastunowi.
Skończywszy obrabiać bażanta, wziął się za mięso kozie. Tak, zdecydowanie. Łowca to jedyne, w czym siebie widzi. Nie był wielki, nie brakowało mu jednak sprytu ani zwinności. Skromny zasób sztuczek związanych z maddarą w zupełności wystarczy mu, by wspomóc się tam, gdzie nie wystarczyłaby sama siła. Szybki zaś lot pozwoli na skorygowanie błędów popełnionych przez brak cierpliwości.
Nie wiedział sam, kiedy skończyło mu się mięso. Wypluł chrzęść szaraka, po czym rozkopał szybko ziemię i przykrył nią resztki posiłku.
Raz jeszcze spojrzał z wysokości Samotnej Skały w dół. Wiedział już, co powinien robić.
...Kogo chciał oszukać. Nie miał zielonego pojęcia, co powinien robić. Ale znał już swój cel. To zawsze jakiś plus.
Zwykle posiłki jadał w swojej grocie, tym razem jednak zdecydował się na pożywienie się w polu. Chciał pomyśleć nad kilkoma rzeczami, a ciemna, pusta jaskinia nie ułatwiała światłolubnemu wywernowi procesów myślowych.
"Kim jestem, skąd pochodzę, dokąd zmierzam?" – te pytania nigdy nie zaprzątały ozdobionej potrójnym grzebieniem głowy, ta zaś chwila nie była wyjątkiem. Srebrny myślał głęboko nad swoimi planami na przyszłość.
Odgryzł kawał mięsa. Czy nada się na łowcę stada? Umie latać. Umie czarować. Nie umie walczyć, nie potrafi się skradać, nie ma pojęcia o śledzeniu. Odrzucił na bok ogryzioną kość udową bażanta, po czym zabrał się za pierś ptaka. Zaczynał powoli wątpić w swoje możliwości. Ale na cóż innego się nada?
Nie chciał być wojownikiem. ochrona granic stada była czymś, co należało do wielkich, potężnie zbudowanych smoków, mogących samymi gabarytami sprawić, by przeciwnik zastanowił się drugi raz nad atakiem. Jego umiejętności we władaniu maddarą nie wyróżniały się szczególnie na tle innych. Brakowało mu cierpliwości potrzebnej uzdrowicielowi czy piastunowi.
Skończywszy obrabiać bażanta, wziął się za mięso kozie. Tak, zdecydowanie. Łowca to jedyne, w czym siebie widzi. Nie był wielki, nie brakowało mu jednak sprytu ani zwinności. Skromny zasób sztuczek związanych z maddarą w zupełności wystarczy mu, by wspomóc się tam, gdzie nie wystarczyłaby sama siła. Szybki zaś lot pozwoli na skorygowanie błędów popełnionych przez brak cierpliwości.
Nie wiedział sam, kiedy skończyło mu się mięso. Wypluł chrzęść szaraka, po czym rozkopał szybko ziemię i przykrył nią resztki posiłku.
Raz jeszcze spojrzał z wysokości Samotnej Skały w dół. Wiedział już, co powinien robić.
...Kogo chciał oszukać. Nie miał zielonego pojęcia, co powinien robić. Ale znał już swój cel. To zawsze jakiś plus.
- 02 sie 2016, 18:54
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110251
Poczuł się lekko urażony pytaniem Cichego. Wiedział doskonale, czego pragnie! Profesja łowcy wydawała mu się pociągająca, piękna, a przy tym ważna i dosyć rzadka wśród smoków Wody. Maddara, jakkolwiek użyteczna, nigdy nie wydawała mu się czymś, czemu chciałby poświęcić życie.
Rozejrzał się po otoczeniu. Piach, rośliny, skały... dosyć dobrze mógł się zamaskować wśród skał, jednak zdradzić mogło go podbrzusze. Przy tym jego rozmiar nie ułatwiał wtapiania się w otoczenie.
Nie zastanawiając się zbyt długo, położył się na piasku z łbem między kamieniami, rozsunął piach wielkimi skrzydłami, wykopując dla siebie niewielki dołek, po czym ponownie się nim przysypał. Nie zrobił tego zbyt dokładnie i spod piasku wystawały spore fragmenty smoczego ciała, jednak udało mu się ukryć jaskrawy brzuch. Wątpił, by mógł długo znieść temperaturę, jednak był gadem. Nie odczuwał jej tak mocno.
