/Atak Brutusa – nieudany
Rozproszenie Krwistego i unik – udane /
Łapy rwały się do zrobienia czemuś temu denerwującemu futrzakowi. Brutalna dyszała ciężko, jakby przebiegła właśnie cały maraton, choć z pewnością nie zmęczenie było jego powodem. Miała zaciśnięte kły, które w wyjątkowo brzydki sposób wystawały spomiędzy drżących warg. Ale cóż poradzić, gdy uzębienie krzywo się zrosło? Stanowczo za dużo bójek w młodości, oj za dużo.
– Coś cię BAWI? – zapytała dudniącym głosem, wpatrując się podłużnymi, jakby węższymi źrenicami w niego. Właściwie... to był wrogiem. W myślach Brutalnej w końcu zapaliła się czerwona lampka. Hej, co się stanie, kiedy w końcu potraktuje go w pełni tak, jak powinna była od razu? Silne łapska złapały powietrze, gdy samczykowi udało się uniknąć jej chwytu. A jakże, jego przewrót udał się bardzo dobrze! Za to Ognista miała powód, by jeszcze bardziej się wściec. Zawyła, a z jej nieprzyjacielskiego uśmieszku nie zostało nic a nic.
I z Maddarą Krwistemu poszło świetnie. Albo samczyk miał więcej szczęścia od smoczycy, albo mgiełka złości przysłaniała Khenii rozum. A może obydwa jednocześnie? Bądź co bądź, ledwo zdążyła ruszyć w jego kierunku, a kończyny odmówiły jej współpracy, oplecione magicznymi wiązkami Maddary. Lód zatrzymał ją w ruchu, przez co dwie łapy miała w górze: prawą przednią i lewą tylną. Pysk jednak wciąż miała sprawny. Wzięła jeden głęboki oddech i mogłoby się zdawać, że się uspokajała, lecz ciemnogranatowa burzowa chmura dopiero nadchodziła. Największy wybuch miał nastąpić lada moment.
– AAARRRGHHH! – wywrzeszczała z groźnie błyskającymi ciemnozłotymi ślepiami. Szaleńczo, niczym ptaszek, którego właśnie wsadzono do klatki i odebrano wolność, szamotała się na boki. – TY MAŁY, CUCHNĄCY FUTRZAKU! ZABIERAJ TO ODE MNIE! WALCZ JAK PRAWDZIWY WOJOWNIK!!! – krzykom, jakby kto ją obdzierał z łusek, nie było końca. Musiała mieć potężne płuca, bo trudno powiedzieć, jakim cudem dawała radę tak długo się wydzierać na jednym oddechu.
Po dłuższym czasie, kiedy w ogóle go nie słuchała i krzyczała, w końcu pierwsze, najbardziej powierzchowne, ale i najniebezpieczniejsze w aktualnej chwili emocje spłynęły z niej bystrym wodospadem. Drżała na całym ciele, spuszczając łeb i cały czas napinając mięśnie. Uderzała w nierównych odstępach grubym ogonem o magiczny lód, nie zważając na to, czy robienie takich dużych zamachów i użycie takiej siły spowoduje ból. Chciała, by w końcu ten cały cyrk się skończył. Co jeszcze miała zrobić, by w końcu przestać mieć tyle problemów? Czy kiedykolwiek załatwi wszystkie niedokończone sprawy? Po raz olejny czuła gorzki smak porażki, okalającą ją otoczkę wstydu.
Znaleziono 185 wyników
- 09 wrz 2017, 20:23
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wzgórze Świetlików
- Odpowiedzi: 530
- Odsłony: 66951
- 03 wrz 2017, 21:54
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wzgórze Świetlików
- Odpowiedzi: 530
- Odsłony: 66951
Bywa i tak, że Brutalna razem z Krwistym oraz Krwawą (zbieżność imion z pewnością nie jest przypadkowa) powinna założyć klub Nieusatysfakcjonowanych Wojowników Zbierających Krytyki. Niemniej smoczyca w życiu by tego nie zrobiła, bo z tym pierwszym nie zamierzała więcej się spotkać, a tą drugą znała jedynie z widzenia.
Uch, dobrze, że przynajmniej synowie jej nie widzieli. Z pewnością uznaliby ją po całości za słabą. Ale przecież ona czuła się bardzo silna! Nawet nie starała się go skrzywdzić. A to, że postanowił poturlać się po wzgórzu nie zależało od niej. Brutalna jedynie go, no, delikatnie wypuściła z uścisku szponów.
– Bo nie umiesz współczuć – warknęła, znów dostrzegając jego obojętność i licząc na to, że chociażby tymi słowami go zagnie. Nie odpowiedziała. Nie zamierzała nic a nic opowiadać akurat jemu. Szczególnie, iż miała wrażenie, że mógłby to wykorzystać. A co, jeśli ten Ziemisty Kult Immanora postanowi zastawić na nią pułapkę razem z Cienistym Stowarzyszeniem Aterala? Jakkolwiek nie czuła się zbyt ważna, to jednak kto wie. Byli wrogami, a Brutalna miewała coraz więcej takich chwil, kiedy czuła się zagrożona i zamartwiała bezpieczeństwem swoim i Ognia wraz z sojuszem. Stała się bardzo, wręcz skrajnie w porównaniu do wcześniejszego zachowania, ostrożna i uważna.
– Zrobię to. ZROBIĘ – posłała mu zmieniony pod wpływem wkurzenia nieprzyjacielski wyszczerz, ponownie podchodząc. O ile samczyk się zorientuje, co się ma stać, bardzo możliwe że uda mu się zrobić unik. Wracając do planów adeptki Ognia – postanowiła podejść jak najbliżej, z nieco na ukos, bliżej jego prawej strony. Zamierzała chwycić jedną, bliższą łapą górną szczękę, a drugą dolną i używając swojej siły zamknąć mu pysk, tak, jak mówiła. To jak, Ziemisty adepcie, załatwiamy to bez stawiania oporu czy z oporem?
– Mam nadzieję, że poczujesz smak wojny i nieźle dostaniesz po zadku – mruknęła jedynie, choć w rzeczywistości były to słowa rzucone na wiatr i nie chciała by jacyś denerwujący ledwo potrafiący walczyć adepci wałęsali się po polu walki z niewiarygodnie ciężkimi ranami. Osobiście nie skarżyłaby się na kolejny rozlew złotej posoki, jednak nie każdy był taki jak ona. Ale w sumie jak tak sobie przypomniała wojnę... to czy ona nie była nawet młodsza, kiedy walczyła?
– Nie widać, byś próbował być miły – sapnęła karcąco. – Jeśli mówili, że Ogień jest wybuchowym, potężnym stadem, to to się zgadza – dodała po chwili poważnie.
Uch, dobrze, że przynajmniej synowie jej nie widzieli. Z pewnością uznaliby ją po całości za słabą. Ale przecież ona czuła się bardzo silna! Nawet nie starała się go skrzywdzić. A to, że postanowił poturlać się po wzgórzu nie zależało od niej. Brutalna jedynie go, no, delikatnie wypuściła z uścisku szponów.
– Bo nie umiesz współczuć – warknęła, znów dostrzegając jego obojętność i licząc na to, że chociażby tymi słowami go zagnie. Nie odpowiedziała. Nie zamierzała nic a nic opowiadać akurat jemu. Szczególnie, iż miała wrażenie, że mógłby to wykorzystać. A co, jeśli ten Ziemisty Kult Immanora postanowi zastawić na nią pułapkę razem z Cienistym Stowarzyszeniem Aterala? Jakkolwiek nie czuła się zbyt ważna, to jednak kto wie. Byli wrogami, a Brutalna miewała coraz więcej takich chwil, kiedy czuła się zagrożona i zamartwiała bezpieczeństwem swoim i Ognia wraz z sojuszem. Stała się bardzo, wręcz skrajnie w porównaniu do wcześniejszego zachowania, ostrożna i uważna.
– Zrobię to. ZROBIĘ – posłała mu zmieniony pod wpływem wkurzenia nieprzyjacielski wyszczerz, ponownie podchodząc. O ile samczyk się zorientuje, co się ma stać, bardzo możliwe że uda mu się zrobić unik. Wracając do planów adeptki Ognia – postanowiła podejść jak najbliżej, z nieco na ukos, bliżej jego prawej strony. Zamierzała chwycić jedną, bliższą łapą górną szczękę, a drugą dolną i używając swojej siły zamknąć mu pysk, tak, jak mówiła. To jak, Ziemisty adepcie, załatwiamy to bez stawiania oporu czy z oporem?
– Mam nadzieję, że poczujesz smak wojny i nieźle dostaniesz po zadku – mruknęła jedynie, choć w rzeczywistości były to słowa rzucone na wiatr i nie chciała by jacyś denerwujący ledwo potrafiący walczyć adepci wałęsali się po polu walki z niewiarygodnie ciężkimi ranami. Osobiście nie skarżyłaby się na kolejny rozlew złotej posoki, jednak nie każdy był taki jak ona. Ale w sumie jak tak sobie przypomniała wojnę... to czy ona nie była nawet młodsza, kiedy walczyła?
– Nie widać, byś próbował być miły – sapnęła karcąco. – Jeśli mówili, że Ogień jest wybuchowym, potężnym stadem, to to się zgadza – dodała po chwili poważnie.
- 01 wrz 2017, 0:16
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 97938
Trudno złotych, błyszczących łusek było nie dostrzec nawet takiej osobie jak Brutalna. Gdy spomiędzy drzew wyłonił się samiec, od razu poczuła woń Wodnych. Prychnęła usłyszawszy, co też ciekawego postanowił na powitanie w ten nieco wietrzniejszy wieczór powiedzieć. Jak zwykle dla niej nic interesującego, co zbyła. Domyślił się sam.