Rozejrzał się po otoczeniu. Piach, rośliny, skały... dosyć dobrze mógł się zamaskować wśród skał, jednak zdradzić mogło go podbrzusze. Przy tym jego rozmiar nie ułatwiał wtapiania się w otoczenie.
Nie zastanawiając się zbyt długo, położył się na piasku z łbem między kamieniami, rozsunął piach wielkimi skrzydłami, wykopując dla siebie niewielki dołek, po czym ponownie się nim przysypał. Nie zrobił tego zbyt dokładnie i spod piasku wystawały spore fragmenty smoczego ciała, jednak udało mu się ukryć jaskrawy brzuch. Wątpił, by mógł długo znieść temperaturę, jednak był gadem. Nie odczuwał jej tak mocno.
- 01 sie 2016, 17:00
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110251
Smok rozejrzał się i bez szczególnego namysłu ruszył w kierunku krzaków. Nie były dostatecznie wysokie, by go ukryć, nie zastanawiał się jednak zbytnio nad czymś tak błahym. Jego białe, szare i czerwone łuski na zielonym tle dosyć mocno rzucały się w oczy i zdawał sobie z tego sprawę. Wyobraził sobie więc zielony barwnik rozlewający się po jego ciele i przylegający do łusek, pomyślał o liściach wyrastających spomiędzy nich, wyobraził sobie nawet, jak jego łapy oplata coś, co z dala można by uznać za korzeń drzewa... i sięgnął po nieco maddary.
Przymknął powieki na tyle, by jak najlepiej osłonić wyróżniające się barwą żółte oczy, jednak pozostawił je na wpół otwarte – tak, by dalej widzieć otoczenie. Przykucnął, oplótł się nieco skrzydłami i spojrzał na efekt swych zabiegów. Czy mu się udało?
Przymknął powieki na tyle, by jak najlepiej osłonić wyróżniające się barwą żółte oczy, jednak pozostawił je na wpół otwarte – tak, by dalej widzieć otoczenie. Przykucnął, oplótł się nieco skrzydłami i spojrzał na efekt swych zabiegów. Czy mu się udało?
- 01 sie 2016, 16:52
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie VIII
- Odpowiedzi: 123
- Odsłony: 6639
Posłusznie słuchał opowieści proroka. Kilkukrotnie chciał zadać jakieś pytanie, za każdym razem jednak ktoś go uprzedzał.
Zastanawiał się. Przez jego głowę przebiegało wiele pytań. Na wiele z nich jednak prorok zdążył już odpowiedzieć. Nie chciał wyjść na głupca, który przesypia całą rozmowę, nie dostrzegał jednak żadnego miejsca, w które mógłby się wtrącić. W pewnym jednak momencie Oprawca poruszył jednak kwestię mocno go nurtującą i wypowiedział słowa stojące, jak się zdawało Srebrnemu, w sprzeczności z tym, co już wiedział. Bez większego namysłu zadał pytanie.
-Mówisz, że Równinni mogą używać magii... czy jednak nie była to moc stworzona przez Naranleę, by wspomagać Wolnych? Jak to możliwe, że posługują się nią dzieci Tarrama? Czy możliwe jest, by bogini magii użyczyła swej mocy tworom Upadłego?
Zastanawiał się. Przez jego głowę przebiegało wiele pytań. Na wiele z nich jednak prorok zdążył już odpowiedzieć. Nie chciał wyjść na głupca, który przesypia całą rozmowę, nie dostrzegał jednak żadnego miejsca, w które mógłby się wtrącić. W pewnym jednak momencie Oprawca poruszył jednak kwestię mocno go nurtującą i wypowiedział słowa stojące, jak się zdawało Srebrnemu, w sprzeczności z tym, co już wiedział. Bez większego namysłu zadał pytanie.
-Mówisz, że Równinni mogą używać magii... czy jednak nie była to moc stworzona przez Naranleę, by wspomagać Wolnych? Jak to możliwe, że posługują się nią dzieci Tarrama? Czy możliwe jest, by bogini magii użyczyła swej mocy tworom Upadłego?
- 01 sie 2016, 16:35
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95641
Wywern przechylił lekko łeb i spojrzał podejrzliwie na rozmówcę. Miał już powtórzyć to, czego o ograniczeniach maddary nauczył go Leśny Szept, jednak miał niejasne wrażenie, że nie tego oczekuje Koszmarny. O co więc chodzi?
Srebrny zdecydowanie nie był filozofem. Nie rozumiał pojęcia "sztuki" i szukał praktycznego rozwiązania dla wszystkiego. Symbole, które większość smoków ryło na granicach podczas patroli granic, były oznaczeniami terytorialnymi i niczym innym. Niezwykłe kształty, jakie niekiedy przyjmowała maddara, mogły odwrócić uwagę, nie miały jednak innego zastosowania. Sama maddara w jego mniemaniu także była wyłącznie narzędziem pracy albo zabawy. Mógł użyć jej do stworzenia czegoś przyjemnego dla oka – wszak kiedyś omal nie spalił łąki nad Zimnym Jeziorem, kiedy próbował nadać płomieniowi kształt lecącego ptaka! – jednak płomień zawsze pozostanie płomieniem, niezależnie od wyglądu. A płomień jest bronią, narzędziem, pomocą. Nie widział nic więcej w płomieniu.
Wrócił jednak do pytania. Jakie granice ma maddara?
-Te granice... to tylko i wyłącznie prywatna kwestia. Nie ma żadnych ograniczeń w tym, co możesz stworzyć, ograniczają cię więc tylko twoje własne zasady. – rzekł krótko. – A moje głoszą, że to marnowanie energii. – dodał trochę zbyt hardo. Nie zamierzał się kłócić i ciekaw był bardzo poglądów Koszmarnego. To mogła być naprawdę ciekawa rozmowa!
Srebrny zdecydowanie nie był filozofem. Nie rozumiał pojęcia "sztuki" i szukał praktycznego rozwiązania dla wszystkiego. Symbole, które większość smoków ryło na granicach podczas patroli granic, były oznaczeniami terytorialnymi i niczym innym. Niezwykłe kształty, jakie niekiedy przyjmowała maddara, mogły odwrócić uwagę, nie miały jednak innego zastosowania. Sama maddara w jego mniemaniu także była wyłącznie narzędziem pracy albo zabawy. Mógł użyć jej do stworzenia czegoś przyjemnego dla oka – wszak kiedyś omal nie spalił łąki nad Zimnym Jeziorem, kiedy próbował nadać płomieniowi kształt lecącego ptaka! – jednak płomień zawsze pozostanie płomieniem, niezależnie od wyglądu. A płomień jest bronią, narzędziem, pomocą. Nie widział nic więcej w płomieniu.
Wrócił jednak do pytania. Jakie granice ma maddara?
-Te granice... to tylko i wyłącznie prywatna kwestia. Nie ma żadnych ograniczeń w tym, co możesz stworzyć, ograniczają cię więc tylko twoje własne zasady. – rzekł krótko. – A moje głoszą, że to marnowanie energii. – dodał trochę zbyt hardo. Nie zamierzał się kłócić i ciekaw był bardzo poglądów Koszmarnego. To mogła być naprawdę ciekawa rozmowa!
- 27 lip 2016, 12:40
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie VIII
- Odpowiedzi: 123
- Odsłony: 6639
Nigdy jeszcze nie widział tylu smoków zebranych w jednym miejscu. Zaczynał powoli uświadamiać sobie, jak liczni są członkowie Wolnych Stad. A to jedynie młodzież!?
Nie czuł się źle w tłumie. Czuł się źle, nie wyróżniając się. Pierwszy raz poczuł, że nie różni się tak bardzo od reszty pomimo nietypowej budowy. Dookoła mieniły się łuski w najróżniejszych kolorach i konfiguracjach, kolce o dziwnych kształtach w równie dziwnych miejscach, a jeden z młodszych miał nawet dwie pary skrzydeł.
Z jakichś jednak powodów dalej najbardziej dziwił go starzec, który ich tu zwołał, choć wcale nie różnił się tak bardzo od innych smoków, a wręcz miał typowy wygląd. Coś jednak w jego osobie zwracało dosyć mocną uwagę... brak zapachu. Roztaczał oczywiście własną, indywidualną woń, jak każde żywe stworzenie, poza nią jednak nie było od niego czuć zapachu któregokolwiek stada.