Łapczywie chwyciła owego tura w łapy. Zaciągnęła go nieco dalej od łowcy, ponownie siadając. Naprędce go przypaliła ognistym oddechem, acz i tym razem mięso okazało się surowe w środku. Phi, Ognista nawet się tym nie przejęła, a od razu wzięła do pożerania w zatrważającym tempie. Co tu wiele mówić? Zjadła, oblizała ze smakiem szpony i była zmuszona do dalszej konfrontacji z samczykiem. W końcu dał jej mięso! Mimo wszystko na kilka uderzeń serca zamarła, a tętno znacząco przyśpieszyło. W pierwszej chwili chciała niezbyt miło zapytać, kiedy mieli szansę się spotkać i od razu polecieć w siną dal. Wtem jednak, UWAGA, wspomniał nie tylko o jej pierworodnym, a dodatkowo o jego ojcu. Miała sama pytać go o uzdrowiciela, ale widać temat sam się podsunął.
– GDZIE ON JEST – podniosła ton i ze świstem wciągnęła powietrze. Wpatrywała się w łowcę, czekając na jakąś wiadomość, gdzie też mógł się podziać Śnieżny Blask. Co go zmusiło do ignorowania JEJ wiadomości mentalnych oraz dlaczego nie zrobił burzy wśród Wolnych Stad, gdzie wszyscy zatykaliby sobie uszy, byle nie słyszeć ojcowskich lamentów. Bo Brutalna, niestety, tego zrobić nie mogła przez rozwiązywanie spraw za Barierą. Ale hej, teraz jak najbardziej mogła ponarzekać i pobudzić wszystkie śpiące smoki! – Twoim bracie – powtórzyła po chwili ciszej, przenosząc wzrok na bok w burzliwym, gniewnym zamyśleniu.
Łapczywie chwyciła owego tura w łapy. Zaciągnęła go nieco dalej od łowcy, ponownie siadając. Naprędce go przypaliła ognistym oddechem, acz i tym razem mięso okazało się surowe w środku. Phi, Ognista nawet się tym nie przejęła, a od razu wzięła do pożerania w zatrważającym tempie. Co tu wiele mówić? Zjadła, oblizała ze smakiem szpony i była zmuszona do dalszej konfrontacji z samczykiem. W końcu dał jej mięso! Mimo wszystko na kilka uderzeń serca zamarła, a tętno znacząco przyśpieszyło. W pierwszej chwili chciała niezbyt miło zapytać, kiedy mieli szansę się spotkać i od razu polecieć w siną dal. Wtem jednak, UWAGA, wspomniał nie tylko o jej pierworodnym, a dodatkowo o jego ojcu. Miała sama pytać go o uzdrowiciela, ale widać temat sam się podsunął.
– GDZIE ON JEST – podniosła ton i ze świstem wciągnęła powietrze. Wpatrywała się w łowcę, czekając na jakąś wiadomość, gdzie też mógł się podziać Śnieżny Blask. Co go zmusiło do ignorowania JEJ wiadomości mentalnych oraz dlaczego nie zrobił burzy wśród Wolnych Stad, gdzie wszyscy zatykaliby sobie uszy, byle nie słyszeć ojcowskich lamentów. Bo Brutalna, niestety, tego zrobić nie mogła przez rozwiązywanie spraw za Barierą. Ale hej, teraz jak najbardziej mogła ponarzekać i pobudzić wszystkie śpiące smoki! – Twoim bracie – powtórzyła po chwili ciszej, przenosząc wzrok na bok w burzliwym, gniewnym zamyśleniu.
- 31 sie 2017, 20:01
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Las
- Odpowiedzi: 631
- Odsłony: 97938
Wieczorem Brutus wybrał się do lasu. Ktoś wścibski mógłby się zapytać – po co? Tam jest chłód, tam są robale, tam są drzewa, które smoczycy nawet nie interesowały. Nie zamierzała wypoczywać, bo to po prostu nie były do końca jej klimaty. Niemniej odwiedziła Dziką Puszczę w samym jej sercu. Gęstwinie roślin, gdzie zawsze panował półmrok bez względu na pogodę. Usiadła ciężko i zaryczała, licząc na jakiegoś miłego tak bardzo wyjątkowo obcego randomowego łowcę. Ognista, choć mogłoby się wydawać, że przemyślała decyzję wybrania miejsca, w rzeczywistości było wręcz przeciwnie. Ot, posadziła swój zad w pierwszym lepszym wolnym miejscu. Była głodna, a głodnej gniewnej wszystko jedno było, gdzie usiądzie. Teraz pozostawało jej tylko czekać.
- 30 sie 2017, 19:06
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wzgórze Świetlików
- Odpowiedzi: 530
- Odsłony: 66951
O nie, nie, nie. Trzeba tu coś sprostować – Brutalna musi mieć powód, żeby zaatakować. Póki co nie dawała się ponieść żadnym żądzom krwi, aczkolwiek to wcale nie oznaczało, że ot tak pozwoli mu sobie pójść. Miała złowróżbną minę, ale wiedziała, że nie powinna przekraczać granic. Przynajmniej nie teraz, kiedy Krwisty nie przeginał. Dawało się go póki co znieść.
– Jeśli będę musiała to siłą zamknę ten twój futrzasty pysk – posłała mu spojrzenie mówiące coś w stylu "lepiej, żebyś nie kusił losu, bo nie zawaham się użyć siły".
Po opowieści odetchnęła przez nozdrza, wzbudzając maleńką smugę ciemnoszarego dymu. Na chwilę przymknęła złote, wiecznie niezadowolone ślepia, jakby przypominając sobie to uczucie bezradności, które nią targało przez długi czas po niezaplanowanym pojedynku. Gdy jednak na powrót je otworzyła, wydawały się jeszcze bardziej rozszalałe, nieprzewidywalne.
– NIE – podniosła odrobinkę ton. Oswobodziła szczękę tylko po to, żebyś móc go złapać w równie silnym, acz bez przesady, uścisku szponów na barkach, ale nie przybliżała się do niego. Potrząsnęła nim gwałtownie. – Ale to twoje stado pomagało tym... tym... – splunęła jedynie w bok, znów nim trzęsąc. Mówiła z wyrzutem,choć doskonale wiedziała, że to nie była jego wina. Ani niektórych innych Żelków aka Ziemniaków. Co jednak poradzić na to, że i tak ich wszystkich nie lubiła, bo sprzymierzyli się z Cieniem?
– Każde stado? – prychnęła z widoczną niechęcią. – A kto ci opowiadał o wojnie? Ziemni? Cieniści? Hm? – wyrzuciła gniewnie, a pod wpływem nawrotu negatywniejszych emocji puściła go, jedynie lekko popychając do tyłu. Jeśli był wyjątkową niezdarą, miał jakieś tam minimalne szanse na zrobienie wywrotki do tyłu. A co się ograniczamy, od razu mógł sturlać się w bardzo widowiskowy sposób ze wzgórza.
Tak przynajmniej wyobrażała to sobie Ognista adeptka. Gdyby tylko użyła więcej siły... ale nie wykorzystała okazji. Widocznie będzie musiała z rozczarowaniem patrzeć, jak nie robi na nim wrażenia jej wielka wrogość. Znów zawodziła samą siebie, a w jej myślach wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Groźniej. Niebezpieczniej.
– Jeśli będę musiała to siłą zamknę ten twój futrzasty pysk – posłała mu spojrzenie mówiące coś w stylu "lepiej, żebyś nie kusił losu, bo nie zawaham się użyć siły".
Po opowieści odetchnęła przez nozdrza, wzbudzając maleńką smugę ciemnoszarego dymu. Na chwilę przymknęła złote, wiecznie niezadowolone ślepia, jakby przypominając sobie to uczucie bezradności, które nią targało przez długi czas po niezaplanowanym pojedynku. Gdy jednak na powrót je otworzyła, wydawały się jeszcze bardziej rozszalałe, nieprzewidywalne.
– NIE – podniosła odrobinkę ton. Oswobodziła szczękę tylko po to, żebyś móc go złapać w równie silnym, acz bez przesady, uścisku szponów na barkach, ale nie przybliżała się do niego. Potrząsnęła nim gwałtownie. – Ale to twoje stado pomagało tym... tym... – splunęła jedynie w bok, znów nim trzęsąc. Mówiła z wyrzutem,choć doskonale wiedziała, że to nie była jego wina. Ani niektórych innych Żelków aka Ziemniaków. Co jednak poradzić na to, że i tak ich wszystkich nie lubiła, bo sprzymierzyli się z Cieniem?
– Każde stado? – prychnęła z widoczną niechęcią. – A kto ci opowiadał o wojnie? Ziemni? Cieniści? Hm? – wyrzuciła gniewnie, a pod wpływem nawrotu negatywniejszych emocji puściła go, jedynie lekko popychając do tyłu. Jeśli był wyjątkową niezdarą, miał jakieś tam minimalne szanse na zrobienie wywrotki do tyłu. A co się ograniczamy, od razu mógł sturlać się w bardzo widowiskowy sposób ze wzgórza.
Tak przynajmniej wyobrażała to sobie Ognista adeptka. Gdyby tylko użyła więcej siły... ale nie wykorzystała okazji. Widocznie będzie musiała z rozczarowaniem patrzeć, jak nie robi na nim wrażenia jej wielka wrogość. Znów zawodziła samą siebie, a w jej myślach wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Groźniej. Niebezpieczniej.