Kilka osób odpowiedziało już na pierwsze pytanie. A więc czerwonołuski zwał się Oprawca Gwiazd i był prorokiem... kimże u licha jest prorok? I dlaczego nie należy do żadnego ze stad? Czy naprawdę jest on sługą bogów?
Miał wiele pytań. Zdecydował się na zadanie tego, którego nikt jeszcze nie zadał, a które poruszało najpraktyczniejszy jego zdaniem w tej chwili temat.
-Po co nas zwołałeś? Czego zamierzasz nas nauczyć?
Nie czuł się źle w tłumie. Czuł się źle, nie wyróżniając się. Pierwszy raz poczuł, że nie różni się tak bardzo od reszty pomimo nietypowej budowy. Dookoła mieniły się łuski w najróżniejszych kolorach i konfiguracjach, kolce o dziwnych kształtach w równie dziwnych miejscach, a jeden z młodszych miał nawet dwie pary skrzydeł.
Z jakichś jednak powodów dalej najbardziej dziwił go starzec, który ich tu zwołał, choć wcale nie różnił się tak bardzo od innych smoków, a wręcz miał typowy wygląd. Coś jednak w jego osobie zwracało dosyć mocną uwagę... brak zapachu. Roztaczał oczywiście własną, indywidualną woń, jak każde żywe stworzenie, poza nią jednak nie było od niego czuć zapachu któregokolwiek stada.
Kilka osób odpowiedziało już na pierwsze pytanie. A więc czerwonołuski zwał się Oprawca Gwiazd i był prorokiem... kimże u licha jest prorok? I dlaczego nie należy do żadnego ze stad? Czy naprawdę jest on sługą bogów?
Miał wiele pytań. Zdecydował się na zadanie tego, którego nikt jeszcze nie zadał, a które poruszało najpraktyczniejszy jego zdaniem w tej chwili temat.
-Po co nas zwołałeś? Czego zamierzasz nas nauczyć?
- 24 lip 2016, 12:28
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie VIII
- Odpowiedzi: 123
- Odsłony: 6639
Kręcił się po górskich terenach nad Naksarą, gdy otrzymał tajemnicze wezwanie. Skały Pokoju... Skały Pokoju... gdzie też może być to miejsce?
Dłuższą chwilę zajęło mu uzyskanie tej informacji – niewielka, skalista równina na uboczu Terenów Wspólnych, blisko granicy Cienia. Nie namyślając się długo, Srebrny rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze.
Po kilkugodzinnym locie dotarł wreszcie do celu, gdzie czekało już kilka smoków w podobnym mu wieku, a także czerwonołuski starzec. Szybko zastanowił się, czy zna któreś z nich: fioletowa smoczyca z białym gardłem, rogaty, czerwony samiec, zielony z czerwonym pióropuszem i sznurem koralów na szyi, a także smukła, błękitna smoczyca o rogatym grzbiecie. Nie znał żadnego z nich, rozpoznał jednak Mroźnego Kolca, który wylądował tuż przed nim. Spotkał go już kiedyś, choć nie miał okazji zamienić żadnego słowa.
Wylądował w pewnej odległości i niespiesznym krokiem doszedł do reszty zgromadzonych. Skłonił się starcowi, po czym zasiadł w wolnym miejscu, nieco z boku.
Dłuższą chwilę zajęło mu uzyskanie tej informacji – niewielka, skalista równina na uboczu Terenów Wspólnych, blisko granicy Cienia. Nie namyślając się długo, Srebrny rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze.
Po kilkugodzinnym locie dotarł wreszcie do celu, gdzie czekało już kilka smoków w podobnym mu wieku, a także czerwonołuski starzec. Szybko zastanowił się, czy zna któreś z nich: fioletowa smoczyca z białym gardłem, rogaty, czerwony samiec, zielony z czerwonym pióropuszem i sznurem koralów na szyi, a także smukła, błękitna smoczyca o rogatym grzbiecie. Nie znał żadnego z nich, rozpoznał jednak Mroźnego Kolca, który wylądował tuż przed nim. Spotkał go już kiedyś, choć nie miał okazji zamienić żadnego słowa.
Wylądował w pewnej odległości i niespiesznym krokiem doszedł do reszty zgromadzonych. Skłonił się starcowi, po czym zasiadł w wolnym miejscu, nieco z boku.
- 23 lip 2016, 17:34
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110251
-Kamuflaż jest to... umiejętność lepszego ukrywania się... poprzez wtapianie się w otoczenie... – jak zwykle nie miał pojęcia o czym mówi i cytował strzępki usłyszanych zdań, nie zastanawiając się nad ich znaczeniem. Jak zwykle nie przejmował się tym zbytnio. – Odpowiedni kolor łusek w odpowiednim środowisku... – zapędził się w ślepy zaułek i nie wiedział, jak uzupełnić kolejną porcję cudzej wiedzy. Zastanowił się szybko nad znaczeniem tego zdania i spróbował coś wywnioskować. – Smoki o zielonych i brązowych łuskach lepiej poradzą sobie w lesie, gdy te szare i czarne będą skuteczne w górach... – tak, chyba dobrze rozumował.
Zastanowił się jeszcze nad podpowiedzią udzieloną mu przez Cichego i spróbował wyciągnąć z niej jakieś wnioski.
-Rzecz jasna, możemy użyć maddary, aby zmodyfikować kolor naszych łusek i dopasować go do otoczenia...
Zastanowił się jeszcze nad podpowiedzią udzieloną mu przez Cichego i spróbował wyciągnąć z niej jakieś wnioski.
-Rzecz jasna, możemy użyć maddary, aby zmodyfikować kolor naszych łusek i dopasować go do otoczenia...
- 21 lip 2016, 19:05
- Forum: Błękitna Skała
- Temat: Błękitna Rzeczka
- Odpowiedzi: 771
- Odsłony: 95641
Białe i szare łuski połyskiwały w zachodzącym słońcu. Srebrny Kolec, rzuciwszy się ze szczytu Błękitnej Skały, w powietrzu rozłożył skrzydła i zaczął systematycznie zmniejszać kąt oddzielający go od pionu. Ni próbował nigdy wcześniej takiej sztuczki, nie spytał nikogo bardziej doświadczonego o radę ani też nie poprosił nikogo o asekurację. Zwykle decyzje podejmował zbyt szybko, by zastanawiać się nad czymś tak błahym, jak własne bezpieczeństwo. Ten przypadek nie był wyjątkiem.
Zbliżał się już do poziomego lotu i przelatywał nad rzeczką płynącą w pobliżu skał, gdy dostrzegł... pożar! Ale nie zwykły ogień. Czarne płomienie pożerały trawę dookoła.
Srebrny z przerażeniem dostrzegł smoka, stojącego między płomieniami, pozbawionego drogi ucieczki. Ruszył dalej najszybciej, jak tylko mógł, by sprowadzić pomoc...
To dziwne. Ogień nagle po prostu... zniknął, a zaraz potem smok wstał z miejsca. Nawet z tej odległości wywern dostrzegł nietypowe zabarwienie jego śladów. Był ranny?... Nie... dopiero teraz młody zrozumiał. Używał maddary, by wywołać iluzje...
Nie spotkał się dotąd z takim zastosowaniem tej energii. Postrzegał ją jako narzędzie pracy oraz (przede wszystkim) zabawy. Nigdy wcześniej nie przeszło mu przez myśl, by stworzyć nią coś dla samego tworzenia, tak, jak czarnołuski smok stojący wśród spalonej ziemi pod nim. Nie rozumiał, jaki sens jest w marnowaniu energii po to tylko, by stworzyć coś bezużytecznego. Jego podejście do życia było skrajnie praktyczne. Jeżeli coś nie jest zabawne, śmieszne ani nie daje widocznych efektów – nie ma sensu tracić na to czasu.
Miał zamiar polecieć dalej, coś jednak kazało mu wylądować obok i pozdrowić czarnego smoka, który zaczął już układać się do snu w tak dziwnym miejscu. Teraz dopiero poznał w nim Koszmarnego Kolca, z którym mierzył się niedawno w Szrankach Nenyi.
-Nie sądzisz, że marnowanie maddary w taki sposób to zabijanie potencjału? – spytał. Nie widział potrzeby przedstawiania się – sam nie miał dotąd szczególnych problemów z zapamiętywaniem imion, naiwnie przypuszczał więc, że i Koszmarny dalej go pamięta i bez problemu go rozpozna. – Czy nie lepiej byłoby zachować tą energię na później, by zrobić coś praktycznego... albo zabawnego?