- 27 sie 2017, 23:21
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wzgórze Świetlików
- Odpowiedzi: 530
- Odsłony: 66951
– Wiem – odparła treściwie, biorąc kolejny głębszy wdech, ale nie dało się ukryć, iż jej głos stał się bardziej zniecierpliwiony, zezłoszczony. Nie komentowała już nic więcej, od razu przeszła do zaczętego przez nią samą tematu.
– Weź. Zamknij. PYSK – wywarczała wchodząc mu w słowo, tym swoim donośnym, nieznoszącym przeciwu tonem. Zgromiła go wzrokiem, choć była niemalże pewna, że jego uśmieszek zostanie. – Odpowiadaj na pytania, nic więcej! – dodała, nagle zamachnąwszy się na boki do tej pory spokojnie unoszącym się tuż nad ziemią ogonem. Jak w ogóle można mieć takie słowotoki?
– Po pierwsze, to Cień zaczął, a dokładniej ich tamtejsza przywódczyni. Zerwała sojusz z Ogniem! – odparła rozeźlona tym, że Krwisty mógł mieć tak niepoprawne informacje. Chwyciła łapą za jego dolną szczękę, zaciskając na niej szare szpony tak, by nie mógł się zbyt łatwo wydostać i musiał patrzeć w jej oczy. Co zresztą cały czas robił, nawet przed jej reakcją.
– Ale to nieważne. Pewna wielce honorowa łowczyni, Zmora Opętanych postanowiła zaatakować tuż po wojnie i wybić wrogów. A dokładniej zakraść się do mnie OD TYŁU Z DWÓJKĄ KOMPANÓW. Ci ostatni przytrzymali moj... mojego... – zacięła się na chwilę, odwracając rozgniewane oblicze od adepta Ziemi i gorączkowo szukała odpowiednich określeń, jednak ani na chwilę się nie uspokoiła. Na pysk wystąpił grymas, gdy znów na niego spojrzała. – Uch, tego uzdrowiciela z Wody! W międzyczasie ta wredna gnida się mną zajęła! Chociaż próbowałam odeprzeć jej atak z zaskoczenia, wystarczyło tylko czekać AŻ WBIJE SWE ZDRADZIECKIE SZPONY W MOJE ŚLEPIA! PORZUCIŁA MNIE I GDYBY NIE SZCZĘŚLIWY LOS ZGINĘŁABYM! Ale fata wiedziały, że muszę się zemścić. Nawet losem tych tutejszych bożków, którzy USILNIE PRÓBUJĄ chronić Cień! – nie martwiła się już tym, że wrzeszczy i drze się niemiłosiernie, machinalnie raz to luzując ucisk szponów, to zaciskając jeszcze głębiej. Ale nie tak, żeby poważniej zranić.Nieco drżała, przywołując to wspomnienie.
– Weź. Zamknij. PYSK – wywarczała wchodząc mu w słowo, tym swoim donośnym, nieznoszącym przeciwu tonem. Zgromiła go wzrokiem, choć była niemalże pewna, że jego uśmieszek zostanie. – Odpowiadaj na pytania, nic więcej! – dodała, nagle zamachnąwszy się na boki do tej pory spokojnie unoszącym się tuż nad ziemią ogonem. Jak w ogóle można mieć takie słowotoki?
– Po pierwsze, to Cień zaczął, a dokładniej ich tamtejsza przywódczyni. Zerwała sojusz z Ogniem! – odparła rozeźlona tym, że Krwisty mógł mieć tak niepoprawne informacje. Chwyciła łapą za jego dolną szczękę, zaciskając na niej szare szpony tak, by nie mógł się zbyt łatwo wydostać i musiał patrzeć w jej oczy. Co zresztą cały czas robił, nawet przed jej reakcją.
– Ale to nieważne. Pewna wielce honorowa łowczyni, Zmora Opętanych postanowiła zaatakować tuż po wojnie i wybić wrogów. A dokładniej zakraść się do mnie OD TYŁU Z DWÓJKĄ KOMPANÓW. Ci ostatni przytrzymali moj... mojego... – zacięła się na chwilę, odwracając rozgniewane oblicze od adepta Ziemi i gorączkowo szukała odpowiednich określeń, jednak ani na chwilę się nie uspokoiła. Na pysk wystąpił grymas, gdy znów na niego spojrzała. – Uch, tego uzdrowiciela z Wody! W międzyczasie ta wredna gnida się mną zajęła! Chociaż próbowałam odeprzeć jej atak z zaskoczenia, wystarczyło tylko czekać AŻ WBIJE SWE ZDRADZIECKIE SZPONY W MOJE ŚLEPIA! PORZUCIŁA MNIE I GDYBY NIE SZCZĘŚLIWY LOS ZGINĘŁABYM! Ale fata wiedziały, że muszę się zemścić. Nawet losem tych tutejszych bożków, którzy USILNIE PRÓBUJĄ chronić Cień! – nie martwiła się już tym, że wrzeszczy i drze się niemiłosiernie, machinalnie raz to luzując ucisk szponów, to zaciskając jeszcze głębiej. Ale nie tak, żeby poważniej zranić.Nieco drżała, przywołując to wspomnienie.
- 27 sie 2017, 22:12
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wzgórze Świetlików
- Odpowiedzi: 530
- Odsłony: 66951
Wpierw nie zamierzała nic a nic mu mówić, a tylko zbyć wymownym milczeniem w parze z niedowierzająco-sarkastycznym spojrzeniem. Jasne, czuła się dotknięta. Tchórz i Brutalna, wybierz jedno. Jakkolwiek ciepłą kluchą być mogła, to tchórzem w żadmym wypadku. Tchórz, też coś!
Potem jednak postanowił pochwalić się swoimi wspomnieniami. Cóż, a więc tak działamy? Opowieść za opowieść? Dobrze. Gdy skończył, smoczyca potrzebowała chwili, any zebrać myśli. Poruszyła jednym ze zdrowych skrzydeł, uważając, by nie zruszyć pnączy przytrzymujących drugie.
– I co, mam ci współczuć? – zapytała w końcu, po raz kolejny uderzając grubym ogonem w podłoże. Miała nieodgadnione spojrzenie, a między różnymi negatywnymi emocjami... prześwitywało jakby ledwie odrobinkę zrozumienia? Pozornie nic sobie z niczego nie robiła. Nie umiała w relacje i niczym dziwnym by nie było, gdyby tak totalnie tylko i wyłącznie przykładowo nie rozpoznała własnego, rodzonego syna.
– Nazwałam cię dzieciakiem, bo nim jesteś – prychnęła. – Ranga nie ma tu nic do rzeczy. Dorosły może być tak samo adeptem, jak i ledwo chodzący młodzik wojownikiem. To już zależy od umiejętności i przywódcy – odparła, po czym głośno chrząknęła i znów zmniejszyła odległość między nią a samczykiem. Z pewnością się przestraszył, nie ma bata!
– Wiesz, że Cień i Ziemia mają sojusz, prawda? – zaczęła odchrząkując oraz czekając chwilę na odpowiedź i zerkając na niego nagląco. – Tak jak Ogień z Wodą. Była wojna międzystadna. Słyszałeś o niej?
Potem jednak postanowił pochwalić się swoimi wspomnieniami. Cóż, a więc tak działamy? Opowieść za opowieść? Dobrze. Gdy skończył, smoczyca potrzebowała chwili, any zebrać myśli. Poruszyła jednym ze zdrowych skrzydeł, uważając, by nie zruszyć pnączy przytrzymujących drugie.
– I co, mam ci współczuć? – zapytała w końcu, po raz kolejny uderzając grubym ogonem w podłoże. Miała nieodgadnione spojrzenie, a między różnymi negatywnymi emocjami... prześwitywało jakby ledwie odrobinkę zrozumienia? Pozornie nic sobie z niczego nie robiła. Nie umiała w relacje i niczym dziwnym by nie było, gdyby tak totalnie tylko i wyłącznie przykładowo nie rozpoznała własnego, rodzonego syna.
– Nazwałam cię dzieciakiem, bo nim jesteś – prychnęła. – Ranga nie ma tu nic do rzeczy. Dorosły może być tak samo adeptem, jak i ledwo chodzący młodzik wojownikiem. To już zależy od umiejętności i przywódcy – odparła, po czym głośno chrząknęła i znów zmniejszyła odległość między nią a samczykiem. Z pewnością się przestraszył, nie ma bata!
– Wiesz, że Cień i Ziemia mają sojusz, prawda? – zaczęła odchrząkując oraz czekając chwilę na odpowiedź i zerkając na niego nagląco. – Tak jak Ogień z Wodą. Była wojna międzystadna. Słyszałeś o niej?
- 27 sie 2017, 20:58
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wzgórze Świetlików
- Odpowiedzi: 530
- Odsłony: 66951
Och, nie był taki głupi, nie dał się wywieść w pole. Trochę szkoda, bo to oznacza, że zarówno Brutus, jak i autor posta musieli się bardziej wysilić lub z owej Ognistej adeptki zrobić gorszą. A przecież nie mogła tak szybko przegrać, musiała to ciągnąć, jak już zaczęła.
– Aż tak ci na tym zależy? – zapytała jedynie, mierząc go surowym wzrokiem. Uznała, że podejdzie do tej rozmowy na poważniej. Aż tak bardzo chciał wiedzieć, czy była ślepa? Proszę bardzo, wystarczy przejść przez kilkanaście pytań i kontr.
– Widać, że nie skosztowałeś wojowniczego życia – zamlaskała z udawanym niesmakiem. Na uderzenie serca napięła mięśnie przednich łap, nim się prędko uspokoiła. Jedynie końcówka ogona drgała lekko. Nie była tchórzem. Nie była! I nigdy nie będzie. – Nawet, kiedy wiesz, co twój przeciwnik zamierza zrobić, nie zawsze dasz rady tego uniknąć. To jest walka, mały, a tym bardziej ja nigdy nie unikam. Ja biorę na klatę – Na te słowa nieznacznie się wyprostowała. Nie tak łatwo było Brutalną przejrzeć, a zmieniać temat to ona naprawdę lubiła. Bo czemu by nie utrudniać?
– A ty nawet nie podałeś swojego imienia. Zasada wymiany, dzieciaku – ostatni wyraz powiedziała wyraźniej, specialnie go akcentując i jakby z siebie wyrzucając. Pochyliła się, by ich spojrzenia znalazły się na tym samym poziomie, ale w jej złotych ślepiach nie było widać żadnych przyjacielskich iskierek.
– Aż tak ci na tym zależy? – zapytała jedynie, mierząc go surowym wzrokiem. Uznała, że podejdzie do tej rozmowy na poważniej. Aż tak bardzo chciał wiedzieć, czy była ślepa? Proszę bardzo, wystarczy przejść przez kilkanaście pytań i kontr.
– Widać, że nie skosztowałeś wojowniczego życia – zamlaskała z udawanym niesmakiem. Na uderzenie serca napięła mięśnie przednich łap, nim się prędko uspokoiła. Jedynie końcówka ogona drgała lekko. Nie była tchórzem. Nie była! I nigdy nie będzie. – Nawet, kiedy wiesz, co twój przeciwnik zamierza zrobić, nie zawsze dasz rady tego uniknąć. To jest walka, mały, a tym bardziej ja nigdy nie unikam. Ja biorę na klatę – Na te słowa nieznacznie się wyprostowała. Nie tak łatwo było Brutalną przejrzeć, a zmieniać temat to ona naprawdę lubiła. Bo czemu by nie utrudniać?
– A ty nawet nie podałeś swojego imienia. Zasada wymiany, dzieciaku – ostatni wyraz powiedziała wyraźniej, specialnie go akcentując i jakby z siebie wyrzucając. Pochyliła się, by ich spojrzenia znalazły się na tym samym poziomie, ale w jej złotych ślepiach nie było widać żadnych przyjacielskich iskierek.
- 27 sie 2017, 17:16
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wzgórze Świetlików
- Odpowiedzi: 530
- Odsłony: 66951
Hej, przystopujta trochę. Dla Brutusa zawsze były argumenty do podważenia, nie inaczej. Gniewnie zmrużyła oczy, przez dłuższą chwilę nie odzywając się i jedynie lustrując go spojrzeniem.
– Bo masz i łuski, i futro. Usłyszałam, że masz tylko futro. Czyli próbowałeś mnie okłamać – wywnioskowała, biorąc kolejny haust by kontynuować. I wygrać tę słowną potyczkę, a co! Nie zamierzała odnosić porażki. – Jestem doświadczona i nie muszę cały czas patrzeć na twoją kłamliwą gębę, żeby przeczuwać, co ci chodzi po łbie – odparła, na dodatek uderzając ogonem w ziemię w celu podkreślenia całej swojej wypowiedzi, choć w rzeczywistości nie uważała się nijak za doświadczoną. Kontynuujmy tę zabawę, skoro tak!
– Brutalna – rzekła krótko, nieco szorstko, ignorując wszelkie inne pytania. Co on taki uparty?
– Bo masz i łuski, i futro. Usłyszałam, że masz tylko futro. Czyli próbowałeś mnie okłamać – wywnioskowała, biorąc kolejny haust by kontynuować. I wygrać tę słowną potyczkę, a co! Nie zamierzała odnosić porażki. – Jestem doświadczona i nie muszę cały czas patrzeć na twoją kłamliwą gębę, żeby przeczuwać, co ci chodzi po łbie – odparła, na dodatek uderzając ogonem w ziemię w celu podkreślenia całej swojej wypowiedzi, choć w rzeczywistości nie uważała się nijak za doświadczoną. Kontynuujmy tę zabawę, skoro tak!
– Brutalna – rzekła krótko, nieco szorstko, ignorując wszelkie inne pytania. Co on taki uparty?
- 26 sie 2017, 22:28
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wzgórze Świetlików
- Odpowiedzi: 530
- Odsłony: 66951
/wybacz za nieodpisywanie >.>/
Prychnęła nonszalancko, wpatrując się intensywniej w samczyka i jego... ciemnożółte futro? Oraz jaśniejsze ślepia o podobnym odcieniu. Czyli jednak go nie pomyliła. Przynajmniej zapach jej nie zawodził.
– Czy ja ci wyglądam na ślepą? – zapytała, nie przestając świdrować jego oczu wzrokiem. Nie będzie wyprowadzać z błędu żadnych Ziemistych! Niech sam się domyśli. Mimo wszystko czuła jakieś dziwne powiązanie z owym stadem, co wyjątkowo próbowała do siebie odepchnąć. Ciekawiło ją jednak... co by ujrzała, gdyby znów znalazła się w ich obozie, tak jak podczas wojny? Musi jakoś tam się dostać, ale tak, żeby nie spalać za sobą mostów. Czy gdyby wyjaśniła swoją niezrozumiałą dla niej sytuację Opoce Ziemi, to by pozwoliła Brutalnej się tam rozejrzeć?
– Nie potrzebuję powodu, żeby gdzieś przychodzić – odparła rozglądając się wokół siebie już spokojniej. – A twoje kłamliwe próby podlizania mi się na nic się nie zdadzą – wyszczerzyła się w ni to rozbawionej, ni to drwiącej minie. Jakby przejrzała jego intencje! Jakby wiedziała coś, o czym on nie wie. Co akurat było możliwe. Czyż nie każdy miał swoje sekrety?
Prychnęła nonszalancko, wpatrując się intensywniej w samczyka i jego... ciemnożółte futro? Oraz jaśniejsze ślepia o podobnym odcieniu. Czyli jednak go nie pomyliła. Przynajmniej zapach jej nie zawodził.
– Czy ja ci wyglądam na ślepą? – zapytała, nie przestając świdrować jego oczu wzrokiem. Nie będzie wyprowadzać z błędu żadnych Ziemistych! Niech sam się domyśli. Mimo wszystko czuła jakieś dziwne powiązanie z owym stadem, co wyjątkowo próbowała do siebie odepchnąć. Ciekawiło ją jednak... co by ujrzała, gdyby znów znalazła się w ich obozie, tak jak podczas wojny? Musi jakoś tam się dostać, ale tak, żeby nie spalać za sobą mostów. Czy gdyby wyjaśniła swoją niezrozumiałą dla niej sytuację Opoce Ziemi, to by pozwoliła Brutalnej się tam rozejrzeć?
– Nie potrzebuję powodu, żeby gdzieś przychodzić – odparła rozglądając się wokół siebie już spokojniej. – A twoje kłamliwe próby podlizania mi się na nic się nie zdadzą – wyszczerzyła się w ni to rozbawionej, ni to drwiącej minie. Jakby przejrzała jego intencje! Jakby wiedziała coś, o czym on nie wie. Co akurat było możliwe. Czyż nie każdy miał swoje sekrety?
- 21 sie 2017, 14:32
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Spotkanie V
- Odpowiedzi: 71
- Odsłony: 4105
Od razu wiedziała, po kim Świetlik odziedziczył wspaniałe umiejętności lotu.
Uniosła łeb wysoko ku niebu, widząc szybującego smoka o złotych łuskach. Chciała krzyknąć "Hej! Synu! Tym razem cię rozpoznałam!", ale jak można się domyślić, siedziała z mieszanymi uczuciami w całkowitej ciszy. Och, przecież ona od początku wiedziała, że jej nie zostawią samej! To dobra matka! Dobrze wychowuje swoje pisklęta i bezgranicznie wierzy w możliwości swoich dzieci! Dopóki ta optymistyczna buła nie postanowiła wylądować koło Cienistych! Zaraz... dlaczego akurat tam?
Skoczyła na równe łapy, groźnie szczerząc kły i już chcąc jakoś zareagować, gdyby komuś wielkie wejście jej syna się nie spodobało. Całe szczęście dla nich nie zauważyła, żeby ktoś publicznie się obruszył. Nie spuszczała z niego wzroku. Czekała, aż sam do niej podejdźcie. Co ona będzie za nim biegać jak jakaś przewrażliwiona matka?
– ŚWIETLIK – rzuciła podniesionym tonem, nie martwiąc się tym czy komuś właśnie nie przerywa rozmowy i czy ktoś w ogóle zwraca na nią uwagę. Lepiej, żeby nie. Uderzyła ze zniecierpliwieniem ogonem o ziemię.
Złowieszczo zmrużyła złotawe ślepka, gdy przywitał się z jej wrogami, jak gdyby nigdy nic potem podchodząc do niej. Stała w pozycji niczym gotowa do walki, ze naprężonymi mięśniami. Gdy jednak Świetlik ją polizał bardziej się wyluzowała. Pozwoliła mu na ten akt czułości, nijak go nie odwzajemniając. Za to lekko się uśmiechnęła. Nie miała w planach go uderzać. Co nie oznacza, że nie zamierzała na niego nawrzeszczeć!
– Masz szczęście, że jestem w dobrym humorze i uznam, że to się nie wydarzyło – burknęła, na nowo siadając i starając się ukryć zadowolenie. Zaczęła spokojnie, to dobry znak! – Tylko powiedz mi SKĄD ZNASZ TYCH CIENISTYCH I ZIEMISTĄ – rozkazała, oczekując jakiegoś szczegółowego raportu. Ona już się weźmie za swoje pisklęta! Nawet, jeśli będzie musiała za nimi uganiać się na całej długości Ognistych terenów. – ANI MI SIĘ WAŻ GADAĆ Z TĄ ŁOWCZYNIĄ CIENIA! ANI WOJOWNICZKĄ ZIEMI! – dodała po chwili z oburzeniem. A raczej zabroniła. Jeszcze jej tego brakowało, aby mieć synową lub zięcia w tym podstępnym stadzie! Ale tak szczerze to ona po prostu wiedziała, iż jej dzieci specjalnie, na złość, znajdą sobie partnerów akurat tam.