Zbliżał się już do poziomego lotu i przelatywał nad rzeczką płynącą w pobliżu skał, gdy dostrzegł... pożar! Ale nie zwykły ogień. Czarne płomienie pożerały trawę dookoła.
Srebrny z przerażeniem dostrzegł smoka, stojącego między płomieniami, pozbawionego drogi ucieczki. Ruszył dalej najszybciej, jak tylko mógł, by sprowadzić pomoc...
To dziwne. Ogień nagle po prostu... zniknął, a zaraz potem smok wstał z miejsca. Nawet z tej odległości wywern dostrzegł nietypowe zabarwienie jego śladów. Był ranny?... Nie... dopiero teraz młody zrozumiał. Używał maddary, by wywołać iluzje...
Nie spotkał się dotąd z takim zastosowaniem tej energii. Postrzegał ją jako narzędzie pracy oraz (przede wszystkim) zabawy. Nigdy wcześniej nie przeszło mu przez myśl, by stworzyć nią coś dla samego tworzenia, tak, jak czarnołuski smok stojący wśród spalonej ziemi pod nim. Nie rozumiał, jaki sens jest w marnowaniu energii po to tylko, by stworzyć coś bezużytecznego. Jego podejście do życia było skrajnie praktyczne. Jeżeli coś nie jest zabawne, śmieszne ani nie daje widocznych efektów – nie ma sensu tracić na to czasu.
Miał zamiar polecieć dalej, coś jednak kazało mu wylądować obok i pozdrowić czarnego smoka, który zaczął już układać się do snu w tak dziwnym miejscu. Teraz dopiero poznał w nim Koszmarnego Kolca, z którym mierzył się niedawno w Szrankach Nenyi.
-Nie sądzisz, że marnowanie maddary w taki sposób to zabijanie potencjału? – spytał. Nie widział potrzeby przedstawiania się – sam nie miał dotąd szczególnych problemów z zapamiętywaniem imion, naiwnie przypuszczał więc, że i Koszmarny dalej go pamięta i bez problemu go rozpozna. – Czy nie lepiej byłoby zachować tą energię na później, by zrobić coś praktycznego... albo zabawnego?
- 21 lip 2016, 17:56
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110251
Była jedna jeszcze rzecz, którą Srebrny Kolec koniecznie chciał poznać i miał nadzieję, że Ciche Wody będzie w stanie go nauczyć.
-Słyszałem dużo o łowcach używających kamuflażu na polowaniach, ale nie widziałem jeszcze nigdy wykorzystania tej umiejętności ani nie spotkałem nikogo, kto mógłby mnie jej nauczyć...
-Słyszałem dużo o łowcach używających kamuflażu na polowaniach, ale nie widziałem jeszcze nigdy wykorzystania tej umiejętności ani nie spotkałem nikogo, kto mógłby mnie jej nauczyć...
- 11 lip 2016, 22:02
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wydrążony pień
- Odpowiedzi: 498
- Odsłony: 74196
Tym razem jego celem miało być rogate, czworonogie zwierze, nie przypominające niczego, co znał. Srebrny zaczął zastanawiać się, czy nie powinien dowiedzieć się więcej na temat zwierzyny, na którą będzie musiał kiedyś polować.
Stworzenie stało w odległości prawie trzech skrzydeł na południe od niego. Wiatr dalej wiał od północy, bardzo więc niekorzystnie. Musi znaleźć się z drugiej strony zwierzęcia, nim podejmie jakiekolwiek sensowne dalsze kroki.
Przyjrzał się okolicy zgodnie z radą olbrzymiego smoka, pierwszy raz uświadamiając sobie, że nie zna jeszcze jego imienia. Nie był to jednak czas na takie pytania. Przeczesał żółtymi ślepiami krzaki i drzewa, szukając dobrych kryjówek. Jego ofiara spoglądała w kierunku południowo-zachodnim, należało więc przekradać się przez las po wschodniej stronie.
Powoli układał w myślach ścieżkę za drzewami i krzewami, taką, z której będzie jak najmniej widoczny z perspektywy zwierzęcia. Wreszcie, mając to z głowy, ruszył do przodu.
Nisko przy ziemi, łapa za łapą, skrzydła i ogon tuż nad ziemią, ostrożnie, by nie zawadzić o nic hałaśliwego... Srebrny Kolec powoli zbliżał się do swej ofiary. Czuł, jak serce bije mu coraz szybciej, jak zęby i szpony same się obnażają...
Znalazłszy się w odpowiedniej odległości, na południe od zwierzęcia, tuż poza jego polem widzenia, zaatakował.
Stworzenie stało w odległości prawie trzech skrzydeł na południe od niego. Wiatr dalej wiał od północy, bardzo więc niekorzystnie. Musi znaleźć się z drugiej strony zwierzęcia, nim podejmie jakiekolwiek sensowne dalsze kroki.
Przyjrzał się okolicy zgodnie z radą olbrzymiego smoka, pierwszy raz uświadamiając sobie, że nie zna jeszcze jego imienia. Nie był to jednak czas na takie pytania. Przeczesał żółtymi ślepiami krzaki i drzewa, szukając dobrych kryjówek. Jego ofiara spoglądała w kierunku południowo-zachodnim, należało więc przekradać się przez las po wschodniej stronie.
Powoli układał w myślach ścieżkę za drzewami i krzewami, taką, z której będzie jak najmniej widoczny z perspektywy zwierzęcia. Wreszcie, mając to z głowy, ruszył do przodu.
Nisko przy ziemi, łapa za łapą, skrzydła i ogon tuż nad ziemią, ostrożnie, by nie zawadzić o nic hałaśliwego... Srebrny Kolec powoli zbliżał się do swej ofiary. Czuł, jak serce bije mu coraz szybciej, jak zęby i szpony same się obnażają...
Znalazłszy się w odpowiedniej odległości, na południe od zwierzęcia, tuż poza jego polem widzenia, zaatakował.
- 11 lip 2016, 14:29
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110251
Przysłuchiwał się dalej opowieści Cichego. Gdy tylko zadano mu pytanie, odpowiedział bez wahania.
-Chodzi oczywiście o smoki z Równin. To one najechały nas kilkukrotnie i kilkukrotnie zniszczyły nasze stada. – także z drugim pytaniem nie miał problemu. – Patronką magii jest Naranlea. Ona dała nam magię i ona stworzyła barierę.
Sam teraz zastanowił się, o co jeszcze chce spytać.
-Jedna rzecz mnie jeszcze nurtuje... czy prócz smoków istnieją jakieś inne stworzenia, których... – jego młody, niewykształcony umysł nie potrafił znaleźć odpowiedniego słowa na określenie tego, co chodziło mu po głowie. Postarał się wypowiedzieć to opisowo. – ...które można określić jako coś więcej, niż tylko zwierzęta? Które mogą posługiwać się mową, mogą tworzyć, mogą... pokazują... – nie umiał do końca wypowiedzieć, o co mu chodzi. Miał nadzieję, że Cichy go zrozumie.
-Chodzi oczywiście o smoki z Równin. To one najechały nas kilkukrotnie i kilkukrotnie zniszczyły nasze stada. – także z drugim pytaniem nie miał problemu. – Patronką magii jest Naranlea. Ona dała nam magię i ona stworzyła barierę.
Sam teraz zastanowił się, o co jeszcze chce spytać.
-Jedna rzecz mnie jeszcze nurtuje... czy prócz smoków istnieją jakieś inne stworzenia, których... – jego młody, niewykształcony umysł nie potrafił znaleźć odpowiedniego słowa na określenie tego, co chodziło mu po głowie. Postarał się wypowiedzieć to opisowo. – ...które można określić jako coś więcej, niż tylko zwierzęta? Które mogą posługiwać się mową, mogą tworzyć, mogą... pokazują... – nie umiał do końca wypowiedzieć, o co mu chodzi. Miał nadzieję, że Cichy go zrozumie.
- 07 lip 2016, 13:06
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110251
Srebrny słuchał opowieści o dawnych czasach. Starał się wyobrazić sobie te inne smoki i inne tereny, o których mówił wódz. Zastanowił się nad wnioskami.