Uniosła łeb wysoko ku niebu, widząc szybującego smoka o złotych łuskach. Chciała krzyknąć "Hej! Synu! Tym razem cię rozpoznałam!", ale jak można się domyślić, siedziała z mieszanymi uczuciami w całkowitej ciszy. Och, przecież ona od początku wiedziała, że jej nie zostawią samej! To dobra matka! Dobrze wychowuje swoje pisklęta i bezgranicznie wierzy w możliwości swoich dzieci! Dopóki ta optymistyczna buła nie postanowiła wylądować koło Cienistych! Zaraz... dlaczego akurat tam?
Skoczyła na równe łapy, groźnie szczerząc kły i już chcąc jakoś zareagować, gdyby komuś wielkie wejście jej syna się nie spodobało. Całe szczęście dla nich nie zauważyła, żeby ktoś publicznie się obruszył. Nie spuszczała z niego wzroku. Czekała, aż sam do niej podejdźcie. Co ona będzie za nim biegać jak jakaś przewrażliwiona matka?
– ŚWIETLIK – rzuciła podniesionym tonem, nie martwiąc się tym czy komuś właśnie nie przerywa rozmowy i czy ktoś w ogóle zwraca na nią uwagę. Lepiej, żeby nie. Uderzyła ze zniecierpliwieniem ogonem o ziemię.
Złowieszczo zmrużyła złotawe ślepka, gdy przywitał się z jej wrogami, jak gdyby nigdy nic potem podchodząc do niej. Stała w pozycji niczym gotowa do walki, ze naprężonymi mięśniami. Gdy jednak Świetlik ją polizał bardziej się wyluzowała. Pozwoliła mu na ten akt czułości, nijak go nie odwzajemniając. Za to lekko się uśmiechnęła. Nie miała w planach go uderzać. Co nie oznacza, że nie zamierzała na niego nawrzeszczeć!
– Masz szczęście, że jestem w dobrym humorze i uznam, że to się nie wydarzyło – burknęła, na nowo siadając i starając się ukryć zadowolenie. Zaczęła spokojnie, to dobry znak! – Tylko powiedz mi SKĄD ZNASZ TYCH CIENISTYCH I ZIEMISTĄ – rozkazała, oczekując jakiegoś szczegółowego raportu. Ona już się weźmie za swoje pisklęta! Nawet, jeśli będzie musiała za nimi uganiać się na całej długości Ognistych terenów. – ANI MI SIĘ WAŻ GADAĆ Z TĄ ŁOWCZYNIĄ CIENIA! ANI WOJOWNICZKĄ ZIEMI! – dodała po chwili z oburzeniem. A raczej zabroniła. Jeszcze jej tego brakowało, aby mieć synową lub zięcia w tym podstępnym stadzie! Ale tak szczerze to ona po prostu wiedziała, iż jej dzieci specjalnie, na złość, znajdą sobie partnerów akurat tam.
- 21 sie 2017, 1:11
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Spotkanie V
- Odpowiedzi: 71
- Odsłony: 4105
Puk puk, można aby dołączyć do tej wesołej mieszanej gromadki?
Brutalna Łuska jak gdyby nigdy nic wparowała w sam środek tłumu z iskrzącymi od emocji ślepiami lustrując... no, każdego w pobliżu. I heej, ileż to znajomych pysków ujrzała! Ileż to niespodzianek ją spotkało!
Po pierwsze, w tłumie była Morowa Zaraza. Adeptka powstrzymała się od pójścia od razu w jej kierunku. Wpierw musiała zrozumieć, co tu się właściwie dzieje. Aż zganiła się w myślach, zdając sobie sprawę, że podświadomie liczy na jakiś dramat. I wojnę, tak przy okazji. Byłoby dopiero interesująco! Co tam adepci, co tam pisklaki, ona czeka na rozlew krwi.
Spomiędzy szczęk wyrwało się zduszone warknięcie, gdy ujrzała łowczynię Cienia. A jakże, obok jeszcze była wojowniczka Ziemi! Że też Brutalna nie miała pojęcia o tamtym jaspisie. Po chwili już rwała się do zrobienia czegokolwiek, choćby popchnięcia, szturchnięcia albo przypadkowego wpadnięcia na którąś z nich. Drapała ziemię szponami prawej łapy, jakby już obliczając, jak szybko padnie. Cóż, szanse miała marne. Szczególnie przeciwko akurat tym dwóm przeciwniczkom z nieco wykokszonymi statami. Pozostawała więc na miejscu.
I jej uwadze nie uszła Mistycznooka siedząca z Płomieniem Świtu. Przyglądała im się przez kilka uderzeń serca w bezruchu, jakby niezbyt wiedząc co o tym sądzić, jakie interesy mogą mieć wobec siebie. Może po prostu gadają? Ach, była tak bardzo do tyłu ze wszystkimi plotkami!
Rzecz jasna i Księżycowej Łuny oraz tego futrzasto-łuskowatego młodzika zabraknąć nie mogło. Spoglądała uważnie raz na jednego, raz na drugiego. Odwróciła prędko wzrok, zdając sobie sprawę, jak bardzo nie wykazała się podczas tych walk. Och, czy ta pierwsza pechowa walka przed ucieczką do stada Ognia przesądziła całą jej wojowniczą ścieżkę? No i przybył ten Wodny, który pomagał jej walczyć na wojnie. Zmrużyła oczy. Czy naprawdę było tu tak mało smoków, czy po prostu miała już takie znajomości? Natomiast na pisklęta nawet nie zwróciła uwagi. Kto by tam na nie patrzył?
I znów wodospad wstydu zalał jej serce. Nie ma co się dziwić Loremowi, że wolał uczyć się u boku przywódcy Ognia. A Świetlik nawet jej nie rozpoznał w pierwszej chwili. Podreptała koło Morowej oraz jej córki, uznając, iż będą najbezpieczniejszym wyborem, skinąwszy przy okazji prorokowi oraz wspomnianej uzdrowicielce na powitanie głową. I miała skwaszoną minę. Jej synowie z pewnością tu nie przyjdą. Ani nie usiądą przy niej. Zdusiła w sobie resztki nadzei na normalne relacje z dziećmi. Zepsuła po całej linii i długo jeszcze będzie musiała to naprawiać.
Brutalna Łuska jak gdyby nigdy nic wparowała w sam środek tłumu z iskrzącymi od emocji ślepiami lustrując... no, każdego w pobliżu. I heej, ileż to znajomych pysków ujrzała! Ileż to niespodzianek ją spotkało!
Po pierwsze, w tłumie była Morowa Zaraza. Adeptka powstrzymała się od pójścia od razu w jej kierunku. Wpierw musiała zrozumieć, co tu się właściwie dzieje. Aż zganiła się w myślach, zdając sobie sprawę, że podświadomie liczy na jakiś dramat. I wojnę, tak przy okazji. Byłoby dopiero interesująco! Co tam adepci, co tam pisklaki, ona czeka na rozlew krwi.
Spomiędzy szczęk wyrwało się zduszone warknięcie, gdy ujrzała łowczynię Cienia. A jakże, obok jeszcze była wojowniczka Ziemi! Że też Brutalna nie miała pojęcia o tamtym jaspisie. Po chwili już rwała się do zrobienia czegokolwiek, choćby popchnięcia, szturchnięcia albo przypadkowego wpadnięcia na którąś z nich. Drapała ziemię szponami prawej łapy, jakby już obliczając, jak szybko padnie. Cóż, szanse miała marne. Szczególnie przeciwko akurat tym dwóm przeciwniczkom z nieco wykokszonymi statami. Pozostawała więc na miejscu.
I jej uwadze nie uszła Mistycznooka siedząca z Płomieniem Świtu. Przyglądała im się przez kilka uderzeń serca w bezruchu, jakby niezbyt wiedząc co o tym sądzić, jakie interesy mogą mieć wobec siebie. Może po prostu gadają? Ach, była tak bardzo do tyłu ze wszystkimi plotkami!
Rzecz jasna i Księżycowej Łuny oraz tego futrzasto-łuskowatego młodzika zabraknąć nie mogło. Spoglądała uważnie raz na jednego, raz na drugiego. Odwróciła prędko wzrok, zdając sobie sprawę, jak bardzo nie wykazała się podczas tych walk. Och, czy ta pierwsza pechowa walka przed ucieczką do stada Ognia przesądziła całą jej wojowniczą ścieżkę? No i przybył ten Wodny, który pomagał jej walczyć na wojnie. Zmrużyła oczy. Czy naprawdę było tu tak mało smoków, czy po prostu miała już takie znajomości? Natomiast na pisklęta nawet nie zwróciła uwagi. Kto by tam na nie patrzył?
I znów wodospad wstydu zalał jej serce. Nie ma co się dziwić Loremowi, że wolał uczyć się u boku przywódcy Ognia. A Świetlik nawet jej nie rozpoznał w pierwszej chwili. Podreptała koło Morowej oraz jej córki, uznając, iż będą najbezpieczniejszym wyborem, skinąwszy przy okazji prorokowi oraz wspomnianej uzdrowicielce na powitanie głową. I miała skwaszoną minę. Jej synowie z pewnością tu nie przyjdą. Ani nie usiądą przy niej. Zdusiła w sobie resztki nadzei na normalne relacje z dziećmi. Zepsuła po całej linii i długo jeszcze będzie musiała to naprawiać.