-Dlaczego Stada upadały? – spytał. – I dlaczego tak często się odradzały? – nie była to jedyna rzecz, która dręczyła go po wysłuchaniu opowieści. – Czym jest bariera? To... jakieś pole ochronne, prawda? Przed czym nas chroni? Czy można ją jakoś pokonać? – niemal jednym tchem wyrzucił z siebie serię pytań na temat najbardziej go nurtujący. – Ilu jest bogów? – dorzucił na koniec.
-Dlaczego Stada upadały? – spytał. – I dlaczego tak często się odradzały? – nie była to jedyna rzecz, która dręczyła go po wysłuchaniu opowieści. – Czym jest bariera? To... jakieś pole ochronne, prawda? Przed czym nas chroni? Czy można ją jakoś pokonać? – niemal jednym tchem wyrzucił z siebie serię pytań na temat najbardziej go nurtujący. – Ilu jest bogów? – dorzucił na koniec.
- 07 lip 2016, 12:49
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wydrążony pień
- Odpowiedzi: 498
- Odsłony: 74196
Wywern spojrzał ciekawie na olbrzymią kocicę. Nigdy wcześniej nie widział takiego zwierzęcia ani o nim nie słyszał. Przypuszczał, że może ono być jedynie wytworem wyobraźni jego nauczyciela, który nie chciał lub nie mógł z jakichś powodów stworzyć iluzji istniejącego stworzenia.
Schylił się, przygiął grzbiet i ruszył powoli w stronę istoty. Uważał, po czym stąpa, starał się unikać liści i gałązek leżących tu i ówdzie na ziemi.
Wstrzymał się w pół kroku. Nie przemyślał kierunku, z którego nadejdzie. Wiatr wiał od lewej, z północy, korzystnym wydawał się więc atak z prawej, jednak z tej strony śpiące zwierze osłaniały gęste krzaki. Od frontu miał najczystsze pole, jednak był widoczny.
Zdecydował się na podkradnięcie się od tyłu, ze wschodu. Ostrożnie przekradł się między drzewami, zawrócił, ruszył w stronę kryjówki swej ofiary. Coraz mniej uwagi poświęcał otoczeniu, zapominając o radach kolczastego. Wreszcie stanął przed zaroślami oddzielającymi go od jego ofiary, złożył się do skoku, po czym wybił się w górę, starając się wylądować jak najciszej. Wówczas zostanie mu już tylko zabić iluzję utworzoną przez jego nauczyciela.
Schylił się, przygiął grzbiet i ruszył powoli w stronę istoty. Uważał, po czym stąpa, starał się unikać liści i gałązek leżących tu i ówdzie na ziemi.
Wstrzymał się w pół kroku. Nie przemyślał kierunku, z którego nadejdzie. Wiatr wiał od lewej, z północy, korzystnym wydawał się więc atak z prawej, jednak z tej strony śpiące zwierze osłaniały gęste krzaki. Od frontu miał najczystsze pole, jednak był widoczny.
Zdecydował się na podkradnięcie się od tyłu, ze wschodu. Ostrożnie przekradł się między drzewami, zawrócił, ruszył w stronę kryjówki swej ofiary. Coraz mniej uwagi poświęcał otoczeniu, zapominając o radach kolczastego. Wreszcie stanął przed zaroślami oddzielającymi go od jego ofiary, złożył się do skoku, po czym wybił się w górę, starając się wylądować jak najciszej. Wówczas zostanie mu już tylko zabić iluzję utworzoną przez jego nauczyciela.
- 06 lip 2016, 19:05
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wydrążony pień
- Odpowiedzi: 498
- Odsłony: 74196
Wysłuchał uważnie tego, co powiedział mu wielki smok. W sumie nie mógł nie zgodzić się z tym, co mówił i wściekły był trochę, że sam o tym nie pomyślał. Nie potrafił jednak zaprzeczyć, że zapach niesie się z wiatrem, a mniejsze zwierzęta zrywające się do ucieczki mogą zaalarmować ofiarę.
Czy miał jakieś pytania? Właściwie tylko jedno.
-Więc możemy już przejść do praktyki?
Czy miał jakieś pytania? Właściwie tylko jedno.
-Więc możemy już przejść do praktyki?
- 06 lip 2016, 18:52
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 776
- Odsłony: 110251