- 14 sie 2017, 23:26
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Wzgórze Świetlików
- Odpowiedzi: 530
- Odsłony: 66951
Przybyła tu, ot tak, bez powodów. Nie wiodła ją ani intuicja, ani konkretne powody. Przybyła na wzgórze, którego nazwa kojarzyła jej się z jej synem, aby odpocząć To, że wpadła na Krwistego było praktycznie kwestią całkowitego przypadku. Kojarzyła jego Ziemisty zapach z ich walki. Zlustrowała go uważnie, podchodząc bliżej. Miał futro. I łuski. Czyli... nie kłamał, wow.
– Samcze – zaczęła gardłowo, może trochę zobojętniale, lecz nie jakoś agresywnie. Jak zwykle bez żadnego powitania, ot wparowała raźnym krokiem i zagadała. – Tamta walka... była dobrą walką – spomiędzy szczęk wydostały się właśnie takie słowa. Czy to była pochwała? Zignorowała to, że był od niej niższy. I równie doświadczony.
– Samcze – zaczęła gardłowo, może trochę zobojętniale, lecz nie jakoś agresywnie. Jak zwykle bez żadnego powitania, ot wparowała raźnym krokiem i zagadała. – Tamta walka... była dobrą walką – spomiędzy szczęk wydostały się właśnie takie słowa. Czy to była pochwała? Zignorowała to, że był od niej niższy. I równie doświadczony.
- 08 sie 2017, 18:56
- Forum: Świątynia
- Temat: Ołtarz Erycala
- Odpowiedzi: 767
- Odsłony: 45096
Usłyszała głos. Znała go z ostatniego spotkania, lecz mimo to wzdrygnęła się. Wydawał się taki obojętny. Wewnętrznie odetchnęła z ulgą. Uzdrowi się ze ślepoty. Zbierze diamenty i znów będzie mogła wałęsać się po terenach, by zaatakować kogoś silniejszego. Ha, tak naprawdę to uważała z kim walczy od czasu zdobycia pierwszej pamiątki od Gonitwy.
– Wylecz mój wzrok – odparła śmiało, niemal te słowa wykrzykując. Po chwili zdała sobie w pełni sprawę, że przecież gada z bogiem i nieco rozkazujący ton nie był na miejscu. – Proszę – dodała ciszej, z trudem. Nie lubiła prosić nikogo o nic. Jej stosunek do Erycala był dziwny. Gdyby nie był patronem uzdrowicieli i właśnie nie miał jej leczyć, z pewnością zachowałaby się zupełnie inaczej.
– Wylecz mój wzrok – odparła śmiało, niemal te słowa wykrzykując. Po chwili zdała sobie w pełni sprawę, że przecież gada z bogiem i nieco rozkazujący ton nie był na miejscu. – Proszę – dodała ciszej, z trudem. Nie lubiła prosić nikogo o nic. Jej stosunek do Erycala był dziwny. Gdyby nie był patronem uzdrowicieli i właśnie nie miał jej leczyć, z pewnością zachowałaby się zupełnie inaczej.
- 08 sie 2017, 8:27
- Forum: Świątynia
- Temat: Ołtarz Erycala
- Odpowiedzi: 767
- Odsłony: 45096
Przyszła cała spięta. W końcu zebrała wszystkie jaspisy. Szybkim krokiem skierowała się w stronę Ołtarza Erycala. Czy ją uzdrowi ze wszystkich kalectw, czy tylko z jednego? Była też ciekawa, co będzie czuła. Czy będzie bardzo bolało? Jeśli tak, to wytrzyma. Chciała w końcu być zdrowa, a przynajmniej widzieć. Lot nie był jej specjalnie potrzebny.
– Czy sześć jaspisów nadal jest aktualne? – zapytała w przestrzeń, doskonale słysząc swój podekscytowany głos. Przystanęła z łapy na łapę, nieznacznie przechylając głowę w bok. – Czy chociaż uzdrowisz mnie ze ślepoty? To wyjątkowo... kłopotliwe kalectwo. I czy ze skrzydłem też coś zrobisz? – poprosiła niepewnie, siadając na kamiennym podłożu. Wolała mieć pewność, że nie zostanie uzdrowiona wpierw z niewłaściwego kalectwa. Najbardziej pragnęła odzyskać wzrok. Położyła wszystkie kamienie na ołtarzu. Bała się troszkę. Czy będzie musiała zbierać ich więcej? A jak coś nie zadziała? Jak Erycal się nie zgodzi na uzdrowienie?...
– Czy sześć jaspisów nadal jest aktualne? – zapytała w przestrzeń, doskonale słysząc swój podekscytowany głos. Przystanęła z łapy na łapę, nieznacznie przechylając głowę w bok. – Czy chociaż uzdrowisz mnie ze ślepoty? To wyjątkowo... kłopotliwe kalectwo. I czy ze skrzydłem też coś zrobisz? – poprosiła niepewnie, siadając na kamiennym podłożu. Wolała mieć pewność, że nie zostanie uzdrowiona wpierw z niewłaściwego kalectwa. Najbardziej pragnęła odzyskać wzrok. Położyła wszystkie kamienie na ołtarzu. Bała się troszkę. Czy będzie musiała zbierać ich więcej? A jak coś nie zadziała? Jak Erycal się nie zgodzi na uzdrowienie?...
- 03 sie 2017, 21:30
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XI
- Odpowiedzi: 83
- Odsłony: 5433
Ateral.
Wstrzymała oddech na dłuższą chwilę, nim organizm się zbuntował, zmuszając ją do wznowienia dawania mu powietrza. Ten bożek od śmierci, tak? Ona zaraz powie, co o nich wszytskich sądzi! Chociaż przestała w nich wierzyć i chodzić do świątyni po ostatnim gniewnym zdzieraniu gardła, nie trudno było jej uwierzyć, że przed nią stał właśnie Ateral. Wydawało się jej to takie, cóż, normalne. Przecież Wolne Stada od zawsze lubiły ją zaskakiwać. W końcu pojawiło się pierwsze pytanie. Brutalna ściągnęła w zamyśleniu brwi. Ciągle porównywała ostatnie spotkanie do tego. Kilka osób zdążyło odpowiedzieć w błyskawicznym tempie! Sama wciąż czuła się ni to rozgoryczona, ni to pełna nadziei, a ostatecznie mocno roztrzepana.
– Stado rzeczywiście jest domem – mruknęła, chcąc ubrać swoje słowa w ładne metafory oraz przymiotniki, lecz wyszło jak zawsze. Zwięźle, prosto, na temat. – I, tak jak już ktoś wspomniał brak smoków to brak stada. Muszą być smoki – Wzruszyła barkami. Tak szczerze to miała ochotę siedzieć cicho. Albo powiedzieć wprost, że nie wierzy i zobaczyć, jak zareaguje. Albo go zaatakować. Nie czuła się jednak na siłach, już od dłuższego czasu.
– Hm, to, co kto powinien dawać zależy od profesji – oznajmiła tylko beznamiętnie. Nieco jakby myślami była gdzieś indziej, a odpowiadała wyuczonej regułki, gdy nauczyciel bierze pechowców do tablicy. – Każdy powinien chcieć dobra dla stada. Robić wszytsko, żeby było w nim jak najlepiej.
Wstrzymała oddech na dłuższą chwilę, nim organizm się zbuntował, zmuszając ją do wznowienia dawania mu powietrza. Ten bożek od śmierci, tak? Ona zaraz powie, co o nich wszytskich sądzi! Chociaż przestała w nich wierzyć i chodzić do świątyni po ostatnim gniewnym zdzieraniu gardła, nie trudno było jej uwierzyć, że przed nią stał właśnie Ateral. Wydawało się jej to takie, cóż, normalne. Przecież Wolne Stada od zawsze lubiły ją zaskakiwać. W końcu pojawiło się pierwsze pytanie. Brutalna ściągnęła w zamyśleniu brwi. Ciągle porównywała ostatnie spotkanie do tego. Kilka osób zdążyło odpowiedzieć w błyskawicznym tempie! Sama wciąż czuła się ni to rozgoryczona, ni to pełna nadziei, a ostatecznie mocno roztrzepana.
– Stado rzeczywiście jest domem – mruknęła, chcąc ubrać swoje słowa w ładne metafory oraz przymiotniki, lecz wyszło jak zawsze. Zwięźle, prosto, na temat. – I, tak jak już ktoś wspomniał brak smoków to brak stada. Muszą być smoki – Wzruszyła barkami. Tak szczerze to miała ochotę siedzieć cicho. Albo powiedzieć wprost, że nie wierzy i zobaczyć, jak zareaguje. Albo go zaatakować. Nie czuła się jednak na siłach, już od dłuższego czasu.
– Hm, to, co kto powinien dawać zależy od profesji – oznajmiła tylko beznamiętnie. Nieco jakby myślami była gdzieś indziej, a odpowiadała wyuczonej regułki, gdy nauczyciel bierze pechowców do tablicy. – Każdy powinien chcieć dobra dla stada. Robić wszytsko, żeby było w nim jak najlepiej.
- 02 sie 2017, 8:01
- Forum: Skały Pokoju
- Temat: Młode Spotkanie XI
- Odpowiedzi: 83
- Odsłony: 5433
Wiadomość dotarło do tej prawie trzydziestoksiężycowej prawie-wojowniczki, która szczęśliwie załapała się jeszcze na pogadankę. Usłyszawszy głos od razu przyszła, na chybił trafił znajdując sobie dobry punkt obserwacyjny. Z którego, ha, i tak nic nie widziała. Bo była ślepa. Nie pomagał nawet fakt, że górowała nad większością z młodszych od siebie. Spróbowała rozpoznać obcą woń. To z pewnością nie był prorok. Więc kto? Skrzywiła się. Słyszała pytania innych smoków. Powinna chyba go znać. Kojarzyć. Czy na ostatnim spotkaniu Oprawca Gwiazd czegoś nie wspominał o jakimś zastępstwie?
– Ave – oznajmiła w końcu, uznając, że lepiej będzie się położyć niż siedzieć. Wytężała słuch oraz węch, rozpoznając jedynie Vozuriima. Nic do niego nie powiedziała. Nie pokazała, że go widzi ani nie krzyknęła swojego słynnego powiedzonka "Broń się!". Mimo wszystko specjalnie jej nie zależało na ranieniu innych. Naprawdę! Robiła tak, bo w jej Plemieniu również tak robiono. Trzeba po prostu zawsze być przygotowanym.
– Ave – oznajmiła w końcu, uznając, że lepiej będzie się położyć niż siedzieć. Wytężała słuch oraz węch, rozpoznając jedynie Vozuriima. Nic do niego nie powiedziała. Nie pokazała, że go widzi ani nie krzyknęła swojego słynnego powiedzonka "Broń się!". Mimo wszystko specjalnie jej nie zależało na ranieniu innych. Naprawdę! Robiła tak, bo w jej Plemieniu również tak robiono. Trzeba po prostu zawsze być przygotowanym.
- 02 sie 2017, 7:10
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Pisklęca równina
- Odpowiedzi: 697
- Odsłony: 104367
Takie zwroty akcji tylko w spotkaniu tej dwójki dziewcząt, proszę państwa! Nigdy wcześniej żadna prośba o mięso nie brzmiała tak nietypowo! Z wybuchami w tle! Z nieopisanymi emocjami! Wartki strumień akcji nie przestawał przyśpieszać!
Z wyrywającym się z piersi sercem i takimi silnymi uczuciami, gdy punkt kulminacyjnu się zbliżał, że aż zaparło jej dech, doczekała się odpowiedzi. Mogło się tyle nieprzewidzianych rzeczy wydarzyć... lecz na całe szczęście Mistycznooka miała jedzenie na grzbiecie. Nadeszło ocalenie!
Podziękowaniom Brutalnej nie byłoby końca, gdyby nie, uch, brak kultury. Podziękowała jedynie spojrzeniem (prawdopodopodobnie. Świadków jako takich na miejscu tego zdażenia nie było) i zabrała się do zachłannego pochłniania mięsa. Spokój się ulotnił. Przy okazji pobiła swój rekord w najprędszym zjadaniu. Całe zniknęło. Ot tak. Czy zostanie zapamiętane? Czy ktokolwiek będzie za nim tęsknił? Hm. Brutusa niezbyt to interesowało. Dokładnie oblizała szpony oraz pysk, zakańczając czynność efektownym i usatysfakcjonowanym westchnięciem. Jak dobrze, iż zjadła całe! Wiedziała, że Mistycznooka nadal była dosłownie tuż obok, zatem postanowiła to wykorzystać i zagadnąć.
– Trochę się nie widziałyśmy – zaczęła z polepszonym humorem. – Coś się ważnego wydarzyło, kiedy mnie nie było?
Z wyrywającym się z piersi sercem i takimi silnymi uczuciami, gdy punkt kulminacyjnu się zbliżał, że aż zaparło jej dech, doczekała się odpowiedzi. Mogło się tyle nieprzewidzianych rzeczy wydarzyć... lecz na całe szczęście Mistycznooka miała jedzenie na grzbiecie. Nadeszło ocalenie!
Podziękowaniom Brutalnej nie byłoby końca, gdyby nie, uch, brak kultury. Podziękowała jedynie spojrzeniem (prawdopodopodobnie. Świadków jako takich na miejscu tego zdażenia nie było) i zabrała się do zachłannego pochłniania mięsa. Spokój się ulotnił. Przy okazji pobiła swój rekord w najprędszym zjadaniu. Całe zniknęło. Ot tak. Czy zostanie zapamiętane? Czy ktokolwiek będzie za nim tęsknił? Hm. Brutusa niezbyt to interesowało. Dokładnie oblizała szpony oraz pysk, zakańczając czynność efektownym i usatysfakcjonowanym westchnięciem. Jak dobrze, iż zjadła całe! Wiedziała, że Mistycznooka nadal była dosłownie tuż obok, zatem postanowiła to wykorzystać i zagadnąć.
– Trochę się nie widziałyśmy – zaczęła z polepszonym humorem. – Coś się ważnego wydarzyło, kiedy mnie nie było?
- 01 sie 2017, 21:20
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Pisklęca równina
- Odpowiedzi: 697
- Odsłony: 104367
– MISTYYYYYK.
No ciekawe, któż to całkowicie przypadkowo wparował na równinę cicho się drąc. A jakże, cicho! Bo Brutalna mogła krzyczeć na wiele sposobów. Tysiące! Lecz zamiast zwyczajowo wrzeszczeć głośno, wyraźnie, śmiało – krzyczała ciszej. Spokojniej? To słowo tak bardzo do niej nie pasowało.
Podbiegła do łowczyni. Czas Przytulasów? Całusków? Ooch, jak uroczo, pewnie przyszła, bo zobaczyła swoją dawną przyjaciółkę! Ta radość! Bransoletki przyjaźni, wymienianie się sekrecikami, wychwalanie dzieci...
– MA-ASZ MIĘ-SOO? – wydusiła z ekscytacją zatrzymując się ledwie kilka szponów przed łowczynią. Wyczuwa pożywienie z daleka! To Brutus. Tutaj liczy się mięso. Następna w hierarchii jest walka, a dopiero potem wszyscy ci, z którymi w jakiś sposób się związała. Wychudzona granatowołuska smoczyca niuchała w powietrzu. Kiedy to ona ostatnio coś jadła?
No ciekawe, któż to całkowicie przypadkowo wparował na równinę cicho się drąc. A jakże, cicho! Bo Brutalna mogła krzyczeć na wiele sposobów. Tysiące! Lecz zamiast zwyczajowo wrzeszczeć głośno, wyraźnie, śmiało – krzyczała ciszej. Spokojniej? To słowo tak bardzo do niej nie pasowało.
Podbiegła do łowczyni. Czas Przytulasów? Całusków? Ooch, jak uroczo, pewnie przyszła, bo zobaczyła swoją dawną przyjaciółkę! Ta radość! Bransoletki przyjaźni, wymienianie się sekrecikami, wychwalanie dzieci...
– MA-ASZ MIĘ-SOO? – wydusiła z ekscytacją zatrzymując się ledwie kilka szponów przed łowczynią. Wyczuwa pożywienie z daleka! To Brutus. Tutaj liczy się mięso. Następna w hierarchii jest walka, a dopiero potem wszyscy ci, z którymi w jakiś sposób się związała. Wychudzona granatowołuska smoczyca niuchała w powietrzu. Kiedy to ona ostatnio coś jadła?
- 08 cze 2017, 21:57
- Forum: Dzika Puszcza
- Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
- Odpowiedzi: 641
- Odsłony: 89870
Usiadła niezgrabnie. Nie wracając już do tematu wojny zajęła się tym, czym powinna. Czarowaniem. Dobre wyciszenie się jak zwykle w jej przypadku zajęło trochę czasu. Nie należała w końcu do najcierpliwszych czy najspokojniejszych.
I w końcu to zrobiła, z pewnym lękiem, wahaniem. Nieco się zdziwiła, gdy powtórzyła sobie w myślach polecenie Mistycznookiej i dogłębniej przeanalizowała. Ogon rytmicznie poklepywał ziemię. Najwidoczniej poruszanie jakąkolwiek częścią ciała w jakiś sposób pozwalało jej bardziej się skupić. Chmura, para, obłoczek. Wyobraziła sobie rzadką, poranną mgiełkę unoszącą się nad bagnem. Miała już z nią styczność. Jak wyglądała? Co robiła? Przezroczysta, lecz i przeszkadzająca w wpatrywaniu się w to, co osłaniała. Ochładzająca lekkimi muśnięciami pysk. Wilgotna, trochę jak w porządnej, ciemnej grocie. Bardziej bierna, niż czynna. No dobrze. A chmurka? Puszysta. Płynąca leniwie, ale i czasem spiesząca do emigracji, po niebie. Biała bądź szarawa. Nieprzepuszczająca wiele światła. Z pewnością lekka, z łatwością popędzana przez podmuchy wiatrów. Para? Ciepła, wypluwana przez gejzery. Unosząca się wysoko i szeroko. Podobna do powietrza. Podobne, ale i zgoła inne zjawiska. Które obrać za wzór?
Nowa siła w nią wstąpiła. Wybierz parę. Znasz ją bardzo dobrze. Szybko się rozprzestrzeni i nie jest tak złożona w wyglądzie, usłyszała świergotliwy głosik.
No dobrze. Wyobraziła sobie białe smugi. Przeświecająca, a barwy nabierała odpowiednie do tego, co się za nią znajdowało. Wiadomo zatem, że obserwator nie ujrzy w niej niczego stałego. Wystarczy przesunąć się o długość łuski, a obraz może się zmienić. Łagodna. Płożąca się spokojne między łapami Brutalnej Łuski, czy też Skamieniałej, która jakby na tę krótką chwilę próbowała wykorzystać mizerny potencjał ukryty w adeptce. Ostatnim razem nieco przesadziła z pomaganiem – przyszła wojowniczka nie była gotowa na taki wysiłek, jaki dla duszyczki był normą, niczym bardziej trudnym. Bała się ponownie ujrzeć wspomnienia, których nie przeżyła. Nie chciała znów bólu głowy po przebudzeniu. Para, rzecz jasna z wody, tworząca nieskomplikowane zawijaski. Gwałtownie poczuła ukłucie niepokoju, pierwsze, jedynie informujące o tym, jak to ostatnio się skończyło, ostrzeżenie przed zużyciem całej mocy. Chciała już zakończyć prowizoryczny twór, bo osobiście nie potrzebowała go komplikować, ale...
... gdzie zapach? Gdzie smak? Lepiej zobrazowany ruch? Napięła mięśnie, po czym odetchnąwszy głośno, je rozluźniła. Nie dodała nic z tego. W ogóle nic. Odepchnęła od siebie odrobinę bardziej natarczywą myśl o dodaniu gamy ekstrawaganckich, nikomu nie potrzebnych barw, ot tylko dla wyglądu. Nawet nie dla siebie! Dla... cudzego zaspokojenia.
Czym prędzej zajęła się źródłem. Z mocniej bijącym sercem rozejrzała się po miejscu, deptając nerwowo łapami złotą, poruszającą się niepokojąco groźnie trawę. Podeszła do usypanego w kwadrat piasku. Poruszyła, o dziwo, zdrowymi skrzydłami, gdy czarna, pulsująca i falująca postać obróciła się w jej kierunku. Cofnęła się gwałtownie, otwierając pysk. W rzeczywistości, zapominając o obecności Wodnej łowczyni, przygarbiła się oraz nieznacznie rozwarła szczęki. Nie spodziewała się widoku Śnieżnego Blasku. Zmrużyła zaniepokojona złote, dobrze widzące ślepia, decydując się na pewien siebie, ukrywający zdziwienie krok do przodu. Chciała zapytać, co też robił w jej źródle. Chyba nie był jej wrogiem, co? Zbliżyła się. Jeszcze trzy kroki, a znajdzie się tuż przed nim. Lecz Maddarze nie można tak łatwo wierzyć, szczególnie, gdy twoja wyobraźnia nie lubi nudnego patrzenia na znajome smoki. Czego się zatem spodziewała, czyż zapomniała ostatni raz, kiedy czarowała? Nad grzbietem uzdrowiciela przeskoczył cyjanowo-biały, rozpędzony kształt. Do Mistycznookiej mógł dotrzeć stłumiony jęk. Gdyby tylko widziała, mogłaby też dostrzec, że Khenia wyglądała, jakby zaraz miała się na nią rzucić bezlitośnie. Całe szczęście, walka toczyła się tylko w głowie. Widząc ostre kolce na skrzydle celującym w jej oczy wyszczerzyła złowieszczo kły. Wystrzeliła do przodu dzięki mocnemu odepchnięciu się od zdradliwego piachu, który jednak nie by najlepszym podłożem. Zęby zderzyły się z łuskami, a odór spalonego kwiecia dotarł do nozdrzy. Wgryzła się w skrzydło, chcąc je rozerwać. I to zrobiła. Nim jednak zwróciła uwagę na to, że powinna powstrzymać kolejny atak przeciwnika, już dostała po ślepiach. Zadrżała, z impetem z miejsca uderzając rogiem głęboko między gładkie płyty pokrywające wroga. W sam środek piersi, tuż obok nadal uderzającego serca. Co ciekawsze, wciąż nie straciła wzroku. Ujrzała, jak ciało więdnie, a teren po raz kolejny zasnuwa się budzącym grozę, ciemnym płynem. Wzięła trochę jakby żyjącej substancji w roztrzęsione łapy. Zamknęła oczy, by powrócić do żywego, znanego jej świata, do nauki, do codziennych problemów i zadania, które miała do wykonania – mgiełki.
I w końcu to zrobiła, z pewnym lękiem, wahaniem. Nieco się zdziwiła, gdy powtórzyła sobie w myślach polecenie Mistycznookiej i dogłębniej przeanalizowała. Ogon rytmicznie poklepywał ziemię. Najwidoczniej poruszanie jakąkolwiek częścią ciała w jakiś sposób pozwalało jej bardziej się skupić. Chmura, para, obłoczek. Wyobraziła sobie rzadką, poranną mgiełkę unoszącą się nad bagnem. Miała już z nią styczność. Jak wyglądała? Co robiła? Przezroczysta, lecz i przeszkadzająca w wpatrywaniu się w to, co osłaniała. Ochładzająca lekkimi muśnięciami pysk. Wilgotna, trochę jak w porządnej, ciemnej grocie. Bardziej bierna, niż czynna. No dobrze. A chmurka? Puszysta. Płynąca leniwie, ale i czasem spiesząca do emigracji, po niebie. Biała bądź szarawa. Nieprzepuszczająca wiele światła. Z pewnością lekka, z łatwością popędzana przez podmuchy wiatrów. Para? Ciepła, wypluwana przez gejzery. Unosząca się wysoko i szeroko. Podobna do powietrza. Podobne, ale i zgoła inne zjawiska. Które obrać za wzór?
Nowa siła w nią wstąpiła. Wybierz parę. Znasz ją bardzo dobrze. Szybko się rozprzestrzeni i nie jest tak złożona w wyglądzie, usłyszała świergotliwy głosik.
No dobrze. Wyobraziła sobie białe smugi. Przeświecająca, a barwy nabierała odpowiednie do tego, co się za nią znajdowało. Wiadomo zatem, że obserwator nie ujrzy w niej niczego stałego. Wystarczy przesunąć się o długość łuski, a obraz może się zmienić. Łagodna. Płożąca się spokojne między łapami Brutalnej Łuski, czy też Skamieniałej, która jakby na tę krótką chwilę próbowała wykorzystać mizerny potencjał ukryty w adeptce. Ostatnim razem nieco przesadziła z pomaganiem – przyszła wojowniczka nie była gotowa na taki wysiłek, jaki dla duszyczki był normą, niczym bardziej trudnym. Bała się ponownie ujrzeć wspomnienia, których nie przeżyła. Nie chciała znów bólu głowy po przebudzeniu. Para, rzecz jasna z wody, tworząca nieskomplikowane zawijaski. Gwałtownie poczuła ukłucie niepokoju, pierwsze, jedynie informujące o tym, jak to ostatnio się skończyło, ostrzeżenie przed zużyciem całej mocy. Chciała już zakończyć prowizoryczny twór, bo osobiście nie potrzebowała go komplikować, ale...
... gdzie zapach? Gdzie smak? Lepiej zobrazowany ruch? Napięła mięśnie, po czym odetchnąwszy głośno, je rozluźniła. Nie dodała nic z tego. W ogóle nic. Odepchnęła od siebie odrobinę bardziej natarczywą myśl o dodaniu gamy ekstrawaganckich, nikomu nie potrzebnych barw, ot tylko dla wyglądu. Nawet nie dla siebie! Dla... cudzego zaspokojenia.
Czym prędzej zajęła się źródłem. Z mocniej bijącym sercem rozejrzała się po miejscu, deptając nerwowo łapami złotą, poruszającą się niepokojąco groźnie trawę. Podeszła do usypanego w kwadrat piasku. Poruszyła, o dziwo, zdrowymi skrzydłami, gdy czarna, pulsująca i falująca postać obróciła się w jej kierunku. Cofnęła się gwałtownie, otwierając pysk. W rzeczywistości, zapominając o obecności Wodnej łowczyni, przygarbiła się oraz nieznacznie rozwarła szczęki. Nie spodziewała się widoku Śnieżnego Blasku. Zmrużyła zaniepokojona złote, dobrze widzące ślepia, decydując się na pewien siebie, ukrywający zdziwienie krok do przodu. Chciała zapytać, co też robił w jej źródle. Chyba nie był jej wrogiem, co? Zbliżyła się. Jeszcze trzy kroki, a znajdzie się tuż przed nim. Lecz Maddarze nie można tak łatwo wierzyć, szczególnie, gdy twoja wyobraźnia nie lubi nudnego patrzenia na znajome smoki. Czego się zatem spodziewała, czyż zapomniała ostatni raz, kiedy czarowała? Nad grzbietem uzdrowiciela przeskoczył cyjanowo-biały, rozpędzony kształt. Do Mistycznookiej mógł dotrzeć stłumiony jęk. Gdyby tylko widziała, mogłaby też dostrzec, że Khenia wyglądała, jakby zaraz miała się na nią rzucić bezlitośnie. Całe szczęście, walka toczyła się tylko w głowie. Widząc ostre kolce na skrzydle celującym w jej oczy wyszczerzyła złowieszczo kły. Wystrzeliła do przodu dzięki mocnemu odepchnięciu się od zdradliwego piachu, który jednak nie by najlepszym podłożem. Zęby zderzyły się z łuskami, a odór spalonego kwiecia dotarł do nozdrzy. Wgryzła się w skrzydło, chcąc je rozerwać. I to zrobiła. Nim jednak zwróciła uwagę na to, że powinna powstrzymać kolejny atak przeciwnika, już dostała po ślepiach. Zadrżała, z impetem z miejsca uderzając rogiem głęboko między gładkie płyty pokrywające wroga. W sam środek piersi, tuż obok nadal uderzającego serca. Co ciekawsze, wciąż nie straciła wzroku. Ujrzała, jak ciało więdnie, a teren po raz kolejny zasnuwa się budzącym grozę, ciemnym płynem. Wzięła trochę jakby żyjącej substancji w roztrzęsione łapy. Zamknęła oczy, by powrócić do żywego, znanego jej świata, do nauki, do codziennych problemów i zadania, które miała do wykonania – mgiełki.












